TWÓJ KOKPIT
0

Relacja z Celebration IV :: Fandom

The Force Unleashed
Panel o nowej i oczekiwanej grze gwiezdno-wojennej, która ma odmienić świat elektronicznej rozrywki był prezentowany aż dwukrotnie, tak by więcej chętnych mogło go zobaczyć. Odbył się w Celebration Theater i poza prezentacją filmu dokumentalnego (znanego z sieci) pojawili się tam także twórcy gry w tym Haden Blackman, a także aktorzy, którzy podkładają głos postaciom – Natalie Cox i Sam Wiwter? Dodatkowo towarzyszyli im także Matt Omernick i Brett Rector z LucasArts. Na sali obowiązywał całkowity zakaz robienia zdjęć, nagrywania filmów czy dźwięku. Można było co najwyżej notować. Była to też próba generalna takiej dyscypliny przed The Clone Wars.
Z ciekawych rzeczy wymieniono na panelu zakres prac George’a Lucasa nad grą. Owszem odpowiadał na ich pytania poprzez faks, jednak trudno sobie go wyobrazić siedzącego i ustalającego szczegóły. Wszystko wygląda na to, że praca ma charakter następujący, twórcy piszą pytanie do Lucasa, a ten odpowiada, i nie wiadomo, jak się zachowują, jak ktoś znajdzie inną odpowiedź w EU. Początkowo rozważano różne wersje, nawet by grać Lukiem, ale sam Lucas stwierdził, żeby lepiej tworzyli nowe postaci i rozszerzali wszechświat, a nie w kółko bawili się tymi samymi. Tak też narodził się pomysł by zrobić Vaderowi nowego tajnego ucznia, który jest głównym bohaterem gry. Ów uczeń jest lustrzanym odbiciem Luke’a, tyle że złym. Uczy się mocy w podobny sposób, ale od razu żyje w świecie Ciemnej Strony.
By lepiej wprowadzić ludzi w klimat gry, postanowiono sięgnąć po miejsca znane, a także te, które opracowano, ale nigdy nie pokazano w filmach. Stąd zobaczymy Felucię jakiej jeszcze nie znaliśmy, pełniejszy Kashyyyk, czy Raxus Prime.
Prowadzący trochę za dużo starał się pytać aktorów, zwłaszcza robiąc dziwne umizgi do aktorki Natalie Cox, która między innymi narzekała na brak scenografii. Pokazano także zdjęcia, w jaki sposób aktorzy uczestniczyli w produkcji gry, gdzie nie tylko podkładali głosy, ale także dali mimikę postaciom. Przede wszystkim oczywiście na panelu położono nacisk na właśnie postać June Eclipse, która jest doświadczoną pilotką imperialną, ale zarazem miłością głównego bohatera. O innych postaciach nie chciano mówić zbyt wiele, imię ucznia Vadera pewnie poznamy dopiero jesienią, natomiast z pewnością zobaczymy tu Jedi, jakich jeszcze nie widzieliśmy. Jak ognia unikano pytań na temat Shaak Ti. Podczas tego panelu obowiązywała zasada, że pytania wpierw się mówiło osobie trzymającej mikrofon, ale zdarzył się przypadek, że właśnie ktoś prawdopodobnie powiedział coś innego – w momencie gdy wypowiedział słowa Shaak Ti, od razu padło zdanie, następny proszę. I chyba nigdzie indziej nie było widoczne to, jak „rozganiano” ludzi z kolejki. Oni ustawiali się na środku do pytań i niestety zostali poproszeni o odejście w pewnym momencie. Zresztą na panelu trochę dziwnie się czułem bo osób pilnujących było naprawdę dużo. Trzeba było schować aparat, by nie ryzykować, a nagrywanie dźwięku z kieszeni niestety nie zdało rezultatu. Coś tam słychać, ale to nie jest to, czego bym oczekiwał. Cóż na przyszłość trzeba mieć bardziej szpiegowski sprzęt.
Tu także padły pytania o konwersję gry. Owszem będą, ale tu dużo zależy od partnerów. Sami twórcy stwierdzili, że do konwersji musi się zgłosić chętny, wtedy po podpisaniu umowy oni mogą przystąpić, stąd należy się spodziewać wersji na inne konsole (np. Wii), ale jeśli chodzi o rynek PC, to tam żadnej firmie nie zależy tak bardzo na grach, chyba, że Bill Gates w Microsofcie zadecyduje, ale on woli promować X-boxa. Jedno z pytań zadał kilkuletni chłopczyk, który był bardzo przejęty, że dopuszczono go do głosu. A chciał wiedzieć, czy w grze będą kody na oszukiwanie, co wywołało ogólną euforię. Twórcy nie powiedzieli ani tak, ani nie. Zasugerowali, że jeśli nie kody, to jakieś jaja z pewnością będą. Natomiast dość znamienitą rzeczą było to, że podczas pytań zadawanych przez publiczność, nikt nie zadał nic obecnym na sali aktorom. To chyba najlepiej obrazuje jak bardzo David Collins rozminął się z oczekiwaniami publiczności. Tu ewidentnie najważniejsza była gra, a nie jej twórcy, a tego niestety było bardzo mało.


