Ale jeśli Laytron miał jakieś wątpliwości, żadnej z nich nie dało wyczytać się ani z twarzy, ani z głosu.
- Nie wiem i nie dbam o to – oświadczył młody żołnierz. - Wszystkie jednostki: wycofać się. Dokąd? - przekrzywił głowę w górę. - Zrozumiałem – potwierdził, wskazując na niebo.
Doriana popatrzył do góry. Dostrzegał z oddali czarny punkt zbliżający się szybko w ich stronę.
- Szybciej z tym odwrotem - rozkazał Laytron. - Już nadlatują.
Uśmiechnął się oszczędnie do Doriany.
- To teraz zobaczymy trochę porządnej wojaczki.
Ten nie odpowiedział. Na najbliższej krawędzi dachu fabryki, żołnierze opuszczali się po zawieszonych linach, udając się do czekających śmigaczy. Zbliżający się pojazd rósł w oczach i można już było dostrzec, że był to rzeczywiście Republikański transportowiec.
A gdy zbliżył się wystarczająco, otworzył ogień.
Laytron nabrał gwałtownie powietrza.
- Co oni robią? - wypuścił powietrze. - Oni...
- Nie strzelają w okręt desantowy przed fabryką? - spytał Doriana.
- Oni strzelają w fabrykę - warknął Laytron, przysuwając bliżej do ust mikrofon. - Republikański okręt, wstrzymajcie ogień w stronę fabryki! Powtarzam: wstrzymajcie ogień w stronę fabryki!
Jedyną odpowiedzią było nasilenie ognia, który uderzał teraz zarówno w fabrykę, jak i atakujące zbliżający się statek STAP-y. Przez dłuższą chwilę, siły Republiki i Separatyści nadal wymieniali ogień, podczas gdy transportowiec nurkował w ich stronę.
Nagle, bez ostrzeżenia, pojazd nagle obniżył lot. Doriana wstrzymał oddech, gdy do atakujących statek STAP-ów dołączyły blastery i laserowe działa oddziałów Separatystów rozmieszczonych wokół fabryki. Transportowiec opadł jeszcze niżej…
I podczas gdy Laytron bluzgał w bezsilności nieprzerwanym potokiem plugawych wyzwisk, Doriana obserwował uderzający prosto w dach fabryki statek.
Przez krótką wieczność nic się nie wydarzyło. A potem, poprzedzony złowieszczą serią wyciszonych eksplozji, cały dach wyleciał w powietrze, rozrzucając dookoła szczątki, niczym erupcja niewielkiego wulkanu. Następne poszły ściany, wybrzuszając się i trzeszcząc, żeby w końcu zamienić się w lawinę gruzu. Jeszcze jedna, głośniejsza eksplozja wstrząsnęła okolicą i poprzez kłęby dymu i fruwające szczątki, Doriana dostrzegł wznoszącą się ku niebu kulę ognia po zachodniej stronie fabryki.
- Zatrzymały się - odezwał się głucho Laytron.
- Co? - spytał Doriana.
Porucznik wskazał ciężko na pole przed nimi.
- Droidy - powiedział. - Zamarły. Ostatni wybuch musiał zniszczyć okręt desantowy i matrycę kontrolną.
- Rozumiem – powiedział powoli Doriana. - Czy możemy to nazwać zwycięstwem?
Laytron parsknął.
- Jedi mogli by - powiedział z goryczą. - Kto może wiedzieć, co oni myślą? Ale reszta z nas, z pewnością nie.
- Żeby ocalić świat - Doriana wymamrotał stare przysłowie cyników - musimy go zniszczyć.
- Nawet pasuje - Laytron potrząsnął ze zmęczeniem głową. - Chodźmy. Znajdźmy komandora Roshtona.
