I wtedy coś innego przykuło jego uwagę. Najpierw były to tylko dwa punkciki, które potem zaczęły rosnąć w oczach.
- Roshton! – krzyknął wygrzebując elektrolornetkę i włączając ją. – Mamy towarzystwo.
- Daj mi popatrzeć – rzucił Roshton sięgając po przyrząd.
Doriana wyszarpnął mu go, przyciskając oczy do soczewek. Jeden rzut oka wystarczył.
- To dwa okręty desantowe C-9979 – poinformował Roshtona, oddając mu elektrolornetkę.
- Wygląda na to, że twoja zabawa w chowanego przekonała Separatystów, że trzeba sprowadzić posiłki.
***
Dwa dni wcześniej, nierozważny wybór miejsca lądowania przez neimoidiańskiego dowódcę umożliwił żołnierzom Roshtona spowolnić rozmieszczanie wojsk najeźdźców na tyle długo, by siły Republiki zdążyły ewakuować się ze „Spaarti Creations.”
Teraz Separatyści nie powtórzyli tego błędu. Statki desantowe wylądowały na zachód i północny wschód od miasta, na otwartej przestrzeni, gdzie żaden atak z bliska nie był możliwy. Natychmiast rozpoczął się wyładunek pojazdów i żołnierzy.
Roshton ledwo zdążył nakazać swym żołnierzom odwrót, gdy transportery MTT i czołgi AAT zaczęły posuwać się przez ulice Foulahn, wzdłuż drogi Portu Kosmicznego Triv, a nawet przez najbardziej niezamieszkane, zalesione wzgórza na zachód i północ od kompleksu Spaarti.
Czołgi zajęły pozycje przy budynkach administracji i strategicznie położonych skrzyżowaniach, podczas gdy transportery szybko znalazły miejsca, żeby pozbyć się śmiercionośnego ładunku droidów bojowych, szturmowych i robotów-niszczycieli. Późnym popołudniem, każdy metr kwadratowy, z piętnastu kilometrów wokół „Spaarti Creations”, był w rękach Separatystów.
Z jednym małym wyjątkiem.
- Jeden C-9979 jest tutaj – powiedział Roshton, stukając w punkt na holomapie, prosto na zachód od Foulahn. – Oddział AAT okupuje zachodnią część miasta i cały obszar na zachód i północ od kompleksu Spaarti. – Drugi jest tutaj – wskazał punkt na północy, niedaleko rzeki Quatreen, wijącej się pomiędzy miastem a kosmoportem Triv – i może kryć wschodnią część miasta i port. Słyszałem, że kilka jednostek ruszyło w górę Quatreen w kierunku miasta Navroc, ale nie mam potwierdzenia tej informacji. Tories przyglądał się Binalie`mu. Twarz Lorda sprawiała wrażenie bladej, ale mogło to być tylko wynikiem oświetlenia pokoju. Ograniczone zasoby energii w schronie Binalie’go, nie mówiąc już o obawie przed wykryciem przez zajmujące górne piętra droidy, spowodowały, że Lord zdecydował się wyłączyć wszystko, oprócz oświetlenia awaryjnego.
- Jaka jest obecna sytuacja? – spytał Tories.
- Utknęliśmy tu – powiedział ciężko Roshton. – Moi żołnierze robią co mogą, żeby powstrzymać droidy, ale nie mamy wystarczająco wielu ludzi, żeby zmusić ich do powrotu do statków desantowych. Mistrz Doriana mówi, że kanclerz Palpatine obiecał pomoc, ale ona ciągle może być parę dni drogi stąd.
- A tymczasem, obie armie rozniosą Foulahn na strzępy – warknął Binalie.
- Trzymamy się z dala od fabryki, prawda?- odpowiedział Roshton. – Czy nie tego pan chciał?
- Chciałem, żeby cała ta przeklęta wojna toczyła się z dala od mojej planety – odgryzł się Binalie.
- Obawiam się, że te wybory nie zawsze należą do nas – powiedział spokojnie Doriana. – To nie był pomysł komandora Roshtona, by prowadzić wojnę tutaj.
- Więc będziemy tu tak po prostu siedzieć i pozwolimy im obrócić miasto w perzynę?
- Na pańskim miejscu skupiłbym się na najważniejszej kwestii – powiedział cierpko Roshton. – Gdy zajdzie słońce, zmuszą Cranscoców do rozpoczęcia reorganizacji. A wtedy może się pan pożegnać z nadzieją na uratowanie miasta czy planety.
- Co pan ma na myśli? – spytał Corf, zbliżając się do swojego ojca.
