Pewien obraz przemknął Toriesowi przed oczami: kiedy biegł w ciemności po dachu fabryki, dostrzegł STAP-y, krążące wokół okrętu desantowego, który wylądował przy zachodnim wejściu do fabryki.
- Jest w pierwszym z nich - odezwał się. - Tym najbliżej fabryki.
- Skąd wiesz? - spytał Laytron, marszcząc brwi.
- Bo znajdował się on pod silną ochroną w czasie zeszłonocnej bitwy – odpowiedział Tories. - Jeśli Neimoidianie są tak nerwowi, jak pan powiada, z pewnością chcieliby, żeby znajdował się w miejscu, gdzie mogliby go pilnować i jednocześnie mieć na oku fabrykę.
- Poza tym, fabryka zdaje się być jedynym miejscem, które obie strony chcą mieć na oku – zgodził się Binalie. - Myślę, że Mistrz Tories ma rację.
- Chyba tak - przyznał powątpiewająco Laytron. - Ale to uczyni dywersję o wiele bardziej trudniejszą. Przyłącznik nie znajduje się wcale tak daleko od kordonu wokół fabryki, a z tego co pan mówi, wynika, że tunel przechodzi niemal dokładnie pod okrętem desantowym.
- Czy chce pan przez to powiedzieć, że nie da się tego wykonać? - spytał Binalie.
Laytron uśmiechnął się nieznacznie.
- Ależ skąd. Kiedy chce pan rozpocząć operację?
- Tak szybko, jak to możliwe - odpowiedział Tories. - Przydałoby się dostać do nich, gdy mogą jeszcze wyjść stamtąd o własnych siłach.
- Dobrze - powiedział Laytron, przyzywając gestem jednego z żołnierzy. – A więc tej nocy, tuż przed zachodem słońca. - Proszę się przygotować, Mistrzu Tories.
***
- Mistrzu Tories? - usłyszał miękki głos chłopca. - Już czas.
Tories otworzył oczy, pozwalając by medytacyjny trans Jedi rozpłynął się w zakamarkach jego umysłu. Nad łóżkiem polowym dostrzegł stojącego z napiętą twarzą Corfa.
- Dziękuję, Corf - odezwał się Tories, przeciągając się i ziewając. - Gdzie jest twój ojciec?
- Poszedł z mistrzem Dorianą i tym porucznikiem jakąś godzinę temu - odparł Corf. - Tata powiedział, że spotkacie się przy Przyłączniku Czwartym.
- Wiem – Tories spojrzał na chronometr. Jeszcze wcześnie. Wystarczająco dużo czasu na niewielki spacerek po lesie na zachód od „Spaarti Creations”. - Jak to znosisz?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Chyba nie najgorzej – odpowiedział. - Trochę się boję.
- Nie ma czego – zapewnił go Tories. - Upewnię się, żeby twój ojciec trzymał się z dala od walk.
- Wiem – przyznał Corf. - Tata też mi to obiecał. Ale głównie martwię się o ciebie.
- Dam sobie radę – uśmiechnął się Tories. - Jestem Jedi, pamiętasz?
- No, tak - powiedział Corf. Też próbował się uśmiechnąć, ale tak jakoś bez przekonania. - Czasami zapominam.
- A więc nie zapominaj – napomniał go delikatnie Tories, wkładając miecz świetlny między fałdy szaty. - Trzymaj się z dala od kłopotów i nie daj się zauważyć. Spotkamy się później.
- W porządku – odpowiedział Corf i, ku zdumieniu Toriesa, dał krok do przodu i uściskał go. - Uważaj na siebie.
