Doriana patrzył, dopóki dźwigi i ich ładunek nie zniknęły za wystającym dachem fabryki, a potem wstukał następny kod do holoprojektora. Załatwił oficjalne sprawy, zdając raport człowiekowi, który mu płacił. Nadszedł czas, by zrobić to samo dla człowieka, który wydawał mu rozkazy.
Jak zwykle, uzyskanie połączenia trwało dłużej. Doriana doskonalił cierpliwość, wpatrując się leniwie w niebo i zastanawiając się, co Neimoidianie porabiają w fabryce. Teraz, kiedy południowy trawnik został oczyszczony, będą pewnie chcieli nakłonić Cranscoców do rozpoczęcia reorganizacji fabryki. Otwartym pozostawało pytanie, jaki charakter przyjmie ta reorganizacja. Czy będą chcieli stworzyć prototypy D-90, jak uważał Palpatine? A może myśleli o czymś innym?
W oddali słyszał buczenie repulsorowych wind…
I nagle, nad wzgórzami pomiędzy nim a fabryką, pojawiły się cztery niewielkie transportowce, wraz z osłaniającą je przed ogniem ewentualnych snajperów eskadrą STAP-ów. Cała grupa przemknęła szybko po niebie, następnie opadła w dół i raptownie łamiąc formację, poczęła kołysać się w miejscu, nad pałacykiem Binalie`go. Z precyzją właściwą jedynie zdalnie sterowanym maszynom, cztery transportowce jednocześnie dotknęły ziemi, a z włazów wysypały się oddziały droidów bojowych.
- Melduj.
Doriana natychmiast skupił uwagę na holoprojektorze. Zakapturzony wizerunek Dartha Sidiousa z nieodgadnionym wyrazem twarzy unosił się nad mała platformą projekcyjną.
- Wybacz, Lordzie Sidious – pośpieszył z przeprosinami Doriana. – Coś mnie rozproszyło.
Ku jego uldze, Sidious tylko lekko się uśmiechnął.
- Neimoidianie wreszcie wykonali ruch?
- W pewnym sensie, tak – powiedział Doriana, ośmielając się dzielić uwagę między wizerunkiem swojego mistrza, a aktywnością wokół rezydencji poniżej. Droidy bojowe, kilka szturmowych D-60 i dwa roboty-niszczyciele zgromadziły się na trawniku. Większość z nich uformowała defensywny kordon wokół rezydencji, ale cztery droidy szturmowe zamiast czekać przy transportowcu, stanęły tuż przy drzwiach wejściowych do budynku. Po chwili, dwóch Neimoidian wynurzyło się z włazu i weszło między ochraniających ich mechanicznych żołnierzy, kierując się w stronę drzwi.
- Wygląda na to, że postanowili porozmawiać z Lordem Binalie – zaraportował Sidiousowi. – Ale czy to im coś da? – Dorwana wzruszył ramionami, gdy grupka zniknęła w środku.
- Binalie najwyraźniej nie może przyspieszyć reorganizacji fabryki – powiedział Sidious. – Może chcą, żeby był tłumaczem w rozmowach z Cranscocami. Wygląda na to, że rozumie język ich kolorów skóry. Bardziej prawdopodobne, że szukają zakładnika.
- Możliwe – Dorwana skinął głową. – To byłoby dla nich użyteczne pod warunkiem, że Roshton byłby skłonny negocjować.
- Upewnisz się, że będzie – odezwał się łagodnie Sidious. – Dotyczy to także tego Jedi, Toriesa. Nie chce, żeby którykolwiek z nich narozrabiał, zanim przybędą siły Republiki.
Doriana zamrugał
- Wiedziałeś o tym?
Kolejny lekki uśmiech przemknął po twarzy Mrocznego Lorda.
- Myślałeś, że jesteś moim jedynym źródłem informacji, Doriana?
- Oczywiście, że nie, mój panie – odpowiedział szybko. Mimo to, nie mógł ukryć rozczarowania. Wolał dostarczyć tą wiadomość osobiście.
- Ale informacja przydaje się tylko wtedy, kiedy można z niej skorzystać – ciągnął Sidious. – A my nie możemy pozwolić na uszkodzenie fabryki ani Republice, ani Separatystom.
- Rozumiem, mój Panie – zapewnił Doriana.
