Dzień drugi
Sounds of Star Wars Panel with Ben BurttTen panel opisaliśmy z dwóch perspektyw - kogoś, kto Bena Burrta już widział na CIV (Lord Sidious): Drugi dzień rozpoczęliśmy od panelu z Benem Burttem poświęconym albumowi "Sounds of Star Wars". I choć jego autorem jest J.W. Rinzler, to jednak właśnie Burtt odpowiada za wartość merytoryczną, w końcu to on stworzył wszystkie najważniejsze dźwięki w sadze. Trochę poopowiadano o samej książce, która ukaże się jesienią. Nie jest to tylko opis jak powstawały różne dźwięki, ale będziemy mieć możliwość ich również wysłuchać. Zresztą Pablo Hidalgo miał ze sobą przykładową książkę i co pewien czas raczył publikę dźwiękami.
Ben Burtt wspominał trochę pracę na planie, ale opowiadał też o swoich długich rozmowach z Jonathanem Rinzlerem, który skrupulatnie wszystko notował i sprawdzał. Okazało się, że część informacji zawartych w wywiadach, do których dotarł Rinzler, Burtt pamięta zupełnie inaczej. Sam Ben zaś mocno akcentował jedno, George Lucas nie chciał by dźwięki brzmiały elektronicznie. Burtt mówił też o olbrzymim skoku technologicznym jaki się dokonał, to na co kiedyś potrzebował wielu godzin, teraz robi w niecałą.
Podczas panelu opowiadał kilka historii, które pojawią się w książce, związanych oczywiście z tym jak stworzono niektóre z dźwięków. W ramach pytań i odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że chciałby zrobić western, z wszystkimi charakterystycznymi dla gatunku odgłosami. A za ulubiony dźwięk uznał oczywiście miecz świetlny (pierwszy dźwięk jaki stworzył) oraz odgłos pistolet Indiany Jonesa, który jest zmiksowanym dźwiękiem wystrzału z działa.
A druga perspektywa to ktoś, kto miał okazję zobaczyć twórcę po raz pierwszy (Miszka): Kim jest Ben Burtt nikomu chyba przypominać nie trzeba. Spotkanie z popularnym sound designerem, prowadzone przez Pablo Hidalgo, nie odbywało się w głównej auli, ale i tak zjawiło się nań sporo osób. Pod względem organizacyjnym i merytorycznym był to według mnie jeden z ciekawszych paneli. Na początku Ben Burtt powiedział co nieco od siebie, później zaś przyszła pora na pytania od publiczności. Jako, że panel zbiegł się z promocją książki zatytułowanej Sounds of Star Wars, która w tej chwili jest już do kupienia, to jego część wyglądała następująco. Osoba, która chciała zadać pytanie najpierw podawała liczbę od 1 do około 250. Kiedy Ben Burtt udzielał odpowiedzi Pablo Hidalgo szukał strony o numerze podanym przez pytającego. Po wypowiedzi Bena Pablo odgrywał dany dźwięk z książki, który został opisany na wskazanej stronie, zaś Burtt komentował i opowiadał o kulisach jego powstania. W tym miejscu warto wspomnieć o dwóch kwestiach - na pytanie o swój ulubiony dźwięk, który stworzył do Gwiezdnych Wojen Burtt odpowiedział, że najprawdopodobniej jest to odgłos miecza świetlnego (de facto pierwszego dźwięku stworzonego przez niego do sagi). I druga sprawa, którą projektant dźwięków położył wszystkich na łopatki. Otóz wyjawił, że głos Garindana, imperialnego szpiega, który przemyka się w Mos Eisley i informuje szturmowców o lokalizacji Sokoła Millennium jest w istocie... zmiksowanym głosem Johna Wayne'a. Nic dodać, nic ująć.
Sala w trakcie panelu
The Force Unleashed II
W Digital Stage miała miejsce prezentacja drugiej części gry The Force Unleashed. Obecni byli Brett Rector (producent) oraz Matt Omernick (dyrektor artystyczny). Głównie zajęli się omówieniem fabuły gry, więc mogą się tu pojawić pewne spoilery.
