Laser Tag i mniejsze salki
W teorii w piątek o godzinie 9:00 miał ruszyć Laser Tag, niestety było opóźnienie (od 9 niby przez godzinę dla członków fanklubu). Przez to niestety nie udało mi się skorzystać z zabawy (dodatkowo płatnej), bo potem wolałem skorzystać z innych atrakcji. Ale czym jest Laser Tag? Otóż dawno temu, we Wrocławiu zbudowano coś, co nazwano Laserdromem, gdzie można było wejść, kupić wejściówkę, a w zamian za to dostawało się pistolet / karabin laserowy. Wszyscy uczestniczy podzieleni na dwie drużyny walczą między sobą. I tak właśnie wygląda tu Laser Tag, tyle, że jest okupowany w większości przez dzieciaki, a także wielu przebranych fanów, którzy chcą do siebie postrzelać. Poniżej zdjęcia Laser Tagu, widać na nich zarówno zawodników jak i przeszkody, czy prowadzących grę.
Laser Tag ma też tak zwaną lożę dla publiczności, gdzie można usiąść i pooglądać, co się dzieje
A to już wersja dla najmłodszych szkrabów
W sumie w hali, w której znajduje się Exhibit Hall jest też Autograph Hall, gdzie wszyscy łowcy mogą sobie zrobić zdjęcie i dostać podpis od sław. Kolejki do nich nie są zbyt wielkie, tylko jest jeden drobny bajer, mianowicie to jest druga kolejka. Pierwsza, niestety prawie zawsze bardzo długa (bo były tylko dwie kasy), jest do miejsca, gdzie kupuje się kupony. Mając odpowiednią ilość kuponów dopiero można dostać podpis artysty, albo zrobić sobie z nim zdjęcie. Inaczej trzeba mieć dużo szczęścia, lub robić zdjęcia z bardzo daleka. Początkowo chciałem sobie zebrać trochę autografów, jednak fakt, że najwięcej z nich można było „kupić” dopiero w następne dni, skutecznie mnie do tego zniechęcił. To miłe zrobić sobie zdjęcie i mieć autograf, jest się potem czym chwalić w raporcie i nie tylko, ale prawdę mówiąc dla mnie ważniejsze było to, by posłuchać, co Ci ludzie mają do powiedzenia, więc wolałem oglądać ich na panelach, bez szans na autograf czy wspólne zdjęcie, ale przynajmniej wynosząc ich obraz powstawania sagi we własnej głowie.
Kolejka po autograf Raya Parka
By dostać autograf od Davida Prowse’a trzeba mieć trzy kupony (jeden z tego co pamiętam to po 10 USD)
Zawsze można próbować robić zdjęcia z daleka. Tu jest Jeremy Bulloch
By zrobić zdjęcie z bliska Jeremy’mu Bullochowi albo trzeba było kupić kupony (choć tam najczęściej zdjęcie takiej osobie i aktorowi robił jakiś pomocnik), albo być akredytowanym dziennikarzem (zdj. OB)
A tu Temuera Morrison
A tu jest Peter Mayhew
Była też tak zwana sala rodzinna – Star Wars Family Room. Zazwyczaj mogły tam przebywać dzieci z rodzicami, którym trudno było zaproponować cokolwiek innego na konwencie. Tu dostawały miecze, mogły się bić między sobą, ale też rysować, bawić, składać origami, grać w przeróżne gry (byli prowadzący, którzy ich do tego zachęcali), a nawet śpiewać. W jeden z dni konwentu Jay Laga’aia miał specjalny program, śpiewania piosenek z dziećmi.
Dostając miecze, dzieci mogły się bić na pokładzie Gwiazdny Śmierci
I jak widać robiły to bardzo chętnie
A tu sobie rysują
Wspomniałem już o zamykani sal. W wielu przypadkach w pewnym momencie osoba obsługująca zamykała kolejkę, twierdząc, że to już koniec, albo po ostatniej osobie natychmiast zamykali drzwi. Trochę inne zasady panowały w panelu kolekcjonerskim, ale do niego jeszcze wrócę w relacji z trzeciego dnia, jednak to, co mnie urzekło to poniższa tabliczka, informująca, że w sali nie ma miejsc. I koniec, żadnego pukania pod drzwiami w nadziei, że może wpuszczą.
Na konwencie znajdowały się również dwie sale, w których praktycznie bez przerwy coś puszczano. Pierwsza z nich to Star Wars in Pop Culture. Tam wyświetlano fragmenty filmów, seriali i programów telewizyjnych, gdzie znajdowały się nawiązania do Gwiezdnych Wojen. Fajne jest to, że w zależności od godziny, leciały różne kawałki, wiadomo im później tym z poważniejszych i bardziej dosadnych programów. Nie udało mi się spędzić tam nigdy dużo czasu, ale ilekroć przyszedłem, to zawsze leciało coś innego. Całość jest jedną wielką salą kinową, a oglądanie takich fragmentów (np. Simpsonów) mimo wszystko robi duże wrażenie.
