Tytuł oryginału:X-wing Rogue Squadron #9-#12: Battleground: Tatooine Opowieść: Michael A. Stackpole Scenariusz: Jan Strnad Rysunki: John Nadeau Tusz: Jordi Ensign Kolory: Dave Nestelle, Perry McNamee Okładka: Mark Harrison Litery: Vickie Williams Tłumaczenie: brak Wydanie PL: brak Wydanie USA zeszytowe: Dark Horse Comics 1996 Wydanie USA TPB: Dark Horse Comics 1997 oraz 2007 w X-wing Omnibus 2 |
Recenzja Lorda Sidiousa
Tym razem saga X-wingów zabierze nas w sentymentalną podróż na planetę Tatooine. Będziemy mieć też okazję zobaczyć rodzinę Darklighterów i dowiedzieć się, co się dalej działo z Bibem Fortuną.
Punktem wyjścia dla historii jest to, ze Jabba posiadał całkiem spory arsenał ukryty w swoim tajnym skarbcu. Ten kto go odnajdzie i nim zawładnie nie powinien mieć większych problemów aby przejąć władzę nad całą planetą, a być może nawet i sektorem. Oczywiście całość została skradziona Imperium, a zaczyna się tym interesować coraz więcej osób. Nie ulega żadnej wątpliwości, że tym razem Łotry staną przed bardzo trudnym zadaniem, muszą jako pierwsi dotrzeć do skarbca i zabezpieczyć aby nie dostał się w niepowołane ręce. Ta historia miała potencjał aby stać się czymś w stylu Indiany Jonesa, który poszukuje mitycznego skarbu na pustyni. Co prawda w te klimaty uderzała już inna historia, opowiedziana w komiksie Underworld. Ale najbardziej ciekawe jest to, że tam również pojawił się Jabba, czyżby był jakimś epicentrum podobnych historii? No a z drugiej strony mieliśmy szansę ujrzeć odradzającą się niczym hydra organizację Jabby, a teraz już raczej Biba Fortuny. Owszem są tu fajne przygodowe fragmenty, zwłaszcza rywalizacji dwóch drużyn, jest mnóstwo walk, potwory, no i wspaniały termalny sztorm, który potrafi spalić ciało, jest też rodzinka Darklighterów, jednak całość cały czas sprawia wrażenie że wykorzystano tu wiele wątków, które niezbyt się z sobą łączą. A co najlepsze, odniosłem wrażenie, że gdyby właśnie przenieść jakiś łowców nagród w tę historię (podobnie jak w Underworld) całość wyszłaby o wiele ciekawiej. Po prostu nie do końca przemawiają do mnie piloci w takiej sytuacji, tak samo jak i wszystkie ich podniebne potyczki, podczas gdy prawie cała akcja koncentruje się na Tatooine. Najlepsze jest tu chyba to, że Łotry stają się tu tym, kim potem były Widma, które przecież miały się odróżniać od Łotrów.
Jeśli chodzi o grafikę, tu wciąż niestety mamy stary sposób rysowania komiksów, przez co są one dziś dość archaiczne. Owszem jest to historia, ale trudno to oceniać nie tylko w porównaniu z najnowszymi komiksami, ale nawet i późniejszymi X-wingami. Mnie osobiście to nie zachwyca, bardziej kojarzy się z komiksami z lat 80. niż 90. Ale i tak najciekawszą rzeczą jest chyba standardowe przedstawienie postaci, które odbywa się praktycznie w każdej miniserii X-wingów. Tym razem popisy pojawiają się na wielu kadrach odległych od siebie na kilka stron, to raz a dwa niektóre postaci są ukazane w hełmach, podczas gdy w komiksie przez większość czasu są ukazani bez nich. I bądź tu mądrym i ich rozpoznaj.
Jeśli chodzi o mnie, to być może po prostu seria ta mi nie podchodzi. Komiks ten jest w moim odczuciu średni, a w dodatku graficznie dość nieciekawy. Natomiast przede wszystkim nie rozumiem jednej rzeczy, po co koncentrować się na pilotach, podczas gdy oni przez większość czasu przypominają rebeliancki oddział specjalny, a przy takim podejściu doszło do przepakowania tej jednostki, choć niestety jest to bolączka całej serii.
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 6/10 Klimat: 5/10 Rozmowy: 610 Rysunki: 6/10 Kolory: 6/10 Opis świata SW: 6/10 |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,10 Liczba: 10 |
|
Louie2023-04-16 21:58:30
Teoretycznie historia wydaje się ciekawa, ale gorzej z wykonem.
Na plus: historia ojca Biggsa, Tatooine, czy los Biba Fortuny (coś pięknego), działaność Winter, czy wkurzeni na Imperium szturmowcy. Bardzo mi się podoba podjęcie wątków anarchii na Tatooine po śmierci Jabby.
Minusy: momentami bardzo chaotyczna historia, ciężko się odnaleźć w tej mnogości wątków.
Rysunki ujdą.
Szczerze to żałuję że nie dostaliśmy szerszego wątku bezkrólewia po Jabbie. Mam wrażenie że wątek Huffa zabiera czas, który można by na to poświęcić. Dodałbym z 2-3 zeszyty do tej podserii żeby to wszystko rozbudować i byłbym zadowolony.
Ogólnie ok, może być. Jestem już prawie w połowie X-wingów i muszę przyznać że jestem zaskoczony że to taka przeciętna seria.
6/10
SW-Yogurt2020-01-06 23:26:15
Dyrdymały, ale fajne. ~:)
Koniec pięćdziesiątego szóstego DeA.
Stele2012-06-06 20:46:12
Całkiem fajnie wyszło. Mamy wyjątkowo dobrą wymówkę do ukazania Tatooine, ojca Biggsa, dobrą akcję, pełno nawiązań i wielkiego murzyna w pedalskim kostiumie.
Komiks wyraźnie został skierowany do orientujących się w EU nerdów. Pestage nie został przedstawiony w poprzednich zeszytach, a z tego nie wynika kim on właściwie jest, podobnie jak bardzo istotny dla intrygi wątek Fortuny. Z jednej strony dobrze, bo nie zanudzają oczywistościami, z drugiej laik kompletnie nie będzie wiedział o co chodzi.