Autor: JediAdam
PROLOG
W pomieszczeniu panowała ciemność. Postać klęczała na środku zastanawiając się dlaczego się tutaj znalazła. Wokół nie rozchodził się żaden dźwięk. Był to mężczyzna, który siedział słysząc tylko swój oddech, aż nagle doszły go powoli zbliżające się kroki. Odgłos nadchodzących osób przerywał plusk kapiącej wody. Kropla uderzając o mały stawek tworzyła falę srebrnej barwy rozświetlającą mrok. Wstał i podszedł do drzwi chcąc zobaczyć kto szedł w to miejsce. Podnosząc się poczuł pulsujący ból w głowie. Promieniował na szyje i szedł w dół. Zaklął siarczyście i próbował dostrzec coś w nieprzeniknionej gęstej ciemności. Niespodziewanie ujrzał masywną osobę z czerwonymi oczami. Nic więcej nie mógł dostrzec, ponieważ w ciemności czerń skóry nie pozwalała nawet określić jakiej rasy był tajemniczy przybysz.
- Kim jesteś? - Zaczął mężczyzna.
- Chodź za mną - odpowiedziała mu postać grubym basowym głosem, lecz z akcentem świadczącym o tym, że nie był to jego rodowity język.
Nie wiedząc czemu, człowiek poszedł za nim bez wahania, lecz z lekkim strachem w sercu. „Co tu się dzieje? Kim on jest?” - Zastanawiał się. Wszechogarniająca ciemność nie pozwalała mu dostrzec niczego. Skuty łańcuchem był ciągnięty przez czerwonooką postać. Czuł panującą wokół wilgoć. Chwilę szli, aż dotarli do mrocznego korytarza bądź też tunelu przed którym się zatrzymali. Widać było na jego końcu małe światełko. Po chwili tajemniczy przewodnik ruszył do przodu ciągnąc mężczyznę za nim. Ciemność zmieniała się w półmrok. Rozglądając się dostrzegł jakieś nieznane mu napisy w języku, którego na pewno go nigdy nie uczono. Zauważył także malunki dość ciekawe, lecz praktycznie nic mu nie mówiące. Po jakimś czasie doszli do światła na końcu przejścia. Okazało się, iż nie było takie mocne jak wydawało mu się na początku. Jednakże gdy weszli do wielkiego pomieszczenia tudzież sali mimowolnie zakrył rękoma oczy czując ból. Było na tyle jasne, że mógł przyjrzeć się przewodnikowi, a także innym istotom tej rasy, które dostrzegł w wielkiej sali. Istoty były wysokie barczyste o czarnym gęstym futrze i czerwonych zimnych oczach. Zdziwił się bardzo gdy uznał, iż znajdował się w gigantycznej jaskini. Idąc dalej zobaczył pomieszczenia ozdobione krwistymi kratami, za którymi czaiły się spojrzenia. Było ich tysiące. Znajdowało się w nich coś dziwnego. Nie wysłowione pragnienie...A także ostrzeżenie...Patrzyli na niego z współczuciem, a zarazem ulgą, że to oni nie idą z przewodnikiem skuci łańcuchami. Chłopak zdecydował się nie myśleć o tym i szedł dalej rozglądając się dookoła. Niespodziewanie zatrzymali się naprzeciwko jednego z okratowanych pomieszczeń znajdujących się w pewnej odległości od pozostałych. Kraty były tutaj innego koloru. Było tak ciemno, że nie dostrzegał nic w środku oprócz czerni.
- Tutaj... - Rzekł przewodnik.
- Co tutaj jest? Gdzie jesteśmy? - Zapytał niepewnie.
- Patrz...
