Recenzja Lorda Barta
Mój wpis na Forum spowodował u niektórych osób wyraźne problemy z określeniem, czym je się taką tematykę. Wiadomo, że nikt tutaj nie będzie opisywał twardego porno, bo chociaż jest taki serwis w Polsce to patrzenie na produkcje XXX pod kątem ilości płynów czy stosowanych pozycji – jest dyskusyjne. Trafiałoby to w punkt, gdyby chodziło o pornografię sensu stricto. A w przypadku „Star Wars XXX: A Porn Parody”, kluczowym dla nas słowem jest… parodia.
Tak to się ułożyło, że przemysł pornograficzny wykorzystał już wszystkie możliwe „historie” z życia, które miały dać widzowi pięć minut wprowadzenia, kto z kim i dlaczego. W domu, w parku, w szpitalu, w pracy – to wszystko było. Potem zaczęto wymyślać coraz bardziej zakręcone scenariusze, dodawać bogatszą scenografię, ale gdzieś też zaczęto uderzać w szklany sufit.
Remedium na te problemy, na przyciągnięcie znudzonego standardem widza, było odkrycie, że przecież wokół nas jest tyle tytułów, które mają wszystko – poza seksem. Oczywiście, żadna wytwórnia pornograficzna nie podoła nakręceniu „normalnego” filmu, tyle że ze wstawkami dla dorosłych. Ale gdyby tak spłycić tą formę to co byśmy dostali? Parodię.
I tak to ruszyło. Filmy, seriale, książki, gry komputerowe. Tworzone (i to będzie clue tej recenzji) najczęściej w formacie fanfilmów, chociaż trafiały się produkcje naprawdę ambitne i wysokobudżetowe. Czy taką jest SWXXX?
Kiedy usłyszałem o Porn Parody spod znaku SW, pomyślałem – to nie przejdzie. O ile PW opisywane przez Nestora to luźna wariacja na temat, ale… Epizod IV: A New Hole? Ludzie z Lucasfilmu chyba do tego nie dopuszczą.
Co prawda Batmany czy inne komiksowe przeróbki nie natrafiały na opór prawny, ale wszyscy wiemy jak Wujek Dżordż pilnuje każdego centa. A że porno-parodia EIV zarobi – tego można było być pewnym. Poza tym samo połączenie filmów dla dorosłych z marką, która wybitnie unika przemocy i seksu (w tym sensie, że odcięcie głowy Jango to nie przemoc, bo odcinaliśmy nijaki hełm a strój Leii w pałacu Jabby chyba nie jest nawet soft) – naprawdę spodziewałem się upadku tego projektu.
A jednak zostałem zaskoczony. Vivid Entertainment dopięło swego i film powstał. Reżyserem a także współscenarzystą został Axel Braun, twórca ponad 400 tytułów w tej branży. Wprowadzony w 2011 do Hale of Fame porno nagród AVN Award. Jego nowatorski „Batman XXX: A Porn Parody” był najwyżej ocenianym i najlepiej sprzedawanym filmem porno (bez względu na kategorię) w 2010 roku. Braun przerobił już (oprócz Nietoperka) także Supermana, Spider-mana, Hulka, spróbował się z Avatarem a ostatnio ukończył Avengersów i The Dark Knighta. Tylko czekać na wymarzonego przeze mnie Jamesa Bonda.
Drugim scenarzystą został Mike Logan albo tak naprawdę Eli Cross. Nagrodzony w 2007 roku szeregiem AVN Awards za film „Corruption” – jeden z bestsellerów roku 2006. Ekipa kręcąca była mocna, do tego wsparcie techniczne Vivid. Niestety aktorsko tytuł został obsadzony raczej słabo, ale bardziej nie będziemy w to wnikać.
Dwupłytowe wydanie, które pojawiło się na rynku zawiera to, na czym w końcu się skupię. Non-Sex Version, czyli przycięcie dwóch i pół godziny filmu do… produkcji fanowskiej, którą można puścić na każdym konwencie, w dowolnej grupie wiekowej. Ta wersja jest wolna od pornografii, a jako że dialogi w ogóle nie zawierają przekleństw… kiedyś można spróbować.
