Na oficjalnej stronie wydawnictwa Dark Horse ukazała się ciekawa wypowiedź Hadena Blackmana, dotycząca komiksowej adaptacji niedawno wydanej gry "The Force Unleashed II". Blackman szczegółowo wyjaśnia jakie były powody uczynienia z Boby Fetta głównej postaci tej historii. Jego wypowiedź możecie przeczytać poniżej.
Rzadko jest tak, że pamiętam gdzie, kiedy i jak przychodzi mi do głowy pomysł, a zwłaszcza pomysł dotyczący gry. Proces jej tworzenia oparty jest na współpracy: najpierw ktoś rzuca pomysł, który potem jest rozszerzany, zmieniany, nabiera kształtu, aż wszyscy w pokoju zapominają jaki w ogóle był na początku. Nie ma to większego znaczenia, ponieważ gdy proces już trwa, to owa idea należy do wszystkich.
Ale to pamiętam dokładnie: jak Boba Fett trafił do „The Force Unleashed II”. Zdecydowaliśmy już jakie motywy będą w grze, oraz z grubsza mieliśmy historię: powrót Starkillera po jego domniemywanej śmierci, ponowne spotkanie Mistrza Koty i podróż w poszukiwaniu obiektu swej miłości, Juno Eclipse. Wiedzieliśmy też, że głównym antagonistą będzie Darth Vader i że nie cofnie się przed niczym, by odzyskać kontrolę nad byłym uczniem. Ale wciąż mieliśmy puste miejsca i niewykorzystanych bohaterów, a co najważniejsze, nie wiedzieliśmy kto poprowadzi imperialne siły, które będą miały za zadanie wywabienie Starkillera z ukrycia.
I pewnego dnia, gdy kręciłem się po biurze, sprawdzając prace koncepcyjne, przeczesując nowe poziomy gry, sprawdzając storyboardy dla filmików i bawiąc się z naszym ulepszonym systemem namierzania, odszukał mnie Ian Dominiquez, projektant, który pracował również przy poprzedniej grze. Zna „Gwiezdne Wojny” chyba lepiej ode mnie – ażeby to udowodnić, wiedzcie, że ma tatuaż z Darthem Vaderem. Przymaszerował do mnie i zapytał:
Co z Bobą Fettem?
Co z Bobą Fettem?
A co, jeśli to on poprowadziłby poszukiwania Starkillera?
Szczerze mówiąc, nie bardzo podobał mi się pomysł włączenia go do gry. W obu jej częściach chcieliśmy sprawić, by ludzie byli szczęśliwi, dzięki ukłonom w stronę EU (dlatego w scenie utworzenia Sojuszu Rebeliantów pojawiają się: Bail Organa, Mon Mothma i Garm Bel Iblis). Nie chcieliśmy wciskać znanych postaci tylko dlatego, że możemy. Moim drugim zmartwieniem był fakt, że ten imperialny oddział miał małą (aczkolwiek kluczową) rolę w historii. Obawiałem się, że w takim wypadku Boba nie będzie mógł dać z siebie tego, co najlepsze.
Lecz poza tym wszystkim powstało coś jeszcze - przyszli do nas członkowie ekipy i wyjaśnili nam to ze „starwarsowego” punktu widzenia („Vader zawsze wynajmuje Bobę!”). Ostatecznie przegłosowali mnie i zmusili do zmiany zdania, może po trochę z obu tych rzeczy… Ale byłem za to wdzięczny, bo spotkanie Vadera i Boby było dla mnie najciekawszym momentem do napisania w scenariuszu. I odnowiło to moją fascynację postacią, która tak różni się od Vadera i Starkillera.
A gdy przyszła pora na ustalanie scenariusza do komiksu, przedstawiłem Randy’emu Stradleyowi trzy opcje: bezpośrednia adaptacja gry, jak w przypadku pierwszej części; historia opowiadana osobiście przez Starkillera; albo historia opowiadana z perspektywy Boby Fetta, o tym, jak chciał zwabić ucznia do Vadera. Bezpośrednia adaptacja była najprostszą opcją, ponieważ mieliśmy już cały scenariusz do wstawek filmowych.
