Podsumowanie
Rusis
Celebration VI było dla mnie drugą imprezą z tego cyklu, w tym pierwszą, na jakiej byłem za oceanem. Poprzednim „zaliczonym” Celebration było bowiem Celebration Europe w Londynie. Wybierając się na „szóstkę” wiedziałem już, czego mogę się spodziewać i sam konwent nie robił już na mnie aż tak dużego wrażenia jak jego europejska edycja. Nie oznacza to jednak, że był gorszy czy mniejszy. Impreza była zdecydowanie większa w porównaniu do Londyńskiej i oferowała szerszą gamę atrakcji. Ich liczba i zróżnicowanie jest tym, co sprawiło, że Celebration VI było imprezą naprawdę udaną – znaleźć coś dla siebie mógł na niej każdy, niezależnie od tego czy był fanem filmów, komiksów, książek, gier, czy innych rzeczy. Sam miałem w pełni rozplanowane pierwsze trzy dni konwentu – zostawiając tylko niewielkie luki w programie, tak aby móc zdążyć dostać się na kolejne punkty. Czwarty dzień pod względem atrakcji był najsłabszy, ale i tu udało mi się znaleźć kilka interesujących punktów.
Celebration VI to jak dla mnie przede wszystkim możliwość spotkania na żywo twórców Gwiezdnych Wojen – aktorów, którzy brali udział w filmach i pisarzy. Pod tym względem było to miejsce wymarzone, na konwencie pojawiła się czołówka gwiazd oryginalnej trylogii oraz większość z obecnie tworzących pisarzy. Mogąc ich spotkać czułbym się całkowicie usatysfakcjonowany z wyjazdu, jak się jednak okazało - organizatorzy zafundowali nam niezwykły dodatek, który przyćmił to wszystko. Jadąc na konwent wiedziałem, że George’a Lucasa ma na nim nie być, moje zaskoczenie było więc olbrzymie, gdy zobaczyłem go wchodzącego na jeden z paneli (a później kolejny). W tym momencie, widząc i słuchając na żywo twórcę uniwersum, przy którym spędziłem tyle lat, poczułem się spełniony jako fan Star Wars, a z konwentu wyjeżdżałem całkowicie zadowolony.
Rusis i Katie Cook
Lord Sidious
Dla mnie ten konwent zapadnie w pamięć przede wszystkim ze względu na zobaczenie na żywo George’a Lucasa i posłuchanie Carrie Fisher. I myślę, że to jest atrakcją samą w sobie, doskonale oddającą klimat tego wydarzenia. Celebration to zdecydowanie coś więcej niż konwent, to ważne wydarzenie, które sprawia, że nabiera się nowej energii gwiezdnowojennej, i które też uzależnia. W końcu dla mnie to już był czwarty raz. Myślę, że ReedPop uczy się na błędach i część z niedociągnięć Celebration V zostało poprawione. Dla mnie to chyba jedyny konwent z serii, który można porównać. I IV w Los Angeles i Europe, w których miałem okazję uczestniczyć, były na tyle inne, że trudno się je zestawia. Co prawda w tym roku konwent trochę stracił pary ze względu na Isaac, ale ci, którzy dotarli pewnie nie żałują.
To, co mnie chyba najbardziej zawiodło to Exhibit Hall. Pewnie dlatego, że praktycznie nie znalazłem nic z tego, czego szukałem najbardziej. Ciężkie jest życie kolekcjonera. Uciążliwa jest też niestety podróż, ale zdecydowanie uważam, że było warto. Cóż, konwent pozostanie na długo w mojej pamięci, ale teraz już trzeba zacząć myśleć o kolejnym, tym razem w Essen.