Rok 2012 już za nami. I jak to zwykle bywa przy okazji zamknięcia jakiegoś okresu przychodzi moment na dokonanie pewnych podsumowań i związanych z tym rozważań (nawet jeśli nie następuje to od razu). A ubiegły rok obfitował w kilka naprawdę interesujących wydarzeń i to zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym. Przypomnijmy sobie zatem co się działo podczas ostatnich dwunastu miesięcy, czym ekscytowali się czytelnicy komiksów oraz co było powodem ich przygnębienia lub nawet może frustracji.
Rynek amerykański
Patrząc na zeszły rok w stosunku do tego, co się działo na amerykańskim rynku wydawniczym, trudno jest mi oprzeć się wrażeniu, że wydawnictwo Dark Horse poszukuje. Poszukuje nowych tytułów, historii, a także świeżych twarzy. Nie waha się przed odkrywaniem nowych czasów czy sięganiem po dobrze znanych i może nieco już wyeksploatowanych bohaterów, stawiając przed nimi nowe wyzwania. Nawiązuje nawet współpracę z książkowym wydawnictwem Del Rey starając się stworzyć wspólne projekty. Przede wszystkim jednak szuka pomysłów, które chwycą na tyle dobrze, że pozwolą przyciągnąć większą liczbę czytelników. Nie da się ukryć, że zainteresowanie komiksową linią Star Wars spada. Jest to wprawdzie proces powolny, jednak jak można zauważyć na przestrzeni ostatnich lat, regularnie zmierzający w dół. Wydawnictwu jest ciężko znaleźć dobre zastępstwo dla takich serii jak na przykład
Knights of the Old Republic czy bardzo popularnego
Legacy. Przyczyn jest z pewnością wiele, oczywiście swoje znaczenie ma tu również panujący kryzys, niestety nie zmienia to faktu, że gwiezdnowojenne komiksy mają pewien problem. Nie ma się zatem co dziwić, że Dark Horse eksperymentuje próbując wprowadzać nowe lub odświeżając stare rozwiązania, które, być może, pomogą wpłynąć na podniesienie sprzedaży komiksów SW. Przyglądnijmy się w takim razie w skrócie, co zrobił amerykański wydawca, aby wpłynąć na zwiększenie popytu swoich tytułów.
Początek roku 2012 to start dwóch nowych serii oraz powrót starego i dobrze znanego cyklu. Na rynku pojawił się
Agent of the Empire (premiera pierwszego zeszytu miała miejsce jeszcze w grudniu 2011 r.), reklamowany przez twórców jako połączenie Jamesa Bonda z Jamesem Bourne’m w świecie Gwiezdnych Wojen, gdzie istnieje również możliwość spotkania dobrze znanych bohaterów sagi. Recenzje pierwszej historii tego cyklu zatytułowanej
Iron Eclipse jest dostępna w
tym miejscu. Druga z nowych pozycji to
Dawn of the Jedi. Wydawnictwo zwróciło się tutaj do ulubionej pary autorów, Jan Duursemy oraz Johna Ostrandera, umiejscawiając akcję około 35 000 lat wstecz, w czasach początków powstawania Jedi. Zdecydowanie największy z eksperymentów oraz najpoczytniejsza pozycja Dark Horse’a w zeszłym roku. Pierwsze zeszyty rozeszły się bardzo szybko, w wyniku czego koniczne były dodruki. Jednak pomimo dobrego przyjęcia trudno dopatrywać się w początkach Dawn of the Jedi popularności podobnej do tej, która towarzyszyła poprzedniej serii prowadzonej przez zespół Duursema – Ostrander. Wspominając o tych dwóch premierach nie można również zapominać o powrocie popularnego cyklu
Knights of the Old Republic w postaci miniserii
War. Choć przez niektórych nowa opowieść była oceniana jako zwykły skok na kasę, to dla wielu fanów była to kolejna możliwość do powrotu w klimaty popularnej gry. Okazja, aby ponownie śledzić przygody Zeyna Carricka, który zmagał się z nowymi przeciwnościami losu w środku wojny z mandalorianami.
W dalszej części roku poza kontynuacjami rozpoczętych w 2011 r.