A tu jakiś program z lat 70. czy 80. z Leią (czy raczej Carrie Fisher)
Jak widać, akcja wspomnianego kawałka leci szybko
Ten fragment mnie urzekł o tyle, że kelnerem w tle jest nie kto inny jak Dan Aykroyd (Elwood Blues z „The Blues Brothers”)
A tu już fragment z „South Parku”
I ogólny pogląd na sale (w tle fragmenty z Comedy Central)
Drugą wręcz analogiczną salą, było kino, gdzie wyświetlano tylko i wyłącznie fanfilmy. Ten maraton cieszył się dużym powodzeniem i trudno tam było szukać wolnych miejsc siedzących, zwłaszcza wieczorami.
Fanfilmy na dużym ekranie
I sam ekran, podczas zmiany filmu na kolejny
Innym trudnym do odnalezienia miejscem, była rejestracja osób ze strojami do konkursu. Zupełnie schowana z boku, dokładnie na przeciwległym końcu budynku od miejsca, gdzie znajdował się panel kolekcjonerski i jeszcze na innym piętrze.
Rejestracja
I kolejka, tym razem mnie nie dotyczyła
I każdy rejestrowany w stroju, świetnie to wygląda
Fan w stroju Chewbaccy
To co jednak daje się we znaki, to fakt, że na konwencie nie było żadnych miejsc, by usiąść (poza panelami), ani ławek, ani nawet parapetów. Nic, chyba, że poszło się jeść. Mało tego nawet w kolejce trudno było usiąść, bo zaraz kazali wstawać i się ścieśniać. Jednak jeśli było się członkiem fanklubu, to miało się dostęp do miejsca zwanego Fan Club Lounge, czyli takie fanklubowe foyer. Nie dość, że były stoliki, krzesła, kanapy, można było coś zjeść, a także miejsce, gdzie członkowie Hyperspace mogli pograć, porysować, to było to jedno z najprzyjemniejszych miejsc na całym konwencie. Ludzie starali się każdego czymś zainteresować i bez przerwy coś, się tam działo. Była pani, która chodziła od stolika do stolika i zadawała pytania z Gwiezdnych Wojen, a za prawidłową odpowiedź dawała nagrody (karty TOPPS z TPM lub AOTC). Pytania były różne, na pierwszym mnie zagięła całkowicie, a brzmiało ono „Z jakiej partii senatorem była księżniczka Leia”. Odpowiedź prawidłowa brzmiała „Senat Imperialny”. No ale za drugim już trafiłem (kto dowodził rebeliantami na Endorze?
odpowiedź zaspoilerowana Han Solo (koniec spoilera – zaznacz myszką puste pole by zobaczyć odpowiedź)). Jednak jak wspomniałem, wcześniej, to właśnie tutaj działy się różne rzeczy pierwszego dnia. Trudno tu mówić o prelekcjach, bo dana osoba siadała przy stoliku i rozmawiała z obecnymi fanami. Fakt trudno było się dopchać, ale o wiele łatwiej niż na dole. No i zdarzały się osoby, z którymi można było sobie spokojnie (i za darmo) zrobić zdjęcie jak Amy Allen (Aayla Secura), czy nawet pogawędzić – jak Aaron Allston, który siedząc sobie spokojnie przy stoliku edytował właśnie
Fury na swoim palmtopie. Ale to również było miejsce, które de facto miało własny program, bo tu przychodzili zarówno twórcy gier – jak ekipa „The Force Unleashed”, autorzy poza Allstonem np. J.W. Rinzler czy David West Reynolds, ale także i aktorzy. I można było z nimi porozmawiać bez żadnych ograniczeń narzuconych przez gospodarza sali.
Fan Club Lounge było ozdobione olbrzymim zdjęciem Indiany Jonesa
I rysunkiem przedstawiającym Dartha Vadera
Rzut ogólny na Fan Club Lounge
I na Tatooine Game Parlor – bo tak nazywała się sekcja z grami
A to karty, które otrzymałem za prawidłową odpowiedź na pytanie
Ale to było jedyne miejsce, gdzie bez problemu można było uścisnąć dłoń Steve’owi Sansweetowi
Porozmawiać z Aaronem Allstonem, autorem Zdrady, który właśnie pracował nad „Furią”
Autograf Aarona Allstona
Czy zrobić sobie zdjęcie z Amy Allen (Aayla Secura w AOTC i ROTS)
I na koniec ostatni, ale bynajmniej nie najmniej ważny...
A to już wejście do Exhibit Hall... Oto miejsce, gdzie zaczyna się zabawa...