***
Tories spędził dużą część dnia, zastanawiając się nad najwyraźniej przypadkowym wyborem czasu akcji przez Laytrona. Dopiero, gdy wyślizgnął się z posiadłości Binalie’go i ruszył skrajem Foulahn na zachód, uświadomił sobie, że wybór ten nie był aż tak przypadkowy, jak mu się w pierwszej chwili wydawało. Późnym popołudniem, większość sił wroga, otaczających „Spaarti Creations” będzie musiała patrzeć prosto w stronę zachodzącego słońca, żeby dostrzec ucieczkę Roshtona przez Przyłącznik Czwarty. Nawet optyczne czujniki droidów miały kłopoty z bezpośrednim światłem słonecznym, i porucznik dużo zyskał w oczach Toriesa, gdy Jedi przekonał się, że młody człowiek wziął tą ewentualność pod uwagę.
Dwukrotnie w ciągu drogi, Tories musiał się szybko ukrywać, gdy mijały go pełniące wartę pary droidów. Ale uwzględnił te opóźnienia, planując drogę i dotarł do płaskiego, pokrytego trawą dachu Przyłacznika Czwartego, mając jeszcze trochę czasu w zapasie.
Binalie czekał nad niego pod kępą drzew, w otoczeniu paru żołnierzy.
- Mistrzu Tories - powitał go głosem przepełnionym nerwowym wyczekiwaniem. - Czy ktoś pana widział?
- W każdym razie, nikt do mnie nie strzelał - odparł Tories, przyglądając się zakamuflowanej budowli. - Nie będziemy musieli unosić całego dachu, żeby dostać się do środka, prawda?
Binalie potrząsnął głową.
- Obok znajdują się schody serwisowe.
- No to chodźmy - rzucił Tories, spoglądając w niebo. Kilkanaście STAP-ów krążyło na wschodzie, patrolując niebo nad fabryką i stojącym obok statkiem desantowym.
- Czy nie powinniśmy poczekać, aż zacznie się dywersja? - spytał Binalie.
- Nie możemy sobie na to pozwolić – odparł Tories. - Potrzebujemy każdej chwili z wywołanego przez nią zamieszania, żeby wyprowadzić ludzi z fabryki.
- Masz rację - Binalie nabrał powietrza i ruszył do wejścia. - Za mną.
Część dachu znajdująca się nad schodami serwisowymi odsunęła się zadowalająco szybko i cicho. Binalie zszedł na dół, poczekał na dole na resztę, zanim za pomocą niewielkiego panelu kontrolnego na poręczy, zamknął górne wejście.
- Instalacja jest w porządku – stwierdził, zapalając dwa pręty jarzeniowe i podając jeden Toriesowi. - Ale włączanie tu czegokolwiek, nawet, żeby lekko oświetlić sobie drogę, byłoby ryzykowne.
- Tak - zgodził się Tories, odwracając się do dwóch żołnierzy-klonów. - Wy dwaj zostaniecie tu, by pilnować wyjścia – rozkazał.
- Tak jest – odpowiedział jeden z nich.
Tories skinął głową i razem z Binalie’m ruszył szybkim truchtem prze opuszczony tunel. Dziesięć standardowych minut później, byli po drugiej stronie tunelu.
- Powinien tu gdzieś być zestaw pomp i wlot systemu wentylacyjnego - powiedział Binalie, wskazując na ściany na lewo i prawo. - Uczyniłoby to operację o wiele tańszą, gdyby udało ci się ominąć oba z nich.
- Postaram się - odparł Tories, aktywując świetlny miecz. Wciskając koniec miecza w środek określonej przez Binalie’go strefy, Jedi zaczął ciąć.
Chwilę później wyciął prostokąt wielkości człowieka. Gasząc miecz, sięgnął po Moc i zręcznie wypchnął grubą na pół metra część ściany.
Po chwili patrzył w wycelowane w niego lufy pół tuzina blasterów.
- Komandorze Roshton? – zawołał.
Lufy natychmiast się uniosły.
- Najwyższy czas - z ponurą miną na twarzy, Roshton wystąpił przed swoich żołnierzy. W bojowym rynsztunku, nosząc swój nieodłączny zestaw słuchawkowy do komlinku i parę blasterów u pasa. - Zaczynałem się zastanawiać, czy was przypadkiem nie schwytano.
