TWÓJ KOKPIT
0

Uczciwy układ :: Książki

Khedryn pokiwał głową, uspokojony i wystawił głowę. W korytarzu leżało ciało człowieka, z dziurą w klatce piersiowej. Khedryn widział go już wcześniej w kantynach Fhost, ale nie mógł sobie przypomnieć jego imiena.

- Niech to, niech to, niech to – powiedział, odpinając hełm.

- Co się stało? – zapytał Marr, kiedy podniósł się na nogi.

- Zabiłem go.

Marr położył dłoń na ramieniu Khedryna.

Khedryn potrzasnął głową.

- Idziemy. Bądź czujny. Może ich być więcej.

Odebrał zabitemu komunikator i skierowali się do kokpitu. Skanowanie nie wykazało obecności innych osób. Komlink martwego bandyty zabrzęczał.

- Verra – rozległ się głos Reegasa. – Verra, raport.

Verra. Tak się nazywał zabity.

- Verra nie żyje, Reegas – powiedział Khedryn. – A ja siedzę w twoim kokpicie.

Chętnie zapłaciłby 10.000 kredytów, żeby ujrzeć w tym momencie minę Reegasa.

Nastąpiła krótka przerwa, a po chwili znów rozległ się głos Reegasa.

- Możemy się targować, Faal. Nie rób nic pochopnie.

Khedryn wyobraził sobie Reegasa i jego ludzi biegnących do wahadłowca.

- Jeśli masz tam jakichś ludzi, niech wyjdą – Khedryn policzył do dziesięciu. – Marr, zestrzel go.

Działa „Ciemnej Gwiazdy” oświetliły kosmos i zmieniły wahadłowiec w szczątki. Eksplozja przechyliła „Poszukiwacza” na bok. Khedryn poczuł ból na myśl, że musi uszkodzić własny statek, ale było to warte usłyszenia przekleństw Reegasa i dźwięków alarmów wydobywających się przez otwarty kanał komunikacyjny.

- Jesteś tam uwięziony, Reegas. „Poszukiwacz” jest martwy. Zniszczyliśmy jego silniki. – Spojrzał przez szybę na wrak, zauważając ogień płonący w sekcji silnikowej. – Dzięki tobie tak samo jest z wrakiem. Założę się, że długo sobie tam posiedzicie.

Przekleństwa Reegasa wypełniły komunikator.

- Pamiętaj, że mogłem was wystrzelić w kosmos – powiedział Khedryn.

- O, niczego nie zapominam.

- Jak będziesz grzeczny, może wyślemy kogoś z Fhost, żeby was znalazł. – Jego ton stał się twardy. – Wyjaśnijmy coś sobie: jeszcze raz mnie wykołujesz, nie zawaham się ciebie zabić. I nie próbuj odzyskać tego statku. Jest teraz mów. Myślę, że to uczciwy układ po tym co zrobiłeś, prawda?

Odpowiedziała mu cisza.

- Prawda? – powtórzył.

- Taa, to uczciwy układ. Wyślij kogoś po nas, Faal. Wyślij kogoś.

- Zostało trochę kafu. Jeśli to was nie rozgrzeje, zawsze możecie się nawzajem poprzytulać.

Reegas znowu zaczął przeklinać, a Marr zaprogramował nawikomputer na Fhost.

- To całkiem przyjemny statek – odezwał się Marr, przesuwając dłonią po przyrządach.

- To prawda – powiedział Khedryn, rozglądając się. – Nazwijmy go „Gruchotem”, co ty na to?

Marr uśmiechnął się.

- Pasuje tobie i mnie, ale nie wiem czy statkowi. Nie jest gruchotem. Chyba, że to było ironiczne?

Khedryn wyciągnął się w fotelu pilota, uśmiechnął się i udał głupiego.

- Nie wiem o czym cały czas gadasz, Marr. Włącz hipernapęd i zobaczmy, co ten nasz statek potrafi.


1 2 3 4 5 6 7 (8)

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 8,25
Liczba: 4

Użytkownik Ocena Data
Lord Kenobi 9 2015-06-14 18:21:18
Lord Jabba 9 2012-01-24 15:51:50
Melethron 8 2011-10-17 14:04:51
FEL-1996 7 2014-03-08 12:54:39


TAGI: John Williams (29) Paul S. Kemp (11)

KOMENTARZE (1)

  • Lord Jabba2012-01-24 16:00:05

    Sympatyczne opowiadanie o przygodach Khedryna i Marra zanim spotkali Jadena. 9/10

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..