Binalie otworzył usta.
- Otwarta przestrzeń przez trzy metry na północ i dwadzieścia metrów na południe - zabrał głos jeden z żołnierzy, których Tories zostawił na straży. - Drzewa zaczynają się pięć metrów na wschód i są raczej sporadyczne.
- Nie jest idealnie, ale wystarczy - zadecydował Roshton. - Ustawcie się na schodach. Lordzie Binalie, jak się otwiera te drzwi?
- Panel jest tutaj – pokazał Binalie, którego głos zaczął nagle dziwnie brzmieć. - Ale...
- Ale co? - wpatrywał się w niego Roshton.
Binalie rzucił szybkie i dwuznaczne spojrzenie Toriesowi.
- Nic takiego – mruknął. - Tu się otwiera.
- Dobrze. - Roshton spojrzał na swoich żołnierzy, ustawionych na schodach. - Zająć pozycje - powiedział miękko. - Wychodzimy na odgłos pierwszego wystrzału.
***
- Jeszcze dwie minuty – stwierdził porucznik, patrząc na chronometr. - Wszystkie oddziały, meldować się.
Umilkł, słuchając uważnie nadchodzących raportów. Doriana patrzył na północ, poprzez otwarty pas trawy, na stojące na warcie szeregi droidów bojowych. Było to raczej symboliczne, gdyż po południowej stronie fabryki nie było ani drzwi, ani okien. Główne siły armii, plus wszystkie sprawne czołgi AAT, skoncentrowano wokół bardziej narażonych wschodnich, zachodnich i północnych krańcach.
Ale nawet pojedyncza istota lub maszyna, znajdująca się na tym zakazanym pasie trawy, była obrazą dla twillerów, którzy stanowili serce Spaarti. Z pewnością nadal trzęśli się z oburzenia, widząc te wszystkie, stojące tam droidy. Ale oczywiście dowódcę Separatystów niewiele to obchodziło.
Z drugiej strony, ponieważ linie wytwórcze fabryki były nadal ustawione na produkcję komór klonujących, po które wysłano tu siły Republiki, Roshtona też niewiele obchodziło rozdrażnienie Cranscoców. Dwa potężne systemy polityczne, prowadzące wojnę na charaktery, z wykorzystaniem śmiertelnej broni, nie zważające wcale na to, jak ich działania wpływają na życie postronnych istot. A wpływały znacznie, powodując zwykle wiele ofiar wśród ludności cywilnej. Była to lekcja, którą ktoś dziś będzie musiał dziś pobrać.
- Minuta - powiedział Laytron. - Przygotować się.
Doriana nabrał powietrza, czując ogarniający go spokój. Wiedział, że wykonał swoje zadanie, doprowadzając obie strony dokładnie tam, gdzie chciał, żeby się znalazły. Reszta była już od niego niezależna i czuł to uczucie frustracji, które zawsze nachodziło go w takich sytuacjach.
- I... naprzód!
Z głośnym warkotem silników, tuzin zarekwirowanych cywilnych śmigaczy wyskoczył z ukrycia pomiędzy wzgórzami. W każdym z pojazdów siedziało od czterech do ośmiu żołnierzy. Szybko utworzyły one szyk bojowy na południowym skraju trawnika. Kiedy został on dostrzeżony przez wartowników i krążące wysoko STAP-y, odgłos silników się zmienił i pojazdy ruszyły na pełnej szybkości w kierunku fabryki.
- Przygotować się, ogień osłonowy - zarządził Laytron. STAP-y zaczęły nurkować, otwierając ogień z podwójnych działek w kierunku nadlatujących śmigaczy. Przed nimi, stojące do tej pory na straży roboty, sformowały zbity szyk bojowy pomiędzy fabryką i żołnierzami-klonami. Ich blastery zaczęły namierzać cel…
- Ognia - zakomenderował Laytron.
