- Znowu zawracają - oznajmił wpatrujący się w niebo Corf Binalie, osłaniając oczy ręką. - Myślę, że lecą do nas.
- Ci ludzie w promie? - spytał Jafer Tories, którego białe włosy układały mu się na policzkach, gdy wpatrywał się w ziemię, próbując znaleźć to szczególne pnącze siviv, którego razem z chłopcem szukali już od pół godziny. - Wiem.
- Wiesz, kim są? - spytał Corf, marszcząc brwi. - Czy ojciec mówił ci coś o naszych gościach?
- Nie, ale nie musiał - zapewnił go Tories. - Jest to dla mnie oczywiste od niemal minuty.
- Jak to? - naparł na niego Corf, tonem wystawionej na próbę cierpliwości dwunastolatka. - Skąd wiedziałeś?
- Prosta, logiczna dedukcja - oznajmił Tories, tonem pedantycznego nauczyciela, który chodzi po świecie już siedemdziesiąty trzeci rok. - Nie mieli powodu, żeby lecieć bezpośrednio nad fabryką chyba, że chcieli się jej specjalnie bliżej przyjrzeć. Gdy przekonali się, że niewiele mogą dostrzec z zewnątrz, naturalnym jest, że będą chcieli ją obejrzeć od wewnątrz. A więc muszą zobaczyć się z twoim ojcem.
Zdumiony Corf potrząsnął głową.
- O rany - odezwał się. - Chciałbym być Jedi.
- Gdybyś nim był, może pewnego dnia musiałbyś pójść na wojnę - ostrzegł Tories.
- Ty nie musiałeś - zauważył Corf.
- Jeszcze nie - skrzywił się Tories. - Ale mogę zostać wezwany w każdej chwili. Rada zdecydowała się pozostawić na razie kilku Jedi w dotychczasowych miejscach, na wypadek jakichś niespodziewanych operacji Separatystów. W razie kłopotów, mógłbym wkroczyć do akcji w sektorze Prackla lub Locris o wiele wcześniej, niż dotarłby tam ktoś wysłany z Coruscant lub z obszaru toczących się właśnie walk. Bycie Jedi nigdy nie jest łatwe, a bywa wręcz niebezpieczne.
- To prawda, ale ty jesteś sprytny - powiedział Corf. Najwidoczniej echa wojny nie peszyły go w najmniejszym stopniu. - Wiesz, jak łączyć ze sobą fakty.
- Logiczne myślenie nie jest wyłączną domeną Jedi - upomniał go Tories. - Każdy może się nauczyć kojarzyć ze sobą fakty w logiczną całość.
- Być może - przyznał Corf. - Ale ja nadal sądzę, że tylko Jedi tak może.
Tories uśmiechnął się, osłaniając oczy ręką, gdy patrzył na zbliżający się prom. Oczywiście tak naprawdę nie wiedział, że prom leci do rezydencji Binalie'go, ale doszedł do wniosku, że istnieje tego duże prawdopodobieństwo. Gdyby się okazało, że jakiś pilot chciał pokazać swojemu znajomemu kompleks „Spaarti Creations”, wyszedłby na niezbyt przenikliwego Mistrza Jedi.
Zresztą nie musiałoby to być wcale takie złe.
Tories spędził ostatnie trzydzieści lat na Cartao ucząc, mediując i mając od czasu do czasu do czynienia z piratami lub zbyt pazernymi przestępczymi kacykami. Część mieszkańców zaczęła darzyć go szacunkiem, część nienawiścią, ale większość była ledwo świadoma faktu, że sektor Prackla posiada odkomenderowanego na stałe Jedi.
Ale w ciągu tych trzydziestu lat, nigdy nie spotkał się z takim uwielbieniem, jak w przypadku Corfa Binalie'go.
Gdyby był młodszy, tak wielki szacunek sprawiałby mu satysfakcję, a nawet pochlebiał. Ale z perspektywy upływu czasu, dostrzegał niebezpieczeństwo, czające się w nieprzemyślanym uleganiu pochlebstwom. Nawet w wieku dwunastu lat, Corf powinien umieć rozpoznać w innych zarówno ich mocne strony, jak i słabości; powinien się uczyć jak zaakceptować innych takimi, jakimi są, bez tworzenia jakiejś perspektywy doskonałości, by przez nią spoglądać. Zamiast tego, chłopak traktował go, niczym Jedi Bez-Skazy: wysokiego i silnego, mądrego i uprzejmego, a przede wszystkim nieomylnego.
