- Spójrzcie za siebie - mruczał Niriz w stronę dwóch TIE. Na pewno zdawali sobie sprawę, że ich kolega ma kłopoty. - Dlaczego nie strzelają?
- Bo nie kazałem im strzelać - odparł chłodno Thrawn. - Sternik, naprzód do punktu dwa.
- Co? Admirale...
- Trafili go! - krzyknął oficer zajmujący się sensorami. Niriz rzucił się do okna. Panel słoneczny osłabionego TIE zniknął w wybuchu ognia, myśliwiec kiwał się dziko kiedy pilot próbował przejąć z powrotem kontrolę. Udało mu się, ale wysiłek kosztował za dużo prędkości i resztę jego niedostatecznie mocnych elementów ołowianych. Kiedy Niriz patrzył bezsilnie, trzy ściągające go obce statki stłoczyły się wokół niego jak rój quamilli wokół rannego redjika. Pojawiły się liny z hakami i cała grupa udała się w stronę statku Creysisa.
Niriz zaklął pod nosem, oceniając dystans. Kiedy mieli swoją zdobycz, reszta obcych porzuciła pościg za pozostałymi TIE i wracała.
Statek flagowy również zaczął przygotowywać się do ucieczki. Ale jeśli Thrawn rzuciłby całą moc do silników "Ostrzeżenia", mogliby wciąż złapać i odbić osłabiony myśliwiec imperialny.
- Sternik, naprzód o 2.5 - rozkazał Thrawn.
Niriz odwrócił się do admirała. Furia na jego bezsensowne rozkazy walczyła z żołnierską etykietą wszczepioną mu przez cztery pokolenia rodziny służącej we flocie. Etykieta wygrała, ale tylko trochę.
- Admirale Thrawn - powiedział niemal spokojnie. - Rozumiem, że nie chciał pan ujawniać naszej prawdziwej natury tym obcym. Ale wystarczy tego dobrego.
Oczy Thrawna nieco mocniej zaświeciły na słowo "obcy", ale kiedy przemówił, jego głos był jak zwykle spokojny.
- Wydaje mi się, kapitanie, że nie rozumie pan. Obydwa TIE zaraz wrócą. Proszę udać się do systemów komunikacyjnych na rufie i sprawdzić ich status.
- Admirale, ich statek flagowy się oddala - powiedział oficer. - 38 myśliwców dołączyło do niego, to wszystkie statki jakie widzieliśmy wcześniej. Formują osłonę wokół dowódcy.
- Jaką mają prędkość?
- Jeden-sześć-pięć.
- Sternik, przyspieszyć do jeden-sześć-trzy - poinstruował Thrawn.
Niriz zbliżył się do Thrawna. - Co będzie jeśli wskoczą do nadprzestrzeni? - warknął.
- Obserwujemy ich - zapewnił go admirał. - Jeśli wskoczą, będziemy mieli ich wektor. Ale nie sądzę by to zrobili. - Podniósł błękitno-czarną brew. - Wydaje mi się, że powinien pan sprawdzić te TIE.
Inaczej mówiąc Niriz nie miał tu nic do roboty.
- Tak jest, admirale - niemal wypluł te słowa.
- Bo nie kazałem im strzelać - odparł chłodno Thrawn. - Sternik, naprzód do punktu dwa.
- Co? Admirale...
- Trafili go! - krzyknął oficer zajmujący się sensorami. Niriz rzucił się do okna. Panel słoneczny osłabionego TIE zniknął w wybuchu ognia, myśliwiec kiwał się dziko kiedy pilot próbował przejąć z powrotem kontrolę. Udało mu się, ale wysiłek kosztował za dużo prędkości i resztę jego niedostatecznie mocnych elementów ołowianych. Kiedy Niriz patrzył bezsilnie, trzy ściągające go obce statki stłoczyły się wokół niego jak rój quamilli wokół rannego redjika. Pojawiły się liny z hakami i cała grupa udała się w stronę statku Creysisa.