- O czym pan mówi? - spytał Binalie. - Jesteśmy w samą porę.
- Jesteście spóźnieni o dwie minuty - poprawił go cierpko Roshton. - Jeśli porucznik Laytron ruszy według planu, dywersja rozpocznie się za czternaście minut. Do tego czasu, chcemy już wyprowadzać ludzi przez tunel.
- No to lepiej zaczynajmy – powiedział Tories. - Czy pańscy ludzie są gotowi?
W odpowiedzi Roshton uniósł dłoń. Żołnierze, którzy mierzyli w Toriesa, zarzucili broń ukośnie na klatki piersiowe i sformowali pojedynczy szereg, przechodząc przez nowo powstałe wejście. Następnie ustawili się trójkami i ruszyli przez tunel szybkim truchtem. Podążyła za nimi kolejna szóstka, i kolejna, i kolejna.
- Co z technikami? - spytał Tories, gdy minęła go piąta grupa żołnierzy. - Kiedy przejdą tunelem?
- Kiedy będziemy mieć wystarczającą siłę ognia na drugim końcu, żeby ich osłonić – mruknął Roshton, przechodząc samemu przez otwór i dając kuksańca Binalie’mu. - Chodźcie, obaj. Teraz nasza kolej.
Żołnierze, którzy poszli przed nimi, czekali już na nich na drugim końcu tunelu.
- Jeszcze dwie minuty - stwierdził komandor, patrząc na chronometr. - Jak jest na zewnątrz?
- Jest w pierwszym z nich - odezwał się. - Tym najbliżej fabryki.
- Skąd wiesz? - spytał Laytron, marszcząc brwi.
- Bo znajdował się on pod silną ochroną w czasie zeszłonocnej bitwy – odpowiedział Tories. - Jeśli Neimoidianie są tak nerwowi, jak pan powiada, z pewnością chcieliby, żeby znajdował się w miejscu, gdzie mogliby go pilnować i jednocześnie mieć na oku fabrykę.
- Poza tym, fabryka zdaje się być jedynym miejscem, które obie strony chcą mieć na oku – zgodził się Binalie. - Myślę, że Mistrz Tories ma rację.
- Chyba tak - przyznał powątpiewająco Laytron. - Ale to uczyni dywersję o wiele bardziej trudniejszą. Przyłącznik nie znajduje się wcale tak daleko od kordonu wokół fabryki, a z tego co pan mówi, wynika, że tunel przechodzi niemal dokładnie pod okrętem desantowym.
- Czy chce pan przez to powiedzieć, że nie da się tego wykonać? - spytał Binalie.
Laytron uśmiechnął się nieznacznie.
- Ależ skąd. Kiedy chce pan rozpocząć operację?
- Tak szybko, jak to możliwe - odpowiedział Tories. - Przydałoby się dostać do nich, gdy mogą jeszcze wyjść stamtąd o własnych siłach.
- Dobrze - powiedział Laytron, przyzywając gestem jednego z żołnierzy. – A więc tej nocy, tuż przed zachodem słońca. - Proszę się przygotować, Mistrzu Tories.
- Mistrzu Tories? - usłyszał miękki głos chłopca. - Już czas.
Tories otworzył oczy, pozwalając by medytacyjny trans Jedi rozpłynął się w zakamarkach jego umysłu. Nad łóżkiem polowym dostrzegł stojącego z napiętą twarzą Corfa.
- Dziękuję, Corf - odezwał się Tories, przeciągając się i ziewając. - Gdzie jest twój ojciec?
- Poszedł z mistrzem Dorianą i tym porucznikiem jakąś godzinę temu - odparł Corf. - Tata powiedział, że spotkacie się przy Przyłączniku Czwartym.
- Wiem – Tories spojrzał na chronometr. Jeszcze wcześnie. Wystarczająco dużo czasu na niewielki spacerek po lesie na zachód od „Spaarti Creations”. - Jak to znosisz?
Chłopak wzruszył ramionami.