Ewentualny incydent z promem, nie wpłynąłby w znaczącym stopniu na jego sposób postrzegania.
Tymczasem pojazd przeleciał nisko nad ich głowami, nie pozostawiając wątpliwości, że zmierza w kierunku prywatnego lądowiska obok rezydencji Lorda Binalie'go.
Tories dostrzegł napis z nazwą firmy na burcie promu.
- Chodźmy - powiedział, biorąc Corfa pod ramię i zawracając go w kierunku domu. - Wracamy? - spytał Corf marszcząc brwi. - Myślałem, że pomożesz mi wytropić miejsce, z którego wyrasta pnącze siviv?
- Możemy zająć się tym później - zdecydował Tories. - A teraz, wydaje mi się, że powinniśmy dowiedzieć się, czego ci ludzie mogą chcieć od twojego ojca.
- W porządku - Corf nie rozumiał decyzji Toriesa, ale był skłonny ją zaakceptować. - Ty tu rządzisz.
- Nie rządzę - przypomniał mu Tories, gdy schodzili ze wzgórza w kierunku odległej rezydencji, obok której właśnie lądował prom. - Jestem tylko Jedi.
- Taa… - wypalił bezceremonialnie Corf. - Na jedno wychodzi.
Tories westchnął do siebie. Przy odrobinie szczęścia, chłopak z tego wyrośnie.
***
Jedną z aktualnych rozrywek Doriany było obliczanie czasu pomiędzy chwilą, w której droid lub służący, wyposażony w jego listy uwierzytelniające, znikał w osobistym gabinecie swojego pana, a momentem, w którym był zapraszany do środka. W przypadku Lorda Pilestera Binalie'go przerwa nie trwała dłużej niż minutę. Albo Binalie był wyjątkowo pełen szacunku dla władz Coruscant, albo zbyt się obawiał niespodziewanego gościa, żeby trzymać go pod drzwiami.
- Mistrz Doriana - Binalie podniósł się z obszernego fotela, stojącego za jeszcze bardziej obszernym biurkiem, gdy droid protokolarny wprowadził Dorianę do gabinetu. - To wielki zaszczyt podejmować osobistego wysłannika Najwyższego Kanclerza Palpatine'a.
- Ja również się cieszę, widząc pana, Lordzie Binalie - odparł z kolei Doriana, podchodząc do biurka. - Doceniam, że poświęcił mi pan swój czas.
- Do usług - stwierdził Binalie, zapraszając ruchem ręki Dorianę, by usiadł w fotelu na przeciwko i samemu również siadając. - Szkoda, że nie powiadomił mnie pan o swojej wizycie. Wysłałbym na spotkanie prom lub skierował pana do Portu Kosmicznego Triv, skąd mógłby się pan tu dostać śmigaczem.
- Miałem powody, by przybyć na Cartao - oświadczył Doriana, przyglądając się badawczo Binalie’mu. - Te same powody kazały mi wybrać właśnie taki środek transportu.
Mięsień na policzku Binalie'go drgnął. A więc on także dostrzegł napis na promie Kerseage'a.
- Tak, Emil Kerseage - powiedział. - Znam jego sprawę, Mistrzu Doriana, i zapewniam pana, że Rada Handlowa pracuje nad jej pomyślnym zakończeniem - machnął ręką z zażenowaniem. - Ale to chyba nie jest przedmiotem zainteresowania Palpatine'a.
- Najwyższy Kanclerz Palpatine interesuje się losem zwykłych obywateli - przypomniał mu Doriana.
- Naturalnie - zapewnił go pośpiesznie Binalie, a pierwsze krople potu zaczęły połyskiwać mu na twarzy. - Chodziło mi o… - nagle przerwał.
- Tak? - zachęcił go Doriana.
Mięsień na policzku Binalie'go drgnął ponownie.
- Będę z panem szczery - zaczął Binalie. - Cartao stara się trzymać w cieniu konfliktu z Separatystami. Nie mamy wystarczającej siły militarnej, by wysyłać żołnierzy lub okręty w misje ekspedycyjne na drugą stronę galaktyki. Jak dotąd udawało się nam unikać uwagi czynników oficjalnych, ale jeśli Kanclerz Palpatine zaczyna się interesować drugorzędnymi, biurokratycznymi sporami, to tę uwagę prawdopodobnie na siebie zwrócimy - uderzył parę razy palcem wskazującym w stół. - I to nie będzie jedynie uwaga czynników oficjalnych z Coruscant - dodał znacząco. - Separatyści też nas dotychczas ignorowali.
