Dzień Pierwszy: popołudnie
Następny panel w którym uczestniczyłem, odbył się o 14:30 w tej samej sali, ale oczywiście musiałem z niej wyjść i ponownie stanąć w kolejce, by jeszcze raz wejść. Ot taka ciekawostka, jak to mówią co kraj to obyczaj. I początek znów z wprowadzeniem był ten sam, Scott pytał się ludzi, jak było na Celebration III i jak usłyszał, ze była niemrawa odpowiedź, to stwierdził, że dobrze, że go nie było. Potem znów przypomniał, że to urodziny, a potem dopiero rozpoczął się panel.Living in an Imperial World
Goścmi byli (w kolejności wychodzenia na scenę):
Richard LePermentier – Admirał Motti
George Roubicek – Komandor Praji
Barrie Holland – Porucznik Lenz
Ken Colley – Kapitan / Admirał Firmus Piett
Julian Glover – Generał Maximilian Veers
David Prowse – Darth Vader
Co ciekawe, to ani prowadzący, ani nawet aktor nie wiedzieli jak nazywałą się postać grana przez Barriego Hollanda (mimo, że było to napisane w programie, ale tym kolorowym płatnym). Ale przynajmniej pamiętał swoją kwestię – „Ty rebeliancka szumowino” („You Rebel Scum”), a ona o wiele bardziej umiejscowiła go w wyobraźni słuchaczy, niż imię postaci. Także dlatego, że co tu dużo mówić ale zdecydowana większość fanów nie ma zbyt dużego pojęcia o EU. Ale to nie tylko ich domena. Co ciekawe, żaden z aktorów, właściwie nie wie, o niczym, co się działo z ich postaciami w książkach i komiksach, nikogo z nich to nie interesowało. Potem w dużej mierze padały pytania z sali, z których warto zatrzymać się nad kilkoma uzyskanymi ciekawostkami.
Chyba najbardziej cały panel przeżywał Barrie Holland, najbardziej się ekscytował i najwięcej miał do powiedzenia, choć niestety właśnie do niego kierowano ich w sumie najmniej, ale jak to mówią dla każdego coś miłego. Nie zabrakło zatem pytania, jak to jest obrazić Hana Solo. No i oczywiście od razu pojawiła się ciekawa anegdotka. Otóż gdy kręcono tę scenę po raz pierwszy i Holland powiedział do Forda „Ty rebeliancka szumowino”, Harrison stanął jak wryty i ostrym tonem zapytał „Jak mnie nazwałeś?”. Oczywiście zaraz było cięcie, ale sam Holland twierdzi, że się wtedy trochę wystraszył.
Potem przyszła historia na temat, tego, co kręcono, a co pojawiło się na ekranie. Julian Glover wspominał jak udawał, że coś prowadzi. Powiedzieli mu, tylko, że to jakiś olbrzymi pojazd. Zdziwił się, gdy zobaczył w kinie, że to AT-AT, no i był pod wrażeniem zdolności swojej postaci. Proawdzić takie bydle, to nielada sztuka.
Jednak i tak nic nie przebije historii Davida Prowse’a, który siedząc na seansie „Imperium kontratakuje” dostał praktycznie szoku, gdy usłyszał syłnną kwestię „Jestem twoim ojcem”. Na planie oczywiście jej nie było, głos dograno później, tyle, że z Jamesem Earlem Jonesem. Podczas kręcenia prawdę powiedziawszy. Prowse niewiele słyszał i jego nie słyszano. Przez maskę wydobywały się jedynie resztki, cieńkiego głosu, więc to reżyser dawał znaki, kiedy Vader miał przestawać mówić, a kiedy mogli zaczynać inni aktorzy. W sumie Prowse mógł sobie pod maską mówić, co ślina mu na jezyk przyniesie, lub tylko udawać, że mówi, jak wskaże mu reżyser.
Richard LePermentier wspomniał zaś o tym, że jak zobaczył scenariusz do filmu, to złapał się za głowę. Było w nim za dużo technicznych szczegółów, a dialogi tak kiepskie, że nie przypominał sobie filmu z gorszymi.
Ken Colley potwierdził kwestię dialogów, dodajac, że w ostatecznej wersji filmu są one mimo wszytko inne. Sam pamiętał, że był bardzo przerażony, gdy przyszło mu grać scenę, w której melduje Vaderowi o znalezieniu bazy butowników. Wszyscy pamiętamy jak bardzo Piett był wtedy spięty, Prowse mówił, ze to dlatego, że Colley był dobrym aktorem i umiał się wczuć w rolę, lecz Ken go poprawił i powiedział, że dialog był tak trudny, że on był bardzo zdenerwowany, ze się pomyli. Był tak spięty, że faktycznie nie mógł z siebie nic wydusić, ale w końcu się udało. Jednak z innym dialogiem „znaleźliśmy Sokoła”, nie mógł sobie poradzić. W końcu Irvin Keshner zaproponował mu skróconą wersję, która ostatecznie znalazła się w filmie. W oryginale było więcej technicznego bełkotu.
