„Zachodnie wejście” bardziej przypominało jakiś duży hangar niż zwykłą bramę. Składało się z ogromnego przedsionka, ograniczonego parą zasuwanych drzwi, wystarczająco dużych, by mogło przez nie przejść wszystko, czego nowoczesna fabryka mogłaby kiedykolwiek potrzebować.
Doriana dobiegł tam w chwili, gdy wielkie wrota nieznacznie uchylono, a Roshton z porucznikiem właśnie wyglądali przez powstałą w ten sposób lukę. W całym pomieszczeniu, setki odzianych w białe pancerze żołnierzy posuwało się wzdłuż jego ścian, zajmując pozycje w pobliżu drzwi i za zaparkowanymi wzdłuż ścian, ciężkimi pojazdami służącymi do transportu kontenerów. Inni ustawiali na podłodze, kilkanaście metrów od drzwi, półokrąg złożony z umieszczonych na trójnogach dział laserowych.
- Co się dzieje? - spytał, podchodząc do Roshtona.
- Właśnie wylądowali - odpowiedział wyglądający na zewnątrz, zdenerwowany Roshton. Doriana zauważył, że komandor miał na głowie nadawczo-odbiorczy zestaw słuchawkowy żołnierza-klona, prawdopodobnie po to, by nasłuchiwać dochodzących meldunków od reszty oficerów. - Skanują teraz teren, by upewnić się, że nie ma tam min.
- Jaki mamy plan? - spytał Doriana, zerkając ostrożnie przez drzwi. Nawet po wylądowaniu, okręt desantowy jawił się niczym złowieszcza, metalowa chmura burzowa.
- Oczywiście powstrzymamy ich - stwierdził lakonicznie Roshton. - W najgorszym razie sprawimy, żeby drogo zapłacili za każdą piędź ziemi.
- O czym pan mówi? - zaprotestował Doriana, marszcząc brwi. - Czy nie słuchał pan o czym wcześniej rozmawialiśmy? Nie może pan tu walczyć.
Roshton spojrzał na niego.
- Myślałem, że mówi pan tak tylko po to, żeby pozbyć się stąd Binalie'go.
- Absolutnie nie - zaprzeczył Doriana. - Myślałem dokładnie to, o czym mówiłem. Nie możemy pozwolić na to, by technicy dostali się w łapy Separatystów, gdyż wiedzą za dużo o stosowanej tu technologii. Ale jednocześnie, nie możemy pozwolić na uszkodzenie fabryki.
- Więc innymi słowy, sugeruje mi pan jej opuszczenie? - Roshton postawił sprawę jasno. - Mam wyjść na zewnątrz i patrzyć jak moi ludzie są masakrowani tylko po to, żeby kupić Binalie'mu czas na ewakuację techników?
- Przykro mi - odparł cicho i szczerze Doriana. - Wiem, że stawia to pana na straconej pozycji. Ale obawiam się, że nie mamy wyboru.
- Oczywiście, że mamy wybór - warknął Roshton. - A jeśli myślisz, że… - przerwał.
- Co? W porządku. Przełącz go.
- O co chodzi? - spytał Doriana.
- Przybył twój Jedi, z synem Binalie'go - rzucił krótko komandor. - Mistrzu Tories? Tak, tu Roshton - przez jakieś pół minuty słuchał ze zmarszczonym od koncentracji czołem. A potem nagle się uśmiechnął. - Zrozumiałem - odpowiedział. - Spróbujemy. Poruczniku?
- Także zrozumiałem - odparł żołnierz.
Roshton odwrócił się do Doriany.
- Może jednak mamy wybór - oznajmił. - Linie obronne, przygotować się do otwarcia ciągłego ognia, cel na moją komendę. I otwórzcie te wrota.
Z potężnym dudnieniem, ciężkie drzwi zaczęły się powoli rozsuwać.
- Czas się ukryć, Doriana - skinął mu dłonią Roshton. - Tędy.
Parę sekund później, byli już przyczajeni za stojącym przy bocznej ścianie, wielkim pojazdem transportowym.