Lecz dostrzegłem, że „opcja Fetta” to ciekawe wyzwanie – czy będziemy w stanie pokazać związki z grą, które zadowolą fanów serii, ale czy komiks będzie na tyle dobry, że sięgną po niego osoby, które z TFU nie miały do czynienia? I jeszcze, co ważniejsze, czy będę mógł wymyślić dobrą historię dla Boby, postaci tak dobrze już zdefiniowanej. Aby sprostać temu drugiemu wyzwaniu, postanowiłem zacząć od nowa – czyli wrócić do podstawowych motywów w grze. W grze Starkiller odbywa bardzo osobistą podróż, w celu znalezienia ukochanej kobiety, o której nie może przestać myśleć i która być może pomoże mu w odzyskaniu tożsamości. Jak dla mnie, wiara, że miłość może wszystko naprawić, niezbyt pasuje do takiego cynika, jakim jest Boba Fett, ale prezentowanie go z ofiarą, która może faktycznie wierzyć w te rzeczy może dla niego stanowić wyzwanie na wielu poziomach.
Podsumowując, myślę, że udało nam się nieco „wślizgnąć” w historię Fetta, pokazać dlaczego w filmie Vader tak na nim polega. Ale co najważniejsze, myślę, że udało nam się wystawić go na różne niebezpieczeństwa – zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne – które go sprawdzają i zmuszają do podejmowania prawdziwych i znaczących decyzji, które są o wiele istotniejsze od jego niewielkiej roli w grze.
Zapraszamy do dyskusji na forum
neVen2010-11-12 08:52:01
Przepraszam. W jednej z pierwszych zapowiedzi była podobna informacja, nie doinformowałem się.
Alex Wolf2010-11-11 19:39:09
tak jest istotnie - 1 BBY
Kwarc2010-11-11 15:34:44
neVen -> Z tego co ja wiem to TFU II jest w 1 BBY.
Rycu2010-11-11 15:20:44
Boba Fett rządzi !! Trzeba go wprowadzić by było dużo fajniej i ciekawiej bo to przecież łowca Jedi.
neVen2010-11-11 14:29:15
Kwarc : "(..) a nie dowódcy dla armii, tych to w Imperium nie brakowało."
Nie powiedziałbym. Akcja TFU II rozgrywa się pomiędzy TESB a ROTJ, gdzie Imperium jest już mocno osłabione. Poza tym, kto może być lepszym wojownikiem bez miecza świetlnego niż Boba Fett?
Kwarc2010-11-11 13:22:11
"Zna "Gwiezdne Wojny" chyba lepiej ode mnie ażeby to udowodnić, wiedzcie, że ma tatuaż z Darthem Vaderem."
Zaiste, jego wiedza musi być niesamowita.
"Nie chcieliśmy wciskać znanych postaci tylko dlatego, że możemy."
Nie? A Yodę wstawili, by odegrał kluczową rolę?
"Vader zawsze wynajmuje Bobę!"
Rozwiązanie trochę oklepane, ale nie miałbym nic przeciwko gdyby nie to, że Fett był ograniczony do pół minuty czasu antenowego. Poza zlecenia Vadera potrzebowały jednego najemnika, który gdzieś się prześlizgnie i zrobi co trzeba, a nie dowódcy dla armii, tych to w Imperium nie brakowało.
Czyli jak zwykle, chęci dobre, ale niestety wyszło jak wyszło.
Nestor2010-11-11 12:52:54
Końcówka komiksu napełniła mnie dziwnym uczuciem... W każdym razie czytajcie komiks po książce, nigdy na odwrót. No i jest zdecydowanie lepszy od komiksowego TFU.