Tytuł oryginału: Invasion #12-16: Revelations Tytuł TPB: Invasion Volume #3: Revelations Scenariusz: Tom Taylor Rysunki: Colin Wilson Litery: Michael Heisler Kolory: Wes Dzioba Okładki: Chris Scalf, Dave Dorman Tłumaczenie: brak Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 2011 Wydanie USA zbiorcze: Dark Horse Comics 2012 Wydanie PL: brak |
Recenzja Lorda Sidiousa
Trzeci tom (a jednocześnie trzecia podseria) „Invasion” zaczyna się od mocnego uderzenia, jakim bez wątpienia jest okładka Chrisa Scalfa. Może stwierdzenie, że reszta komiksu się do niej nie umywa jest przesadne, ale niestety coś w tym jest. Przyznaję, że poprzedni tom - Rescues sprawił, że oczekiwałem dużo więcej po serii, więc przyszło pewne rozczarowanie. No i w środku brak Scalfa boli. Zwłaszcza jak w zamian dostajemy dziwne kadry Wilsona i Dzioby.
I tym razem od kadrów zacznę. O ile siłą „Inwazji” jest to, że możemy podziwiać pełną gamę stworów i kilku miejsc czy postaci, które znamy z książek, o tyle dużo tracą ze względu na sposób rysowania. Owszem, fajnie jest móc oglądać Fey’lyę, czy Yuuzhan, nawet pewne niedociągnięcia można przeboleć. Przyznaję, że jakkolwiek bym nie oceniał NEJ, to w formie komiksowej Yuuzhanie są bardzo interesującym wrogiem, z tymi wszystkimi ich stworzeniami. Tyle, że o ile yuuzhańska technologia daje radę, choć owszem mogłaby być ładniej narysowana, o tyle cała reszta wygląda koszmarnie. Twarze wielu postaci są zamazane, trudno stwierdzić, czy mają choćby oczy otwarte. Choćby w przypadku Luke’a, odpuśćmy sobie to, że ten pokrak nie przypomina oryginału, ale żebym nie wiedział, gdzie i czy ma oczy, mimo że jest na pierwszym planie? Mam coraz częstsze wrażenie, że te komiksy są niestaranne.
Nie lepiej jest z samym scenariuszem. Tu znów przede wszystkim mamy trwanie, a nie akcję. Oczywiście starcia są, nawet fajny zwrot fabularny w końcówce, jednak cały czas odnosi się wrażenie, że ta opowieść próbuje w nas utrzymać zainteresowanie jednocześnie niewiele oferując. No może z wyjątkiem zapowiedzi. W dodatku, by jeszcze bardziej wciągnąć nas w komiks znów sięgamy po Nową Erę Jedi, więc w miejscu, gdzie historia zaczynała się nam układać samodzielnie, ponownie zamienia się w przyszywanego wujka/stryjka czy ubogiego kuzyna NEJ. Mówię choćby o wprowadzeniu wątku z Borskiem Fey’lyą i wszystkim, co tego dotyczy. Nie ma problemu, by te postaci gdzieś się tam pojawiły, tylko w przypadku dość dobrze opisanej serii jaką jest niewątpliwie NEJ (nie mylić z dobrze napisaną), trudno tam doładować jeszcze jeden dość duży wątek, który nie ma wpływu na inne. A właśnie takie coś otrzymujemy. Pseudo ważną akcję, która dotyka głównych graczy, ale jednocześnie ich nie dotyka. Niestety mam wrażenie, że Taylor poszedł na łatwiznę, wychodząc z założenia, że zamiast usiąść i dobrze rozpisać swoją historię, można ją odwalić (jak rysunki) a potem najwyżej się to jakoś zretokonuje.