- Dlaczego w ten sposób? - spytał Doriana, starając się, żeby z głosu nie przebijały ukryte obawy. Wszak nie tak to zaplanował. - Czy nie wystawi to nas na huraganowy atak?
- Możliwe - zgodził się Roshton. - Ale być może pomoże nam to zakończyć tą zabawę w inny sposób.
Brzmiało to zdecydowanie złowieszczo.
- I to właśnie kazał zrobić Jedi? - sondował ostrożnie Doriana.
- Nie, ten numer, to był mój pomysł - przyznał Roshton. - Mistrz Tories po prostu przypomniał mi o innym celu naszej misji - wyciągnął szyję. - Nadchodzą.
Doriana wyjrzał ostrożnie zza pojazdu. Na zewnątrz, C-9979 otworzył swój ciężki, przedni właz i z wnętrza zaczęła opadać na ziemię rampa. W panującym za nią półmroku, dostrzegał blasterowe działa i pękate nosy zgromadzonych tam, opancerzonych transporterów MTT, służących do transportu droidów bojowych.
- Przygotować się - rozkazał spokojnie Roshton. - Celem jest laserowy kondensator na prawej burcie.
Doriana zmarszczył brwi, ale zanim zadał pytanie, pierwszy MTT wydał z umieszczonych przy ziemi rur systemu chłodzenia krótki odgłos i ruszył w kierunku rampy.
- Ognia - zakomenderował spokojnie Roshton.
Ogromne pomieszczenie wypełniło się ogłuszającym hałasem, gdy żołnierze otworzyli ogień. Ze skrzywioną twarzą od przetaczającej się nad nim fali gorąca, Doriana obserwował spod przymrużonych powiek, jak setki blasterów skoncentrowały swą moc na grubym pancerzu MTT, obok znajdującej się po jego lewej stronie wieżyczki działa blasterowego.
Pancerz transportera był wyjątkowo gruby, ale jego projektanci nie przewidzieli sytuacji, w której tak wielka koncentracja ognia będzie skupiona na tak niewielkiej przestrzeni. Jasna jak słońca poświata, otaczająca kondensator mocy stawała się coraz bardziej widoczna, gdy zahartowany metal topił się, zamieniając w supergorącą plazmę.
Po niecałych dwóch sekundach od początku starcia, blastery Republiki przedarły się przez pancerz, do kondensatora mocy. Cały lewy bok transportera zniknął w gigantycznej kuli ognia, która wystrzeliła w górę, zasnuwając kłębami dymu czołową krawędź bliższego skrzydła okrętu desantowego.
Seria mniejszych wybuchów dobiegła zza pierwszego MTT, gdy jego pozostałe systemy eksplodowały w reakcji łańcuchowej. Kilka chwil później, z ogłuszającym łoskotem, rozpadły się repulsory i zwęglony kadłub, który kiedyś był w pełni wyposażonym transporterem MTT, uderzył w rampę.
Całkowicie blokując przejście dla kolejnych czekających pojazdów.
- I o to chodziło! - grzmiał głos Roshtona, któremu wykrzywiał twarz dziki uśmiech.
- Wszystkie jednostki: wycofać się! - złapał za ramię Dorianę. - Idziemy, Doriana.
Nie przestali biec w głąb fabryki, dopóki nie minęli dwóch hali montażowych, a hałas z zewnątrz nie zmienił się w głuche wycie.
- Sprytne - pochwalił Doriana, łapiąc ciężko oddech, gdy Roshton zwolnił do szybkiego truchtu. - Zablokował pan rampę, spowalniając ich, zanim nie oczyszczą przejścia. Ale co właściwie pan przez to osiągnął?
- Inne możliwości, oczywiście - odparł Roshton, patrząc przez ramię. Także Doriana odwrócił głowę, patrząc na uporządkowany odwrót podążających obok nich żołnierzy.
- Wcześniej nie byłoby innego wyjścia, jak przenieść walkę do fabryki, czego nam pan zabronił zrobić. A więc musielibyśmy wszyscy zginąć. Pokazał blasterem do przodu. - Teraz mamy trochę czasu, żeby przedostać się przez tunel Binalie'go i wydostać się stąd.