Wierzchołki kilku pobliskich wzgórz zafalowały, gdy zrzucono maskowanie i ciężkie działa, powyjmowane z rozbitych kanonierek i czołgów AAT, zwróciły lufy w kierunku wroga. Laserowe strzały uderzyły w nadlatujące STAP-y, niszcząc kilka z nich w pierwszej salwie i zmuszając pozostałe do uników. Kilka rakiet wystrzelonych z jednego ze wzgórz uderzyło w sam środek szeregu robotów. Kiedy rozwiał się purpurowy błysk eksplozji, a kurz i dym powoli odsłoniły widok, Doriana dostrzegł, że z linii obronnej pozostał jedynie krater i dopalające się szczątki setki droidów.
- Nadchodzą – mruknął Laytron, pokazując na wschód. Doriana spojrzał w tym kierunku. Trzy czołgi AAT wychynęły zza rogu budynku, otwierając ogień w kierunku nadlatujących śmigaczy.
- Spóźnią się - stwierdził Doriana, oceniając dystans i szybkość.
- Z pewnością - zgodził się Laytron, gdy ogień osłonowy ze wzgórz, przerzucony został na zbliżające się AAT. - Fatalna w skutkach wada armii droidów, mistrzu Doriana. Będąc na polu bitwy, nie potrafią one ani myśleć, ani przewidywać.
Doriana uśmiechnął się.
- I właśnie dlatego Republika zwycięży.
Czołgi nadal prowadziły bezskuteczny ogień, gdy śmigacze dotarły do fabryki. Jeszcze zanim pojazdy się zatrzymały, wysypali się z nich żołnierze i, zarzucając broń na ramię, ustawili się pod ścianą. Pierwsze dwa tuziny, które zajęły tam pozycje, uniosły miotacze, zaopatrzone w liny z hakami i wystrzeliły do góry. Kotwiczki zaczepiły się o krawędź dachu, i już po chwili, żołnierze wciągali się szybko na górę, podczas gdy ich towarzysze osłaniali ich z dołu.
Garść ocalałych STAP-ów pomknęła w kierunku nowego zagrożenia i zdołała zabić dwóch wciągających się żołnierzy, zanim ogień osłonowy pozostałych je unieszkodliwił.
Pierwsza fala dotarła na dach i, odczepiwszy liny od miotaczy, sformowała szyk obronny. Następna fala była już w połowie drogi na górę, gdy ostatni, pozostali na dole żołnierze właśnie odrywali się od ziemi.
- W porządku - oznajmił Laytron, patrząc z ponurą satysfakcją na przegrupowujących się na dachu, z bronią gotową do strzału żołnierzy. - Separatyści nie mogą do nich strzelać bez ryzykowania uszkodzenia fabryki, ale za to oni będą w stanie ostrzeliwać statek desantowy tak długo, jak będzie w zasięgu. Czy taki rodzaj dywersji miał pan na myśli, mistrzu Doriana?
Doriana uśmiechnął się.
- Zgadza się – przyznał spokojnie. - To powinno wystarczyć.
***
Gdy Tories wydostał się z tunelu, stając w promieniach zachodzącego słońca, odgłosy odległego blasterowego ognia były wyraźnie słyszalne.
- Wygląda na to, że się zaczęło - mruknął do Binalie’go, podbiegając wraz z nim w kierunku drzew, wśród których, ukryta już była większość żołnierzy. - Mam nadzieję, że wytrwają, dopóki wszyscy stąd nie wyjdą.
- To nie ma znaczenia - stwierdził Binalie, gdy doszli do linii drzew.
- Co to znaczy “nie ma znaczenia”? - spytał Tories, gdy przycupnęli pod osłoną rozłożystych krzaków forlalinu. - Przecież właśnie o to chodzi.
Binalie potrząsnął głową.
- Może tobie i mnie - przyznał napiętym głosem. - Ale nie Roshtonowi. On wcale nie zamierzał wydostawać stąd techników.
