Na Nieoficjalnej Stronie Clone Wars pojawił się ciekawy wywiad z Johnem Ostranderem, autorem komiksów pracujących dla Dark Horse, głównym edytorem serii Republic. Często współpracuje z Jan Duursemą i Brandonem Badeauxem. Ale Ostrander to nie tylko Gwiezdne Wojny, jest też autorem oryginalnej serii komiksów – „Justice League” oraz Marvelowskich X-Menów.
Ostrander został pisarzem, głównie dlatego, że był czytelnikiem. Czytanie było jego pasją, tak jak śledzenie historii. Z Dark Horsem pracował jeszcze przed Gwiezdnymi Wojnami. Z wieloma ludźmi z Dark Horse znał się wcześniej, np. z Timem Trumanem, który zaproponował mu by został edytorem.
Co ciekawe Ostrander, zanim rozpoczął pracę nad komiksami pisał dla … teatru. Stworzył kilka sztuk, niektóre z nich zostały nawet wystawione. To właśnie tam nauczył się struktury akcji i dialogów. Do komiksów dopiero zabrał się po trzydziestce. Powieści nigdy nie napisał, ale rozmyśla nad jedną lub dwoma.
Z Jan Duursemą, Ostrander poznał się jeszcze przed Gwiezdnymi Wojnami. Właściwie jest ona żoną Toma Mandrake’a, z którym wcześniej pracował. W ten sposób poznał Jan, a współpracę zaczęli jeszcze, gdy Ostrander pracował dla DC.
Praca nad każdym komiksem jest zespołowa. Na początku oczywiście powstaje historia, nad którą w sumie najczęściej Ostrander pracuje wraz z Duursemą. Gdy już ma schemat akcji, musi prosić o zatwierdzenie go przez redaktora serii – Randy’ego Stradleya, ale też przez Lucas Film Licensing (LFL). LFL akceptuje wszystko od wczesnych faz projektów, ustala długość wydania itp.. LFL i Randy nanoszą też swoje uwagi na historię. Następnie Ostrander rozpisuje historię na kolejne sceny, ale też umieszcza przedmioty, gdzie się mają znajdować, a potem Jan to rysuje szkice paneli. Zresztą często do paneli testowych dorzuca własne uwagi, czasem wersję. Oczywiście tu jest znów czas na korekty. Często w rozmowach z Jan, padają pytania czy to w ogóle ma sens w SW. A potem jest już gotowy i rozpisany scenariusz, który idzie do Randy’ego i LFL. Jak trzeba to coś poprawiają. Jeśli wszystko jest OK., to Jan rysuje już ostateczne obrazki. A potem Ostrander sprawdza jedynie by dialogi współgrały z tym co jest narysowane. A potem idzie następny projekt. Ostrander pracuje jednocześnie nad 2-3 projektami w różnym stadium rozwoju.
Ostranderowi o wiele bardziej podobają się Wojny Klonów, niż poprzednie komiksy i to nie tylko dlatego, że są mroczniejsze. Ciekawe jest jeszcze to, że pracują nie nad wątkami z filmów które już powstały, ale tego, który właśnie powstaje. Wojny Klonów to mityczny aspekt Gwiezdnych Wojen. Mówiono od nich od bardzo dawna, ale dopiero teraz się je przedstawia. Co ciekawsze Lucas właściwie opowiada jedynie o ich początku i końcu, zostawiając cały środek niedopowiedziany.
W Dark Horse od razu uznano, że opowiedzenie całej wojny jest niemożliwe. Dlatego skoncentrowano się na postaciach, w tle przedstawiając wojenną zawieruchę. Stąd jedne historie są mocno zaangażowane w działania wojenne a inne nie.
Praca nad komiksami SW wymaga pewnych poszukiwań. Co prawda Ostranderowi Gwiezdne Wojny podobały się już od ANH, ale to nie wszystko. Jan Duursema zna filmy (i nie tylko) dość szczegółowo, a co ważniejsze oboje mają dostęp do materiałów źródłowych, często niedostępnych dla fanów. Oboje starają się źródła nawiązań i inspiracji mieszać, tak by nie koncentrować swych opowieści na jednym elemencie. Ostrander np. podczas poszukiwań znalazł powieść „Punkt Przełomu” i potem starał się wiele z myśli w niej zawartych wprowadzić w życie. Prawdę mówiąc Ostrander kupił swą pierwszą powieść – nowelizację ANH, jeszcze zanim pojawił się film.