Grę stworzyła ta sama grupa, która odpowiada za pierwszą część. Akcja zaś rozpoczyna się na Kamino, widzimy Starkillera i te wszystkie klony. W pierwszej części Starkiller był tylko zabójcą działającym dla Vadera, teraz ma kryzys osobowości, poszukuje Juno i jest ścigany. Darth Vader wie, że na Cato Neimoidii przebywa generał Kota. Ta informacja wpada też w ręce Starkillera, tam postanawia rozpocząć poszukiwania, tylko wpierw kradnie TIE Advance Vaderowi. Starkiller ma tylko przebłyski pamięci, rozumie, że Kota może być kluczem do jej odtworzenia i odkrycia swojego prawdziwego oblicza, no i do odnalezienia Juno.
Na Cato Neimiodii rządzi baron Tarko, który stworzył arenę, na której toczą się walki. Jedną z nich przyjdzie stoczyć Starkillerowi. Zresztą twórcom zależało by tym razem postawić na bossów, bardzo dużych bossów (mniej walk na miecze, które były w pierwszej części). Potem już o fabule mówiono raczej zdawkowo, rzucając co najwyżej hasła. Juno naprawiła Cień Łotra, na Dagobah zobaczymy Yodę i jaskinię, ale Starkiller nie będzie wiedział kim jest Yoda. Za to w jaskini zobaczy, że Juno staje się coś złego. Vader zaś wynajmuje Bobę Fetta, by odnalazł klona Starkillera. Zapowiedziano też dużo różnych Mocy, potrzebnych do rozwiązania zagadek. Podczas prezentacji pokazywano koncepty z gry, a potem pokazano filmiki (z Yodą i Fettem) oraz przykładowe dwa poziomy. Następnie odbyła się sesja pytań i odpowiedzi, gdzie raczej nie odpowiadano wprost. Choćby o pytanie o gniazdo Gundarków, padła jedynie odpowiedź, że zobaczymy czy będzie. Obiecano wybór końcówki, a czas gry ma być podobny do pierwszej części. Grę robiono równocześnie na PSP i xbox 360, a akcja dzieje się na 2 lata przed ANH, pół roku po pierwszej grze.
Przed panelem
David Collins
The Art and Writing of Star Wars: The Old Republic
Następny panel również odbył się u Davida Collinsa, acz tym razem mówiono o grze dużo bardziej ogólnie. Na sali goszczono Drew Karpyshyna i Halla Hooda (scenarzystów) oraz Arniego Jorgensena i Clinta Younga (artystów). Unikano mówienia o fabule, nie pokazywano też urywków gry, jedynie opowiadano. Gra ma być nastawiona przede wszystkim na opowieść, to właściwie KOTOR online. Klasa ma wpływać na styl gry i sposób jej doświadczenia. Klas jest 8, a każda z nich ma własną opowieść, która w praktyce jest osobną grą mniej więcej rozmiarów KOTORa. Oczywiście opowieść podzielono na trzy warstwy, klasową, osobistą i epicką, zaś gracz jest w stanie podejmować decyzję i zmieniać przebieg gry. Można przecież zdradzić własną frakcję, ale potem trzeba liczyć się z konsekwencjami.
Wspominano też dość dużo o samym procesie twórczym, w którym artyści i pisarze mocno współpracują z projektantami. Odbywa się mnóstwo rozmów, a całość raczej przypomina proces odkrywania niż wymyślania.
Przyznano, że istnieją rasy, które są przeznaczone tylko dla wybranych klas, zaś postaci graczy są przepakowane. Do tego stopnia, że gdy gramy przemytnikiem to jest to największy szmugler wszechczasów, któremu Han Solo nie dorasta do pięt. Opowiadano także o nawiązaniach do KOTORa, tych będzie trochę, ale nie za dużo, gdyż nie chciano wiązać sobie nim rąk. Jednym z nawiązań z pewnością będzie muzyka znana z tamtej gry, ale też i filmów, nie wspominając o nowej.
Podczas panelu nie pokazywano fragmentów gry, ale jeden z artystów pokazał coś innego. Przez 45 minut panelu tworzył koncept, który potem opublikowano w sieci. Dało się obserwować jak powstaje taki obrazek krok po kroku, to dość ciekawe przeżycie.