***
Lord Binalie powiedział bardzo niewiele, gdy w trójkę szli przez zawaloną gruzami podłogę fabryki, a ich buty chrzęściły na resztkach tego, co kiedyś nazywało się „Spaarti Creations.” Idący u boku ojca, Corf, był jeszcze bardziej milczący.
- Nie wiem co powiedzieć – odezwał się cicho Tories, gdy zatrzymali się obok przemieszanych ze sobą ciał Cranscoców i ludzi. - Oprócz tego, że bardzo mi przykro.
- Pewnie, że tak - rzucił sztywno Binalie. - Tobie jest przykro, komandorowi Roshtonowi jest przykro, mistrzowi Dorianie jest przykro. Jestem przekonany, że cała Rada Jedi też wyrazi swój żal, o ile tylko przerwie na moment poszukiwania odpowiedzialnego za ten czyn - popatrzył pusto na Toriesa. - Co to da?
Tories potrząsnął głową.
- Nic - przyznał - Nie przypuszczam też, by…
- Dało się ją odbudować? Gdy niemal wszyscy twillerzy zginęli? - Binalie potrząsnął głową. - Nie. I to przynajmniej przez ich jedno pokolenie. I jeszcze jeśli będą chcieli nam ponownie zaufać - odwrócił się. - Ja, na ich miejscu, z pewnością bym tego nie zrobił. Ufać słowom człowieka to naprawdę głupota.
Tories skrzywił się.
- Przykro mi - to było wszystko, co potrafił w tej chwili powiedzieć.
- Jestem przekonany, że jeszcze się zobaczymy, Mistrzu Tories – powiedział, nie odwracając się Binalie.
To było pożegnanie.
- Tak, oczywiście - odpowiedział Tories. - Żegnam, Lordzie Binalie. Żegnaj, Corf.
Żaden z nich nie odpowiedział. Wzdychając i czując, że serce zamienia mu się w kawał poczerniałego metalu, Tories odwrócił się i powlókł w kierunku zniszczonej ściany, przez którą dostali się do zniszczonej fabryki. A więc tak się to skończyło. Pomimo wszystkich jego wysiłków, pomimo wysiłków Republiki i nawet sił Separatystów, „Spaarti Creations” została zniszczona. Zniszczona przez nieudolność, głupotę i arogancję.
Nieudolność, głupotę i arogancję pewnego Jedi.
Zamknął na chwilę oczy, czując jak głęboki smutek przepływa mu przez duszę. Utrata fabryki była wystarczająco przykra, ale Tories czuł, że stracił także coś o wiele cenniejszego. Binalie, bardzo wyraźnie, osobiście obwiniał go za przylot Jedi, mimo że Tories nie miał z tym nic do czynienia. I choć grzeczność i uprzejmość w ich wzajemnych relacjach może w końcu powrócą, zaufanie i przyjaźń, które żywili ku sobie, prawdopodobnie zniknęła na zawsze.
A Corf, który kiedyś patrzył na starego Jedi z podziwem i szacunkiem, przynależnym zwykle wielkim bohaterom, teraz go nienawidził. I chyba pozostanie mu tak do końca życia.
Doszedł do ściany i przedarł się przez rumowisko, czując gniewne ostrze w studni wypełniającego go smutku. Rada Jedi może sobie mówić tak głośno, jak chce, że nic nie wiedziała o tym, co się dziś wydarzyło. Ale we wraku transportowca były szaty Jedi i połamane miecze świetlne, które Tories widział na własne oczy. Ktoś na Coruscant wiedział, skąd pochodzili ci Jedi i kto dokładnie ich tu przysłał.
W ten czy inny sposób, Jedi Jafer Tories, go wyśledzi.
***
Zakapturzona twarz Dartha Sidiousa zamigotała nad holoprojektorem Doriany.
- Melduj.
- Operacja okazała się sukcesem, mój panie - zaczął Doriana. - “Spaarti Creations” została zniszczona.
- A Jedi?
- W oczach opinii publicznej, wina leży całkowicie po ich stronie - odrzekł Doriana.