Najmniej do powiedzenia miał George Roubicek, który tylko wspominał, że nawet nie przypuszczał, jak wielki wpływ będzie mieć na jego życie ten krótki epizod. Ten schorowany, starszy pan był wyraźnie poruszony, będąc tam z fanami, sam już ledwo poruszał się o kulach i właściwie usiadł z boku kanapy dla gości. Fani jednak docenili jego obecność i trud z jakim wchodził na scenę, gromkimi brawami.
Potem jeszcze David Prowse wspominał jedną z najdziwniejszych rzeczy, jaka zdarzyła mu się na planie „Powrotu Jedi”. Otóż próbowano kręcić scenę, w której Vader wrzuca Imperatora do szybu, tyle, że tam Czarnego Lorda odtwarzał kaskader i choreograf – Bob Anderson. Przez trzy dni próbowano nakręcić ujęcie, w którym Anderson wrzucał zawieszonego na sznurach Imperatora, ale nic nie wychodziło. Potem, przez kolejne półtora dnia próbowano sceny odwrotnej, wciągania z szybu Imperatora, którego Anderson miał łapać. Lecz i to się nie udawało. W końcu Prowse, który ćwiczył kulturystykę, zapytał, czy mógłby spróbować. Richard Marquand, reżyser w końcu się zgodził. Nakręcono tę scenę z rzucaniem i to za pierwszym razem.
Wśród pytań z sali znalazła się ciekawa historyjka, otóż jeden z pracowników LucasArts zapytał Juliana Glovera, czy wie, kto podkładał głos generała Veersa w grze Empire at War. Zdziwiony Julian powiedział, że nie. To oczywiście było podchwytliwe pytanie, bo się okazało, że był to syn aktora – Jamie Glover, o czym zresztą on wiedzał, tylko zapomniał.
Na koniec, aktorzy mieli okazję powiedzieć, jakie dialogi, by sobie dodali do swoich ról, gdyby tylko mogli to uczynić. Nie wszyscy zabrali głos. George Roubicek stwierdził, że dodałby tylko jedno słowo „pomocy”. Barrie Holland powiedział, że chętnie zagrałby jeszcze raz tę samą postać w VII Epizodzie, gdzie mógły wyzwać od rebelianckich szumowiń jeszcze parę osób, a gdyby tak się stało, to chciałby w „Powrocie Jedi” móc powiedzieć „Jeszcze tu wrócę”. Julian Glover dodał, że on chciałby rzec jedno z nieśmiertelnych zdań w filmach, czyli „Mam złe przeczucie”.
Żyjąc w imperialnym świecie
Jak łatwo zmienia się wystrój sali dzięki komputerowym efektom
Scot Chernoff
A tak to wyglądało z miejsca w którym siedziałem (bez zdjęć ekranu)
David Prowse i Scott Chernoff
Ken Colley, Julian Glover i Barrie Holland
George Roubicek, Richard LeParmentier
Barrie Holland
Julian Glover
Richard LeParmentier
Ken Colley
George Roubicek
Legacy of the Force
Znajdował się on ponownie w sali Behind The Scene, ale tym razem Doug bardzo szybko oddał głos osobie, która tak na prawdę prowadziłą ów show. A był to redaktor oficjalnej – Pablo Hidalgo. Przedstawił on obecnych autorów – Aarona Allstona, Karen Traviss, Troya Denninga, a także edytorki – Sue Rostoni oraz Shelly Shapiro. Na wstępie powiedział też, że prosi o nie zadawanie pytań na temat Sacrifice, oraz rzeczy późniejszych, gdyż nie wszyscy to jeszcze przeczytali. Na osłodę pokazał na ekranie okładkę, niestety tą promocyjną, kolejnej powieści – Inferno. Potem rozpoczęło się przedstawienie autorów. Aaron Allston ponownie pokazał, że kończy prace nad Fury. Karen mówiła, o tym, że obecnie czas spędza pisząc Revelation (ósmy tom Dziedzictwa). Troy Denning potwierdził, że obecnie Inferno znajduje się w druku, a teraz pracuje nad zakończeniem cyklu, dotychczas niezatytuowanym dziewiątym tomem. Potem zapytał ściszonym głosem – „Sue, kiedy ujawnimy tytuł „Invincible”?”. Na to sala natychmiast zareagowała oklaskami.
Tu warto dodać, że choć sala nie była pełna (a raczej wypełniona do połowy), znajdowało się tu dość dużo osób przebranych, jak na panele dla nich nie przeznaczone. Dość dużo na normalnym panelu znaczy tyle, że to nie były pojedyncze osoby, a właściwie dwie widoczne grupy. Pierwsza ulokowała się z tyłu sali, byli to Mandalorianie. Druga rozrzuciła się na samym początku, tak by mieć możliwość szybkiego zadawania pytań. Były to przede wszystkim dziewczyny w strojach Jedi, jak się potem okazało, był to jakiś samozwańczy fanklub Jainy Solo. I tu kolejna ciekawostka, na panelu właściwie nie powiedziano wiele, przez większość czasu odpowadano na pytania, można by rzec, że autorzy wręcz się nie przygotowali, a właściwie tylko czekali na pytania. Ale i tak najgorszą rzeczą było to, że właściwie już na samym początku do mikrofonu dopadły się owe fanki Jainy Solo i rozpoczęła się seria bardzo podobnych pytań o trójkąt Zekk – Jaina – Jag. Większość z nich była skierowana do Troya Denninga, niejako góru owych fanek. Jednak sam autor po pewnym czasie się zorientował, że na sali są także i inni fani, mówiąc „Nie rozmumiem tych wszystkich pytań o trójkąt. Przecież jest jeszcze Lowbacca”. Potem zareagował Doug Steves, który przestał dopuszczać owe fanki do mikrofonu.