- Separatyści chcą zacząć produkcję nowych robotów szturmowych – wyjaśnił mu Roshton. – Kiedy to zrobią, każda godzina spędzona przez nich w fabryce będzie oznaczać silniejszą armię droidów na Cartao. Jeśli nic ich nie powstrzyma, prędzej czy później będą mieli wystarczająco duże siły, żeby pokonać wszystko, co wystawi przeciwko nim Republika – spojrzał znów na Binalie`go. – A wtedy, jedynym sposobem by ich powstrzymać będzie…
- Nie – zaprotestował kategorycznie Binalie. – Niech pan nawet o tym nie myśli.
- Myśli pan, że chcę zniszczyć Spaarti? – zapytał zimnym głosem Roshton.- Te nowe komory klonujące, które budowaliśmy mogłyby przechylić szalę zwycięstwa na stronę Republiki w kilka miesięcy, a to jest jedyne miejsce gdzie możemy je dopracować na tyle szybko, by uzyskane klony były najwyższej próby. Jednocześnie, nie możemy pozwolić, żeby ruszyła produkcja tej nowej linii szturmowych D-90. Przykro mi, ale wybór jest bardzo ograniczony.
- Chwila – przerwał Doriana, prostując się i wyciągając zza pasa holoprojektor. – Możemy mieć jakieś wieści.
Włączył urządzenie i nad platformą projekcyjną pojawił się wizerunek głowy Iktotchi z górującymi nad nią dystyngowanie ukształtowanymi, zakrzywionymi w dół rogami. Słowa były zbyt niewyraźne, żeby Tories mógł je zrozumieć, ale nagle Doriana się uśmiechnął.
- Dziękuję generale – powiedział podchodząc do Roshtona. – Komandorze, generał Fyefee Tiis z republikańskiego krążownika „Whipsaw” chciałby zamienić z panem słowo.
Wziął krzesło stojące obok Roshtona, ustawiając holoprojektor tak, żeby obydwaj mogli słyszeć i widzieć. Bez czekania na zaproszenie, Tories też do nich podszedł. Doriana łypnął na niego okiem, ale nie powiedział ani słowa.
- … z dziesięcioma w pełni wyekwipowanymi kanonierkami szturmowymi LAAT/i do pańskiej dyspozycji – mówił generał Tiis, kiedy Tories usiadł.
- To tylko czterystu żołnierzy – zauważył powątpiewająco Roshton. – Niewiele zdziałają przeciwko trzem C-9979 pełnymi czołgów i droidów, chyba, że uda wam się zniszczyć ich statek dowodzenia.
- Dziękuję za sugestię – oznajmił sucho Tiis. – Mieliśmy zamiar tak zrobić. Kanonierki wystartują się za pięć minut; przylecą do was za trzydzieści. Zaatakujemy statek dowodzenia za piętnaście.
Obraz zniknął.
- Zdążymy zanim Cranscocy zaczną? – spytał Doriana.
Binalie sprawdził swój zegarek i wzruszył ramionami.
- Słońce zajdzie za jakieś dziesięć minut. Kiedy przybędą kanonierki, będzie już prawie zupełnie ciemno.
- Więc mamy szansę pozbyć się Separatystów, zanim skończą reorganizację – dokończył Doriana. – Doskonale. A co my będziemy robić, komandorze?
- Zwiążemy wroga walką – Roshton wyciągnął swój komlink. – Przed przylotem kanonierek, ja i moi ludzie powinni wywołać tu całkiem niezły chaos. Z odrobiną szczęścia, odwrócimy uwagę Neimoidian na tyle długo, żeby móc przedostać się przez tunel i odbić fabrykę.
- Nie możecie tego zrobić – sprzeciwił się Binalie.
- Będziemy tak ostrożni jak tylko się da – zapewnił go Roshton.
- Nie o to mi chodziło – odrzekł Binalie. – Ten neimoidiański dowódca, Ashel, powiedział, że zablokowali tunel od strony fabryki.
- Czy tak dobrze, że nie przebije się nawet Jedi z mieczem świetlnym? – Roshton pokręcił głową. – Bardzo w to wątpię.
- Będziesz nadal ryzykował uszkodzenie fabryki – zauważył Doriana. – Czemu nie poczekać na zniszczenie statku dowodzenia? Neimoidianie na pewno nie podejmą walki, jeśli ich armia nie będzie nadawała się do użytku.
- Są dwa powody – powiedział Roshton. – Po pierwsze: nie chcę pozwolić, żeby Separatyści zaczęli niszczyć fabrykę, kiedy się przekonają, że przegrali. I po drugie: powinienem być z moimi ludźmi tam, na zewnątrz, a nie czaić się tutaj. Im szybciej włączę się do akcji, tym lepiej.
