Podsumowanie

I choć nie udało mi się zaliczyć dwóch najbardziej przeze mnie oczekiwanych paneli - Carrie Fisher się w ogóle nie pojawiła na swoim panelu, a na George'a Lucasa się nie dostaliśmy (acz obejrzeliśmy transmisję), i tak sam wyjazd uważam za nad wyraz udany. Orlando ma swoje wady, choćby klimat, ale z drugiej strony przynajmniej lot w tamtą stronę nie był tak ciężki jak do Los Angeles. To czego jednak najbardziej szkoda, to fakt, że "Imperium kontrakuje" zostało potraktowane po łebkach. To miały być 30 urodziny tego filmu, a jego było tu chyba najmniej. TOR, TFU2, TCW to najbliższa przyszłość sagi i jej teraźniejszość. To się doskonale tu dało dostrzec. To wciąż dobra zabawa, ale chyba liczyłem trochę na coś innego. Jednak zdecydowanie najbardziej brakło jeszcze dodatkowego dnia, bez paneli, który można by w spokoju poświęcić na obejrzenie wszystkich wystaw i dogłębne zwiedzenie Exhibit Hall. Bez tego pozostaje takie małe uczucie, że nie udało mi się ogarnąć konwentu w całości. Że zbyt wiele rzeczy przeszło obok mnie. Może to dobrze, że o Imperium było stosunkowo mało, wybory i tak były stosunkowo trudne. Z jednej strony chciałoby się, aby było tu jeszcze więcej rzeczy, z drugiej czasu było zbyt mało by to wszystko, co przygotowano ogarnąć. I to ostatnie to jest największa bolączka takiego konwentu. Myślę, że nawet gdyby to trwało tydzień, a panele powtarzano i tak nie udałoby się wszystkich zaliczyć, i tak pozostałoby pewne uczucie niespełnienia.
Z drugiej strony jest jednak też uczucie spełnienia. To największa w tym roku impreza poświęcona sadze. I trzeba przyznać, że udana. Mniejsza frekwencja i większy budynek wpłynęły jedynie na plus, bo i mniejsze kolejki były, mniejsze tłumy, a przede wszystkim w ostatni dzień łatwiej było zbić cenę na Exhibit Hallu. I jak każda podobna impreza, nie tylko wiele uczy, ale też pozwala zrewidować nabytą już wiedzę, choćby to, gdzie siadać najlepiej, by wszystko spokojnie widzieć. Czy to, że na noc przed Lucasem nie warto w ogóle wracać do hotelu, tylko ustawić się zaraz po zamknięciu poprzedniego dnia. Nocne wstawanie i wyprawa, nic nie dała, za dużo było fanów z podobnym podejściem. To wszystko to wspaniałe doświadczenie, a najlepsze jest to, że dzięki temu na kolejnym Celebration łatwiej będzie odrzucić to, czego się już liznęło.
Powtórzę to jeszcze raz Celebation V to jedna wielka wspaniała przygoda. Powiem tak, może dzięki CIV i CE byłem już na nią przygotowany, przez to nie rzuciła mnie na kolana, nie pochłonęła, choć z pewnością zawładnęła. Ale to nie znaczy, że było gorzej. Było przede wszystkim inaczej. To dobrze, że każdy z tych konwentów jest inny, że się odróżniają i nadal potrafią zaskoczyć pewnymi zmianami. Przez te cztery dni, Orlando wciągnęło mnie w praktyce bez reszty. I to właśnie jest piękne. Żadne zdjęcia, żadne filmy, żadne raporty nie oddadzą ani klimatu, ani ogromu takiego konwentu.
A że wyjazd do Orlano na Celebation V, połączony jeszcze ze zwiedzeniem Star Tours (o którym możecie przeczytać tutaj), to powiem tylko jedno: genialna impreza. Zwłaszcza dla fana. Same wrażenia pewnie jeszcze długą będą ze mnie opadać. No i mam nadzieję, że Celebration VI zostanie zorganizowane również gdzieś na wschodnim wybrzeżu. Może wtedy udamy się tam jeszcze większą ekipą. No i jeszcze gdyby po drodze powtórzyli Celebration Europe...
I na koniec
Nie może zabraknąć optymistycznego akcentu.
Raport, zdjęcia i filmiki przygotowali: Lord Sidious i Miszka