TWÓJ KOKPIT
0

Szyjka od butelki :: Książki

- A więc jesteśmy "wyprzedzani" przez szybkość naszych sukcesów - rzekł Imperator.

Siedząc w swoim biurze na pokładzie "Egzekutorki", Tarkin skinął głową. Powiedział coś podobnego, żeby jakoś zacząć holograficzną rozmowę, ale Palpatine ujął to bardziej dosadnie, jak zwykle. - Tak, na to wygląda. Moje siły w tych sektorach polegają na zapasach z Gilvaanen na Wewnętrznych Rubieżach. Ale produkcja zbroi, która tam się odbywa, to tylko 50 % w tym roku. Połowa z tego, co jest potrzebne.

Pokryty dżunglą świat, Gilvaanen, był małym cierniem w boku Tarkina od jakiegoś czasu. Prywatne korporacje, zatrudniające ithoriańskich kolonistów, którzy się tam wcześniej osiedlili, kontrolowały większość produkcji zbroi. Jasne było dla Wilhuffa, że trzeba zwiększyć wydajność.

- Korporacje powinni być rozwiązane a produkcja przekazana całkowicie pod imperialną kontrolę - odezwał się.

- Czyli "twoją", chciałeś powiedzieć - odparł Imperator z nutą zniecierpliwienia w głosie. - Już wcześniej to mówiłeś. Ale ja nie jestem przekonany czy to dobra droga. Podobnie jak hrabia Vidian.

Vidian. Tarkin obserwował jak hrabia, nowy nabytek w imperialnej administracji, pojawił się na hologramie obok Palpatine'a. Był tam przez cały czas. To musiał być on: nikt inny tak nie wyglądał.

Zdeformowany lata wcześniej przez chorobę, arystokrata zmienił się. Twarz 50-latka, uszkodzona, została zastąpiona przez bladą, bezkształtną maskę z syntciała, nawleczoną na metal i zrekonstruowane kości. Jego sztuczne oczy wydawały się płonąć - makabryczne żółtoczerwone kule, które zaopatrywały go w dostęp do sieci, a nie tylko pozwalały widzieć. Ale to był początek jego ulepszeń. Chirurdzy otoczyli jego uszkodzone organy potężnym cybernetycznym ciałem, chroniącym go nie tylko przez starzeniem się i chorobami, ale też większością ataków fizycznych. Nie wiadomo, jak długo Vidian będzie żył - albo co więcej będzie w związku z tym mógł zrobić.

A zrobił już dużo. Jako nie przebierający w środkach finansista pod koniec Republiki, Vidian zbudował niejako kult wokół swoich pomysłów zarządzania i sztucznego, wzmacnianego głosu. Teraz zaś kontynuował swoją rolę korporacyjnego stabilizatora, pracując jako jeden z specjalistów Palpatine'a do spraw wydajności. To jego polecenia pozwalały korporacjom rządzić produkcją na Gilvaanen.

- Zysk jest potężną bronią - powiedział, a jego perfekcyjnie modulowany sztuczny głos był na tyle cichy, by nie drażnić Imperatora. - Nagrody finansowe, a także iluzja współzawodnictwa, motywują bardziej niż siła.

Tarkin prychnął na taką sugestię.

- Gra pan w swoje gierki, kiedy waży się wzrost Imperium.

- Zdarzają się okazje, kiedy kontrola państwowa jest pożądana i taki sposób zwykle polecam - powiedział Vidian. - Ale rywalizacja zmieniła sektor produkcji zbroi w innowacyjną strefę. Przekaż ją pod kontrolę Imperium, a szybko się skończy. - Spojrzał na Imperatora. - Gilvaanen to moja działka, Wasza Wysokość. Natychmiast się tam udam, aby zaradzić problemom.

- To nie wystarczy - odrzekł Tarkin. - Hrabia Vidian powinien zadziałać wcześniej. Nalegam na rządy silniejszej ręki.

Vidian spojrzał na niego i poruszył metalowymi palcami.

- Cały przemysł zobaczy jak silna jest moja ręka, wielki moffie. - Z trudem ukrył obrzydzenie, kiedy wypowiadał tytuł. - Pańska potęga militarna istnieje z powodu produkcji, którą...