Jak wtedy wygląda EIV? Z punktu widzenia fabuły założenia są podobne. Uciekająca księżniczka Leia zostaje schwytana przez Vadera, a droidy lądują na Tatooine. Tam dostają się w ręce Luke’a Skywalkera, któremu pomaga Obi-Wan. Poznajemy Hana i Chewiego, trafiamy na Gwiazdę Śmierci, uwalniamy księżniczkę. Historię kończy atak rebeliantów na stację kosmiczną i wręczenie medali bohaterom.
Niby standard. Jednak podany w formie parodystycznej zaczyna przypominać trochę „Kosmiczne jaja” Mela Brooksa. Wykradzione przez bothańskich szpiegów dane to tak naprawdę pamiętnik Imperatora z planami Gwiazdy, ale również zapis intymnych relacji między nim a admirałem Thrawnem. Szturmowcy z 501-ki to tak naprawdę kobiety, a wypukłości na ich pancerzach gubią tak wytrawnego łowcę nagród, jakim jest Greedo. Swoją drogą nawet w filmie porno - Han Shot First.
Trzeba przyznać, że duet Braun/Logan naprawdę ładnie to wszystko ułożył i spiął w całość. Han ze swoją blasterową rozprawą, admirał Thrawn czy postacie z kantyny - Oola, Swilla Corey, Kardue`sai`Malloc i Yerka Mig świadczą bardzo dobrze o twórcach. Przecież łatwiej byłoby zastąpić te postacie kimś wymyślonym, zabawić się z EIV jak Jackson z Hobbitem. Szczęśliwie, widać tutaj prawdziwą rękę fanów.
O aktorach i ich grze mało można powiedzieć. Jednym kwestie idą lepiej, innym gorzej. W końcu, mimo wszystko, nie jest to produkcja, gdzie jakość warsztatu aktorskiego to priorytet. Mnie osobiście przypadł do gustu Tom Byron jako Obi-Wan i Allie Haze jako Leia. Natomiast odtwórcy roli Luke’a i Hana rozczarowali. Wg mnie nie udało im się wpisać nawet w parodiowanie tych postaci, nie mówiąc już o nawiązaniu do oryginałów.
W końcu rzecz najważniejsza, przynajmniej z punktu widzenia fanfilmu – efekty specjalne. Chciałbym być dobrze zrozumiany, nie porównuję tutaj produkcji wykonanej jednak przez poważne studio (pornograficzne, ale Vivid swoją markę posiada) do pracy geeków. Nie miałoby to sensu, chociażby przez pryzmat nakładów finansowych. Jednak jakby na to nie spojrzeć – Non-Sex Version to fanfilm. I to dobry fanfilm.
Braun postarał się żeby efekty i kostiumy jak najbardziej przypominały prawdziwe Gwiezdne Wojny. Fragment tego możecie zobaczyć na fotosach dołączonych do tej recenzji. Chewie wygląda jak rasowy Wookiee, aktor grający Greedo ma ładnie komputerowo nałożoną twarz Rodianina a droidy… no, droidy wyglądają trochę inaczej, ale wg mnie zostały komediowo zniekształcone. Bo ten film jest parodią nie tylko dlatego, że mamy tu wstawki z seks-scenami (w pełnej wersji), ale wiele rzeczy zostało wykrzywionych jak w cyrkowym pokoju luster. Mimo to C3 i R2 dają radę.
Także wszystkie „kosmiczne” efekty, Sokół Millenium, Gwiazda Śmierci czy bitwa o Yavin nie mają się czego wstydzić. Na Forum napisałem, że oglądało mi się to lepiej nie tylko od TCW, ale i od wielu innych produkcji fanowskich. Nie jest tak do końca i wymaga to wytłumaczenia. Parodia od Vivid faktycznie momentami podoba mi się bardziej niż głupoty Wojen Klonów serwowane pod szyldem „kanonicznych mądrości”. Również praca Brauna i Logana, nawet będąca wyłącznie podkładem pod pornografię, ma sens. W porównaniu do licznych nerdowskich produkcji, w których ludzie myślą że wystarczy szata Jedi, jakiś las czy krypta, miecze świetlne ze średnią choreografią i już ma być hit.
Twórcy „Star Wars XXX: A Porn Parody” mogli sprawę położyć i potraktować na przysłowiowe „odwal się”. Szanując jednak i lubiąc Gwiezdne Wojny postarali się by po wycięciu, dla tego typu filmów, scen najważniejszych, dało się coś jeszcze obejrzeć. Nawet biorąc to nie do końca poważnie.