Doriana poczuł jak drga mu warga. Dziewięciuset żołnierzy klonów, czekających w gotowości, by zmierzyć się z armią Separatystów. Nie tak to miało przebiegać.
- To co dokładnie powiedział panu Tories?
Roshton rzucił mu nieznaczny uśmiech.
- Dowie się pan. A teraz proszę oszczędzać oddech na bieg.
***
Stali na wzgórzu na skraju posiadłości Binalie'go. Tories, Binalie, Doriana i komandor Roshton, ten ostatni przebrany teraz w cywilne ubranie.
- A więc tak to wygląda? - spytał Binalie.
- Na obecną chwilę, tak - odpowiedział Tories, patrząc na oświetlony różowym i żółtym światłem zachodzącego słońca trawiasty pas, pomiędzy miejscem, w którym stali, a „Spaarti Creations”. Wzdłuż niego rozciągały się cienie dopalających się kadłubów kilku czołgów AAT. - Gratuluję pańskim artylerzystom - dodał Jedi.
- To nie było trudne - odparł ponuro Roshton. - Standardowa procedura ataku Federacji Handlowej zawsze obejmuje utworzenie kordonu wokół atakowanego celu. Wszystko, co musieliśmy zrobić to zastawić pułapkę i upewnić się, że znajdzie się ona w miejscu, które w jak największym stopniu zdenerwuje Cranscoców.
- Taa - mruknął Tories, czując ukłucie winy. To był jego pomysł i było to konieczne. Ale nadal nie podobało mu się, że celowo wywołał cierpienie i dyskomfort wśród obdarzonych wrażliwością istot. Które, co więcej, nie miały nic wspólnego z otaczającym je chaosem.
- Mam nadzieję, że to zadziała - powiedział Doriana.
- Zadziała - zapewnił go Tories. - Do momentu, gdy te wraki zostaną usunięte, twillerzy nie będą nawet w stanie dojść do siebie, nie mówiąc już o przystosowaniu fabryki do produkcji czegokolwiek, co chcieliby tam wytwarzać Separatyści.
Roshton chrząknął.
- Miejmy tylko nadzieję, że tamci się w tym nie połapią, zanim przybędą tu nasze posiłki - stwierdził. - A wtedy zobaczymy na ile ich stać.
- O ile nie zniszczy pan w międzyczasie fabryki - ostrzegł Binalie.
- Zrobimy co w naszej mocy - obiecał Roshton. - Ale teraz, to zależy od Separatystów.
Tories poczuł ucisk na gardle, a ciemniejące niebo oddawało całkowicie jego mroczny nastrój. Ponieważ nawet jeśli „Spaarti Creations” przetrwa, to to, czego się obawiał, już się wydarzyło.
Wojna dotarła na Cartao.
Doriana dobiegł tam w chwili, gdy wielkie wrota nieznacznie uchylono, a Roshton z porucznikiem właśnie wyglądali przez powstałą w ten sposób lukę. W całym pomieszczeniu, setki odzianych w białe pancerze żołnierzy posuwało się wzdłuż jego ścian, zajmując pozycje w pobliżu drzwi i za zaparkowanymi wzdłuż ścian, ciężkimi pojazdami służącymi do transportu kontenerów. Inni ustawiali na podłodze, kilkanaście metrów od drzwi, półokrąg złożony z umieszczonych na trójnogach dział laserowych.
- Co się dzieje? - spytał, podchodząc do Roshtona.
- Właśnie wylądowali - odpowiedział wyglądający na zewnątrz, zdenerwowany Roshton. Doriana zauważył, że komandor miał na głowie nadawczo-odbiorczy zestaw słuchawkowy żołnierza-klona, prawdopodobnie po to, by nasłuchiwać dochodzących meldunków od reszty oficerów. - Skanują teraz teren, by upewnić się, że nie ma tam min.
- Jaki mamy plan? - spytał Doriana, zerkając ostrożnie przez drzwi. Nawet po wylądowaniu, okręt desantowy jawił się niczym złowieszcza, metalowa chmura burzowa.
