TWÓJ KOKPIT
0

Szyjka od butelki :: Książki

W tych kilku posiadłościach, w których bywał Tarkin, witały go zwykle droidy-lokaje. Nie zdziwił się, kiedy tutaj drzwi otworzył mu zakuty w zbroję wojownik Pikaati. To była ona we własnej osobie, nosząca strój, o którym mu opowiadała.

- Mówiłam ci, że mam cały komplet. - Najwyraźniej Quelton nie bała się występować przed nim jako bogata bizneswoman.

Z hełmem pod pachą, nie zdejmując zbroi, oprowadziła go po domu. W każdym pomieszczeniu znajdowało się coś z historii Gilvaanen: pokazywało jak żyli tu ludzie przed założeniem kolonii. A w bawialni znalazło się miejsce na muzeum militariów.

Tarkin zainteresował się tym, ale tylko grał na czas. Nadal była ubrana w zbroję Pikaati. Na szczycie schodów znajdowała się zbroja wykonana z pewnością dla jakiegoś olbrzymiego stwora, kiedy wielki moff otrzymał w końcu wiadomość, na którą czekał.

- Zapomniałem wspomnieć, że dołączy do nas hrabia.

Quelton spojrzała na niego, lekko przestraszona, ale zaraz rozjaśniła twarz.

- To wspaniale. Mam tak wiele pytań, które chcę mu zadać. Na przykład to, jak zmieniono jego ciało. O tym krążą legendy w moich sferach.

- Tak, ma wielkie możliwości - Tarkin chodził po parterze. - A co jeszcze ciekawszego, wiem, że jego reputacja jako artysty w zmianie stanowisk jest zasłużona. Ale nie równa się ze mną, kiedy chodzi o sprawdzanie lojalności.

- Co masz na myśli?

- Larrth miał rację co do tego, że Ithorianie trzymają się razem. Surowa dyscyplina, którą wprowadza ludzki nadzorca, powinna wzbudzić iskrę niezadowolenia. Ale protestujący nigdy nie niepokoili twojej firmy. Musiał być jakiś powód. - Stanął przy tarczy na wystawie. - Chroniłaś swoich pracowników. To, że ich nie lubiłaś, że ich źle traktowałaś to był wybieg. Nie wyparli się tego. Przesłuchujący z IBB usłyszeli to od schwytanych Ithorian. Nie jesteś bardziej przywiązana do profitów niż Larrth.

- Myślałeś, że to co stało się w tym tygodniu, to tylko pic? Może rzeczywiście byłam bardziej surowa niż zwykle z powodu inspekcji. A pamiętasz, że wskazałam ci miejsce spotkania? Jak bardzo mogę być za swoimi pracownikami?

- Owszem, twoja podpowiedź pozwoliła ci przejąć Cladtech - i jak się domyślam, tego naprawdę chciałaś. Wiem, że nie siedzisz w tym tylko dla pieniędzy. Chciałaś ich, owszem - po to, żeby powiększyć swoją kolekcję i zbombardować plany Imperium, mogące zmazać ślady przeszłości z tego świata. Wiemy o tym.

- Tak, troszczę się o przeszłość i mój świat, ale to normalne dla właściciela.

- Może więc porozmawiamy o tym, co nie jest normalne? Oglądnęliśmy sobie twoją ofertę na kontrakt na wykonanie zbroi. Była bardzo niska - mogłaś stracić miliony kredytów, jeślibyś wygrała.

- Starałam się usunąć współzawodnika.

- Usunęłabyś swoją swoją firmę za taką cenę. Dlatego właśnie rok temu Imperium ci odmówiło. A nie mogłaś na pewno pozwolić sobie na kupno Cladtech od razu - a wiemy też, że próbowałaś to zrobić. Więc dlaczego tak bardzo chciałaś mieć ten kontrakt?

- Żeby nic z tego tutaj się nie zmarnowało - to nie była odpowiedź Quelton lecz Vidiana, który się zjawił. Między lewym kciukiem a palcem wskazującym trzymał okrągły czarny dysk, bardzo cienki.

- Nie widzę stąd co to - odezwała się Quelton. - Co tam macie?

Vidian roześmiał się.

- Powinnaś wiedzieć. W twojej fabryce znajdowało się 27 milionów sztuk, gotowych do przetransportowania do centrum montażowego Cladtech.

Tarkin skinął głową z satysfakcją.

- Gdzie były?

- Produkowała je niedaleko pomieszczenia, w którym pracownicy Quelton Fabrications jedli posiłki. Tam właśnie moje płuca wykryły zanieczyszczenia. - Podszedł do Tarkina i wręczył mu dysk. - To pierścień wzmacniający do hełmu szturmowca. Pozwala stworzyć uszczelki wewnątrz transdukcyjnej końcówki wylotowej powietrza. Jest to najprawdopodobniej najtańszy przedmiot, a i tak musiał kosztować miliony kredytów.