- Doskonale – oświadczył Sidious. – Więc wypełnij rozkazy.
Obraz zniknął.
Doriana odłożył holoprojektor. Droidy skończyły formować kordon wokół rezydencji. Roboty szturmowe pilnowały narożników i wejść, podczas gdy roboty-niszczyciele toczyły się wokół budynku. Nie zanosiło się, żeby w najbliższym czasie ktokolwiek mógł tam wejść lub stamtąd wyjść.
Patrząc na to wszystko, zastanawiał się, jak pracownicy Binalie`go reagowali na to nagłe wtargnięcie. Ale jedyna osoba, którą mógł dostrzec, znajdowała się nieopodal wschodniego skraju budowli: był nią ogrodnik, klęczący obok jednego z wymodelowanych krzewów. Nie był najwidoczniej równie spostrzegawczy jak reszta pracowników, która już wcześniej wzięła nogi za pas. Ogrodnik podniósł wzrok, ocierając czoło odzianą w rękawiczkę dłonią.
Doriana zesztywniał. To nie był ogrodnik.
To był komandor Roshton.
Mieląc w ustach przekleństwo, Doriana ruszył w jego kierunku, idąc tak szybko, jak mógł, nie zwracając przy tym nadmiernej uwagi droidów. Ostrzeżenie Dartha Sidiousa odbijało się jeszcze echem w jego głowie, a ten idiota Roshton gotów był wszystko zepsuć.
***
- Nie – oznajmił stanowczo Lord Pilester Binalie. – Nie zamierzam tu tak po prostu siedzieć i pozwolić tym potworom zająć moją fabrykę.
- Rozumiem pańską frustrację – powiedział uspokajająco Jafer Tories – Ale jestem pewien, że nie zamierzają niczego niszczyć. Gdyby tak było, zniszczyliby fabrykę z orbity.
- Wiem czego chcą: tego samego co Doriana i Republika – warknął Binalie. – Sęk w tym, że im dłużej będzie trwał ten idiotyczny taniec, tym większa szansa, że ktoś w końcu stanie się nieostrożny. A wtedy koniec ze „Spaarti Creations.”
- Ale Republika wyśle pomoc, prawda? – spytał siedzący po przeciwległej stronie biurka dwunastoletni syn Binalie`go, Corf.
- Prawdopodobnie – ponuro odpowiedział chłopcu Binalie. – Ale wydaje mi się, że więcej żołnierzy to ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy.
Tories zmarszczył brwi.
- A czemuż to?
- Tak jak już mówiłem – warknął Binalie. – Republika i Separatyści są jak para dokrików walczących o kość. Co kogo obchodzi kto wygra, jeśli fabryka zostanie zniszczona?
- To co mamy robić? – spytał Tories
Binalie ściągnął na chwilę wargi
- Wyrzućmy stąd Separatystów sami, i to teraz, zanim Roshton i jego ludzie przegrupują się do ataku. Przekupmy ich, zaszantażujmy, nawet pomóżmy im skończyć tą ich pracę, jeśli obiecają, że się potem wyniosą.
- Nie mówisz poważnie – zaprotestował Tories, marszcząc brwi. Poczuł szept Mocy, ostrzegający go o obecności w pobliżu obcych umysłów.
- Dlaczego nie? – rzucił Binalie – Czym się martwisz? Ględzeniem Roshtona o zdradzie? To nic, tylko stek bz… – przerwał nagle, gdy ciężkie kroki zadudniły pod drzwiami gabinetu – Co tam się dzieje? – wyszeptał, podnosząc się na nogi.
Z donośnym hukiem, wyważone drzwi wleciały do środka; powyginana konstrukcja odbiła się od podłogi i przeleciała kolejne dwa metry, zatrzymując się po drugiej stronie pokoju. Klnąc, Binalie ponownie opadł na fotel, sięgając ręką w kierunku jednej z szuflad biurka.
- Nie! – krzyknął Tories, używając Mocy, żeby zatrzymać jego rękę w miejscu.