- Chyba nie najgorzej – odpowiedział. - Trochę się boję.
- Nie ma czego – zapewnił go Tories. - Upewnię się, żeby twój ojciec trzymał się z dala od walk.
- Wiem – przyznał Corf. - Tata też mi to obiecał. Ale głównie martwię się o ciebie.
- Dam sobie radę – uśmiechnął się Tories. - Jestem Jedi, pamiętasz?
- No, tak - powiedział Corf. Też próbował się uśmiechnąć, ale tak jakoś bez przekonania. - Czasami zapominam.
- A więc nie zapominaj – napomniał go delikatnie Tories, wkładając miecz świetlny między fałdy szaty. - Trzymaj się z dala od kłopotów i nie daj się zauważyć. Spotkamy się później.
- W porządku – odpowiedział Corf i, ku zdumieniu Toriesa, dał krok do przodu i uściskał go. - Uważaj na siebie.
Tories spędził dużą część dnia, zastanawiając się nad najwyraźniej przypadkowym wyborem czasu akcji przez Laytrona. Dopiero, gdy wyślizgnął się z posiadłości Binalie’go i ruszył skrajem Foulahn na zachód, uświadomił sobie, że wybór ten nie był aż tak przypadkowy, jak mu się w pierwszej chwili wydawało. Późnym popołudniem, większość sił wroga, otaczających „Spaarti Creations” będzie musiała patrzeć prosto w stronę zachodzącego słońca, żeby dostrzec ucieczkę Roshtona przez Przyłącznik Czwarty. Nawet optyczne czujniki droidów miały kłopoty z bezpośrednim światłem słonecznym, i porucznik dużo zyskał w oczach Toriesa, gdy Jedi przekonał się, że młody człowiek wziął tą ewentualność pod uwagę.
Dwukrotnie w ciągu drogi, Tories musiał się szybko ukrywać, gdy mijały go pełniące wartę pary droidów. Ale uwzględnił te opóźnienia, planując drogę i dotarł do płaskiego, pokrytego trawą dachu Przyłacznika Czwartego, mając jeszcze trochę czasu w zapasie.
Binalie czekał nad niego pod kępą drzew, w otoczeniu paru żołnierzy.
- Mistrzu Tories - powitał go głosem przepełnionym nerwowym wyczekiwaniem. - Czy ktoś pana widział?
- W każdym razie, nikt do mnie nie strzelał - odparł Tories, przyglądając się zakamuflowanej budowli. - Nie będziemy musieli unosić całego dachu, żeby dostać się do środka, prawda?
Binalie potrząsnął głową.
- Obok znajdują się schody serwisowe.
- No to chodźmy - rzucił Tories, spoglądając w niebo. Kilkanaście STAP-ów krążyło na wschodzie, patrolując niebo nad fabryką i stojącym obok statkiem desantowym.
- Czy nie powinniśmy poczekać, aż zacznie się dywersja? - spytał Binalie.
- Nie możemy sobie na to pozwolić – odparł Tories. - Potrzebujemy każdej chwili z wywołanego przez nią zamieszania, żeby wyprowadzić ludzi z fabryki.
- Masz rację - Binalie nabrał powietrza i ruszył do wejścia. - Za mną.
Część dachu znajdująca się nad schodami serwisowymi odsunęła się zadowalająco szybko i cicho. Binalie zszedł na dół, poczekał na dole na resztę, zanim za pomocą niewielkiego panelu kontrolnego na poręczy, zamknął górne wejście.
- Instalacja jest w porządku – stwierdził, zapalając dwa pręty jarzeniowe i podając jeden Toriesowi. - Ale włączanie tu czegokolwiek, nawet, żeby lekko oświetlić sobie drogę, byłoby ryzykowne.
- Tak - zgodził się Tories, odwracając się do dwóch żołnierzy-klonów. - Wy dwaj zostaniecie tu, by pilnować wyjścia – rozkazał.
- Tak jest – odpowiedział jeden z nich.