Sam Witwer – Tajny uczeń Dartha Vadera


Nathalie Cox – Juno Eclipse

Dark Horse
Na następny panel przyszło mi czekać prawie godzinę, ale nie znając dobrze tutejszych realiów spodziewałem się pełnego obłożenia, tak jak było to na zeszłorocznych Dniach Fantastyki ze spotkaniem z Mandragorą (więcej). Nie chciałem więc ryzykować, no i udało się zdobyć całkiem sympatyczne miejsce, ale jak się okazało sala – Behind The Stage – była jedynie do połowy pełna. Dodatkowo Randy Stradley stwierdził, że jest naprawdę zdumiony tak liczną obecnością, bo zazwyczaj jest koło połowy ludzi z tego, upewniając się czy aby przypadkiem nie pomylił pokoi. Poza nim obecni byli jeszcze Jeremy Burrlow, John Ostrander, Jan Duursema oraz John Jackson Miller. Legendarny twórca serii Republic, Ostrander niestety ledwo poruszał się o własnych siłach i widać było po nim objawy zmęczenia walką z chorobą. Na szczęście umysł miał wciąż bystry, choć sam dał wprost do zrozumienia, że Legacy nie jest już tak jego opowieścią, jak było to z Republic. To bardziej dzieło duetu – Ostrander – Duursema, który nie zawsze się we wszystkim zgadza. Tego oczywiście nie powiedzili oficjalnie, acz wynikało to z pytań i ich odpowiedzi.
Na początku zaczęto od przedstawienia osób obecnych na panelu, niejako ta ekipa wyznaczyła tory dyskusji – Legacy i Knights of the Republic. Randy określił to bardzo ładnie mówiąc, że to dwie wielkie serie, które charakteryzuje to, że mają dużą wolność jeśli chodzi o ciągłość. Z Jednej strony KOTOR, gdzie niewiele dotychczas stworzono, z drugiej strony Legacy, gdzie zabawa się dopiero zaczyna. Mówiono trochę o planach, że na razie nadal są kontynuowane te serie. Owszem zarówno Duursema i Ostrander, jak i Miller doskonale wiedzą, w których kierunkach będą się one rozwijać. Randy był dumny, że właściwie w obu przypadkach kolejne numery komiksów są już gotowe. Jak stwierdził powinni mieć w zapasie kilka, ale bywa to dość różnie. Obecnie gotowe są trzy kolejne zeszyty Legacy, ale to niestety wyjątek, bo czasem jest tak, że jak to było w przypadku Dark Times, iż w momencie planowanego wydania kolejnej części, ta nie była w stanie nadającym się do edycji, a co dopiero wydania.
John Jackson Miller zaczął od tego, że jego marzenie się spełniło, wcześniej był fanem komiksów i Gwiezdnych Wojen, teraz może tworzyć jedno i drugie. Tu przede wszystkim chciał podziękować zespołowi Archi’ego Goodmana, który niegdyś tworzył gazetowe komiksy, bez których trudno mu byłoby sobie wyobrazić zarówno sagę, jak i tworzenie komiksów.
Wśród pytań nie mogło zabraknąć oczywiście powiązań z grą KOTOR. Pytanie brzmiało dokładnie, czy możemy oczekiwać tego typu nawiązań, na co Miller stwierdził jednoznacznie, skąd pytający może mieć pewność, że tego już tam nie ma. Podobno kilka rzeczy powinno nam się zacząć układać, gdy dojdzie do spotkania Zayna z jego mistrzem Lucienem. Tu wkroczył do akcji Jeremy, który kazał wycofać ostatnie zdanie.
Zapytano także o serię Legacy. Po raz kolejny usiłowano dowiedzieć się o powiązania z Del Rey i nawiązania do starszych wersji. Tu właściwie padły dwie odpowiedzi. Jedna Ostrandera i Stradleya, który za Johnem powtarza jedno zdanie – „Expanded Universe powinno rozszerzać wszechświat Gwiezdnych Wojen, a nie go zamykać. On powinien być wielki, a nie małym miejscem gdzie wszyscy się znają”. Randy dodał jeszcze, że odradza łączenie wszystkich kropek i wyjaśnianie wszystkiego jeśli nie wpływa to na fabułę. Tajemniczość nadaje klimatu opowieści i zostawia wolne miejsce, na ewentualny powrót. Trochę innego zdania jest Jan Duursema, która stwierdziła wprost, że w Legacy zobaczymy jeszcze kilka spektakularnych powrotów – nazwisk z przeszłości, z czego ona się najbardziej cieszy.