Na koniec jeszcze wspomnę jedną rzecz, użycie tego trzepoczącego plecaka z owadzimi skrzydełkami, który pojawił się już w Działaniach wojennych. Tu, ze względu na bliskość NEJ nadaje komiksowi intrygującego klimatu. Niestety niewiele to pomaga. Ogólnie raczej jestem rozczarowany tym tomem. I jeśli pogłoski o tym, że to będzie ostatni się sprawdzą, to chyba lepiej go sobie odpuścić i skończyć na całkiem niezłym drugim.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 4/10 Rysunki: 4/10 Klimat: 5/10 Rozmowy: 7/10 Opis Świata SW: 7/10 |
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 4,60 Liczba: 5 |
|
SW-Yogurt2019-11-22 00:10:22
Pomijając braki ~:P gdy zrobiło się całkiem ciekawie KONIEC. A idźcie koniarze w .* (tu można umieścić dowolne obelżywe określenia ~:))
Koniec czterdziestego ósmego DeA.
Louie2017-05-07 23:31:51
No to Invasion mam za sobą.
I jestem zażenowany tym zakończeniem. Znaczy widać ewidentnie, że miał być ciąg dalszy i seria została anulowana, ale ta podseria była tragiczna.
Pierwsze co uderza to rysunki, które są dużo gorsze. Tak jak mówi LS: Skywalkera ciężko w ogóle rozpoznać. Ale rysunki to nic w porównaniu z infantylnym scenariuszem.
Zacznę od tego, że Imperium po raz kolejny jest przedstawione schematycznie do bólu (czyli imperialna planeta rządzona przez sadystów, którzy zniewolili uchodźców i ich wykorzystują, strzelają do cywilów i zawarli pakt z Vongami - dramat), chociaż później scenarzyści troszkę się reflektują. Głupio też wyszedł wątek ujawnienia tożsamości Królowej - ot, tak. Przy masakrze. Jeszcze rozumiem fakt, że Kaye w jakiś tam pokrętny sposób mogła to zrozumieć, ale ujawnienie swojej tożsamości całej Galaktyce w ostatnim zeszycie - to zakrawa na kpinę.
Wątek Finna jest chyba najbardziej męczący. O ile historia z Drayem zaczęła się całkiem interesująco, to tutaj otrzymujemy apogeum głupoty. Głównie chodzi o łatwość z jaką Finn dostaje się do pałacu i staje przed Borskiem - i to w sumie kilkukrotnie. Szefowa straży wydaje się mieć w dupie swoje obowiązki i spoufala się z przestępcą. Argumenty o tym, że nie jest zabójcą są idiotyczne, ale wystarczające dla szefowej ochrony. Borsk jest kompletnym debilem. Tu nie chodzi o to, że on ignoruje inwazję jak w książkach - tu jest po prostu infantylną postacią, która słucha przedstawiciela wrogiego rządu. To co się dzieje potem, czyli Dray jako Ciemny Jedi to już w ogóle zakrawa na śmieszność. I jeszcze dałoby się to zrozumieć, gdyby pałał po prostu nienawiścią do Vongów, ale to rzucone hasło o rządzeniu Galaktyką to brzmi jak z jakiejś parodii ala Tag & Bink.
Na plus: pokazanie paru postaci z książek jak Borsk Fey’la i Tsavong Lah oraz fakt, że wydarzenia koncentrują się na dramacie jakim jest ta inwazja dla zwykłych ludzi z zewnętrznych planet. Na tym chyba plusy się kończą.
Boli przede wszystkim, że historia została urwana. Większość wątków pozostaje w miejscu i czytelnik nie ma już okazji poznać zakończenia pewnych spraw. Jest to o tyle nie fair, że seria nie została skasowana przez anulację EU, tylko prawdopodobnie ot tak. Szkoda, że nie uszanowano fanów tej serii i nie wydano - choćby trzyzeszytowego (jak w przypadku Legacy vol. 2) - zakończenia. Invasion kończę czując niesmak, a to szkoda, bo seria miała spory potencjał. Ten tom jest jakimś nieudanym tworem. Chociaż z drugiej strony ciężko byłoby zmienić kierunek, który zaczął ten tom - dziwaczny i infantylny.
3/10