
Po pierwsze film będzie napakowany akcją. Ma być jej naprawdę sporo. Ale to się zgadza z tym, co już wiemy choćby z wypowiedzi Jona Favreau.
Po drugie odniósł się do odbioru zwiastuna, gdzie ludzie mówili, że to za bardzo wygląda jak serial. Pamiętamy „The Mandalorian” był kręcony głównie za pomocą StageCraft z plusami i minusami tej technologii. Wayne powiedział wprost, że kręcili też sporo ujęć na prawdziwych lokacjach. Tego w zwiastunie nie pokazano. Na razie niestety nie wiemy, gdzie wylądowała ostatecznie ekipa filmowców.
Trzecia ciekawostka to już duża wiadomość, która może zaskakiwać. Wayne wspomniał, że rola Zeba w filmie to nie jest krótki epizod. Ma go tam być całkiem sporo, a co ważniejsze nie będzie o tylko bohater wygenerowany komputerowo. Na planie w scenach akcji grał go inny kaskader Matt Leonard, który już wcześniej był związany z produkcjami Mandoverse, ale nie tylko bo pracował też przy „Yellowstone”, „The Boys”, najnowszym „Supermanie”, kilku filmach z MCU czy serii „Szybcy i wściekli”. Oczywiście głos podłoży Steve Blum, który był głosem Zeba w „Rebeliantach”.
Pozostając w temacie krytyki wobec zwiastuna, ten cóż, nie zaskarbił sobie serc wszystkich fanów. Niektórzy faktycznie mówią, że wygląda jak serial, ale też w mediach pojawiają się głosy krytyki, choć z innej strony. Chodzi o Pedro Pascala i zauważalny przesyt jego obecności w filmach. Choć pewnie w przypadku „The Mandalorian & Grogu” nie będzie go zbyt dużo. Głos i pewnie kilka scen, tak by można było reklamować nim film. Za to Wayne jest jak najbardziej wciąż zaangażowany i dalej gra Dina.
Na premierę musimy czekać do 22 maja 2026.