- Rozumiem pańskie obiekcje - zapewnił Doriana. - Ale pan musi z kolei zrozumieć, że nikt nie posiada luksusu decydowania o stopniu, w jakim zostanie dotknięty przez wojnę. Podobnie jak nikomu nie wolno wybierać, w jaki sposób może się najlepiej przysłużyć w tym konflikcie.
Spojrzenie Binalie'go utkwione było nieruchomo w Dorianę.
- Nie przybył pan tu wcale w sprawie Kerseage'a - powiedział cicho.
Ten potrząsnął głową.
- To był, i nadal jest, wdzięczny kamuflaż. Ale istotnie, Najwyższy Kanclerz Palpatine przysłał mnie tu w o wiele ważniejszej sprawie.
Kamienna twarz Binalie'go skamieniała jeszcze bardziej.
- „Spaarti Creations”.
- W rzeczy samej - przyznał Doriana. - Najwyższy Kanclerz jest zaintrygowany raportami, mówiącymi o tym, że linie produkcyjne tej fabryki mogą zostać praktycznie w ciągu jednej nocy przestawione na inną produkcję. Gdyby można było powielić tą technologię, wniosłoby to wielki wkład na rzecz Republiki w toczącej się wojnie.
- To niewykonalne - stwierdził kategorycznie Binalie. - Przestawienie jest możliwe jedynie dzięki Cranscocom i ich fluidowemu systemowi tłoczenia. A z tego co wiem, kolonia na Cartao jest jedynym miejscem, w którym oni żyją.
- Przypuszczam, że są ich tysiące?
Binalie zawahał się jedynie na ułamek sekundy, jak gdyby się zastanawiał, czy zdoła wykpić się kłamstwem.
- Tak, pięćdziesiąt tysięcy - przyznał, nie ryzykując powiedzenia nieprawdy. - Ale rozmnażają się bardzo powoli i jedynie ułamek z każdego pokolenia posiada odpowiedni talent, by pracować w charakterze twillera. Tak nazywamy tych, którzy obsługują fluidowy system tłoczenia.
- Rozumiem - powiedział się Doriana, jak gdyby już dokładnie pojął istotę całego procesu. - A jednak Najwyższy Kanclerz chciałby, żebym się całkowicie upewnił. Czy byłoby możliwe, żebym osobiście dokonał inspekcji obiektu? Dyskretnie i prywatnie, oczywiście.
Binalie wiedział, że właśnie tak brzmi uprzejmie zawoalowany rozkaz.
- Oczywiście - odparł, podnosząc się z fotela. - Mam prywatną drogę, wiodącą do fabryki.
***
- Ci ludzie w promie? - spytał Jafer Tories, którego białe włosy układały mu się na policzkach, gdy wpatrywał się w ziemię, próbując znaleźć to szczególne pnącze siviv, którego razem z chłopcem szukali już od pół godziny. - Wiem.
- Wiesz, kim są? - spytał Corf, marszcząc brwi. - Czy ojciec mówił ci coś o naszych gościach?
- Nie, ale nie musiał - zapewnił go Tories. - Jest to dla mnie oczywiste od niemal minuty.
- Jak to? - naparł na niego Corf, tonem wystawionej na próbę cierpliwości dwunastolatka. - Skąd wiedziałeś?
- Prosta, logiczna dedukcja - oznajmił Tories, tonem pedantycznego nauczyciela, który chodzi po świecie już siedemdziesiąty trzeci rok. - Nie mieli powodu, żeby lecieć bezpośrednio nad fabryką chyba, że chcieli się jej specjalnie bliżej przyjrzeć. Gdy przekonali się, że niewiele mogą dostrzec z zewnątrz, naturalnym jest, że będą chcieli ją obejrzeć od wewnątrz. A więc muszą zobaczyć się z twoim ojcem.
Zdumiony Corf potrząsnął głową.
- O rany - odezwał się. - Chciałbym być Jedi.
- Gdybyś nim był, może pewnego dnia musiałbyś pójść na wojnę - ostrzegł Tories.