- Jak to? - zafrasował się Tories.
- Czy nie słyszałeś, co mówił? - odparł Binalie. - On i jego żołnierze? Pytał jak jest na zewnątrz, i powiedzieli mu o północy, południu i wschodzie. Nie mówili mu tylko o zachodzie, a on też o to nie pytał.
Tories zamrugał, przypominając sobie całą rozmowę. Binalie miał rację. Roshton nie pytał o warunki na zachodzie. A zachód był oczywistym kierunkiem ucieczki z fabryki.
O ile się chciało uciekać…
Rozejrzał się na około w poszukiwaniu Roshtona, podczas gdy zrozumienie coraz bardziej ściskało mu żołądek. Dostrzegł komandora, stojącego obok wejścia do tunelu i patrzącego w dół na kolejnych, wydobywających się z otworu żołnierzy.
Tories podniósł się z ziemi i ruszył w jego stronę. Przeszedł może ze trzy kroki, gdy Roshton uniósł rękę i wskazał na wschód. I nagle, wszyscy jego ludzie, z blasterami gotowymi do strzału, ruszyli w tamtym kierunku, ku górującej nad szczytami drzew, sylwetce okrętu desantowego. Kiedy Tories dobiegł do Roshtona, mijali go już ostatni żołnierze.
- Co pan wyprawia? - krzyknął, łapiąc komandora za ramię. - To miała być misja ratunkowa.
- Otwarta przestrzeń przez trzy metry na północ i dwadzieścia metrów na południe - zabrał głos jeden z żołnierzy, których Tories zostawił na straży. - Drzewa zaczynają się pięć metrów na wschód i są raczej sporadyczne.
- Nie jest idealnie, ale wystarczy - zadecydował Roshton. - Ustawcie się na schodach. Lordzie Binalie, jak się otwiera te drzwi?
- Panel jest tutaj – pokazał Binalie, którego głos zaczął nagle dziwnie brzmieć. - Ale...
- Ale co? - wpatrywał się w niego Roshton.
Binalie rzucił szybkie i dwuznaczne spojrzenie Toriesowi.
- Nic takiego – mruknął. - Tu się otwiera.
- Dobrze. - Roshton spojrzał na swoich żołnierzy, ustawionych na schodach. - Zająć pozycje - powiedział miękko. - Wychodzimy na odgłos pierwszego wystrzału.
- Jeszcze dwie minuty – stwierdził porucznik, patrząc na chronometr. - Wszystkie oddziały, meldować się.
Umilkł, słuchając uważnie nadchodzących raportów. Doriana patrzył na północ, poprzez otwarty pas trawy, na stojące na warcie szeregi droidów bojowych. Było to raczej symboliczne, gdyż po południowej stronie fabryki nie było ani drzwi, ani okien. Główne siły armii, plus wszystkie sprawne czołgi AAT, skoncentrowano wokół bardziej narażonych wschodnich, zachodnich i północnych krańcach.
Ale nawet pojedyncza istota lub maszyna, znajdująca się na tym zakazanym pasie trawy, była obrazą dla twillerów, którzy stanowili serce Spaarti. Z pewnością nadal trzęśli się z oburzenia, widząc te wszystkie, stojące tam droidy. Ale oczywiście dowódcę Separatystów niewiele to obchodziło.
Z drugiej strony, ponieważ linie wytwórcze fabryki były nadal ustawione na produkcję komór klonujących, po które wysłano tu siły Republiki, Roshtona też niewiele obchodziło rozdrażnienie Cranscoców. Dwa potężne systemy polityczne, prowadzące wojnę na charaktery, z wykorzystaniem śmiertelnej broni, nie zważające wcale na to, jak ich działania wpływają na życie postronnych istot. A wpływały znacznie, powodując zwykle wiele ofiar wśród ludności cywilnej. Była to lekcja, którą ktoś dziś będzie musiał dziś pobrać.
- Minuta - powiedział Laytron. - Przygotować się.