Innym przykładem było pytanie o serię Republic i jej koniec. John Ostrander uznał, że dla niego wszystko jest już skończone i nie chciałby wracać do tamtych historii. Natomiast Jan Duursema stwierdziła, że zżyła się z postaciami, więc bardzo chętnie by do nich wróciła, choć na jeden raz.
Padło także pytanie o kwestię komiksów związanych z Nową Erą Jedi. Owszem były takie planowane, ale nie powstały, bo zdaniem Randy’ego Dark Horse byłby o jeden krok w tyle za Del Rey. Nie było możliwości, by grali równo, a skoro kto inny grał pierwsze skrzypce, lepiej było znaleźć inny występ, a nie pakować się jako dodatek. Duursema dodała, że brak Yuuzhan w komiksach powinienna wszystkim wynagrodzić ich obecność w serii Legacy, gdzie będzie ich trochę.
Zapytano także o to, dlaczego wydania typu Omnibus mają inny wymiar (są mniejsze). Otóż jak twierdzi Randy problemem jest sprzedaż komiksów. Często jest tak, że w księgarniach książki Star Wars mają swoje własne działy, ale nie ma tam komiksów. Natomiast komiksy lądują gdzieś na rubieżach działów komiksowych, przez to sprzedaż jest nikła. Zmiana wymiaru ma spowodować, by księgarze traktowali to raczej jak książkę, zresztą te wydania zdaniem Stradleya lepiej prezentują się właśnie z innymi książkami niż komiksami, ale najlepiej postawić je po środku.
Tu padła też kwestia braku komiksu Legacy 0 w zbiorczym wydaniu Broken. Otóż zdaniem Stradleya było to jak najbardziej celowe, bo numer 0 będzie wznowiony w sposób niecodzienny. Oni nazywają to numerem ½ acz nie chcieli powiedzieć o co dokładnie chodzi.
Tag i Bink oraz Inifnities także miały swoje miejsce na panelu. Ten pierwszy komiks wywołał konsternację, przede wszystkim związaną z wymową. Gdy osoba zadająca pytanie powiedziała „Tejdż end Bink”, Randy był przekonany, że chodzi o Tagge’a i Binksa, co go mocno zaskoczyło, dopiero potem ktoś powiedział „Tag & Bink” i wtedy zaskoczyło. Owszem wszyscy się śmiali z nieporozumienia, ale samo pytanie dotyczyło planów na dalsze komiksy z tą dwójką. Stradley stwierdził tylko, że Kevin Rubio z pewnością by się ucieszył, ale póki co nie ma planów. Drugie pytanie dotyczyło komiksów Infinities z nowej trylogii. Randy powiedział, że po pierwsze musi być pomysł, bo nie chcą nic robić na siłę, zwłaszcza przy takiej serii, a po drugie nie widzi sensu, bo gdyby w TPM nie znaleziono Anakina to dalej nie byłoby opowieści.
Na koniec pytano także o sprzedaż, wznowienia i przede wszystkim wydania TPB. Tu stwierdzono, że praktycznie wszystko, co można będzie wydane w Omnibusach, a co do reszty, to niestety wszystko zależy od sprzedaży. Możliwe byłyby nawet komiksy wydawane tylko na zasadzie TPB, ale na pewno nie przy takiej sprzedaży. Choć Dark Horse chętnie by wydawał ich więcej i szybciej, ale wiadomo trzymają ich reguły rynku. Natomiast nie planuje się już typowych antologii komiksowych jak to było z Talesami. Jedyną typową antologią pozostaną na razie Clone Wars Adventures, komiksy skierowane do młodszej publiczności, które wciąż doskonale się sprzedają. Sugerowano, że to chyba najbardziej dochodowa seria (swoją drogą w zeszłym roku na Dniach Fantastyki przedstawiciel Mandragory mówił prawie to samo).