- Wystarczy - Imperator wydawał się bardziej rozbawiony niż zły. - Rywalizacja rzeczywiście daje lepsze rezultaty - i większa jest kara za ich niedotrzymanie. - Spojrzał na Tarkina. - Wielki moffie, wysyłam was obu na Gilvaanen. Będziecie pracować razem, aby dowiedzieć się co złego dzieje się z produkcją zbroi. I naprawicie to, albo dowiem się dlaczego tego nie zrobiliście.

- Tak jest - Tarkin pochylił głowę.

Wielki moff wiedział, że zrobi to, co mu polecono - wybór agentów Imperatora był jego przywilejem. Będzie pracował z Vidianem. Ale zbyt dużo miał do stracenia by pozwolić na opóźnienia z powodu jakiegoś natręta.

Dowie się, z czym przyjdzie mu się zmierzyć.

***

- Zapomnijcie o przestarzałych metodach!

Vidian był człowiekiem o dwóch fałszywych twarzach jak zauważył Tarkin, patrząc na jeden z jego hologramów motywujących. Kazał sobie je wyświetlić, żeby wiedzieć z kim ma do czynienia. Hrabia miał na nich zdrową, rumianą twarz, dzięki sztuczkom techników. Zmienili oni także jego jaskrawo błyszczące oczy, by wyglądały bardziej naturalnie - były brązowe i przyciągały uwagę. Oczywiście nie było tajemnicą, że Denetrius ma zrekonstruowaną twarz: jego zwycięstwo nad chorobą było częścią legendy. Ale przerażająca maska, którą nosił prywatnie, była prawie na pewno prawdziwą historią jego motywacyjnych sukcesów. To nagranie, na których pozwalał sobie na mniej publiczne wybuchy wściekłości w imię efektywności, czyniło go tak samo popularnym w oczach Imperatora jak wśród ludzi.

Tarkin był zdumiony, jak mało było wiadomości o tym człowieku. Kilka kompanii Vidiana, jeszcze z czasów Republiki, nadal wspierało Imperium, ale konflikt interesów nie budził już tak wielkiego skandalu. Nie miał przyjaciół ani żyjących krewnych: żył pracą, otoczony zwykle pomocnikami, w swojej bazie orbitującej nad planetą Calcoraan. Jego zaufana porucznik, Everi Chalis, ciągle podróżowała w różnych sprawach. Mało ludzi znało prawdę o nim, co było bez znaczenia - ale mogło być też podejrzane. Tak, hrabia popierał Imperium, ale Tarkin zastanawiał się nad jego lojalnością.

Jeśli miał dwie fałszywe twarze, mógł mieć ich więcej.

Zadzwonił brzęczyk i Tarkin zatrzymał hologram. - Tak?

- Przybyliśmy na Gilvaanen - powiedział drugi oficer statku. Dowódca, Rae Sloane, weszła do pokoju i spojrzała na hologram.

- Czy materiały były zadowalające?

- Wystarczyły. - Tarkin postukał palcami w stół. - Nie mam czasu studiować ich większej ilości. Jak pani podsumuje jego obecną imperialną karierę?

- To geniusz. Jego program myśliwców Gozanti wystartował bez przeszkód, nie przekroczył budżetu i pozwolił wyprowadzić na prostą kilka stoczni. To ikona w swoich kręgach.

- Teraz pracuje ze mną. - Tarkin wyłączył hologram i zobaczył, że młoda kobieta nadal stoi w drzwiach. - Coś jeszcze?

- To mój ostatni lot na "Egzekutorce", sir. Zostałam mianowana kapitanem.

- W pani wieku? Godne podziwu. - Ale nie zaskakujące, pomyślał. Znająca się doskonale na nawigacji, Sloane była prymuską w swojej klasie w Akademii Imperialnej na Prefsbelt. Jako porucznik studiowała nawigację w ostatniej klasie legendarnego Pella Bayo. - Dokąd panią przeniesiono?

Sloane poruszyła się niespokojnie.

- Nie... nie wiem, gubernatorze. Powrócę na Coruscant i będę oczekiwać na przydział. Ale więcej teraz jest kapitanów niż miejsc.

- I chce pani, żebym panią zarekomendował?

Jej ciemne oczy rozszerzyły się.

- Nie, sir, nie chciałam...

Wstał.

- Nie akceptuj przysług, a nigdy nie będziesz nic nikomu winien.


1 (2) 3 4 5 6 7

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 7,00
Liczba: 2

Użytkownik Ocena Data
Bao Dak-Arr 7 2016-05-02 18:16:09
Slavek_8 7 2016-04-05 20:07:59


TAGI: John Jackson Miller (68) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (0)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..