Jednym z pierwszych pytań było takie, które postaci najłatwiej się pisze, a które najtrudniej. Aaron Allston stwierdził, że ponieważ wszyscy weszli głęboko w psychikę Jacena, był on zdecydownanie najprostrzy do portetowania dla Allstona. Za to z uśmiechem skierowanym w kierunku Karen, dodał, że najtrudniejszy dla niego jest Boba Fett. Tym samym pałeczkę przejęła autorka, która uznała, że faktycznie Jacen jest najprzyjemniejszy. Powiedziała, że pisząc go, wystarczy portretować osobę, która trzyma się maksymy „Zaufaj Jacenowi, on wie co dla ciebie najważniejsze”. Za to stwierdziła, że najtrudniej jej było opisywać Bena, z prostej przyczyny. Karen doskonale wie, co czują 13 letnie dziewczynki, ale nie ma zielonego, co czują chłopcy w tym wieku. Denning natomiast stwierdził, że najłatwiej pisze się o Jacenie, ale nie potrafił wskazać, o kim pisze mu się najtrudniej.
Nie zabrakło pytań o tożsamość Dartha Krayta. Tu mocny głos zabrały obie edytorki. Shelly stwierdziła, że między jedną a drugą serią jest sto lat różnicy, przez to jest mało powiązań. Sue była bardziej dosadna, stwierdziła, że będą jeszcze kolejne książki i kiedyś pewnie do Krayta dojdziemy. Potem zostało ujawnione, że to Troy Denning zajmował się kontaktami z twórcami komiksów, lecz jak sam przyznał, z czasem się to urwało, ale pewne nawiązania są. Potem przyszło pytanie o porównanie serii „Dziedzictwa” z „Nową Erą Jedi”. Sue stwierdziła jednoznacznie, że krótsza seria jest łatwiejsza do prowadzenia. Aaron Allston dodał, że NEJ w gruncie rzeczy, było dla nich wszystkich trudne do opanowania. Jednak bardzo wiele się nauczyli. Widzieli ile błędów popełnili i starali się ich unikać przy „Dziedzictwie”.
Padło również pytanie, czy zobaczymy starzejących się bohaterów trylogii, a nie tych z „drugą czterdziestką”. Sue Rostoni stwierdziła, że to nie jest wykluczone, ale na razie nie ma żadnych planów. Aaron Allston dodał, że problem tkwi w tym, iż fani chcą zobaczyć więcej właśnie tych oryginalnych bohaterów. Tu wtrącił się jeszcze Pablo, który dodał, że potem mamy takie kwiatki, jak ilość pozycji która się dzieje do pół roku po bitwie o Yavin. Jeśli się na to popatrzy, nie ma technicznie możliwości, by to wszystko się tam odbyło w jednym czasie.
Potem było pytanie o to, czy wszystko jest dokładnie ustalone w „Dziedzictwie”. Tu autorzy zeszli do ustaleń streszczeń i punktów ksiażki. Okazuje się, że tak mniej więcej, zdaniem Allstona, 60 % rzeczy jest w tym zawartych. Reszta powstaje na bierząco. Karen Traviss powiedziała: „Sean Stewart powiedział kiedyś, że jeśli wiesz, co dokładnie się wydarzy w książce, zanudzisz się i czytelnika”.
Potem zaczęły padać, pewne pytania o postaci z Sacrifice. Otóż okazuje się, że było tam kilka powrótów z Potrójnego Zera, ale jak się okazało Shelly znalazła kilka i wycięła. Karen twierdzi, jednak, że ona coś przeoczyła. Potem jeszcze Traviss stwierdziła, że gdyby mogła, to teraz najchętniej napisała by książkę o Darthie Vaderze.
Na koniec podziękowano za udział w nadsyłaniu propozycji imion dla Jacena. Okazało się, że przysłano ich ponad 80. tysięcy. Sam Denning dodał, że on wysłał jakieś 500 propozycji.
Sue Rostoni, Shelly Shapiro i Troy Denning
Karen Traviss i Aaron Allston
Sala Behind The Scene
Troy Denning
Oya Manda! I trybut dla Karen Traviss
Sue Rostoni (a przynajmniej zdjęcie jakie było w programie)
Jaina i Jag (zdj. OB)
Sue Rostoni robi zdjęcie, w tle autorzy i Pablo (zdj. OB)