Drzwi do kwatery otworzyły się i Niriz spojrzał kto wszedł. Spodziewał się admirała Thrawna. Zamiast niego zjawił się komandor Parck.
- Ma pan chwilę, kapitanie? - zapytał.
- Chyba będę miał wiele chwil - powiedział Niriz, powstrzymując westchnienie, kiedy zaprosił drugiego mężczyznę do środka. - To chciał mi pan powiedzieć?
- Niezupełnie. Jestem tu, żeby panu powiedzieć, że admirał odrzucił pana prośbę. Mogę usiąść?
Niriz zmarszczył czoło.
- Co to znaczy: odrzucił moją prośbę?
- Dokładnie to - Parck przysunął sobie krzesło i usiadł. - Nie zaakceptował pańskiej rezygnacji ze stanowiska kapitana "Ostrzeżenia".
- To śmieszne - warknął Niriz, nie wiedząc czy być wściekłym czy nie. - Omawiałem bunt z innym starszym oficerem - to nadaje się pod sąd wojskowy. Jeśli nie zamierza wysłać mnie na Coruscant z Haverelem, musi mnie przynajmniej zdegradować.
- Jak pan zauważył, Thrawn nie zawsze trzyma się procedur - powiedział sucho Parck. - Poza tym wszystko co pan zrobił to tylko rozmawiał. Kiedy nadszedł kryzys, podjął pan właściwą decyzję i stanął po jego stronie. To się liczy.
- Tak? W porządku: ten jeden raz stanąłem po jego stronie. A co będzie jeśli następnym razem zajdą takie same okoliczności? Skąd będzie wiedział czy mi zaufać?
Parck spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.
- Wszystko pan pomieszał, kapitanie - powiedział. - Jest pan honorowym oficerem z dumnej rodziny ze Światów Środka. Thrawn nigdy nie wątpił, że może panu ufać.
- Mógł mnie pan oszukać - warknął Niriz, myśląc o rozmowie, którą przeprowadził z Thrawnem na mostku. - Jeśli mi ufa, dlaczego nie wtajemniczył mnie w plan?
- O, okazał się pan godny zaufania - zapewnił go Parck. - Ale nie udowodnił pan tego Thrawnowi. Udowodnił pan to sobie.
Spojrzał w kierunku dziobu "Ostrzeżenia".
- Są gdzieś tam wielkie rzeczy, które czekają aby je odkryć, kapitanie. Nowe gatunki, bogate światy i wiele zagrożeń dla Imperium. Naszym zadaniem jest znaleźć je, zidentyfikować i wyeliminować.
Spojrzał z powrotem na Niriza.
- I dlatego tu jesteśmy. Bo Thrawn jest najlepszy.
Niriz popatrzył na niego.
- A więc mówi pan, że ta cała szopka to nie tylko rezultat politycznej walki.
Parck prychnął.
- Nie. Jestem pewnym że wrogowie Thrawna tak myśleli, ale jak zwykle byli trzy kroki za nim i Imperatorem. Nie, Thrawn chciał pokazać Nieznanym Rejonom potęgę Imperium już dawniej. Jego wrogowie po prostu znaleźli wygodną wymówkę dla Imperatora aby wysłać go tutaj, nie mówiąc o właściwych powodach tej decyzji. Wkrótce, zależy to też od tego, jak szybko Imperator stłumi te zarzewia buntu, będziemy mieli więcej statków i ludzi do pomocy. Będziemy mogli zakładać bazy i tworzyć garnizony. Może nawet całe kolonie.
Uśmiechnął się marzycielsko, wpatrując się w przestrzeń.
- Imperium rośnie w siłę, kapitanie. A my je tu przynosimy.
Przez parę minut żaden z nich się nie odzywał. Potem, rozprostowując ramiona jakby budził się z przyjemnej drzemki, Parck wstał.
- Lepiej chodźmy na mostek. Przesłuchania pozostałych przy życiu piratów wkrótce się zakończą, a powinniśmy być obecni, kiedy admirał powie nam, gdzie udamy się dalej.
- Tak - zgodził się Niriz. Wstał z wewnętrznym entuzjazmem, którego nie czuł od lat. Tak, jego kariera oficjalnie została pogrzebana na Coruscant. Ale to dobrze. To co czekało go teraz, było o wiele bardziej interesujące.
- Za panem, komandorze - powiedział.
- Ma pan chwilę, kapitanie? - zapytał.
- Chyba będę miał wiele chwil - powiedział Niriz, powstrzymując westchnienie, kiedy zaprosił drugiego mężczyznę do środka. - To chciał mi pan powiedzieć?
- Niezupełnie. Jestem tu, żeby panu powiedzieć, że admirał odrzucił pana prośbę. Mogę usiąść?
Niriz zmarszczył czoło.
- Co to znaczy: odrzucił moją prośbę?
- Dokładnie to - Parck przysunął sobie krzesło i usiadł. - Nie zaakceptował pańskiej rezygnacji ze stanowiska kapitana "Ostrzeżenia".
- To śmieszne - warknął Niriz, nie wiedząc czy być wściekłym czy nie. - Omawiałem bunt z innym starszym oficerem - to nadaje się pod sąd wojskowy. Jeśli nie zamierza wysłać mnie na Coruscant z Haverelem, musi mnie przynajmniej zdegradować.