Doriana nabrał powietrza, czując ogarniający go spokój. Wiedział, że wykonał swoje zadanie, doprowadzając obie strony dokładnie tam, gdzie chciał, żeby się znalazły. Reszta była już od niego niezależna i czuł to uczucie frustracji, które zawsze nachodziło go w takich sytuacjach.
- I... naprzód!
Z głośnym warkotem silników, tuzin zarekwirowanych cywilnych śmigaczy wyskoczył z ukrycia pomiędzy wzgórzami. W każdym z pojazdów siedziało od czterech do ośmiu żołnierzy. Szybko utworzyły one szyk bojowy na południowym skraju trawnika. Kiedy został on dostrzeżony przez wartowników i krążące wysoko STAP-y, odgłos silników się zmienił i pojazdy ruszyły na pełnej szybkości w kierunku fabryki.
- Przygotować się, ogień osłonowy - zarządził Laytron. STAP-y zaczęły nurkować, otwierając ogień z podwójnych działek w kierunku nadlatujących śmigaczy. Przed nimi, stojące do tej pory na straży roboty, sformowały zbity szyk bojowy pomiędzy fabryką i żołnierzami-klonami. Ich blastery zaczęły namierzać cel…
- Ognia - zakomenderował Laytron.
Wierzchołki kilku pobliskich wzgórz zafalowały, gdy zrzucono maskowanie i ciężkie działa, powyjmowane z rozbitych kanonierek i czołgów AAT, zwróciły lufy w kierunku wroga. Laserowe strzały uderzyły w nadlatujące STAP-y, niszcząc kilka z nich w pierwszej salwie i zmuszając pozostałe do uników. Kilka rakiet wystrzelonych z jednego ze wzgórz uderzyło w sam środek szeregu robotów. Kiedy rozwiał się purpurowy błysk eksplozji, a kurz i dym powoli odsłoniły widok, Doriana dostrzegł, że z linii obronnej pozostał jedynie krater i dopalające się szczątki setki droidów.
- Nadchodzą – mruknął Laytron, pokazując na wschód. Doriana spojrzał w tym kierunku. Trzy czołgi AAT wychynęły zza rogu budynku, otwierając ogień w kierunku nadlatujących śmigaczy.
- Spóźnią się - stwierdził Doriana, oceniając dystans i szybkość.
- Z pewnością - zgodził się Laytron, gdy ogień osłonowy ze wzgórz, przerzucony został na zbliżające się AAT. - Fatalna w skutkach wada armii droidów, mistrzu Doriana. Będąc na polu bitwy, nie potrafią one ani myśleć, ani przewidywać.
Doriana uśmiechnął się.
- I właśnie dlatego Republika zwycięży.
Czołgi nadal prowadziły bezskuteczny ogień, gdy śmigacze dotarły do fabryki. Jeszcze zanim pojazdy się zatrzymały, wysypali się z nich żołnierze i, zarzucając broń na ramię, ustawili się pod ścianą. Pierwsze dwa tuziny, które zajęły tam pozycje, uniosły miotacze, zaopatrzone w liny z hakami i wystrzeliły do góry. Kotwiczki zaczepiły się o krawędź dachu, i już po chwili, żołnierze wciągali się szybko na górę, podczas gdy ich towarzysze osłaniali ich z dołu.
Garść ocalałych STAP-ów pomknęła w kierunku nowego zagrożenia i zdołała zabić dwóch wciągających się żołnierzy, zanim ogień osłonowy pozostałych je unieszkodliwił.
Pierwsza fala dotarła na dach i, odczepiwszy liny od miotaczy, sformowała szyk obronny. Następna fala była już w połowie drogi na górę, gdy ostatni, pozostali na dole żołnierze właśnie odrywali się od ziemi.