- To dość kiepskie uzasadnienie dla taktycznych decyzji – ostrzegł Doriana. – Lord Binalie ma rację: nie chcemy żadnych walk wewnątrz fabryki.
- Powiedz to Neimoidianom – odciął się Roshton. – Za dziewiętnaście minut to będzie ich decyzja, nie moja.
- Chwileczkę - powiedział powoli Tories, gdy Roshton podnosił do ust swój komlink. Zalążki pomysłu zaczęły pojawiać się w jego głowie. Nieco dziwnego i niebezpiecznego, ale mającego szanse powodzenia.
- A gdyby tak zmusić te wszystkie droidy do walki na zewnątrz?
- Ciekawe jak? – warknął Binalie. – Neimoidianie to tchórze. Nie pozwolą im wymaszerować na zewnątrz. Tym bardziej, jeśli spodziewają się ataku na tunel.
- Chyba, że będą myśleli, że tunel jest bezpieczny – zauważył Tories. – A granice fabryki nie.
Binalie zamrugał.
- Pogubiłem się.
- Oczywiście – powiedział, wyprostowując się na krześle Roshton – Tak jak mówiłem, wiedzą, że Jedi mógłby się przebić przez tunel. Wiedzą też z własnego niemiłego doświadczenia, co znaczy stanąć naprzeciwko jednemu z nich w bitwie.
- Więc co pan sugeruje? – spytał Doriana, marszcząc brwi. – Żebyśmy wysłali mistrza Toriesa na czele twoich żołnierzy na zewnątrz?
- Dokładnie tak – odrzekł Roshton. – Niech zaatakują, powiedzmy, wschodnią bramę fabryki. Separatyści nie będą mieli innego wyboru, jak tylko rzucić przeciwko nim wszystko, co mają.
- Roshton! – krzyknął wygrzebując elektrolornetkę i włączając ją. – Mamy towarzystwo.
- Daj mi popatrzeć – rzucił Roshton sięgając po przyrząd.
Doriana wyszarpnął mu go, przyciskając oczy do soczewek. Jeden rzut oka wystarczył.
- To dwa okręty desantowe C-9979 – poinformował Roshtona, oddając mu elektrolornetkę.
- Wygląda na to, że twoja zabawa w chowanego przekonała Separatystów, że trzeba sprowadzić posiłki.
Dwa dni wcześniej, nierozważny wybór miejsca lądowania przez neimoidiańskiego dowódcę umożliwił żołnierzom Roshtona spowolnić rozmieszczanie wojsk najeźdźców na tyle długo, by siły Republiki zdążyły ewakuować się ze „Spaarti Creations.”
Teraz Separatyści nie powtórzyli tego błędu. Statki desantowe wylądowały na zachód i północny wschód od miasta, na otwartej przestrzeni, gdzie żaden atak z bliska nie był możliwy. Natychmiast rozpoczął się wyładunek pojazdów i żołnierzy.
Roshton ledwo zdążył nakazać swym żołnierzom odwrót, gdy transportery MTT i czołgi AAT zaczęły posuwać się przez ulice Foulahn, wzdłuż drogi Portu Kosmicznego Triv, a nawet przez najbardziej niezamieszkane, zalesione wzgórza na zachód i północ od kompleksu Spaarti.
Czołgi zajęły pozycje przy budynkach administracji i strategicznie położonych skrzyżowaniach, podczas gdy transportery szybko znalazły miejsca, żeby pozbyć się śmiercionośnego ładunku droidów bojowych, szturmowych i robotów-niszczycieli. Późnym popołudniem, każdy metr kwadratowy, z piętnastu kilometrów wokół „Spaarti Creations”, był w rękach Separatystów.
Z jednym małym wyjątkiem.
- Jeden C-9979 jest tutaj – powiedział Roshton, stukając w punkt na holomapie, prosto na zachód od Foulahn. – Oddział AAT okupuje zachodnią część miasta i cały obszar na zachód i północ od kompleksu Spaarti. – Drugi jest tutaj – wskazał punkt na północy, niedaleko rzeki Quatreen, wijącej się pomiędzy miastem a kosmoportem Triv – i może kryć wschodnią część miasta i port. Słyszałem, że kilka jednostek ruszyło w górę Quatreen w kierunku miasta Navroc, ale nie mam potwierdzenia tej informacji. Tories przyglądał się Binalie`mu. Twarz Lorda sprawiała wrażenie bladej, ale mogło to być tylko wynikiem oświetlenia pokoju. Ograniczone zasoby energii w schronie Binalie’go, nie mówiąc już o obawie przed wykryciem przez zajmujące górne piętra droidy, spowodowały, że Lord zdecydował się wyłączyć wszystko, oprócz oświetlenia awaryjnego.
