Odwrócił się i poszedł na rufę. Zbliżył się w stronę stacji komunikacyjnej.
- Mogę zamienić z panem słowo, kapitanie?
Niriz odwrócił się. Po drugiej stronie mostka, między turbowindą a stacją hologramów stał generał Haverel. Jego twarz stężała z gniewu.
- O co chodzi, generale? - zapytał Niriz, podchodząc.
- Myślę, że wie pan tak samo jak ja - powiedział Haverel, wskazując głową główny mostek. - Na pokładzie tego wahadłowca jest sześciu szturmowców. Sześciu dobrych ludzi. Wie pan, że Thrawn nalegał, aby poszli tam nieuzbrojeni? Żadnych blasterów, nawet noży.
- Nie wiedziałem - odparł ciężko Niriz. - Ale nie dziwi mnie to. Próbuje utrzymać iluzję, że jesteśmy statkiem kolonistów.
- Tak? - zapytał Haverel. - A może chodzi o coś innego?
- O co?
- Może dogadał się z tym Creysisem - powiedział Haverel.
Oczy Niriza rozszerzyły się w niedowierzaniu. - Pan żartuje.
- Czyżby? Przyjrzyjmy się faktom. Thrawn zgadza się wysłać cały kontyngent aby porozmawiali z Creysisem; ale zamiast wysłać ich natychmiast, czeka trzy godziny. W międzyczasie Zeta i jeden z TIE zostają zamknięte w sekcji naprawczej z 50 technikami.
Niriz spojrzał na niego, czując w żołądku zimną kulę. Nie słyszał, żeby Thrawn nakazał jakieś prace przy wahadłowcu. - Który to był TIE?
- Czy musi pan pytać? - powiedział ponuro Haverel. - Ten, który przechwycili obcy.
Niriz spojrzał na admirała stojącego na mostku i odwróconego plecami. Osoby, która rzeczywiście zaaranżowała to wszystko.
I która teraz pozwalała obcym statkom uciec.
- Nie wierzę, że nas zdradzi - powiedział, patrząc z powrotem na Haverela. Ale nawet jemu samemu wydawało się to pustymi słowami.
Tak samo jak Haverelowi.
- Jakie mamy wyjście? - zapytał ponuro generał. - Dał im wahadłowiec Zeta i myśliwiec typu TIE - załadowane na pewno najnowocześniejszą technologią - i pozwala im odejść. A także, jako bonus, dodał ośmiu ludzi.
Niriz patrzył na plecy Thrawna; cztery pokolenia służby odmawiały przyjęcia do wiadomości takiej zdrady ze strony wyższego oficera.
Ale dowody były twarde.
- Czemu miałby to zrobić?
- Kto wie? - mruknął Haverel, machając ręką. - To obcy. Gorzej, obcy z dokładnie tego miejsca, Nieznanych Rejonów. Może znał tego Creysisa od lat. Możliwe, że zaplanował to wcześniej. Nieważne. Ważne jest to, że musimy coś zrobić.
Zimna kula w żołądku Niriza zmieniła się w kłujące kawałki lodu. - Co pan ma na myśli? - zapytał ostrożnie.
- Wie pan, co mam na myśli, kapitanie - powiedział Haverel. - Musimy uratować naszych ludzi zwalniając Thrawna z obowiązków.
- Innymi słowy - powiedział cicho Niriz - proponuje pan bunt.
Mięsień na twarzy Haverela drgnął.
- Sugeruję, że Imperium i nasze przysięgi zostały zdradzone. I sugeruję, że naszym obowiązkiem jest wszystko naprawić.
- Przez bunt?
- Zbrodnia już się dokonała - nalegał Haverel. - Nie myśmy ją popełnili. Wszystko co będziemy musieli zrobić, to odzyskać "Ostrzeżenie" dla Imperium.
Niriz spojrzał znowu na Thrawna. Cztery pokolenia...
- Dajmy mu więcej czasu - powiedział w końcu. - Może... nie wiem.. może się opamięta.
- Już na to za późno - powiedział gorzko Haverel. - A na pewno za późno dla dobrych ludzi, których wysłał na śmierć.