- Doskonale - powiedział z satysfakcją Sidious. - Czy ktokolwiek wyrażał większe zainteresowanie dokładniejszym zbadaniem statku?
- Komandor Roshton zasugerował, że powinno być to zrobione - odparł Doriana. - Ale była to uwaga, rzucona tak jakoś bez entuzjazmu i mająca raczej na celu sprawdzenie, czy jest możliwa identyfikacja załogi pojazdu, na podstawie wzorów znalezionych we wraku mieczy świetlnych.
- Zachęć go, żeby podążał tym tropem - rozkazał Sidious. - Zanim odkryje, że wiedzie on donikąd, wszystkie dowody, w postaci systemu zdalnego sterowania transportowcem znikną w trzewiach maszyny do recyklingu - lekko się uśmiechnął. - Jedna z wielu małych korzyści ze stykania się z Jedi, Doriana. Używając kilku małych rekwizytów: szaty, miecza świetlnego i nierozpoznawalnego ciała, łatwo można było stworzyć iluzję upadłego bohatera.
- To prawda, mój panie – zgodził się Doriana. - Zakładam, że ten, kto zdalnie sterował statkiem, niebawem opuści Cartao?
- Już opuścił - nastąpiła krótka pauza i Doriana miał uczucie, jak gdyby te niewidzące oczy sondowały jego twarz. - Nadal nie pochwalasz tej operacji, prawda?
- Nie wiem i nie dbam o to – oświadczył młody żołnierz. - Wszystkie jednostki: wycofać się. Dokąd? - przekrzywił głowę w górę. - Zrozumiałem – potwierdził, wskazując na niebo.
Doriana popatrzył do góry. Dostrzegał z oddali czarny punkt zbliżający się szybko w ich stronę.
- Szybciej z tym odwrotem - rozkazał Laytron. - Już nadlatują.
Uśmiechnął się oszczędnie do Doriany.
- To teraz zobaczymy trochę porządnej wojaczki.
Ten nie odpowiedział. Na najbliższej krawędzi dachu fabryki, żołnierze opuszczali się po zawieszonych linach, udając się do czekających śmigaczy. Zbliżający się pojazd rósł w oczach i można już było dostrzec, że był to rzeczywiście Republikański transportowiec.
A gdy zbliżył się wystarczająco, otworzył ogień.
Laytron nabrał gwałtownie powietrza.
- Co oni robią? - wypuścił powietrze. - Oni...
- Nie strzelają w okręt desantowy przed fabryką? - spytał Doriana.
- Oni strzelają w fabrykę - warknął Laytron, przysuwając bliżej do ust mikrofon. - Republikański okręt, wstrzymajcie ogień w stronę fabryki! Powtarzam: wstrzymajcie ogień w stronę fabryki!
Jedyną odpowiedzią było nasilenie ognia, który uderzał teraz zarówno w fabrykę, jak i atakujące zbliżający się statek STAP-y. Przez dłuższą chwilę, siły Republiki i Separatyści nadal wymieniali ogień, podczas gdy transportowiec nurkował w ich stronę.
Nagle, bez ostrzeżenia, pojazd nagle obniżył lot. Doriana wstrzymał oddech, gdy do atakujących statek STAP-ów dołączyły blastery i laserowe działa oddziałów Separatystów rozmieszczonych wokół fabryki. Transportowiec opadł jeszcze niżej…
I podczas gdy Laytron bluzgał w bezsilności nieprzerwanym potokiem plugawych wyzwisk, Doriana obserwował uderzający prosto w dach fabryki statek.
Przez krótką wieczność nic się nie wydarzyło. A potem, poprzedzony złowieszczą serią wyciszonych eksplozji, cały dach wyleciał w powietrze, rozrzucając dookoła szczątki, niczym erupcja niewielkiego wulkanu. Następne poszły ściany, wybrzuszając się i trzeszcząc, żeby w końcu zamienić się w lawinę gruzu. Jeszcze jedna, głośniejsza eksplozja wstrząsnęła okolicą i poprzez kłęby dymu i fruwające szczątki, Doriana dostrzegł wznoszącą się ku niebu kulę ognia po zachodniej stronie fabryki.