Spojrzał uważniej do środka. Z szczeliny na górze dochodziło srebrne światło prawdopodobnie księżyca, które umożliwiało mu widzenie tego co tam się znajdowało. Zauważył, iż trzy istoty podobne do jego towarzysza stały nad kimś leżącym na stole. Dostrzegł, że ta osoba była spętana czarną liną i nie wykazywała chęci walki z oprawcami. Całkowicie poddana patrzała błagalnie przed siebie nieobecnym wzrokiem. Jeden z nich o jednym czerwonym oku otworzył kufer leżący nieopodal. Wyjął stamtąd narzędzie małe, poręczne o lekko zaokrąglonym ostrzu, zarazem wyglądające na całkiem tępe. Jedna z bestii zaczęła cicho nucić jakąś pieśń. Podszedł z tym przyrządem do głowy leżącego i złapał go za lewe ucho. Powoli i skrupulatnie przyłożył i zaczął je obcinać. Nagły krzyk bólu rozległ się dookoła. Przerażenie wlało się w serce mężczyzny, który nie wiedział teraz kompletnie co tu się działo. Czuł, że był jeńcem i niedługo też tak skończy. Nikt mu tego nie powiedział, lecz miał w duchu tą pewność. Chociaż nie chciał to musiał patrzeć. Gdy próbował odwrócić głowę, siłą kierowali jego wzrok z powrotem. Potem obcięli drugie ucho tak powoli i dokładnie, żeby zadać jak największy ból. Oderwane części kładli na miskę leżącą pod stołem. Tymczasem pozostali dwaj wzięli inne narzędzie tortury, o kształcie podłużnym z małymi ząbkami. Nasączyli ostrza w zielonkawo-brunatnej substancji i podeszli do nóg. Najpierw zaczęli powoli piłować nad kostkami. Po jakimś dłuższym czasie w której panował krzyk agonii torturowanego pozbawiono go stóp, następnie odrąbano mu nogi poniżej kolan, potem powyżej aż do bioder.
- Czemu mi to pokazujesz? Przestańcie! - Krzyknął.
Niestety nie otrzymał odpowiedzi, a oprawcy kontynuowali swoją czynność, która sprawiała im wiele przyjemności. Widział jak jeden trzymał w ręku coś na kształt świdra i powoli wkładał mu to do oka. Po chwili wyjął je nabite na narzędzie. To samo zrobił z drugim. Nagle rozległy się jakoby trzy głosy
Rozkosz...
Przyjemność...
Ekstaza...
Chór w kółko mówił te trzy słowa, aż chłopaka rozbolała głowa. W tym czasie torturowany był bity płaskim, metalowym przyrządem w tułów. Widać było, że robili to na tyle mocno, chcąc zadać jak największy ból, a nie zabić za szybko. Ułamek sekundy później obcięto mu wargi oraz zmiażdżono nos. Torturowany ciągle żył i czuł.
Rozkosz...
Przyjemność...
Ekstaza...
Słowa przenikały jego umysł zadając fizyczny ból. Wiedział, że uczucia zawarte w tych słowach, biły od tych istot jasny blaskiem. Nie mógł już wytrzymać tego i zaczął biec w przeciwną stronę. Zdziwił się, że nie ściągnęli go łańcuchem tylko wypuścili. Idąc dalej i rozglądając się dostrzegł, że w innych „salach” dzieją się nie lepsze rzeczy. Wszędzie panowały krzyki przesycone niewiarygodnym cierpieniem. Zobaczył jak w jednej istota w dziwnych czerwonych rękawicach złapała torturowanego za usta rozrywając je tworząc „uśmiech” od ucha do ucha. Człowiek biegł dalej...
Rozkosz...
Przyjemność...
Ekstaza...
Nie wiedział dlaczego raczyli go tym pokazem. Ostatnie co pamiętał to jak wracał z posiedzenia senatu do swojego apartamentu. Potem ogarnął go mrok i obudził się tutaj. Przewodnik podszedł do niego.
- Rozkosz... Przyjemność... Ekstaza.... Czyż to nie jest sztuka? Czyż to nie jest wspaniałe ?? - Zaczął.
- To... To... Odrażające... - Odparł mu chłopak łapiąc łapczywie powietrze. - Dla ciebie odrażające... Dla mnie wspaniałe... Dla innych barbarzyństwo, dla pozostałych sztuka... Chodź.
Wstał i podążył za nim. Dotarli po jakimś czasie do jeszcze większej sali. Dostrzegł trzy posągi różnych od siebie istot. Doszedł do wniosku, że byli to jacyś bogowie bądź też demony. Wyglądały przerażająco. Trzy groźne olbrzymie postacie patrzące z nienawiścią i pogardą. Nad nimi była święcąca srebrnym blaskiem kula. Na niej była napisana litera Y. „Co to znaczy??” - Zastanawiał się. Dostrzegł wokół gigantycznych postaci tysiące istot tej dziwnej rasy i jedną inną. Stojącą nad nimi i patrzącą z wyższością. Nie można było nazwać pogardą tego spojrzenia bo to zbyt łagodne określenie. Był wyższy i bardziej masywny od tamtych istot. Ubrany w szary płaszcz , który skrywał potężne i muskularne ciało. Twarz poorana bliznami, złamany nos i dziwne tatuaże świadczyły o oddaniu tajemniczej religii.