Czy możemy się spodziewać kolejnych Epizodów? Chodzą słuchy, że tak. Ja, w każdym bądź razie, czekam. Na Bobę Fetta, na Lando i na to co powie Disney. ;)
Mój wpis na Forum spowodował u niektórych osób wyraźne problemy z określeniem, czym je się taką tematykę. Wiadomo, że nikt tutaj nie będzie opisywał twardego porno, bo chociaż jest taki serwis w Polsce to patrzenie na produkcje XXX pod kątem ilości płynów czy stosowanych pozycji – jest dyskusyjne. Trafiałoby to w punkt, gdyby chodziło o pornografię sensu stricto. A w przypadku „Star Wars XXX: A Porn Parody”, kluczowym dla nas słowem jest… parodia.
Tak to się ułożyło, że przemysł pornograficzny wykorzystał już wszystkie możliwe „historie” z życia, które miały dać widzowi pięć minut wprowadzenia, kto z kim i dlaczego. W domu, w parku, w szpitalu, w pracy – to wszystko było. Potem zaczęto wymyślać coraz bardziej zakręcone scenariusze, dodawać bogatszą scenografię, ale gdzieś też zaczęto uderzać w szklany sufit.
Remedium na te problemy, na przyciągnięcie znudzonego standardem widza, było odkrycie, że przecież wokół nas jest tyle tytułów, które mają wszystko – poza seksem. Oczywiście, żadna wytwórnia pornograficzna nie podoła nakręceniu „normalnego” filmu, tyle że ze wstawkami dla dorosłych. Ale gdyby tak spłycić tą formę to co byśmy dostali? Parodię.
I tak to ruszyło. Filmy, seriale, książki, gry komputerowe. Tworzone (i to będzie clue tej recenzji) najczęściej w formacie fanfilmów, chociaż trafiały się produkcje naprawdę ambitne i wysokobudżetowe. Czy taką jest SWXXX?
Kiedy usłyszałem o Porn Parody spod znaku SW, pomyślałem – to nie przejdzie. O ile PW opisywane przez Nestora to luźna wariacja na temat, ale… Epizod IV: A New Hole? Ludzie z Lucasfilmu chyba do tego nie dopuszczą.
Co prawda Batmany czy inne komiksowe przeróbki nie natrafiały na opór prawny, ale wszyscy wiemy jak Wujek Dżordż pilnuje każdego centa. A że porno-parodia EIV zarobi – tego można było być pewnym. Poza tym samo połączenie filmów dla dorosłych z marką, która wybitnie unika przemocy i seksu (w tym sensie, że odcięcie głowy Jango to nie przemoc, bo odcinaliśmy nijaki hełm a strój Leii w pałacu Jabby chyba nie jest nawet soft) – naprawdę spodziewałem się upadku tego projektu.
A jednak zostałem zaskoczony. Vivid Entertainment dopięło swego i film powstał. Reżyserem a także współscenarzystą został Axel Braun, twórca ponad 400 tytułów w tej branży. Wprowadzony w 2011 do Hale of Fame porno nagród AVN Award. Jego nowatorski „Batman XXX: A Porn Parody” był najwyżej ocenianym i najlepiej sprzedawanym filmem porno (bez względu na kategorię) w 2010 roku. Braun przerobił już (oprócz Nietoperka) także Supermana, Spider-mana, Hulka, spróbował się z Avatarem a ostatnio ukończył Avengersów i The Dark Knighta. Tylko czekać na wymarzonego przeze mnie Jamesa Bonda.
Drugim scenarzystą został Mike Logan albo tak naprawdę Eli Cross. Nagrodzony w 2007 roku szeregiem AVN Awards za film „Corruption” – jeden z bestsellerów roku 2006. Ekipa kręcąca była mocna, do tego wsparcie techniczne Vivid. Niestety aktorsko tytuł został obsadzony raczej słabo, ale bardziej nie będziemy w to wnikać.
Dwupłytowe wydanie, które pojawiło się na rynku zawiera to, na czym w końcu się skupię. Non-Sex Version, czyli przycięcie dwóch i pół godziny filmu do… produkcji fanowskiej, którą można puścić na każdym konwencie, w dowolnej grupie wiekowej. Ta wersja jest wolna od pornografii, a jako że dialogi w ogóle nie zawierają przekleństw… kiedyś można spróbować.