Jak zwykle, uzyskanie połączenia trwało dłużej. Doriana doskonalił cierpliwość, wpatrując się leniwie w niebo i zastanawiając się, co Neimoidianie porabiają w fabryce. Teraz, kiedy południowy trawnik został oczyszczony, będą pewnie chcieli nakłonić Cranscoców do rozpoczęcia reorganizacji fabryki. Otwartym pozostawało pytanie, jaki charakter przyjmie ta reorganizacja. Czy będą chcieli stworzyć prototypy D-90, jak uważał Palpatine? A może myśleli o czymś innym?
W oddali słyszał buczenie repulsorowych wind…
I nagle, nad wzgórzami pomiędzy nim a fabryką, pojawiły się cztery niewielkie transportowce, wraz z osłaniającą je przed ogniem ewentualnych snajperów eskadrą STAP-ów. Cała grupa przemknęła szybko po niebie, następnie opadła w dół i raptownie łamiąc formację, poczęła kołysać się w miejscu, nad pałacykiem Binalie`go. Z precyzją właściwą jedynie zdalnie sterowanym maszynom, cztery transportowce jednocześnie dotknęły ziemi, a z włazów wysypały się oddziały droidów bojowych.
- Melduj.
Doriana natychmiast skupił uwagę na holoprojektorze. Zakapturzony wizerunek Dartha Sidiousa z nieodgadnionym wyrazem twarzy unosił się nad mała platformą projekcyjną.
- Wybacz, Lordzie Sidious – pośpieszył z przeprosinami Doriana. – Coś mnie rozproszyło.
Ku jego uldze, Sidious tylko lekko się uśmiechnął.
- Neimoidianie wreszcie wykonali ruch?
- W pewnym sensie, tak – powiedział Doriana, ośmielając się dzielić uwagę między wizerunkiem swojego mistrza, a aktywnością wokół rezydencji poniżej. Droidy bojowe, kilka szturmowych D-60 i dwa roboty-niszczyciele zgromadziły się na trawniku. Większość z nich uformowała defensywny kordon wokół rezydencji, ale cztery droidy szturmowe zamiast czekać przy transportowcu, stanęły tuż przy drzwiach wejściowych do budynku. Po chwili, dwóch Neimoidian wynurzyło się z włazu i weszło między ochraniających ich mechanicznych żołnierzy, kierując się w stronę drzwi.
- Wygląda na to, że postanowili porozmawiać z Lordem Binalie – zaraportował Sidiousowi. – Ale czy to im coś da? – Dorwana wzruszył ramionami, gdy grupka zniknęła w środku.
- Binalie najwyraźniej nie może przyspieszyć reorganizacji fabryki – powiedział Sidious. – Może chcą, żeby był tłumaczem w rozmowach z Cranscocami. Wygląda na to, że rozumie język ich kolorów skóry. Bardziej prawdopodobne, że szukają zakładnika.
- Możliwe – Dorwana skinął głową. – To byłoby dla nich użyteczne pod warunkiem, że Roshton byłby skłonny negocjować.
- Upewnisz się, że będzie – odezwał się łagodnie Sidious. – Dotyczy to także tego Jedi, Toriesa. Nie chce, żeby którykolwiek z nich narozrabiał, zanim przybędą siły Republiki.
Doriana zamrugał
- Wiedziałeś o tym?
Kolejny lekki uśmiech przemknął po twarzy Mrocznego Lorda.
- Myślałeś, że jesteś moim jedynym źródłem informacji, Doriana?
- Oczywiście, że nie, mój panie – odpowiedział szybko. Mimo to, nie mógł ukryć rozczarowania. Wolał dostarczyć tą wiadomość osobiście.
- Ale informacja przydaje się tylko wtedy, kiedy można z niej skorzystać – ciągnął Sidious. – A my nie możemy pozwolić na uszkodzenie fabryki ani Republice, ani Separatystom.
- Rozumiem, mój Panie – zapewnił Doriana.
- Doskonale – oświadczył Sidious. – Więc wypełnij rozkazy.
Obraz zniknął.
Doriana odłożył holoprojektor. Droidy skończyły formować kordon wokół rezydencji. Roboty szturmowe pilnowały narożników i wejść, podczas gdy roboty-niszczyciele toczyły się wokół budynku. Nie zanosiło się, żeby w najbliższym czasie ktokolwiek mógł tam wejść lub stamtąd wyjść.