Tories skinął głową i razem z Binalie’m ruszył szybkim truchtem prze opuszczony tunel. Dziesięć standardowych minut później, byli po drugiej stronie tunelu.
- Powinien tu gdzieś być zestaw pomp i wlot systemu wentylacyjnego - powiedział Binalie, wskazując na ściany na lewo i prawo. - Uczyniłoby to operację o wiele tańszą, gdyby udało ci się ominąć oba z nich.
- Postaram się - odparł Tories, aktywując świetlny miecz. Wciskając koniec miecza w środek określonej przez Binalie’go strefy, Jedi zaczął ciąć.
Chwilę później wyciął prostokąt wielkości człowieka. Gasząc miecz, sięgnął po Moc i zręcznie wypchnął grubą na pół metra część ściany.
Po chwili patrzył w wycelowane w niego lufy pół tuzina blasterów.
- Komandorze Roshton? – zawołał.
Lufy natychmiast się uniosły.
- Najwyższy czas - z ponurą miną na twarzy, Roshton wystąpił przed swoich żołnierzy. W bojowym rynsztunku, nosząc swój nieodłączny zestaw słuchawkowy do komlinku i parę blasterów u pasa. - Zaczynałem się zastanawiać, czy was przypadkiem nie schwytano.
- O czym pan mówi? - spytał Binalie. - Jesteśmy w samą porę.
- Jesteście spóźnieni o dwie minuty - poprawił go cierpko Roshton. - Jeśli porucznik Laytron ruszy według planu, dywersja rozpocznie się za czternaście minut. Do tego czasu, chcemy już wyprowadzać ludzi przez tunel.
- No to lepiej zaczynajmy – powiedział Tories. - Czy pańscy ludzie są gotowi?
W odpowiedzi Roshton uniósł dłoń. Żołnierze, którzy mierzyli w Toriesa, zarzucili broń ukośnie na klatki piersiowe i sformowali pojedynczy szereg, przechodząc przez nowo powstałe wejście. Następnie ustawili się trójkami i ruszyli przez tunel szybkim truchtem. Podążyła za nimi kolejna szóstka, i kolejna, i kolejna.
- Co z technikami? - spytał Tories, gdy minęła go piąta grupa żołnierzy. - Kiedy przejdą tunelem?
- Kiedy będziemy mieć wystarczającą siłę ognia na drugim końcu, żeby ich osłonić – mruknął Roshton, przechodząc samemu przez otwór i dając kuksańca Binalie’mu. - Chodźcie, obaj. Teraz nasza kolej.
Żołnierze, którzy poszli przed nimi, czekali już na nich na drugim końcu tunelu.
- Jeszcze dwie minuty - stwierdził komandor, patrząc na chronometr. - Jak jest na zewnątrz?
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,86 Liczba: 7 |
|
Jabba the best2008-08-07 14:47:18
Supcio opowiadanie i doskonałe tłumaczenie.
DARTH PAFCIO2006-05-04 22:20:47
Świetne! Intryga Sidiousa bardzo dobrze ukazana! 10/10
vzorek2005-02-21 22:49:04
Przeczytałem...oniemiałem...dochodzę do siebie...świetne...gratulacje dla tłumaczy.
maria2005-02-21 17:04:42
jest super i opowiadanie i tłumaczenie wielkie brawa. no cóż jestem pod wrażeniem
waldiego2005-01-29 15:16:47
Dzięki dla całego zespołu tłumaczy i wszystkich którzy w tym pomagali , wspaniała robota dzięki.
waldiego2005-01-29 15:14:52
Tak niezłe opowiadanie, widać geniusz Palpatina i jego niesamowity plan likwidacji Jedai.
Daję 10
Halcyon2005-01-28 21:48:30
Bardzo dobre opowiadanie, i wyjaśnia sprawe komór klonujących Spaarti. Bardzo podobał mi się wątek mistrza Doriany, kiedy rozmawia z Sidiousem na temat Palpatina.