Nagle przewodnik wyjął z kieszeni jakąś trójkątną rzecz i nacisnął przycisk. Wyleciało z niej błękitne światło trafiające prosto w głowę mężczyzny. Padł na kolana krzycząc z bólu, łzy płynęły mu po policzku. Widział rzeczy, których żadna normalna istota nie chciałaby nigdy ujrzeć.
Najpierw zobaczył ścieżkę, którą niby podążył aż do wielkiego drzewa...
Drzewo wyglądało normalnie, lecz nagle się zmieniło...
Zobaczył przybite do niego postacie najrozmaitszych ras na kształt wieńca...
Raptownie obraz znikł....
Rozległ się głos: „Zwiastunami Końca... Zwiastunami Początku... Stanie się co stać powinno. Przeszłość zapomniana powróci...Stanie się przyszłością...”
Nagle ocknął się i zobaczył kobietę pięknej urody. Patrzyła na niego łagodnym, czułym spojrzeniem pełnym smutku. Przykuły jego uwagę jej oczy. Jedno czarne zimne, drugie śnieżno białe... Puste... Bez życia... Wstał i podążył za nią. Chciał coś spytać, lecz dała mu palcem znak, aby milczał. Wyszli na pewien rodzaj tarasu, gdzie zobaczył miasto piękne i bogato zdobione. Kobieta przemówiła:
Więźniowie słabości....
Więźniowie tradycji...
Więźniowie technologii...
Więźniowie przeszłości...
Nic nie rozumiał z słów dziewczyny, która teraz patrzyła na niego z prawdziwym smutkiem. Niespodziewanie wzrok mu zasnuł się mgła i zemdlał.
Ocknął się chwilę później w pokoju. Podniósł się gwałtownie i spojrzał na kobietę leżącą obok niego w łóżku. Zwolnił oddech, czując szybkie bicie serca. Po kilku minutach wstał patrząc na panoramę Coruscant podczas wschodu słońca. Obrócił się i przerażenie przeniknęło go na wskroś gdy w cieniu spostrzegł dwa czerwone ślepia. Krzyknął, obrócił się i wyskoczył z okna. Czuł bijące z owych oczu uczucia i mając w pamięci to co widział, wybrał to co uważał za mniejsze zło. Rozległy mu się w głowie trzy słowa zanim umarł upadając boleśnie na ziemię:
Przyjemność... Rozkosz... Ekstaza....
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,50 Liczba: 6 |
Alexis2007-04-06 11:09:12
Podoba mi się. Ciedawa akcja i jakie takie dialogi.
Jest trochę błędów logicznych, ale ogulnie niezłe. 10/10
Ziame2007-03-01 21:45:02
Prolog genialny. Reszta średnia. 7/10
(błędy ortograficzne)
seishiro2006-12-06 18:03:10
Heh, przeklęte chochliki:) Kontynuując poprzedni wątek: chłopcze, chocbyś nie wiadomo jak się starał, i tak nie jesteś w stanie dobrze nawet pobrobic stylu Qentina T.
seishiro2006-12-06 18:01:16
Genialny to był Einstein. Genialnym może byc dzieło przełomowe, a nie wypociny mentalnego onanisty, który zachwyca się ćwiartowaniem ludzkiego ciała. Makabra i czarny humor to jedno, zje**** łeb to drugie. Do autora tego tekstu: chłopcze, cho
Darth gruun2006-07-06 21:18:04
Genitalne!!!
JediAdam2006-06-02 17:14:18
Jaki nosem ????:]
helios2006-06-02 13:53:51
Zajefajne ale z tym nosem to przesada hihi :)
Spina2006-06-02 09:09:57
Książka jest naprawdę dobra. Nie spodziewałem się przeczytać takiej perełki. Polecam z calego serca, chlopak naprawde ma talent, az zal ze nie mozna bedzie jej zobaczyc na półce sklepowej... Koniecznie przeczytajcie...
JediAdam2006-05-31 22:18:49
A gdzie jest napisane, ze skoro jest prolog to i epilog musi byc? Nie ma epilogu, tak mi pasowalo i tyle.
Baca2006-05-31 17:42:35
Może się czepiam, jak zawsze zresztą, et cetera, ale skoro jest PROLOG, to gdzie, do c...a wafla, jest EPILOG ?!?
rexio82006-05-31 16:42:39
Mam ten zaszczyt być pierwszy. To już drugie opowiadanie czy właściwie książka JediAdama i muszę przyznać, że z każdą nową publikacją jego styl pisania staje się coraz to lepszy. Pozycja niewatpliwie ciekawa, utrzymana w aurze tajemniczości i z wartką akcją. Osobiście bardzo mi się podobała i polecam każdemu...