- Zatrzymały się - odezwał się głucho Laytron.
- Co? - spytał Doriana.
Porucznik wskazał ciężko na pole przed nimi.
- Droidy - powiedział. - Zamarły. Ostatni wybuch musiał zniszczyć okręt desantowy i matrycę kontrolną.
- Rozumiem – powiedział powoli Doriana. - Czy możemy to nazwać zwycięstwem?
Laytron parsknął.
- Jedi mogli by - powiedział z goryczą. - Kto może wiedzieć, co oni myślą? Ale reszta z nas, z pewnością nie.
- Żeby ocalić świat - Doriana wymamrotał stare przysłowie cyników - musimy go zniszczyć.
- Nawet pasuje - Laytron potrząsnął ze zmęczeniem głową. - Chodźmy. Znajdźmy komandora Roshtona.
Lord Binalie powiedział bardzo niewiele, gdy w trójkę szli przez zawaloną gruzami podłogę fabryki, a ich buty chrzęściły na resztkach tego, co kiedyś nazywało się „Spaarti Creations.” Idący u boku ojca, Corf, był jeszcze bardziej milczący.
- Nie wiem co powiedzieć – odezwał się cicho Tories, gdy zatrzymali się obok przemieszanych ze sobą ciał Cranscoców i ludzi. - Oprócz tego, że bardzo mi przykro.
- Pewnie, że tak - rzucił sztywno Binalie. - Tobie jest przykro, komandorowi Roshtonowi jest przykro, mistrzowi Dorianie jest przykro. Jestem przekonany, że cała Rada Jedi też wyrazi swój żal, o ile tylko przerwie na moment poszukiwania odpowiedzialnego za ten czyn - popatrzył pusto na Toriesa. - Co to da?
Tories potrząsnął głową.
- Nic - przyznał - Nie przypuszczam też, by…
- Dało się ją odbudować? Gdy niemal wszyscy twillerzy zginęli? - Binalie potrząsnął głową. - Nie. I to przynajmniej przez ich jedno pokolenie. I jeszcze jeśli będą chcieli nam ponownie zaufać - odwrócił się. - Ja, na ich miejscu, z pewnością bym tego nie zrobił. Ufać słowom człowieka to naprawdę głupota.
Tories skrzywił się.
- Przykro mi - to było wszystko, co potrafił w tej chwili powiedzieć.
- Jestem przekonany, że jeszcze się zobaczymy, Mistrzu Tories – powiedział, nie odwracając się Binalie.
To było pożegnanie.
- Tak, oczywiście - odpowiedział Tories. - Żegnam, Lordzie Binalie. Żegnaj, Corf.
Żaden z nich nie odpowiedział. Wzdychając i czując, że serce zamienia mu się w kawał poczerniałego metalu, Tories odwrócił się i powlókł w kierunku zniszczonej ściany, przez którą dostali się do zniszczonej fabryki. A więc tak się to skończyło. Pomimo wszystkich jego wysiłków, pomimo wysiłków Republiki i nawet sił Separatystów, „Spaarti Creations” została zniszczona. Zniszczona przez nieudolność, głupotę i arogancję.
Nieudolność, głupotę i arogancję pewnego Jedi.
Zamknął na chwilę oczy, czując jak głęboki smutek przepływa mu przez duszę. Utrata fabryki była wystarczająco przykra, ale Tories czuł, że stracił także coś o wiele cenniejszego. Binalie, bardzo wyraźnie, osobiście obwiniał go za przylot Jedi, mimo że Tories nie miał z tym nic do czynienia. I choć grzeczność i uprzejmość w ich wzajemnych relacjach może w końcu powrócą, zaufanie i przyjaźń, które żywili ku sobie, prawdopodobnie zniknęła na zawsze.
