Miałem wrzucić ten post wcześniej, ale ilekroć wchodziłem na Bastion, to za bardzo mieszałem się w inne tematy - jak ostatnio w kwestię aborcji i protestów.
A kilka miesięcy temu stwierdziłem, że do posiadanych przeze mnie kilkunastu tomów kolekcji DeAgostini chcę kupić jeszcze 2, ponieważ w starych Marvelach odkryłem coś, czego nie byłem za bardzo wcześniej świadomy. Mianowicie, że wśród wielu scenarzystów starych Marveli był Chris Claremont we własnej osobie. I z tego powodu uznałem, że chcę się zapoznać z jego wkłądem do Gwiezdnych Wojen.
O ile miłośnikom X-Menów Chrisa Claremonta nie trzeba przedstawiać, o tyle wszystkim pozostałym wyjaśniam, że Claremont jest, zaryzykuję to stwierdzenie, najbardziej dla marvelowskich mutantów zasłużonym scenarzystą.
To Claremont stworzył takie historie, jak Dark Phoenix, Days of Future Past, God Loves Man Kills (ten trzeci to mój ulubiony komiks o X-Menach), Demon Bear Saga (na podstawie którego powstali niedawni Nowi Mutanci) czy Muir Island Saga.
To Claremont stworzył takie postacie jak Gambit, Mystique, Mr Sinister, Jubilee, Psylocke, Cable (współtwórca) czy Rogue.
To w oparciu o historie, motywy z historii oraz postacie Claremonta powstały takie filmy jak X-Men, X-Men 2, X-Men 3: Ostatni Bastion, X-Men: Pierwsza Klasa, Wolverine, X-Men: Przeszłość która nadejdzie, Nowi Mutanci oraz po części także X-Men Geneza: Wolverine, X-Men: Apocalypse, Logan czy Deadpool 2.
Oczywiście Claremont tworzył nie tylko X-Menów, ale też dołożył swoje cegiełki do innych marvelowskich komiksów, ale na mutkach się skupiłem... a tutaj z kolei skupię się na Gwiezdnych Wojnach
A jak nam wypadły claremontowe Star Warsy?
Annual: Długie polowanie/Pojedynek Orłów - nasze najsłynniejsze trio wplątuje się w konflikt z niejaką Majestrix Skye, z którą Han Solo miał wcześniej na pieńku, a która sprawuje kontrolę nad całą planetą oraz sektorem Marat 5 zwanym Skye w imieniu Imperium - a zwłaszcza Vadera.
Bowiem Majestrix okazuje się, poza byciem dziwną skrzydlatą kobietą, również być Sithem-uczennicą Vadera, szkoloną przez niego w walce z mieczem świetlnym i używaniu CSM. Jako że w czasach Marveli nie było takich pojęć/grup jak Inkwizytorzy, Ręce Imperatora czy Elita Ciemnej Strony, to nie wiemy czy Majestrix należała do Imperialnej Inwizycji, aczkolwiek raczej była sithańskim zarządcą podlegającą Palpkowi i Vaderowi na kształt Rokura Gepty czy Joruusa C`Baotha, czyli późniejszych postaci o podobnych funkcjach co Skye.
I ciekawostka - nie macie wrażenia, że Majestrix trochę przypomina Storm z X-Menów, tyle że zieloną i ze skrzydłami? Tak samo jeden jej podwładny, istne skrzyżowanie Warrena Worthingtona z Gladiatorem z Imperium Shi`ar Zwłaszcza, że jeden z rysowników tej historii rysował również kilka numerów komiksów o mutantach. Ale może to moje złudzenie.
Sama historia jest ciekawa i ładnie narysowana, z wartką akcją, do tego odsłaniającą nam kawałek przeszłości Hana Solo. Ma jednak swoje minusy, jak latający pojedynek na miecze świetlne między Lukem a Majestrix, a dokładniej nieprawdopodobny wynik pojedynku - bo pojedynek sam w sobie bez jego finału, jest przyjemnie ukazany. Minusem jest też "dramatyzm" śmierci dawnej kobiety Hana Solo - bo cóż to za dramat, jak niejaką Katię M`Buele dopiero co poznaliśmy?
Ale największym smaczkiem tego komiksu jest jego końcówka. Wcześniej w komiksie Luke był nazywany "Wybrańcem", natomiast pod koniec poznajemy historią o trzech Jedi którzy w czasie Wojen Klonów mieli działać na Skye, czyli początek spoilera Obi-Wanie Kenobim, Anakinie Skywalkerze oraz... Darthcie Vaderze.
Tak, tutaj mamy rozdzielone postacie Anakina i Vadera, jako że w Marvelu nie mogli wszak wiedzieć, kim naprawdę jest Vader.
W każdym razie po latach taki nietrafiony smaczek wygląda zabawnie
Inna sprawa, że fani TCW mogliby wymyślić retcon w postaci wciśnięcia jako trzeciego Jedi związanego z Obi-Wanem i Anakinem pewnej Togrutanki - choć może lepiej nie podsuwać takich niedobrych pomysłów koniec spoilera
Natomiast ciekawostką jest nazywanie Luke`a wybrańcem z powodu ojca. Tu się więc pojawiają 3 możliwości:
-albo kwestia tłumaczenia przez DeAgostini, gdzie w oryginale wcale nie musiało być "Wybraniec";
-albo kwestia retconu, gdzie oryginalnie mogło być coś innego, a potem przy jakiejś reedycji starych Marveli zrobiono retcon, by dopasować historię do prequeli;
-albo przez przypadek Claremont wyskoczył z koncepcją Anakina-Wybrańca na 20 lat przed premierą TMP. Ciekawe jak zareagował Lucas? O ile w ogóle dowiedział się o tym komiksie
Całościowo? Nie tylko przyzwoity stary Marvel, ale i przyzwoita historia, która gdyby nie końcówka, to mogłaby stanąć w szranki z komiksami od Dark Horse`a.
8/10
Ostatni dar Alderaana, Ogień Rebelii wśród gwiazd - a tutaj z kolei mamy dwuczęściową historię, która się Claremontowi nie udała. Leia tęskni za zniszczonym Alderaanem - ma chwilę na refleksję, więc brakuje jej domu. Całkiem zrozumiałe. Przy okazji potyczki trafia na obcą planetę, której mieszkańcy ubierają się, jakby urwali się z Conana Barbarzyńcy.
Historia kojarzy się z dwoma późniejszymi Empire`ami Dark Horse`a o Lei, czyli "Kawałek domu" oraz "Waleczna księżniczka", oba wydane i u nas w SWK. Oba także były przeciętnymi historiami. I tutaj historia nudna i rozleczona, jednak przede wszystkim - sztampowa do kwadratu.
I o ile tęsknota Lei za utraconym domem jest ciekawie przedstawiona, o tyle nagły pacyfizm Lei który pojawił się w komiksie jest kompletnie niewiarygodny. Zwłaszcza że kompletnie nic z niego nie wynikło.
3/10
Pierwsza historia jest zawarta w 3. tomie kolekcji DeAgostini, natomiast druga w 6. tomie.
PS Wspieram Strajk Kobiet!