Premiera „Ostatniego Jedi” coraz bliżej. Zostało nam już mniej niż sto dni. To moment w którym powoli filmowcy odkrywają karty.
Rian Johnson choćby opowiedział, jak ważne dla niego były „Gwiezdne Wojny”. To było wspomnienie z dzieciństwa, kiedy więc stanął na planie i zobaczył „Sokoła Millennium”, to było dla niego bardzo emocjonujące przeżycie. Kiedyś bawił się w czymś, co udawało ten statek, teraz przed nim stał.
Wspomniał też, że gdy po raz pierwszy rozmawiał z
Kathleen Kennedy nawet nie liczył, że zostanie reżyserem sagi. Przecież było tylu innych kandydatów. A potem spadło to na niego, był tak zaskoczony, że odpowiedział jej tylko „czy mogę to przemyśleć?”. Kennedy także to trochę zdziwiło, ale poczekała. Przez kolejne dni Rian nie mógł spać, starał się racjonalizować decyzję znajdując plusy i minusy, ale ostatecznie poszedł za głosem serca.
Rian Johnson na ranczu Skywalkera
Gdy wkroczył w projekt spodziewał się, że zobaczy dużą mapę na ścianie, gdzie wszystko będzie zapisane. Tak jednak nie było. Przede wszystkim dali mu scenariusz „Przebudzenia Mocy”, musiał też obejrzeć dniówki
J.J. Abramsa i zabrać się do pracy. Tę wypowiedź trochę prostował
Pablo Hidlalgo. Otóż jeszcze przed Abramsem zarysowano choćby wydarzenia między „Powrotem Jedi” a nową trylogią, ale ponieważ nie zostały one nigdzie opublikowane, filmowcy mogą je w pewien sposób modyfikować. Czyli znów mamy dwa poziomy kanoniczności. Filmowy nadpisuje ten, który jest tłem i który ma służyć scenarzystom, a nie ich ograniczać. Z tego punktu widzenia Rian ma rację, mówiąc, że nic nie zostało ustalone, jedynie pojawiły się pewne sugestie.
W innym miejscu Johnson dokładnie to przyznaje. Nie było tak, iż dostał w pełni wolną wolę twórczą. To był drugi film w trylogii, musiał kontynuować rozwój postaci, trzymać się kierunku, ale jednocześnie fabularnie Rian mógł sobie pozwolić na więcej. Niektóre rzeczy wprost wynikały z „Przebudzenia Mocy”, jak choćby to, że Rey i Kylo Ren są razem główne postaci tej trylogii, przechodzą podobną drogę, ale w innych kierunkach. Kylo Ren nie jest Vaderem. Nie jest niczyim ojcem. Raczej stara się odciąć od swoich rodziców, to szwarccharakter u którego widać słabości. To akurat bardzo się podoba Johnsonowi.
Wiele pytań, które zostawił Abrams ma też podwójną rolę. Jak choćby kwestia rodziców Rey. Z jednej strony utrzymuje to zainteresowanie filmem, ale to dość krótkowzroczne rozwiązanie. Dowiemy się kim są rodzice Rey i co dalej? Te pytania są o wiele ważniejsze z punktu widzenia postaci. Rey nie tylko musi się dowiedzieć, co z jej rodzicami, ale przede wszystkim kim ona jest i gdzie jest jej miejsce. To ma dużo większy wpływ na nią czy inne postaci.
Podobnie było z Lukiem. Rian musiał się dowiedzieć, dlaczego po przejściu takiej drogi schronił się on na tej wyspie, dlaczego zniknął. Zresztą to była jedna z pierwszych rzeczy nad którą zaczął się zastanawiać. No i jak sam podkreśla tytuł filmu właśnie nawiązuje do Luke’a, czyli ostatniego Jedi, tak jak jest określony choćby w napisach początkowych do VII Epizodu.
Johnson mówił też, że pracując z
Markiem Hamillem zawsze musiał się przemóc, by do niego podejść. Kilka sekund, by się wyciszyć, bo to przecież Luke Skywalker. Inaczej było z
Carrie Fisher, z nią szybko znalazł wspólną więź jako scenarzysta. W dodatku ona zawsze mówiła to co myślała.
Śmierć Carrie bardzo zasmuciła Riana. Wpłynęła też na decyzje dotyczące filmu. Gdy po nowym roku wrócił do montażu uznał, że nie będzie zmieniał jej występu, dostosowywał go. Zostawi takim jaki był. Jego zdaniem to świetnie zagrana rola.
Wspomniał też
Colina Trevorrowa (zanim ten został zwolniony). Colin zadawał bardzo dużo pytań, zaś Rian wchodził tu w rolę podobną jaką wcześniej miał J.J. Abrams.
Wiceadmirał Holdo
Z innych wieści, wiele miesięcy temu J.J. Abrams mówił o tym, że chciałby zobaczyć postać LGBTQ w filmach. I chyba jest ku temu szansa. Admirał Amilyn Holdo prawdopodobnie jest biseksualna. Nie wiemy, czy będzie to ukazane w filmach, ale z pewnością w książkach. W powieści „Leia: Princess of Alderaan”
Claudii Grey. W rozmowie z Leią, która stwierdza, że interesują ją tylko ludzcy mężczyźni, Holdo jest zdziwiona, twierdząc, że to duże ograniczenie. Galaktyka jest wielka. Czy chodziło o inne rasy, czy płcie, tego nie sprecyzowano. Zobaczymy jak zostanie to zaadresowane w filmie. Tam rolę Holdo gra
Larua Dern.
KOMENTARZE (58)