A Corf, który kiedyś patrzył na starego Jedi z podziwem i szacunkiem, przynależnym zwykle wielkim bohaterom, teraz go nienawidził. I chyba pozostanie mu tak do końca życia.
Doszedł do ściany i przedarł się przez rumowisko, czując gniewne ostrze w studni wypełniającego go smutku. Rada Jedi może sobie mówić tak głośno, jak chce, że nic nie wiedziała o tym, co się dziś wydarzyło. Ale we wraku transportowca były szaty Jedi i połamane miecze świetlne, które Tories widział na własne oczy. Ktoś na Coruscant wiedział, skąd pochodzili ci Jedi i kto dokładnie ich tu przysłał.
W ten czy inny sposób, Jedi Jafer Tories, go wyśledzi.
Zakapturzona twarz Dartha Sidiousa zamigotała nad holoprojektorem Doriany.
- Melduj.
- Operacja okazała się sukcesem, mój panie - zaczął Doriana. - “Spaarti Creations” została zniszczona.
- A Jedi?
- W oczach opinii publicznej, wina leży całkowicie po ich stronie - odrzekł Doriana.
- Doskonale - powiedział z satysfakcją Sidious. - Czy ktokolwiek wyrażał większe zainteresowanie dokładniejszym zbadaniem statku?
- Komandor Roshton zasugerował, że powinno być to zrobione - odparł Doriana. - Ale była to uwaga, rzucona tak jakoś bez entuzjazmu i mająca raczej na celu sprawdzenie, czy jest możliwa identyfikacja załogi pojazdu, na podstawie wzorów znalezionych we wraku mieczy świetlnych.
- Zachęć go, żeby podążał tym tropem - rozkazał Sidious. - Zanim odkryje, że wiedzie on donikąd, wszystkie dowody, w postaci systemu zdalnego sterowania transportowcem znikną w trzewiach maszyny do recyklingu - lekko się uśmiechnął. - Jedna z wielu małych korzyści ze stykania się z Jedi, Doriana. Używając kilku małych rekwizytów: szaty, miecza świetlnego i nierozpoznawalnego ciała, łatwo można było stworzyć iluzję upadłego bohatera.
- To prawda, mój panie – zgodził się Doriana. - Zakładam, że ten, kto zdalnie sterował statkiem, niebawem opuści Cartao?
- Już opuścił - nastąpiła krótka pauza i Doriana miał uczucie, jak gdyby te niewidzące oczy sondowały jego twarz. - Nadal nie pochwalasz tej operacji, prawda?
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,86 Liczba: 7 |
|
Jabba the best2008-08-07 14:47:18
Supcio opowiadanie i doskonałe tłumaczenie.
DARTH PAFCIO2006-05-04 22:20:47
Świetne! Intryga Sidiousa bardzo dobrze ukazana! 10/10
vzorek2005-02-21 22:49:04
Przeczytałem...oniemiałem...dochodzę do siebie...świetne...gratulacje dla tłumaczy.
maria2005-02-21 17:04:42
jest super i opowiadanie i tłumaczenie wielkie brawa. no cóż jestem pod wrażeniem
waldiego2005-01-29 15:16:47
Dzięki dla całego zespołu tłumaczy i wszystkich którzy w tym pomagali , wspaniała robota dzięki.
waldiego2005-01-29 15:14:52
Tak niezłe opowiadanie, widać geniusz Palpatina i jego niesamowity plan likwidacji Jedai.
Daję 10
Halcyon2005-01-28 21:48:30
Bardzo dobre opowiadanie, i wyjaśnia sprawe komór klonujących Spaarti. Bardzo podobał mi się wątek mistrza Doriany, kiedy rozmawia z Sidiousem na temat Palpatina.