- Jak pan zauważył, Thrawn nie zawsze trzyma się procedur - powiedział sucho Parck. - Poza tym wszystko co pan zrobił to tylko rozmawiał. Kiedy nadszedł kryzys, podjął pan właściwą decyzję i stanął po jego stronie. To się liczy.
- Tak? W porządku: ten jeden raz stanąłem po jego stronie. A co będzie jeśli następnym razem zajdą takie same okoliczności? Skąd będzie wiedział czy mi zaufać?
Parck spojrzał na niego dziwnym wzrokiem.
- Wszystko pan pomieszał, kapitanie - powiedział. - Jest pan honorowym oficerem z dumnej rodziny ze Światów Środka. Thrawn nigdy nie wątpił, że może panu ufać.
- Mógł mnie pan oszukać - warknął Niriz, myśląc o rozmowie, którą przeprowadził z Thrawnem na mostku. - Jeśli mi ufa, dlaczego nie wtajemniczył mnie w plan?
- O, okazał się pan godny zaufania - zapewnił go Parck. - Ale nie udowodnił pan tego Thrawnowi. Udowodnił pan to sobie.
Spojrzał w kierunku dziobu "Ostrzeżenia".
- Są gdzieś tam wielkie rzeczy, które czekają aby je odkryć, kapitanie. Nowe gatunki, bogate światy i wiele zagrożeń dla Imperium. Naszym zadaniem jest znaleźć je, zidentyfikować i wyeliminować.
Spojrzał z powrotem na Niriza.
- I dlatego tu jesteśmy. Bo Thrawn jest najlepszy.
Niriz popatrzył na niego.
- A więc mówi pan, że ta cała szopka to nie tylko rezultat politycznej walki.
Parck prychnął.
- Nie. Jestem pewnym że wrogowie Thrawna tak myśleli, ale jak zwykle byli trzy kroki za nim i Imperatorem. Nie, Thrawn chciał pokazać Nieznanym Rejonom potęgę Imperium już dawniej. Jego wrogowie po prostu znaleźli wygodną wymówkę dla Imperatora aby wysłać go tutaj, nie mówiąc o właściwych powodach tej decyzji. Wkrótce, zależy to też od tego, jak szybko Imperator stłumi te zarzewia buntu, będziemy mieli więcej statków i ludzi do pomocy. Będziemy mogli zakładać bazy i tworzyć garnizony. Może nawet całe kolonie.
Uśmiechnął się marzycielsko, wpatrując się w przestrzeń.
- Imperium rośnie w siłę, kapitanie. A my je tu przynosimy.
Przez parę minut żaden z nich się nie odzywał. Potem, rozprostowując ramiona jakby budził się z przyjemnej drzemki, Parck wstał.
- Lepiej chodźmy na mostek. Przesłuchania pozostałych przy życiu piratów wkrótce się zakończą, a powinniśmy być obecni, kiedy admirał powie nam, gdzie udamy się dalej.
- Tak - zgodził się Niriz. Wstał z wewnętrznym entuzjazmem, którego nie czuł od lat. Tak, jego kariera oficjalnie została pogrzebana na Coruscant. Ale to dobrze. To co czekało go teraz, było o wiele bardziej interesujące.
- Za panem, komandorze - powiedział.
Proxima2011-09-28 17:54:17
Dzięki za tłumaczenie. Pozdrawiam.
Kassila2011-09-08 11:57:44
Zahna nie trzeba lubić. Trzeba lubić Thrawna:D a ten chciał wiedzieć, na kogo może liczyć na bądź co bądź ryzykownej i długiej wyprawie. A ja intryg nie lubię: prosty wojak jestem:P
Stele2011-09-08 08:20:58
Oj tam marudzę zaraz. Po prostu nie jestem wielkim fanem Zahna, zwłaszcza w krótkiej formie, gdzie nie ma miejsca na intrygę. No ale pochwalmy: nie ma klonów. :D
Kassila2011-09-08 07:39:38
Mniam:D Nareszcie ktoś się zlitował i to przetłumaczył:) Dzięki:)
Stele--> zamiast się cieszyć, to jeszcze marudzisz:P
Hego Damask2011-09-08 00:34:28
Dobra, postaram się, dzięki za uwagi :D
Stele2011-09-08 00:17:31
Cały Zahn ze swoimi średnimi opowiadankami. Zahn jak zwykle olewa inne pozycje EU (tu chyba jedynie zawyżony stopień naszego Chissa, który chociaż w opisach nie powinien być tytułowany pełnym admirałem, bo z treści wynika, że dzieje się ono podczas pierwszej wyprawy Thrawna w Nieznane Regiony). Thrawn jak zwykle robi za jasnowidza i nie wtajemnicza załogi w swoje plany. Przynajmniej akcja była całkiem fajna i pozbawiona jakichkolwiek absurdów.
Urthona, widzę że czasu masz ciągle w nadmiarze, przepuściłeś jednak kilka literówek. Mógłbyś również podszkolić się w polskojęzycznej terminologii marynistycznej i nie powielać błędów tłumoczy Amberu. (okręt=/=statek; klasa=/=typ)