Star Wars Author Troy Denning: Building Plots with Characters
Jednym z ciekawszych, autorskich pomysłów na Celebration V była sala z warsztatami. Wśród nich znalazły się także pisarskie, w sumie złożone z trzech części, którą prowadzili Troy Denning, Christie Golden i Aaron Allston. Nam udało się dotrzeć na Denninga, który zdradzał sekrety budowania akcji i postaci, pewne schematy, którymi się posługuje. Oczywiście autor nie pozwalał zadawać pytań o Gwiezdne Wojny jako takie, raczej skupiał się na wymyślonej przez siebie na poczekaniu fabule o romansie Rambo i Barbie. Zdradził też swoje cztery zasady fabularne, których się trzyma.
I. Fabuła jest pytaniem. Całe streszczenie, które powstaje na początku składa się z pytań, każdy rozdział zaczyna się pytaniem na który daje odpowiedź i kończy kolejnym. Podobnie jest z częściami powieści, te zawsze są trzy - pierwsza w którym przedstawiamy bohatera i jego otoczenie, druga w której zachodzą ważne rzeczy związane ze społeczeństwem i ludzkim otoczeniem naszej postaci. Uwaga tu też należy zrobić jakąś zmyłkę, zmienić nasz punkt widzenia. Trzeci akt to część duchowa, która powinna sprowadzać się do prostego pytania, kim bohater na prawdę jest.
II. Postać definiują jej czyny, nie opisy. O tym należy pamiętać. Postać powinna mieć słabostki, ale niech próbuje je przełamywać.
III. Nigdy, przenigdy nie pisze się całej powieści ciurkiem. Należy pozwolić podświadomości działać.
IV. Pisząc trzeba mieć z tego frajdę.
Ciekawe ile tego, zwłaszcza dwóch pierwszych reguł uda nam się teraz znaleźć w powieściach Troya.
One Man Star Wars Trilogy
Wśród atrakcji na CV znalazło się też przedstawienie One Man Star Wars Trilogy
Masters of the Empire: Gary Kurtz, Ben Burtt, Lorne Peterson and Jon Berg
Właściwie nie ma sensu szczegółowo opisywać tego panelu. Trzech z czterech gości (Jon Berg, Lorne Peterson i Ben Burtt) miało swoje odrębne prelekcje i część informacji się pokrywała. "Nową" postacią był za to producent Gary Kurtz (który także miał swój oddzielny panel następnego dnia). Jeżeli jednak ktoś nie mógł zjawić się na tych pozostałych była to świetna okazja, żeby nadrobić zaległości. Tym bardziej, że przecież w tym roku świętujemy 30-lecie rocznicy Imperium kontratakuje, a znowuż takich tematycznych, rocznicowych eventów było jak na lekarstwo.
Return of the Jedi! Mark Hamill
Kolejka na Marka Hamilla była drugą co do długości na Celebration V (oczywiście po Lucasie). Aby w ogóle był sens znalezienia się w niej trzeba było uprzednio odebrać specjalną opaskę na nadgarstek, oczywiście ilość sztuk ograniczona. O tym fakcie dowiedziałem się za późno, kiedy wszystkie opaski zostały już rozdane. Na szczęście, po pewnym czasie zaczęła formować się druga kolejka, już bez opasek. Licząc, że zostało jeszcze trochę wolnych miejsc ustawiłem się w szyku. Udało się, choć na styk - po mnie weszło jeszcze około kilkunastu osób, a cała aula zapełniła się praktycznie do ostatniego miejsca.