Tarkin wziął dysk.

- Dał pan go do analizy?

- To bardzo sprytne. Jako pojedynczy element jest nieciekawy nawet po dokładnej analizie. Ale kiedy hełm zostanie nałożony, trzeba wziąć oddech i wtedy do organizmu dostają się małe zarodniki wszczepione w dysk. - Wskazał na zewnątrz. - Rosną na tej planecie i powodują uszkodzenia krtani, znane tylko badającym dżungle. Nazywają je...

- Szyjką od butelki - powiedziała Quelton. Wzięła głęboki oddech i wypuściła go. - Ale wkrótce będzie mieć nową nazwę: płuco szturmowca.

Tarkin podziwiał mały przedmiot.

- Niezwykłe. Ponieważ pierścienie instalowane są wewnątrz zbroi, nie będzie filtrowany. System przeciwpatogenowy nic nie wykryje.

- My też nie, przynajmniej przez jakiś czas - rzekł Vidian. - "Szyjka" nie jest śmiertelna, ale paraliżuje.

- Dzięki temu nikt więcej nie będzie musiał cierpieć - powiedziała Quelton, odwracając się, by spojrzeć na olbrzymią zbroję na stojaku za nią. - Powstrzyma podbój Zewnętrznych Rubieży szybciej niż cokolwiek innego.

- Znaleźlibyśmy to - odrzekł Tarkin, trzymając pierścień w ręce. - I doprowadziłoby nas do ciebie.

- Ale nie wcześniej niż załamałaby się rekrutacja. "Dołącz do Imperium i cierp". Niezbyt ładnie to chyba brzmi? Ale to właśnie oferujecie galaktyce. - Spojrzała ponownie na zbroję. - Wojownicy, którzy walczyli w takich pancerzach mieli jedną wspólną cechę. Bronili swoich domów przeciwko intruzom - chronili swoją kulturę i historię. Gilvaanen był pokojowym światem, a jego lud miał wspaniałą przeszłość. Ale wyście ją zniszczyli. Spaliliście i pogrzebaliście, nie wiedząc, co wyrzucacie. - Przyjrzała się Vidianowi. - Nie chcę "zapominać o przestarzałych metodach", hrabio. Niektóre z nich były o wiele lepsze!

Mężczyzna spojrzał na Tarkina.

- Kolejny dysydent! Jak oryginalnie! Cóż to za kupa nieszczęścia, ta planeta.

- IBB sprawdzało jej połączenia od kiedy zacząłem ją podejrzewać. - Na znak moffa kilku agentów otoczonych przez szturmowców weszło do pokoju. Spojrzał w górę, na nią. - Wiemy, że rozmawiałaś z innymi radykałami poza planetą - ale także, że przerwałaś kontakty kilka miesięcy temu.

- Nie aprobowali mojego planu - rzekła Quelton, kiedy szturmowcy podeszli bliżej. - Nie znają cię tak jak ja.

- Dowiemy się, kiedy nam o nich opowiesz - odezwał się Vidian.

- Nie sądzę - odparła, patrząc na zbliżających się szturmowców. - Nadal mogę coś chronić.

Włożyła hełm. Ale tym razem aktywowała plombę, która wydała cichy syk. Podnieśli broń, ale kobieta nie zaatakowała. Wstrząsnęły nią drgawki, po czym spadła z piętra na podłogę. Vidian podbiegł do niej.

- Ma jakiś atak!

Próbował zdjąć jej hełm, dopóki Tarkin go nie powstrzymał.

- To na nic. Ona nie żyje.

- Nie żyje?

Wilhuff skinął głową.

- Pikaati oddychają cyjanowodorem. Hełm został nim napełniony, kiedy aktywowała plombę. Niech pan tego nie otwiera, albo wszyscy znajdziemy się w niebezpieczeństwie.

Hrabia przyjrzał się ciału.

- Nie spodziewał się pan, że nam coś powie.

- Wszystko co musieliśmy wiedzieć, było w jej rozmowach przez komunikator. Jej kontakty zostawili ją na łasce losu. To był stary trop. - Stał chwilę nad ciałem. - Ale było ciekawie zobaczyć co zrobi w swojej obronie. Prawdziwi rebelianci to niezwykły gatunek. Opłaca się nauczyć, jak myślą.

Było to warte chwili zadumy, ale tylko chwili.

- Teraz - powiedział moff, podnosząc się - mamy kolejny wakat do przedyskutowania.


1 2 3 4 5 (6) 7

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 7,00
Liczba: 2

Użytkownik Ocena Data
Bao Dak-Arr 7 2016-05-02 18:16:09
Slavek_8 7 2016-04-05 20:07:59


TAGI: John Jackson Miller (68) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (0)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..