Niriz wziął głęboki oddech.
- Jesteśmy żołnierzami Floty - przypomniał generałowi. I sobie. - Naszym obowiązkiem jest umrzeć kiedy wymaga tego sytuacja.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- W porządku, kapitanie - powiedział w końcu Haverel. - Zrobi pan co musi. Ja też.
Podszedł do turbowindy. Odwrócił się kiedy drzwi się zamykały, Niriz zobaczył jego kamienną twarz i generał odjechał.
Ze zmęczonym westchnieniem Niriz podszedł do stanowiska komunikacyjnego. Dwa TIE wróciły bezpiecznie, jak poinformowała go obsługa hangaru, a piloci będą gotowi do rozmowy za kilka minut. Poczekał aż wyjdą z myśliwców, upewnił się, że żaden nie jest ranny i żaden myśliwiec nie uszkodzony, po czym nakazał im się zameldować.
Wyłączył się i przez kilka minut stał tam, myśląc o tym co powiedział Haverel i walcząc ze sobą. Ale była tylko jedna decyzja. Odwrócił się do głównego mostka i udał się tam.
Był to spacer dłuższy niż poprzednio, zanim stanął przy Thrawnie.
- Mogę zamienić z panem słowo, kapitanie?
Niriz odwrócił się. Po drugiej stronie mostka, między turbowindą a stacją hologramów stał generał Haverel. Jego twarz stężała z gniewu.
- O co chodzi, generale? - zapytał Niriz, podchodząc.
- Myślę, że wie pan tak samo jak ja - powiedział Haverel, wskazując głową główny mostek. - Na pokładzie tego wahadłowca jest sześciu szturmowców. Sześciu dobrych ludzi. Wie pan, że Thrawn nalegał, aby poszli tam nieuzbrojeni? Żadnych blasterów, nawet noży.
- Nie wiedziałem - odparł ciężko Niriz. - Ale nie dziwi mnie to. Próbuje utrzymać iluzję, że jesteśmy statkiem kolonistów.
- Tak? - zapytał Haverel. - A może chodzi o coś innego?
- O co?
- Może dogadał się z tym Creysisem - powiedział Haverel.
Oczy Niriza rozszerzyły się w niedowierzaniu. - Pan żartuje.
- Czyżby? Przyjrzyjmy się faktom. Thrawn zgadza się wysłać cały kontyngent aby porozmawiali z Creysisem; ale zamiast wysłać ich natychmiast, czeka trzy godziny. W międzyczasie Zeta i jeden z TIE zostają zamknięte w sekcji naprawczej z 50 technikami.
Niriz spojrzał na niego, czując w żołądku zimną kulę. Nie słyszał, żeby Thrawn nakazał jakieś prace przy wahadłowcu. - Który to był TIE?
- Czy musi pan pytać? - powiedział ponuro Haverel. - Ten, który przechwycili obcy.
Niriz spojrzał na admirała stojącego na mostku i odwróconego plecami. Osoby, która rzeczywiście zaaranżowała to wszystko.
I która teraz pozwalała obcym statkom uciec.
- Nie wierzę, że nas zdradzi - powiedział, patrząc z powrotem na Haverela. Ale nawet jemu samemu wydawało się to pustymi słowami.
Tak samo jak Haverelowi.
- Jakie mamy wyjście? - zapytał ponuro generał. - Dał im wahadłowiec Zeta i myśliwiec typu TIE - załadowane na pewno najnowocześniejszą technologią - i pozwala im odejść. A także, jako bonus, dodał ośmiu ludzi.
Niriz patrzył na plecy Thrawna; cztery pokolenia służby odmawiały przyjęcia do wiadomości takiej zdrady ze strony wyższego oficera.
Ale dowody były twarde.
- Czemu miałby to zrobić?
- Kto wie? - mruknął Haverel, machając ręką. - To obcy. Gorzej, obcy z dokładnie tego miejsca, Nieznanych Rejonów. Może znał tego Creysisa od lat. Możliwe, że zaplanował to wcześniej. Nieważne. Ważne jest to, że musimy coś zrobić.
Zimna kula w żołądku Niriza zmieniła się w kłujące kawałki lodu. - Co pan ma na myśli? - zapytał ostrożnie.