- Ty nie musiałeś - zauważył Corf.
- Jeszcze nie - skrzywił się Tories. - Ale mogę zostać wezwany w każdej chwili. Rada zdecydowała się pozostawić na razie kilku Jedi w dotychczasowych miejscach, na wypadek jakichś niespodziewanych operacji Separatystów. W razie kłopotów, mógłbym wkroczyć do akcji w sektorze Prackla lub Locris o wiele wcześniej, niż dotarłby tam ktoś wysłany z Coruscant lub z obszaru toczących się właśnie walk. Bycie Jedi nigdy nie jest łatwe, a bywa wręcz niebezpieczne.
- To prawda, ale ty jesteś sprytny - powiedział Corf. Najwidoczniej echa wojny nie peszyły go w najmniejszym stopniu. - Wiesz, jak łączyć ze sobą fakty.
- Logiczne myślenie nie jest wyłączną domeną Jedi - upomniał go Tories. - Każdy może się nauczyć kojarzyć ze sobą fakty w logiczną całość.
- Być może - przyznał Corf. - Ale ja nadal sądzę, że tylko Jedi tak może.
Tories uśmiechnął się, osłaniając oczy ręką, gdy patrzył na zbliżający się prom. Oczywiście tak naprawdę nie wiedział, że prom leci do rezydencji Binalie'go, ale doszedł do wniosku, że istnieje tego duże prawdopodobieństwo. Gdyby się okazało, że jakiś pilot chciał pokazać swojemu znajomemu kompleks „Spaarti Creations”, wyszedłby na niezbyt przenikliwego Mistrza Jedi.
Zresztą nie musiałoby to być wcale takie złe.
Tories spędził ostatnie trzydzieści lat na Cartao ucząc, mediując i mając od czasu do czasu do czynienia z piratami lub zbyt pazernymi przestępczymi kacykami. Część mieszkańców zaczęła darzyć go szacunkiem, część nienawiścią, ale większość była ledwo świadoma faktu, że sektor Prackla posiada odkomenderowanego na stałe Jedi.
Ale w ciągu tych trzydziestu lat, nigdy nie spotkał się z takim uwielbieniem, jak w przypadku Corfa Binalie'go.
Gdyby był młodszy, tak wielki szacunek sprawiałby mu satysfakcję, a nawet pochlebiał. Ale z perspektywy upływu czasu, dostrzegał niebezpieczeństwo, czające się w nieprzemyślanym uleganiu pochlebstwom. Nawet w wieku dwunastu lat, Corf powinien umieć rozpoznać w innych zarówno ich mocne strony, jak i słabości; powinien się uczyć jak zaakceptować innych takimi, jakimi są, bez tworzenia jakiejś perspektywy doskonałości, by przez nią spoglądać. Zamiast tego, chłopak traktował go, niczym Jedi Bez-Skazy: wysokiego i silnego, mądrego i uprzejmego, a przede wszystkim nieomylnego.
Ewentualny incydent z promem, nie wpłynąłby w znaczącym stopniu na jego sposób postrzegania.
Tymczasem pojazd przeleciał nisko nad ich głowami, nie pozostawiając wątpliwości, że zmierza w kierunku prywatnego lądowiska obok rezydencji Lorda Binalie'go.
Tories dostrzegł napis z nazwą firmy na burcie promu.
- Chodźmy - powiedział, biorąc Corfa pod ramię i zawracając go w kierunku domu. - Wracamy? - spytał Corf marszcząc brwi. - Myślałem, że pomożesz mi wytropić miejsce, z którego wyrasta pnącze siviv?
- Możemy zająć się tym później - zdecydował Tories. - A teraz, wydaje mi się, że powinniśmy dowiedzieć się, czego ci ludzie mogą chcieć od twojego ojca.
- W porządku - Corf nie rozumiał decyzji Toriesa, ale był skłonny ją zaakceptować. - Ty tu rządzisz.
- Nie rządzę - przypomniał mu Tories, gdy schodzili ze wzgórza w kierunku odległej rezydencji, obok której właśnie lądował prom. - Jestem tylko Jedi.
- Taa… - wypalił bezceremonialnie Corf. - Na jedno wychodzi.
Tories westchnął do siebie. Przy odrobinie szczęścia, chłopak z tego wyrośnie.