Gdy wraz z Jan Duursemą John Ostrander rozpoczął pracę nad komiksem „Twilight”, usiedli obydwoje i zaczęli się zastanawiać nad kilkoma rzeczami. Po pierwsze w czasach prequeli brakowało im łotra takiego jak Han, oczywiście nie było mowy by wrzucić Hana Solo. Po drugie chcieli też stworzyć własne postaci pierwszoplanowe, by nie mieć problemów z kontynuowaniem ich przygód, by wiedzieć gdzie oni są i co się z nimi stało, by móc je kontrolować, a gdy okażą się popularne na tyle, że znajdą swe miejsce w sercach fanów, móc kontynuować ich przygody.
Z jednej strony padł pomysł bohatera cierpiącego na amnezję, który nie wie o sobie więcej, niż czytelnik. Bohatera, który kiedyś był Jedi, ale na ile z tego pamięta, czy łatwiej byłoby mu ulec pokusie Ciemnej Strony? Chcieli też, by miał on swojego padawana, którego z jakiś powodów szukał. Tu był jeden z pomysłów by Twi’lek, a dokładniej Twi’lekianka wcieliła się w tę rolę. Zazwyczaj pełniły one role słodkich panienek w tle, tu miała ona odegrać większą rolę.
Z głównym bohaterem, postanowiono nie eksperymentować, a wziąć go z tła Mrocznego Widma. Tam właśnie w jednej ze scen wypatrzono kogoś, kto stał się potem Quinlanem Vosem.
W oryginalnym zamyśle Aayla miała zginąć w „Twilight”, ale córka Jan – Sian, zaprotestowała, argumentując, że w Gwiezdnych Wojnach nie ma fajnych kobiecych Jedi. Tak więc Aayla została. A to, że Aayla pojawiła się w AOTC i pojawi w Zemście Sithów, to już w ogóle super sprawa. Szkoda tylko, że tyle Jedi nie przeżyje Epizodu III.
Quinlan ciągle pozostaje w cieniu, jest jakby Szarym Jedi. On zaprzecza jakoby przeszedł na Ciemną Stronę. Ale czy tylko zaprzecza, a może ma rację? To już jest suspens, którego Ostrander nie chciał zdradzić. Dlatego Ostrander stwierdził, że nie chce podać szczegółów, ba nawet sugestii, na temat tego, co czeka Quinlana Vosa. Powinniśmy oczekiwać niespodzianki.
Z innych ciekawych postaci nad, którymi Ostrander pracował, to z pewnością Hett i jego specyficzna więź łącząca go z Anakinem, której oczywiście Anakin zaprzeczał. To również Bail Organa, który ledwo pojawił się w Epizodzie II, a potem jest wspomniany w ANH. Dodawanie rzeczy z jego historii, które łączą się z późniejszymi z ANH było ciekawym wyzwaniem. Czy choćby zabójstwo Finisz Valoruma, które zostało wykorzystane do zwiększenia bezpieczeństwa w Republice, podobne do tego co zrobili Naziści, czy sprawy z konfliktu w Wietnamie, a nie działania rządu po 11 września. To generalnie przykłady historyczne. Valorum dodatkowo czuł do Palpatine’a osobistą wrogość, co potęgowało jego niechęć.
A jeśli chodzi o powolny upadek Quinlana (ale też Anakina), to warto tutaj zauważyć, że rzadko kiedy czarny charakter (a już zwłaszcza w prawdziwym świecie), określa siebie mianem „zła”. Straszliwe rzeczy są robione, przez osoby, które wierzą, że mają dobre intencje.
Ostrander udziela się na forach fanowskich, z których czerpie może nie inspiracje, ale wiedzę o tym, czego fani oczekują od kolejnych opowieści, jakich elementów szukają.