Dark Times: Out of Wilderness oraz
Crimson Empire III: Empire Lost, wydawnictwo Darhk Horse sięgnęło po legendarne postacie filmowe w myśl zasady, że nic nie przyciąga tak dobrze czytelników, jak to, co najlepiej znamy. W ten sposób na rynku pojawiły się
Darth Vader and the Ghost Prison,
Blood Ties: Boba Fett is Dead oraz
Darth Maul: Death Sentence, ten ostatni jest następstwem powrotu mrocznego Sitha w czwartym sezonie serialu The Clone Wars.
W zeszłorocznym worku można odnaleźć jeszcze takie tytułu jak:
Knight Errant: Escape, pojedynczą miniserię
Lost Tribe of the Sith: Spiral (kontynuacje wydanej przez wydawnictwo Del Rey książki opowiadającej o zapomnianej grupie Sithów), dwa tomiki komiksowego The Clone Wars, krótką opowieść "The Art of the Bad Deal" z Hanem Solo i Chewbaccą opublikowaną w ramach Free Comic Book Day oraz czwartą odsłonę pojawiających się od czasu do czasu historii z cyklu
Pure pt. "The Tyrant's Fist".
W sumie w zeszłym roku na rynku komiksowym pojawiło się 49 nowych zeszytów (z czego część posiadała różne warianty okładek), 2 tomiki, 1 bezpłatny komiks, 10 albumów w formie wydań zbiorczych oraz 1 kolekcjonerski w twardej oprawie, a także 6 Omnibusów. Pojawiły się nawet dwa komiksy nie związane z wydawnictwem Dark Horse czy nawet Gwiezdnymi Wojnami. Fanowski
Vagabond, a także
The Secrect Service #1 z Markiem Hamilem jako jednym z bohaterów. Średnio raz na tydzień czytelnicy mogli zakupić zupełnie nowy, niewydany wcześniej komiks, prawie raz na miesiąc wydanie zbiorcze, a co dwa miesiące przedruki starszych historii. Nienajgorszy wynik całkiem pracowitego sezonu.
Niestety rynek komiksowy to nie tylko informacje o kolejnych nowościach. Od czasu do czasu czytelnicy dowiadują się o zamknięciu niektórych tytułów. W ten sposób w tym roku rozstaliśmy się z opowiadającą o perypetiach młodej Jedi Kerry Holt i jej walce z Sithami serii
Knight Errant,
Blood Ties czyli więzach rodzinnych Boby Fetta,
The Old Republic, którego kontynuację znajdziecie w książce
The Old Republic: Annihilation, miniserią
Lost Tribe of the Sith oraz powiązanego z cyklem książek
Nowa era Jedi Invasion, na którego powrót jest jeszcze cień szansy w przyszłości.
Należy jednak pamiętać, że gdy coś się kończy to zaczyna się również coś nowego. Rynek nie lubi pustki, więc trzeba się postarać, aby szybko ją wypełnić i Dark Horse to robi. Wydawnictwo na styczeń zapowiedziało premierę nowego cyklu nazwanego po prostu
Star Wars (pierwszy numer ukazał się już w Stanach i jak wieść niesie rozchodzi się jak ciepłe bułeczki). Akcja komiksu została umiejscowiona niedługo po bitwie o Yavin i ponownie będzie się kręcić wokół wielkich bohaterów z oryginalnej trylogii. Krótko mówiąc powrót do korzeni. Może to nieco dziwić tych, którzy pamiętają z jakich powodów ostatecznie zamknięto serię
Rebellion (więcej informacji na ten temat znajdziecie
tutaj), nie zmienia to jednak faktu, że wydawnictwo kolejny raz postanowiło postawić na to, co dobrze znane i rozpoznawalne. A obserwując kampanię reklamową prowadzoną w sieci wydaje się, że Dark Horse wiąże z nową pozycją większe niż zwykle nadzieje. Ciężko powiedzieć czy podobne oczekiwania towarzyszą drugiemu z zapowiadanych tytułów, czyli powracającemu Legacy, gdzie zamiast Cade’a Skywalkera zobaczymy Anię Solo (czy nie brzmi uroczo?). Kontynuacja tej popularnej serii na pewno wielu ucieszy, a czas pokaże czy przywróci jej dawny blask. Mimo wszystko trzeba przyznać, że prawnuczka Solo brzmi interesująco.