Jedną z aktualnych rozrywek Doriany było obliczanie czasu pomiędzy chwilą, w której droid lub służący, wyposażony w jego listy uwierzytelniające, znikał w osobistym gabinecie swojego pana, a momentem, w którym był zapraszany do środka. W przypadku Lorda Pilestera Binalie'go przerwa nie trwała dłużej niż minutę. Albo Binalie był wyjątkowo pełen szacunku dla władz Coruscant, albo zbyt się obawiał niespodziewanego gościa, żeby trzymać go pod drzwiami.
- Mistrz Doriana - Binalie podniósł się z obszernego fotela, stojącego za jeszcze bardziej obszernym biurkiem, gdy droid protokolarny wprowadził Dorianę do gabinetu. - To wielki zaszczyt podejmować osobistego wysłannika Najwyższego Kanclerza Palpatine'a.
- Ja również się cieszę, widząc pana, Lordzie Binalie - odparł z kolei Doriana, podchodząc do biurka. - Doceniam, że poświęcił mi pan swój czas.
- Do usług - stwierdził Binalie, zapraszając ruchem ręki Dorianę, by usiadł w fotelu na przeciwko i samemu również siadając. - Szkoda, że nie powiadomił mnie pan o swojej wizycie. Wysłałbym na spotkanie prom lub skierował pana do Portu Kosmicznego Triv, skąd mógłby się pan tu dostać śmigaczem.
- Miałem powody, by przybyć na Cartao - oświadczył Doriana, przyglądając się badawczo Binalie’mu. - Te same powody kazały mi wybrać właśnie taki środek transportu.
Mięsień na policzku Binalie'go drgnął. A więc on także dostrzegł napis na promie Kerseage'a.
- Tak, Emil Kerseage - powiedział. - Znam jego sprawę, Mistrzu Doriana, i zapewniam pana, że Rada Handlowa pracuje nad jej pomyślnym zakończeniem - machnął ręką z zażenowaniem. - Ale to chyba nie jest przedmiotem zainteresowania Palpatine'a.
- Najwyższy Kanclerz Palpatine interesuje się losem zwykłych obywateli - przypomniał mu Doriana.
- Naturalnie - zapewnił go pośpiesznie Binalie, a pierwsze krople potu zaczęły połyskiwać mu na twarzy. - Chodziło mi o… - nagle przerwał.
- Tak? - zachęcił go Doriana.
Mięsień na policzku Binalie'go drgnął ponownie.
- Będę z panem szczery - zaczął Binalie. - Cartao stara się trzymać w cieniu konfliktu z Separatystami. Nie mamy wystarczającej siły militarnej, by wysyłać żołnierzy lub okręty w misje ekspedycyjne na drugą stronę galaktyki. Jak dotąd udawało się nam unikać uwagi czynników oficjalnych, ale jeśli Kanclerz Palpatine zaczyna się interesować drugorzędnymi, biurokratycznymi sporami, to tę uwagę prawdopodobnie na siebie zwrócimy - uderzył parę razy palcem wskazującym w stół. - I to nie będzie jedynie uwaga czynników oficjalnych z Coruscant - dodał znacząco. - Separatyści też nas dotychczas ignorowali.
- Rozumiem pańskie obiekcje - zapewnił Doriana. - Ale pan musi z kolei zrozumieć, że nikt nie posiada luksusu decydowania o stopniu, w jakim zostanie dotknięty przez wojnę. Podobnie jak nikomu nie wolno wybierać, w jaki sposób może się najlepiej przysłużyć w tym konflikcie.
Spojrzenie Binalie'go utkwione było nieruchomo w Dorianę.
- Nie przybył pan tu wcale w sprawie Kerseage'a - powiedział cicho.
Ten potrząsnął głową.
- To był, i nadal jest, wdzięczny kamuflaż. Ale istotnie, Najwyższy Kanclerz Palpatine przysłał mnie tu w o wiele ważniejszej sprawie.
Kamienna twarz Binalie'go skamieniała jeszcze bardziej.
- „Spaarti Creations”.
- W rzeczy samej - przyznał Doriana. - Najwyższy Kanclerz jest zaintrygowany raportami, mówiącymi o tym, że linie produkcyjne tej fabryki mogą zostać praktycznie w ciągu jednej nocy przestawione na inną produkcję. Gdyby można było powielić tą technologię, wniosłoby to wielki wkład na rzecz Republiki w toczącej się wojnie.