A jak przebiegało samo spotkanie z Markiem Hamillem? Na początek, żeby nieco nakręcić publikę określił wszystkich mianem UPFs, czyli Ultra Passionate Fans i humorystycznie dodał, że wszyscy obecni na konwencie (i ogólnie fani SW) to rodzina, pozostali zaś to cywile. Wielokrotnie podkreślał, że ze wszystkimi przegrałby z kretesem w konkursie wiedzy. Nie znał na tyle podstawowych pojęć, że zacząłem się zastanawiać czy nie myli ich specjalnie, aby rozweselić zebranych. Później jednak sam wyjaśnił, że wszelkie pojazdy, miejsca, bronie, etc. na planie filmowym, które nie pojawiały się w dialogach były znane przede wszystkim pod nazwą roboczą i pod taką aktorzy je zapamiętywali. I tu dochodzimy do kolejnej kwestii, Mark wyznał, że wyjątkowo obejrzał całą sagę i uważa, że jest świetna, lecz nie leży w jego charakterze oglądanie produkcji, w których występuje. Podzielił się też wspomnieniami dotyczącymi planu komory do zamrażania w karbonicie w TESB. Aby wywołać wrażenie wszechogarniającego chłodu konieczne było użycie pary i faktycznie dla niego samego było to jak pójście do sauny. Organizatorzy puścili też na ekranie występ Hamilla w Muppet Show, sam gość zaś udawał zażenowanie. Jako jedyny aktor rozgadał się do tego stopnia, że Jay Laga'aia musiał mu w pewnym momencie przerwać, dosłownie w pół zdania, gdyż przewidziany godzinny czas na spotkanie dobiegał końca. Nie starczyło zatem czasu na pytania od publiczności, ale Mark Hamill właściwie sam z siebie podzielił się tyloma opowieściami, że ciężko było wszystkie zapamiętać. Co tu dużo mówić, panel był świetny, a Hamill zszedł ze sceny przy wrzawie oklasków. Pewnym zgrzytem pozostaje tylko koszt autografu Marka - był on praktycznie w cenie drugiej wejściówki na konwent, mimo to, utworzyła się doń ogromna kolejka.
Film Giant: Warrick Davis
Warrick Davis, Film Giant - taki tytuł nosił panel z aktorem, który wcielił się między innymi w rolę futrzastego i lubianego Ewoka imieniem Wicket. Co najlepiej zapamiętałem z tego spotkania? Dwie rzeczy. Pierwsza to umiejętność zdystansowania się Davisa do siebie samego i pracy, którą wykonuje. Pod koniec panelu aktor zdecydował się odtworzyć klasyczną walkę Maula z Qui-Gonem i Obi-Wanem. Sam wcielił się w Kenobiego, Jay Laga'aia został Qui-Gonem (to była oczywiście decyzja Warricka, który nie chciał by Jay grał pierwsze skrzypce), pewien młodzieniec z publiczności robił za Maula, zaś paru dżentelmenów, również z publiczności, miało za zadanie trzymać rozwiniętą folię, co imitowało pole siłowe. Wszystko to przy akompaniamencie muzyki Johna Williamsa. W pewnym momencie zniecierpliwiony Warrick Davis zapytał Jaya czy już wreszcie zginął, po czym wydał z siebie bojowy okrzyk i ruszył... zaplątując się w folię, czym wywołał oczywiście salwę śmiechu. Drugim zaś elementem wartym odnotowania, była odpowiedź Davisa na pytanie Jaya, gdzie czerpie inspirację i motywację do pracy i jak radzi sobie ze swoim wzrostem. Davis odpowiedział, żeby nie odrzucać stojącego przed nami wyzwania tylko dlatego, że wydaje nam się, że nie podołamy. Jak stwierdził, w najgorszym przypadku nam się nie uda, ale będziemy mieli świadomość, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. W ten sposób dobiegło końca spotkanie z Warrickiem Davisem.
International Collecting
Panel tylko dla zatwardziałych kolekcjonerów. Swoje kolekcje (związane głównie z krajem, z którego pochodzili ich właściciele - np. okładki japońskich wydań książek) prezentowali fani między innymi z Japonii, Szwecji i Meksyku. Przy całej sympatii dla prelegentów, doceniając nakład pracy jaki musieli włożyć w przygotowania do prezentacji osoby nie mające hopla na punkcie kolekcjonowania mogły się srogo wynudzić. Na osłodę można dodać, że po każdym panelu o charakterze kolekcjonerskim rozdawano płatki śniadaniowe w opakowaniu z motywem SW. Po International Collecting był to motyw z postacią z serialu Droids (konkretnie Vlix Oncard).
Pokaz epizodów
Tym razem z niego zrezygnowaliśmy. Z dwóch powodów. Po pierwsze ze względu na imprezę (z muzyką i tańcami) rozpoczął się wcześniej nachodząc na panele. Po drugie, zależało nam by wcześnie się położyć przed GŁÓWNYM WYDARZENIEM następnego dnia.