- Oczywiście powstrzymamy ich - stwierdził lakonicznie Roshton. - W najgorszym razie sprawimy, żeby drogo zapłacili za każdą piędź ziemi.
- O czym pan mówi? - zaprotestował Doriana, marszcząc brwi. - Czy nie słuchał pan o czym wcześniej rozmawialiśmy? Nie może pan tu walczyć.
Roshton spojrzał na niego.
- Myślałem, że mówi pan tak tylko po to, żeby pozbyć się stąd Binalie'go.
- Absolutnie nie - zaprzeczył Doriana. - Myślałem dokładnie to, o czym mówiłem. Nie możemy pozwolić na to, by technicy dostali się w łapy Separatystów, gdyż wiedzą za dużo o stosowanej tu technologii. Ale jednocześnie, nie możemy pozwolić na uszkodzenie fabryki.
- Więc innymi słowy, sugeruje mi pan jej opuszczenie? - Roshton postawił sprawę jasno. - Mam wyjść na zewnątrz i patrzyć jak moi ludzie są masakrowani tylko po to, żeby kupić Binalie'mu czas na ewakuację techników?
- Przykro mi - odparł cicho i szczerze Doriana. - Wiem, że stawia to pana na straconej pozycji. Ale obawiam się, że nie mamy wyboru.
- Oczywiście, że mamy wybór - warknął Roshton. - A jeśli myślisz, że… - przerwał.
- Co? W porządku. Przełącz go.
- O co chodzi? - spytał Doriana.
- Przybył twój Jedi, z synem Binalie'go - rzucił krótko komandor. - Mistrzu Tories? Tak, tu Roshton - przez jakieś pół minuty słuchał ze zmarszczonym od koncentracji czołem. A potem nagle się uśmiechnął. - Zrozumiałem - odpowiedział. - Spróbujemy. Poruczniku?
- Także zrozumiałem - odparł żołnierz.
Roshton odwrócił się do Doriany.
- Może jednak mamy wybór - oznajmił. - Linie obronne, przygotować się do otwarcia ciągłego ognia, cel na moją komendę. I otwórzcie te wrota.
Z potężnym dudnieniem, ciężkie drzwi zaczęły się powoli rozsuwać.
- Czas się ukryć, Doriana - skinął mu dłonią Roshton. - Tędy.
Parę sekund później, byli już przyczajeni za stojącym przy bocznej ścianie, wielkim pojazdem transportowym.
- Dlaczego w ten sposób? - spytał Doriana, starając się, żeby z głosu nie przebijały ukryte obawy. Wszak nie tak to zaplanował. - Czy nie wystawi to nas na huraganowy atak?
- Możliwe - zgodził się Roshton. - Ale być może pomoże nam to zakończyć tą zabawę w inny sposób.
Brzmiało to zdecydowanie złowieszczo.
- I to właśnie kazał zrobić Jedi? - sondował ostrożnie Doriana.
- Nie, ten numer, to był mój pomysł - przyznał Roshton. - Mistrz Tories po prostu przypomniał mi o innym celu naszej misji - wyciągnął szyję. - Nadchodzą.
Doriana wyjrzał ostrożnie zza pojazdu. Na zewnątrz, C-9979 otworzył swój ciężki, przedni właz i z wnętrza zaczęła opadać na ziemię rampa. W panującym za nią półmroku, dostrzegał blasterowe działa i pękate nosy zgromadzonych tam, opancerzonych transporterów MTT, służących do transportu droidów bojowych.
- Przygotować się - rozkazał spokojnie Roshton. - Celem jest laserowy kondensator na prawej burcie.
Doriana zmarszczył brwi, ale zanim zadał pytanie, pierwszy MTT wydał z umieszczonych przy ziemi rur systemu chłodzenia krótki odgłos i ruszył w kierunku rampy.
- Ognia - zakomenderował spokojnie Roshton.
Ogromne pomieszczenie wypełniło się ogłuszającym hałasem, gdy żołnierze otworzyli ogień. Ze skrzywioną twarzą od przetaczającej się nad nim fali gorąca, Doriana obserwował spod przymrużonych powiek, jak setki blasterów skoncentrowały swą moc na grubym pancerzu MTT, obok znajdującej się po jego lewej stronie wieżyczki działa blasterowego.