- To niewykonalne - stwierdził kategorycznie Binalie. - Przestawienie jest możliwe jedynie dzięki Cranscocom i ich fluidowemu systemowi tłoczenia. A z tego co wiem, kolonia na Cartao jest jedynym miejscem, w którym oni żyją.
- Przypuszczam, że są ich tysiące?
Binalie zawahał się jedynie na ułamek sekundy, jak gdyby się zastanawiał, czy zdoła wykpić się kłamstwem.
- Tak, pięćdziesiąt tysięcy - przyznał, nie ryzykując powiedzenia nieprawdy. - Ale rozmnażają się bardzo powoli i jedynie ułamek z każdego pokolenia posiada odpowiedni talent, by pracować w charakterze twillera. Tak nazywamy tych, którzy obsługują fluidowy system tłoczenia.
- Rozumiem - powiedział się Doriana, jak gdyby już dokładnie pojął istotę całego procesu. - A jednak Najwyższy Kanclerz chciałby, żebym się całkowicie upewnił. Czy byłoby możliwe, żebym osobiście dokonał inspekcji obiektu? Dyskretnie i prywatnie, oczywiście.
Binalie wiedział, że właśnie tak brzmi uprzejmie zawoalowany rozkaz.
- Oczywiście - odparł, podnosząc się z fotela. - Mam prywatną drogę, wiodącą do fabryki.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,33 Liczba: 21 |
|
Jamboleo2014-10-02 20:20:15
Opowiadanie 10/10
Tłumaczenie 10/10
Bednarz2010-05-15 14:53:24
Bardzo fajne opowiadanie dalszych losów Doriany po Locie Pozagalaktycznym. Choć początek lekko toporny. 9/10.
Mistrz Seller2009-01-31 11:46:55
Fajne opowiadanie. Nawiązania do trylogii Thrawna, ale początek trochę nucny 8/10
Jabba the best2008-08-07 14:42:38
Supcio opowiadanie. Dziękiiiiiiiiiiiiiii za tłumaczenie!
DARTH PAFCIO2006-05-01 14:12:34
COOL :)
mrozmar2005-11-23 00:02:13
Dobre to jest i Przekład też
Edi2005-10-24 23:27:15
Tłumaczenie jest bardzo dobre natomiast same opowiadanie nużące...5/10
Ireth Ringeril2005-07-17 14:57:57
Świetna historia i bravo dla tłumaczących :)
Karoleki2005-02-25 21:47:39
Bardzo fajne, ale dziesiątki daci nie mogę bo od ,,Ekwipunek" słabsze. Dam 9/10
LordBane2004-10-20 16:36:14
Świetne. Jak to zwykle bywa u Zahna. 10/10
Shedao Shai2004-10-17 20:18:44
Świetne opowiadanie, i równie świetne tłumaczenie.
pinki2004-10-10 09:17:53
Pierwsza część bardzo ciekawa. Zapowiada się niezwykle udana historia w moim zdaniem jednym z najciekawszych okresów w dziejach Galaktyki:) Zresztą wysoki poziom to nic nowego w przypadku pana Zahna
volrath2004-10-06 21:39:11
bład-> dalszy ciąg jest w trakcie dostosowywania:)
ale oceniajcie tu tlumaczenie i tresc:)
volrath2004-10-06 21:35:46
bład-> dalszy ciąg jest w trakcie dostosowywania:)
ale oceniajcie tu tlumaczenie i tresc:)
Freed2004-10-06 19:23:15
błąd -> dalszy ciąg już jest dostosowany, i to już od jakiegoś czasu ;)
premiera części II: Narodzin Bohatera już w niedzielę :D
volrath2004-10-06 18:07:32
dalszy ciag juz prawie jest, teraz bedzie go trzeba tylko dostosowac do tlumaczenia I-szej części
waldiego2004-10-06 14:02:15
Bardzo ciekawe, ale Droga miecza też :)).
Daję dychę bo na to zasługuje, czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
Bubi2004-10-05 22:04:48
to jest naprawde genialny kawałek
Mistrz Fett2004-10-05 21:27:24
Popieram ooryla. Także daję 10/10!
ooryl2004-10-05 20:22:47
Bardzo dobre opowiadanie i tłumaczenie - 10/10
pozostaje tylko czekać na następne części trylogii