Niriz zaklął pod nosem, oceniając dystans. Kiedy mieli swoją zdobycz, reszta obcych porzuciła pościg za pozostałymi TIE i wracała.
Statek flagowy również zaczął przygotowywać się do ucieczki. Ale jeśli Thrawn rzuciłby całą moc do silników "Ostrzeżenia", mogliby wciąż złapać i odbić osłabiony myśliwiec imperialny.
- Sternik, naprzód o 2.5 - rozkazał Thrawn.
Niriz odwrócił się do admirała. Furia na jego bezsensowne rozkazy walczyła z żołnierską etykietą wszczepioną mu przez cztery pokolenia rodziny służącej we flocie. Etykieta wygrała, ale tylko trochę.
- Admirale Thrawn - powiedział niemal spokojnie. - Rozumiem, że nie chciał pan ujawniać naszej prawdziwej natury tym obcym. Ale wystarczy tego dobrego.
Oczy Thrawna nieco mocniej zaświeciły na słowo "obcy", ale kiedy przemówił, jego głos był jak zwykle spokojny.
- Wydaje mi się, kapitanie, że nie rozumie pan. Obydwa TIE zaraz wrócą. Proszę udać się do systemów komunikacyjnych na rufie i sprawdzić ich status.
- Admirale, ich statek flagowy się oddala - powiedział oficer. - 38 myśliwców dołączyło do niego, to wszystkie statki jakie widzieliśmy wcześniej. Formują osłonę wokół dowódcy.
- Jaką mają prędkość?
- Jeden-sześć-pięć.
- Sternik, przyspieszyć do jeden-sześć-trzy - poinstruował Thrawn.
Niriz zbliżył się do Thrawna. - Co będzie jeśli wskoczą do nadprzestrzeni? - warknął.
- Obserwujemy ich - zapewnił go admirał. - Jeśli wskoczą, będziemy mieli ich wektor. Ale nie sądzę by to zrobili. - Podniósł błękitno-czarną brew. - Wydaje mi się, że powinien pan sprawdzić te TIE.
Inaczej mówiąc Niriz nie miał tu nic do roboty.
- Tak jest, admirale - niemal wypluł te słowa.
Proxima2011-09-28 17:54:17
Dzięki za tłumaczenie. Pozdrawiam.
Kassila2011-09-08 11:57:44
Zahna nie trzeba lubić. Trzeba lubić Thrawna:D a ten chciał wiedzieć, na kogo może liczyć na bądź co bądź ryzykownej i długiej wyprawie. A ja intryg nie lubię: prosty wojak jestem:P
Stele2011-09-08 08:20:58
Oj tam marudzę zaraz. Po prostu nie jestem wielkim fanem Zahna, zwłaszcza w krótkiej formie, gdzie nie ma miejsca na intrygę. No ale pochwalmy: nie ma klonów. :D
Kassila2011-09-08 07:39:38
Mniam:D Nareszcie ktoś się zlitował i to przetłumaczył:) Dzięki:)
Stele--> zamiast się cieszyć, to jeszcze marudzisz:P
Hego Damask2011-09-08 00:34:28
Dobra, postaram się, dzięki za uwagi :D
Stele2011-09-08 00:17:31
Cały Zahn ze swoimi średnimi opowiadankami. Zahn jak zwykle olewa inne pozycje EU (tu chyba jedynie zawyżony stopień naszego Chissa, który chociaż w opisach nie powinien być tytułowany pełnym admirałem, bo z treści wynika, że dzieje się ono podczas pierwszej wyprawy Thrawna w Nieznane Regiony). Thrawn jak zwykle robi za jasnowidza i nie wtajemnicza załogi w swoje plany. Przynajmniej akcja była całkiem fajna i pozbawiona jakichkolwiek absurdów.
Urthona, widzę że czasu masz ciągle w nadmiarze, przepuściłeś jednak kilka literówek. Mógłbyś również podszkolić się w polskojęzycznej terminologii marynistycznej i nie powielać błędów tłumoczy Amberu. (okręt=/=statek; klasa=/=typ)