Pancerz transportera był wyjątkowo gruby, ale jego projektanci nie przewidzieli sytuacji, w której tak wielka koncentracja ognia będzie skupiona na tak niewielkiej przestrzeni. Jasna jak słońca poświata, otaczająca kondensator mocy stawała się coraz bardziej widoczna, gdy zahartowany metal topił się, zamieniając w supergorącą plazmę.
Po niecałych dwóch sekundach od początku starcia, blastery Republiki przedarły się przez pancerz, do kondensatora mocy. Cały lewy bok transportera zniknął w gigantycznej kuli ognia, która wystrzeliła w górę, zasnuwając kłębami dymu czołową krawędź bliższego skrzydła okrętu desantowego.
Seria mniejszych wybuchów dobiegła zza pierwszego MTT, gdy jego pozostałe systemy eksplodowały w reakcji łańcuchowej. Kilka chwil później, z ogłuszającym łoskotem, rozpadły się repulsory i zwęglony kadłub, który kiedyś był w pełni wyposażonym transporterem MTT, uderzył w rampę.
Całkowicie blokując przejście dla kolejnych czekających pojazdów.
- I o to chodziło! - grzmiał głos Roshtona, któremu wykrzywiał twarz dziki uśmiech.
- Wszystkie jednostki: wycofać się! - złapał za ramię Dorianę. - Idziemy, Doriana.
Nie przestali biec w głąb fabryki, dopóki nie minęli dwóch hali montażowych, a hałas z zewnątrz nie zmienił się w głuche wycie.
- Sprytne - pochwalił Doriana, łapiąc ciężko oddech, gdy Roshton zwolnił do szybkiego truchtu. - Zablokował pan rampę, spowalniając ich, zanim nie oczyszczą przejścia. Ale co właściwie pan przez to osiągnął?
- Inne możliwości, oczywiście - odparł Roshton, patrząc przez ramię. Także Doriana odwrócił głowę, patrząc na uporządkowany odwrót podążających obok nich żołnierzy.
- Wcześniej nie byłoby innego wyjścia, jak przenieść walkę do fabryki, czego nam pan zabronił zrobić. A więc musielibyśmy wszyscy zginąć. Pokazał blasterem do przodu. - Teraz mamy trochę czasu, żeby przedostać się przez tunel Binalie'go i wydostać się stąd.
Doriana poczuł jak drga mu warga. Dziewięciuset żołnierzy klonów, czekających w gotowości, by zmierzyć się z armią Separatystów. Nie tak to miało przebiegać.
- To co dokładnie powiedział panu Tories?
Roshton rzucił mu nieznaczny uśmiech.
- Dowie się pan. A teraz proszę oszczędzać oddech na bieg.
Stali na wzgórzu na skraju posiadłości Binalie'go. Tories, Binalie, Doriana i komandor Roshton, ten ostatni przebrany teraz w cywilne ubranie.
- A więc tak to wygląda? - spytał Binalie.
- Na obecną chwilę, tak - odpowiedział Tories, patrząc na oświetlony różowym i żółtym światłem zachodzącego słońca trawiasty pas, pomiędzy miejscem, w którym stali, a „Spaarti Creations”. Wzdłuż niego rozciągały się cienie dopalających się kadłubów kilku czołgów AAT. - Gratuluję pańskim artylerzystom - dodał Jedi.
- To nie było trudne - odparł ponuro Roshton. - Standardowa procedura ataku Federacji Handlowej zawsze obejmuje utworzenie kordonu wokół atakowanego celu. Wszystko, co musieliśmy zrobić to zastawić pułapkę i upewnić się, że znajdzie się ona w miejscu, które w jak największym stopniu zdenerwuje Cranscoców.
- Taa - mruknął Tories, czując ukłucie winy. To był jego pomysł i było to konieczne. Ale nadal nie podobało mu się, że celowo wywołał cierpienie i dyskomfort wśród obdarzonych wrażliwością istot. Które, co więcej, nie miały nic wspólnego z otaczającym je chaosem.