Patrząc na to wszystko, zastanawiał się, jak pracownicy Binalie`go reagowali na to nagłe wtargnięcie. Ale jedyna osoba, którą mógł dostrzec, znajdowała się nieopodal wschodniego skraju budowli: był nią ogrodnik, klęczący obok jednego z wymodelowanych krzewów. Nie był najwidoczniej równie spostrzegawczy jak reszta pracowników, która już wcześniej wzięła nogi za pas. Ogrodnik podniósł wzrok, ocierając czoło odzianą w rękawiczkę dłonią.
Doriana zesztywniał. To nie był ogrodnik.
To był komandor Roshton.
Mieląc w ustach przekleństwo, Doriana ruszył w jego kierunku, idąc tak szybko, jak mógł, nie zwracając przy tym nadmiernej uwagi droidów. Ostrzeżenie Dartha Sidiousa odbijało się jeszcze echem w jego głowie, a ten idiota Roshton gotów był wszystko zepsuć.
- Nie – oznajmił stanowczo Lord Pilester Binalie. – Nie zamierzam tu tak po prostu siedzieć i pozwolić tym potworom zająć moją fabrykę.
- Rozumiem pańską frustrację – powiedział uspokajająco Jafer Tories – Ale jestem pewien, że nie zamierzają niczego niszczyć. Gdyby tak było, zniszczyliby fabrykę z orbity.
- Wiem czego chcą: tego samego co Doriana i Republika – warknął Binalie. – Sęk w tym, że im dłużej będzie trwał ten idiotyczny taniec, tym większa szansa, że ktoś w końcu stanie się nieostrożny. A wtedy koniec ze „Spaarti Creations.”
- Ale Republika wyśle pomoc, prawda? – spytał siedzący po przeciwległej stronie biurka dwunastoletni syn Binalie`go, Corf.
- Prawdopodobnie – ponuro odpowiedział chłopcu Binalie. – Ale wydaje mi się, że więcej żołnierzy to ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy.
Tories zmarszczył brwi.
- A czemuż to?
- Tak jak już mówiłem – warknął Binalie. – Republika i Separatyści są jak para dokrików walczących o kość. Co kogo obchodzi kto wygra, jeśli fabryka zostanie zniszczona?
- To co mamy robić? – spytał Tories
Binalie ściągnął na chwilę wargi
- Wyrzućmy stąd Separatystów sami, i to teraz, zanim Roshton i jego ludzie przegrupują się do ataku. Przekupmy ich, zaszantażujmy, nawet pomóżmy im skończyć tą ich pracę, jeśli obiecają, że się potem wyniosą.
- Nie mówisz poważnie – zaprotestował Tories, marszcząc brwi. Poczuł szept Mocy, ostrzegający go o obecności w pobliżu obcych umysłów.
- Dlaczego nie? – rzucił Binalie – Czym się martwisz? Ględzeniem Roshtona o zdradzie? To nic, tylko stek bz… – przerwał nagle, gdy ciężkie kroki zadudniły pod drzwiami gabinetu – Co tam się dzieje? – wyszeptał, podnosząc się na nogi.
Z donośnym hukiem, wyważone drzwi wleciały do środka; powyginana konstrukcja odbiła się od podłogi i przeleciała kolejne dwa metry, zatrzymując się po drugiej stronie pokoju. Klnąc, Binalie ponownie opadł na fotel, sięgając ręką w kierunku jednej z szuflad biurka.
- Nie! – krzyknął Tories, używając Mocy, żeby zatrzymać jego rękę w miejscu.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,40 Liczba: 10 |
|
Jamboleo2014-10-02 20:20:26
Opowiadanie 10/10
Tłumaczenie 10/10
Bakuś2009-01-09 16:51:01
Całkiem , całkiem ;) gratuluję tłumaczenia :D
Jabba the best2008-08-07 14:46:39
Fajne opowiadanie i wspaniałe tłumaczenie.
Edi2005-10-24 23:30:07
Bohater Cartao 2 jest wyśmienitym opowiadaniem.Tym razem Zahn pokazał klasę.Dobrze wkomponowana akcja i dobre dialogi.9/10
Aquenral2005-01-03 08:34:14
Dałem drugi wpis...Do.ść ciekawe lecz długawe
ooryl2004-11-18 19:53:14
nie tak wspaniałe, jak w pierwszej części, ale i tak bardzo dobre (opovidanko i przekład)