
Okazuje się, że analiza oddziaływania sił fizycznych (w szczególności grawitacji) w „Zemście Sithów” może doprowadzić wątpliwości, czy filmowcy dobrze zrobili swoją robotę i przypadkiem nie ściemniają. Oczywiście pod warunkiem, że zapomni się, iż całe kino to jedna wielka iluzja.
P: Mam sporo wątpliwości dotyczących sceny w windzie w „Zemście Sithów”. Tam Anakin, Palpatine i Obi-Wan spadają na przód, a nie wstecz. Czy aby na pewno to dobry kierunek? Ogólnie w kosmosie to nie powinno mieć znaczenia, więc gdy okręt zmienia kierunek, sztuczna grawitacja wciąż powinna ich trzymać na podłodze a nie pchać na ściany. Czy jest jakiś powód, by to tak pokazać, czy raczej jest to źle zrobione?
O: Głównie chodzi o doznania kinowe widza. W ten sposób lepiej pokazać, że okręt wpada w studnię grawitacyjną Coruscant, a ludzie są zagrożeni. Więc technicznie rzecz ujmując masz rację, sztuczna grawitacja powinna skompensować te efekty, ale na ekranie ciężko byłoby pokazać, że spadają.
Co więcej podczas prac nad Epizodem III, John Knoll powiedział George’owi Lucasowi, że jeśli okręt spada na Coruscant, to wszyscy powinni być pchani na przód, a nie na tylne ściany. George zrozumiał to, ale powiedział, że w „Gwiezdnych Wojnach” fizyka musi ustąpić temu jak to powinno wyglądać na ekranie. To dokładnie to samo stwierdzenie, które sprawia, że w czasie tej samej bitwy słyszymy eksplozję i wybuchy, mimo, że w kosmosie nie powinniśmy w ogóle słyszeć dźwięki.
Jeszcze jednym wyjaśnieniem, ciut naciąganym, jest to, że w czasie bitwy sztuczna grawitacja także mogła przestać działać we właściwy sposób. Stąd „Niewidzialna ręka” spadając ściąga ludzi w innym kierunku, niż wskazywałaby na to grawitacja systemu.