- Mam nadzieję, że to zadziała - powiedział Doriana.
- Zadziała - zapewnił go Tories. - Do momentu, gdy te wraki zostaną usunięte, twillerzy nie będą nawet w stanie dojść do siebie, nie mówiąc już o przystosowaniu fabryki do produkcji czegokolwiek, co chcieliby tam wytwarzać Separatyści.
Roshton chrząknął.
- Miejmy tylko nadzieję, że tamci się w tym nie połapią, zanim przybędą tu nasze posiłki - stwierdził. - A wtedy zobaczymy na ile ich stać.
- O ile nie zniszczy pan w międzyczasie fabryki - ostrzegł Binalie.
- Zrobimy co w naszej mocy - obiecał Roshton. - Ale teraz, to zależy od Separatystów.
Tories poczuł ucisk na gardle, a ciemniejące niebo oddawało całkowicie jego mroczny nastrój. Ponieważ nawet jeśli „Spaarti Creations” przetrwa, to to, czego się obawiał, już się wydarzyło.
Wojna dotarła na Cartao.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,33 Liczba: 21 |
|
Jamboleo2014-10-02 20:20:15
Opowiadanie 10/10
Tłumaczenie 10/10
Bednarz2010-05-15 14:53:24
Bardzo fajne opowiadanie dalszych losów Doriany po Locie Pozagalaktycznym. Choć początek lekko toporny. 9/10.
Mistrz Seller2009-01-31 11:46:55
Fajne opowiadanie. Nawiązania do trylogii Thrawna, ale początek trochę nucny 8/10
Jabba the best2008-08-07 14:42:38
Supcio opowiadanie. Dziękiiiiiiiiiiiiiii za tłumaczenie!
DARTH PAFCIO2006-05-01 14:12:34
COOL :)
mrozmar2005-11-23 00:02:13
Dobre to jest i Przekład też
Edi2005-10-24 23:27:15
Tłumaczenie jest bardzo dobre natomiast same opowiadanie nużące...5/10
Ireth Ringeril2005-07-17 14:57:57
Świetna historia i bravo dla tłumaczących :)
Karoleki2005-02-25 21:47:39
Bardzo fajne, ale dziesiątki daci nie mogę bo od ,,Ekwipunek" słabsze. Dam 9/10
LordBane2004-10-20 16:36:14
Świetne. Jak to zwykle bywa u Zahna. 10/10
Shedao Shai2004-10-17 20:18:44
Świetne opowiadanie, i równie świetne tłumaczenie.
pinki2004-10-10 09:17:53
Pierwsza część bardzo ciekawa. Zapowiada się niezwykle udana historia w moim zdaniem jednym z najciekawszych okresów w dziejach Galaktyki:) Zresztą wysoki poziom to nic nowego w przypadku pana Zahna
volrath2004-10-06 21:39:11
bład-> dalszy ciąg jest w trakcie dostosowywania:)
ale oceniajcie tu tlumaczenie i tresc:)
volrath2004-10-06 21:35:46
bład-> dalszy ciąg jest w trakcie dostosowywania:)
ale oceniajcie tu tlumaczenie i tresc:)
Freed2004-10-06 19:23:15
błąd -> dalszy ciąg już jest dostosowany, i to już od jakiegoś czasu ;)
premiera części II: Narodzin Bohatera już w niedzielę :D
volrath2004-10-06 18:07:32
dalszy ciag juz prawie jest, teraz bedzie go trzeba tylko dostosowac do tlumaczenia I-szej części
waldiego2004-10-06 14:02:15
Bardzo ciekawe, ale Droga miecza też :)).
Daję dychę bo na to zasługuje, czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
Bubi2004-10-05 22:04:48
to jest naprawde genialny kawałek
Mistrz Fett2004-10-05 21:27:24
Popieram ooryla. Także daję 10/10!
ooryl2004-10-05 20:22:47
Bardzo dobre opowiadanie i tłumaczenie - 10/10
pozostaje tylko czekać na następne części trylogii