- W porządku - oznajmił Laytron, patrząc z ponurą satysfakcją na przegrupowujących się na dachu, z bronią gotową do strzału żołnierzy. - Separatyści nie mogą do nich strzelać bez ryzykowania uszkodzenia fabryki, ale za to oni będą w stanie ostrzeliwać statek desantowy tak długo, jak będzie w zasięgu. Czy taki rodzaj dywersji miał pan na myśli, mistrzu Doriana?
Doriana uśmiechnął się.
- Zgadza się – przyznał spokojnie. - To powinno wystarczyć.
Gdy Tories wydostał się z tunelu, stając w promieniach zachodzącego słońca, odgłosy odległego blasterowego ognia były wyraźnie słyszalne.
- Wygląda na to, że się zaczęło - mruknął do Binalie’go, podbiegając wraz z nim w kierunku drzew, wśród których, ukryta już była większość żołnierzy. - Mam nadzieję, że wytrwają, dopóki wszyscy stąd nie wyjdą.
- To nie ma znaczenia - stwierdził Binalie, gdy doszli do linii drzew.
- Co to znaczy “nie ma znaczenia”? - spytał Tories, gdy przycupnęli pod osłoną rozłożystych krzaków forlalinu. - Przecież właśnie o to chodzi.
Binalie potrząsnął głową.
- Może tobie i mnie - przyznał napiętym głosem. - Ale nie Roshtonowi. On wcale nie zamierzał wydostawać stąd techników.
- Jak to? - zafrasował się Tories.
- Czy nie słyszałeś, co mówił? - odparł Binalie. - On i jego żołnierze? Pytał jak jest na zewnątrz, i powiedzieli mu o północy, południu i wschodzie. Nie mówili mu tylko o zachodzie, a on też o to nie pytał.
Tories zamrugał, przypominając sobie całą rozmowę. Binalie miał rację. Roshton nie pytał o warunki na zachodzie. A zachód był oczywistym kierunkiem ucieczki z fabryki.
O ile się chciało uciekać…
Rozejrzał się na około w poszukiwaniu Roshtona, podczas gdy zrozumienie coraz bardziej ściskało mu żołądek. Dostrzegł komandora, stojącego obok wejścia do tunelu i patrzącego w dół na kolejnych, wydobywających się z otworu żołnierzy.
Tories podniósł się z ziemi i ruszył w jego stronę. Przeszedł może ze trzy kroki, gdy Roshton uniósł rękę i wskazał na wschód. I nagle, wszyscy jego ludzie, z blasterami gotowymi do strzału, ruszyli w tamtym kierunku, ku górującej nad szczytami drzew, sylwetce okrętu desantowego. Kiedy Tories dobiegł do Roshtona, mijali go już ostatni żołnierze.
- Co pan wyprawia? - krzyknął, łapiąc komandora za ramię. - To miała być misja ratunkowa.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,86 Liczba: 7 |
|
Jabba the best2008-08-07 14:47:18
Supcio opowiadanie i doskonałe tłumaczenie.
DARTH PAFCIO2006-05-04 22:20:47
Świetne! Intryga Sidiousa bardzo dobrze ukazana! 10/10
vzorek2005-02-21 22:49:04
Przeczytałem...oniemiałem...dochodzę do siebie...świetne...gratulacje dla tłumaczy.
maria2005-02-21 17:04:42
jest super i opowiadanie i tłumaczenie wielkie brawa. no cóż jestem pod wrażeniem
waldiego2005-01-29 15:16:47
Dzięki dla całego zespołu tłumaczy i wszystkich którzy w tym pomagali , wspaniała robota dzięki.
waldiego2005-01-29 15:14:52
Tak niezłe opowiadanie, widać geniusz Palpatina i jego niesamowity plan likwidacji Jedai.
Daję 10
Halcyon2005-01-28 21:48:30
Bardzo dobre opowiadanie, i wyjaśnia sprawe komór klonujących Spaarti. Bardzo podobał mi się wątek mistrza Doriany, kiedy rozmawia z Sidiousem na temat Palpatina.