- Jaka jest obecna sytuacja? – spytał Tories.
- Utknęliśmy tu – powiedział ciężko Roshton. – Moi żołnierze robią co mogą, żeby powstrzymać droidy, ale nie mamy wystarczająco wielu ludzi, żeby zmusić ich do powrotu do statków desantowych. Mistrz Doriana mówi, że kanclerz Palpatine obiecał pomoc, ale ona ciągle może być parę dni drogi stąd.
- A tymczasem, obie armie rozniosą Foulahn na strzępy – warknął Binalie.
- Trzymamy się z dala od fabryki, prawda?- odpowiedział Roshton. – Czy nie tego pan chciał?
- Chciałem, żeby cała ta przeklęta wojna toczyła się z dala od mojej planety – odgryzł się Binalie.
- Obawiam się, że te wybory nie zawsze należą do nas – powiedział spokojnie Doriana. – To nie był pomysł komandora Roshtona, by prowadzić wojnę tutaj.
- Więc będziemy tu tak po prostu siedzieć i pozwolimy im obrócić miasto w perzynę?
- Na pańskim miejscu skupiłbym się na najważniejszej kwestii – powiedział cierpko Roshton. – Gdy zajdzie słońce, zmuszą Cranscoców do rozpoczęcia reorganizacji. A wtedy może się pan pożegnać z nadzieją na uratowanie miasta czy planety.
- Co pan ma na myśli? – spytał Corf, zbliżając się do swojego ojca.
- Separatyści chcą zacząć produkcję nowych robotów szturmowych – wyjaśnił mu Roshton. – Kiedy to zrobią, każda godzina spędzona przez nich w fabryce będzie oznaczać silniejszą armię droidów na Cartao. Jeśli nic ich nie powstrzyma, prędzej czy później będą mieli wystarczająco duże siły, żeby pokonać wszystko, co wystawi przeciwko nim Republika – spojrzał znów na Binalie`go. – A wtedy, jedynym sposobem by ich powstrzymać będzie…
- Nie – zaprotestował kategorycznie Binalie. – Niech pan nawet o tym nie myśli.
- Myśli pan, że chcę zniszczyć Spaarti? – zapytał zimnym głosem Roshton.- Te nowe komory klonujące, które budowaliśmy mogłyby przechylić szalę zwycięstwa na stronę Republiki w kilka miesięcy, a to jest jedyne miejsce gdzie możemy je dopracować na tyle szybko, by uzyskane klony były najwyższej próby. Jednocześnie, nie możemy pozwolić, żeby ruszyła produkcja tej nowej linii szturmowych D-90. Przykro mi, ale wybór jest bardzo ograniczony.
- Chwila – przerwał Doriana, prostując się i wyciągając zza pasa holoprojektor. – Możemy mieć jakieś wieści.
Włączył urządzenie i nad platformą projekcyjną pojawił się wizerunek głowy Iktotchi z górującymi nad nią dystyngowanie ukształtowanymi, zakrzywionymi w dół rogami. Słowa były zbyt niewyraźne, żeby Tories mógł je zrozumieć, ale nagle Doriana się uśmiechnął.
- Dziękuję generale – powiedział podchodząc do Roshtona. – Komandorze, generał Fyefee Tiis z republikańskiego krążownika „Whipsaw” chciałby zamienić z panem słowo.
Wziął krzesło stojące obok Roshtona, ustawiając holoprojektor tak, żeby obydwaj mogli słyszeć i widzieć. Bez czekania na zaproszenie, Tories też do nich podszedł. Doriana łypnął na niego okiem, ale nie powiedział ani słowa.
- … z dziesięcioma w pełni wyekwipowanymi kanonierkami szturmowymi LAAT/i do pańskiej dyspozycji – mówił generał Tiis, kiedy Tories usiadł.
- To tylko czterystu żołnierzy – zauważył powątpiewająco Roshton. – Niewiele zdziałają przeciwko trzem C-9979 pełnymi czołgów i droidów, chyba, że uda wam się zniszczyć ich statek dowodzenia.
- Dziękuję za sugestię – oznajmił sucho Tiis. – Mieliśmy zamiar tak zrobić. Kanonierki wystartują się za pięć minut; przylecą do was za trzydzieści. Zaatakujemy statek dowodzenia za piętnaście.