- Wie pan, co mam na myśli, kapitanie - powiedział Haverel. - Musimy uratować naszych ludzi zwalniając Thrawna z obowiązków.
- Innymi słowy - powiedział cicho Niriz - proponuje pan bunt.
Mięsień na twarzy Haverela drgnął.
- Sugeruję, że Imperium i nasze przysięgi zostały zdradzone. I sugeruję, że naszym obowiązkiem jest wszystko naprawić.
- Przez bunt?
- Zbrodnia już się dokonała - nalegał Haverel. - Nie myśmy ją popełnili. Wszystko co będziemy musieli zrobić, to odzyskać "Ostrzeżenie" dla Imperium.
Niriz spojrzał znowu na Thrawna. Cztery pokolenia...
- Dajmy mu więcej czasu - powiedział w końcu. - Może... nie wiem.. może się opamięta.
- Już na to za późno - powiedział gorzko Haverel. - A na pewno za późno dla dobrych ludzi, których wysłał na śmierć.
Niriz wziął głęboki oddech.
- Jesteśmy żołnierzami Floty - przypomniał generałowi. I sobie. - Naszym obowiązkiem jest umrzeć kiedy wymaga tego sytuacja.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem.
- W porządku, kapitanie - powiedział w końcu Haverel. - Zrobi pan co musi. Ja też.
Podszedł do turbowindy. Odwrócił się kiedy drzwi się zamykały, Niriz zobaczył jego kamienną twarz i generał odjechał.
Ze zmęczonym westchnieniem Niriz podszedł do stanowiska komunikacyjnego. Dwa TIE wróciły bezpiecznie, jak poinformowała go obsługa hangaru, a piloci będą gotowi do rozmowy za kilka minut. Poczekał aż wyjdą z myśliwców, upewnił się, że żaden nie jest ranny i żaden myśliwiec nie uszkodzony, po czym nakazał im się zameldować.
Wyłączył się i przez kilka minut stał tam, myśląc o tym co powiedział Haverel i walcząc ze sobą. Ale była tylko jedna decyzja. Odwrócił się do głównego mostka i udał się tam.
Był to spacer dłuższy niż poprzednio, zanim stanął przy Thrawnie.
Proxima2011-09-28 17:54:17
Dzięki za tłumaczenie. Pozdrawiam.
Kassila2011-09-08 11:57:44
Zahna nie trzeba lubić. Trzeba lubić Thrawna:D a ten chciał wiedzieć, na kogo może liczyć na bądź co bądź ryzykownej i długiej wyprawie. A ja intryg nie lubię: prosty wojak jestem:P
Stele2011-09-08 08:20:58
Oj tam marudzę zaraz. Po prostu nie jestem wielkim fanem Zahna, zwłaszcza w krótkiej formie, gdzie nie ma miejsca na intrygę. No ale pochwalmy: nie ma klonów. :D
Kassila2011-09-08 07:39:38
Mniam:D Nareszcie ktoś się zlitował i to przetłumaczył:) Dzięki:)
Stele--> zamiast się cieszyć, to jeszcze marudzisz:P
Hego Damask2011-09-08 00:34:28
Dobra, postaram się, dzięki za uwagi :D
Stele2011-09-08 00:17:31
Cały Zahn ze swoimi średnimi opowiadankami. Zahn jak zwykle olewa inne pozycje EU (tu chyba jedynie zawyżony stopień naszego Chissa, który chociaż w opisach nie powinien być tytułowany pełnym admirałem, bo z treści wynika, że dzieje się ono podczas pierwszej wyprawy Thrawna w Nieznane Regiony). Thrawn jak zwykle robi za jasnowidza i nie wtajemnicza załogi w swoje plany. Przynajmniej akcja była całkiem fajna i pozbawiona jakichkolwiek absurdów.
Urthona, widzę że czasu masz ciągle w nadmiarze, przepuściłeś jednak kilka literówek. Mógłbyś również podszkolić się w polskojęzycznej terminologii marynistycznej i nie powielać błędów tłumoczy Amberu. (okręt=/=statek; klasa=/=typ)