Właściwie można by uznać, że to już wszystko gdyby nie jedna wiadomość, która wstrząsnęła światkiem Gwiezdnych Wojen i zmieniła panujący porządek. Niewątpliwie najważniejsze wydarzenie zeszłego roku, od którego być może nawet powinno zacząć się to podsumowanie. Chodzi oczywiście o informację dotyczącą
wykupienia Lucasfilmu przez The Walt Disney Company oraz tego, co ona oznacza dla firmy trzymającej pieczę nad komiksami z gwiezdnej sagi. Ponieważ przed kilku latu Disney przejął Marvela szybko pojawiło się pytanie czy Dark Horse zachowa licencję nad linią Gwiezdnych Wojen, którą utrzymuje od ponad dwudziestu lat. W sieci zaczęły krążyć plotki, a niektóre strony donosiły nawet o przejęciu praw do loga Star Wars. Informację te nie zostały jednak dotąd potwierdzone, a
oficjalne stanowisko zajęte w tej sprawie przez Dark Horse Comics mówi, że przynajmniej w niedalekiej przyszłości nie zamierza porzucić gwiezdnowojennej marki. Mimo wszystko trzeba przyznać, że ich dalsze wspólne losy, przynajmniej na razie, wydają się niepewne i póki nikt ostatecznie nie rozwieje wątpliwości, nadal będą stały pod znakiem zapytania.
Rynek polski
Wydawałoby się, że najlepszym podsumowaniem zeszłego roku na rodzimym rynku wydawniczym będzie określenie - Egmont zwalnia tempo. I faktycznie nieco zwolnił, ale tak naprawdę nie było tak źle jak można by sądzić.
Od momentu, gdy jesienią 2008 r. wydawnictwo ponownie zabrało się za wydawanie komiksów Star Wars w naszym pięknym kraju, stopniowo przyzwyczajaliśmy się do poszerzania oferty. Pojawiały się kolejne albumy, otrzymaliśmy dwa kwartalniki, a komiksowy miesięcznik ukazywał się z niezachwianą regularnością. Dobra passa jednak się skończyła. Wiosną Egmont poinformował o
wprowadzanych zmianach podyktowanych trudną sytuacją rynkową.
Star Wars Komiks przeszedł w cykl dwumiesięczny zwiększając również swoja cenę o kilkadziesiąt groszy, a ukazujący się co trzy miesiące
Star Wars Komiks Extra został zlikwidowany.
Fani chyba jednak specjalnie nie odczuli różnicy w swych portfelach. Liczba wydanych komiksów jest niewiele mniejsza od rekordowego pod tym względem roku 2011. W sprzedaży znalazło się 6 albumów, głównie wchodzących w skład
Rycerzy Starej Republiki oraz
Dziedzictwa (Egmont konsekwentnie dąży do wydania wszystkich części, których zostało już bardzo niewiele), ale nie tylko. Po długiej przerwie powróciły
Mroczne czasy, a kolejną ich odsłonę mogliśmy poznać w
Niebieskich żniwach. Dodatkowo mieliśmy możliwość nabycia 8 zeszytów
Star Wars Komiks, 4 kwartalników
Star Wars Komiks Wydanie Specjalne oraz 2 numerów
Star Wars Komiks Extra. Większość publikowanych historii, podobnie jak w poprzednich latach, pochodziła z takich serii jak
Republic,
Empire, a także
Star Wars Tales. Ponieważ jednak liczba niewydanych do tej pory opowieści jedno, dwu i cztero-zeszytowych nieustannie maleje (chodzi o zeszyty sprzedawane oryginalnie w USA), wydawnictwo coraz częściej rozgląda się pośród innych pozycji. Tym sposobem w zeszłym roku do naszego kraju wróciły X-wingi, z którymi pierwszy raz przeciętny polski czytelnik mógł się zapoznać w magazynie
Gwiezdne Wojny Komiks.
Jak natomiast rysuje się obecny rok? Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że o ile nie spadną przychody ze sprzedaży, a przejęcie Lucasfilmu nie namiesza zbytnio w kwestii zawartych już umów, będzie podobny do poprzednich. Prawdopodobnie nie będzie dużych zmian. Zresztą sporą cześć planu wydawniczego została już przedstawiona kilka miesięcy temu (szczegóły znajdziecie w
tym miejscu), a zbytnim zaskoczeniem nie jest nawet, ogłoszona tuż przed gwiazdką,
zapowiedź nowego cyklu Invasion, który przecież krążył już w myślach Egmontu od jakiegoś czasu. Należy zatem nastawiać się na kontynuowanie dotychczasowej polityki i trzymać kciuki za nasze gwiezdnowojenne wydawnictwo. Na pewno nie zaszkodzi, a może nawet pomoże.
KOMENTARZE (2)