Obraz zniknął.
- Zdążymy zanim Cranscocy zaczną? – spytał Doriana.
Binalie sprawdził swój zegarek i wzruszył ramionami.
- Słońce zajdzie za jakieś dziesięć minut. Kiedy przybędą kanonierki, będzie już prawie zupełnie ciemno.
- Więc mamy szansę pozbyć się Separatystów, zanim skończą reorganizację – dokończył Doriana. – Doskonale. A co my będziemy robić, komandorze?
- Zwiążemy wroga walką – Roshton wyciągnął swój komlink. – Przed przylotem kanonierek, ja i moi ludzie powinni wywołać tu całkiem niezły chaos. Z odrobiną szczęścia, odwrócimy uwagę Neimoidian na tyle długo, żeby móc przedostać się przez tunel i odbić fabrykę.
- Nie możecie tego zrobić – sprzeciwił się Binalie.
- Będziemy tak ostrożni jak tylko się da – zapewnił go Roshton.
- Nie o to mi chodziło – odrzekł Binalie. – Ten neimoidiański dowódca, Ashel, powiedział, że zablokowali tunel od strony fabryki.
- Czy tak dobrze, że nie przebije się nawet Jedi z mieczem świetlnym? – Roshton pokręcił głową. – Bardzo w to wątpię.
- Będziesz nadal ryzykował uszkodzenie fabryki – zauważył Doriana. – Czemu nie poczekać na zniszczenie statku dowodzenia? Neimoidianie na pewno nie podejmą walki, jeśli ich armia nie będzie nadawała się do użytku.
- Są dwa powody – powiedział Roshton. – Po pierwsze: nie chcę pozwolić, żeby Separatyści zaczęli niszczyć fabrykę, kiedy się przekonają, że przegrali. I po drugie: powinienem być z moimi ludźmi tam, na zewnątrz, a nie czaić się tutaj. Im szybciej włączę się do akcji, tym lepiej.
- To dość kiepskie uzasadnienie dla taktycznych decyzji – ostrzegł Doriana. – Lord Binalie ma rację: nie chcemy żadnych walk wewnątrz fabryki.
- Powiedz to Neimoidianom – odciął się Roshton. – Za dziewiętnaście minut to będzie ich decyzja, nie moja.
- Chwileczkę - powiedział powoli Tories, gdy Roshton podnosił do ust swój komlink. Zalążki pomysłu zaczęły pojawiać się w jego głowie. Nieco dziwnego i niebezpiecznego, ale mającego szanse powodzenia.
- A gdyby tak zmusić te wszystkie droidy do walki na zewnątrz?
- Ciekawe jak? – warknął Binalie. – Neimoidianie to tchórze. Nie pozwolą im wymaszerować na zewnątrz. Tym bardziej, jeśli spodziewają się ataku na tunel.
- Chyba, że będą myśleli, że tunel jest bezpieczny – zauważył Tories. – A granice fabryki nie.
Binalie zamrugał.
- Pogubiłem się.
- Oczywiście – powiedział, wyprostowując się na krześle Roshton – Tak jak mówiłem, wiedzą, że Jedi mógłby się przebić przez tunel. Wiedzą też z własnego niemiłego doświadczenia, co znaczy stanąć naprzeciwko jednemu z nich w bitwie.
- Więc co pan sugeruje? – spytał Doriana, marszcząc brwi. – Żebyśmy wysłali mistrza Toriesa na czele twoich żołnierzy na zewnątrz?
- Dokładnie tak – odrzekł Roshton. – Niech zaatakują, powiedzmy, wschodnią bramę fabryki. Separatyści nie będą mieli innego wyboru, jak tylko rzucić przeciwko nim wszystko, co mają.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,40 Liczba: 10 |
|
Jamboleo2014-10-02 20:20:26
Opowiadanie 10/10
Tłumaczenie 10/10
Bakuś2009-01-09 16:51:01
Całkiem , całkiem ;) gratuluję tłumaczenia :D
Jabba the best2008-08-07 14:46:39
Fajne opowiadanie i wspaniałe tłumaczenie.
Edi2005-10-24 23:30:07
Bohater Cartao 2 jest wyśmienitym opowiadaniem.Tym razem Zahn pokazał klasę.Dobrze wkomponowana akcja i dobre dialogi.9/10
Aquenral2005-01-03 08:34:14
Dałem drugi wpis...Do.ść ciekawe lecz długawe
ooryl2004-11-18 19:53:14
nie tak wspaniałe, jak w pierwszej części, ale i tak bardzo dobre (opovidanko i przekład)