Panel Dark Horse’a


John Jackson Miller, Jan Duursema i John Ostrander


John Ostrander, Jeremy Burlow oraz Randy Stradley

Filming Locations
Kolejny panel, który się odbył w Behind the Scene Stage był bardzo podobny do opowieści doktora Davida West Reynoldsa. Zresztą był pośrednio przez niego zainspirowany. Prowadziła go dwójka fanów podróżników (Gus Lopez i Brandon Alinger), którzy jeździli po świecie odwiedzając miejsca, w których kręcono Gwiezdne Wojny. Dla nich przygoda rozpoczęła się gdy w Insiderze przeczytali o wyprawie Davida Reynoldsa i dowiedzieli się, gdzie zacząć szukać. Jednak zanim wybrali się do Tunezji zaczęli od tego, gdzie było im najbliżej czyli od Doliny Śmierci w Kalifornii (ANH).
Poniżej lista lokacji o których wspominali. Bardziej to przypominało panel kolekcjonerski, niż opowieści Reynoldsa, bo przede wszystkim pokazywano miejsce, zdjęcia z małą ilością komentarzy. Większość tych miejsc można obejrzeć sobie na stronie autorów - http://www.starwarslocations.com/, a jest tam wyprawa do Jumy w Kaliforni, gdzie w Buttercup Valley kręcono scenę z barką Jabby. Dolina śmierci (Dante’s View, Desoltion Valley, Stovepipe Wells) i wiele innych – w tym Tical, Tunezja, gdzie tym razem można było już zwiedzać i oglądać także rzeczy z Mrocznego Widma. Wspominali jedynie jak bardzo idąc ulicami widzieli jak się tam wszysto rozwinęło i coś, co dla nich było świętym artefaktem – jak drzwi do kantyny Mos Eisley leżało gdzieś porzucone i zardzewiałe. W innych miejscach wspominano, że tubylcy rozkradali pozostałości po planie filmowym.
Na koniec oficjalnie podziękowano doktorowi Davidowi West Reynoldsowi, bez którego nie byłoby nawet takiego pomysłu. Wspomniano także o pewnym belgu, który swego czasu organizował podobne wyjazdy do Tunezji, już jako przewodnik, no i reklamowano ten sposób spędzenia wakacji. Na sam koniec wspomniano jeszcze raz o Jumie, gdzie autorzy prelekcji byli tuż przed Celebration IV. Nie mieli jeszcze ani przygotowanych zdjęć z ostatniej wyprawy, ani historyjek, ale mieli pamiątkę dla każdego zainteresowanego, a mianowicie kawałek skały z Jumy.


Lopez & Alinger





I pamiątkowy łupek z Jumy

Celebration Party Saturday Night
Z soboty na niedzielę, odbyła się impreza, tym razem już kompletnie nie starwarsowa. W halli gdzie dzień wcześniej odbywała się ceremonia otwarcia, tym razem zrobiono dyskotekę. Światła, DJ, muzyka (nie Johna Williamsa), możliwość zakupienia czegoś do jedzenia czy picia (w tym alkoholu), a każdy robił, co chciał. Jedni tańczyli, inni siedzieli, jeszcze inni (jak piszący te słowa) rozejrzeli się dokładnie po sali, robili zdjęcia czy liczyli ile osób mogło być na otwarciu. To, co jednak znaczące, to fakt, że większość osób się tam nie bawiła, więc ja bardzo szybko poszedłem oglądać Star Wars In Popculture.


























DJ pracuje (zdj. OB)


I zabawa z mieczami (zdj. OB)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 (17) 18 19 20 21


TAGI: Celebration (9) Konwent (55) Relacja (301) Zdjęcia (7)
Loading..