Jak wtedy wygląda EIV? Z punktu widzenia fabuły założenia są podobne. Uciekająca księżniczka Leia zostaje schwytana przez Vadera, a droidy lądują na Tatooine. Tam dostają się w ręce Luke’a Skywalkera, któremu pomaga Obi-Wan. Poznajemy Hana i Chewiego, trafiamy na Gwiazdę Śmierci, uwalniamy księżniczkę. Historię kończy atak rebeliantów na stację kosmiczną i wręczenie medali bohaterom.
Niby standard. Jednak podany w formie parodystycznej zaczyna przypominać trochę „Kosmiczne jaja” Mela Brooksa. Wykradzione przez bothańskich szpiegów dane to tak naprawdę pamiętnik Imperatora z planami Gwiazdy, ale również zapis intymnych relacji między nim a admirałem Thrawnem. Szturmowcy z 501-ki to tak naprawdę kobiety, a wypukłości na ich pancerzach gubią tak wytrawnego łowcę nagród, jakim jest Greedo. Swoją drogą nawet w filmie porno - Han Shot First.
Trzeba przyznać, że duet Braun/Logan naprawdę ładnie to wszystko ułożył i spiął w całość. Han ze swoją blasterową rozprawą, admirał Thrawn czy postacie z kantyny - Oola, Swilla Corey, Kardue`sai`Malloc i Yerka Mig świadczą bardzo dobrze o twórcach. Przecież łatwiej byłoby zastąpić te postacie kimś wymyślonym, zabawić się z EIV jak Jackson z Hobbitem. Szczęśliwie, widać tutaj prawdziwą rękę fanów.
O aktorach i ich grze mało można powiedzieć. Jednym kwestie idą lepiej, innym gorzej. W końcu, mimo wszystko, nie jest to produkcja, gdzie jakość warsztatu aktorskiego to priorytet. Mnie osobiście przypadł do gustu Tom Byron jako Obi-Wan i Allie Haze jako Leia. Natomiast odtwórcy roli Luke’a i Hana rozczarowali. Wg mnie nie udało im się wpisać nawet w parodiowanie tych postaci, nie mówiąc już o nawiązaniu do oryginałów.
W końcu rzecz najważniejsza, przynajmniej z punktu widzenia fanfilmu – efekty specjalne. Chciałbym być dobrze zrozumiany, nie porównuję tutaj produkcji wykonanej jednak przez poważne studio (pornograficzne, ale Vivid swoją markę posiada) do pracy geeków. Nie miałoby to sensu, chociażby przez pryzmat nakładów finansowych. Jednak jakby na to nie spojrzeć – Non-Sex Version to fanfilm. I to dobry fanfilm.
Braun postarał się żeby efekty i kostiumy jak najbardziej przypominały prawdziwe Gwiezdne Wojny. Fragment tego możecie zobaczyć na fotosach dołączonych do tej recenzji. Chewie wygląda jak rasowy Wookiee, aktor grający Greedo ma ładnie komputerowo nałożoną twarz Rodianina a droidy… no, droidy wyglądają trochę inaczej, ale wg mnie zostały komediowo zniekształcone. Bo ten film jest parodią nie tylko dlatego, że mamy tu wstawki z seks-scenami (w pełnej wersji), ale wiele rzeczy zostało wykrzywionych jak w cyrkowym pokoju luster. Mimo to C3 i R2 dają radę.
Także wszystkie „kosmiczne” efekty, Sokół Millenium, Gwiazda Śmierci czy bitwa o Yavin nie mają się czego wstydzić. Na Forum napisałem, że oglądało mi się to lepiej nie tylko od TCW, ale i od wielu innych produkcji fanowskich. Nie jest tak do końca i wymaga to wytłumaczenia. Parodia od Vivid faktycznie momentami podoba mi się bardziej niż głupoty Wojen Klonów serwowane pod szyldem „kanonicznych mądrości”. Również praca Brauna i Logana, nawet będąca wyłącznie podkładem pod pornografię, ma sens. W porównaniu do licznych nerdowskich produkcji, w których ludzie myślą że wystarczy szata Jedi, jakiś las czy krypta, miecze świetlne ze średnią choreografią i już ma być hit.
Twórcy „Star Wars XXX: A Porn Parody” mogli sprawę położyć i potraktować na przysłowiowe „odwal się”. Szanując jednak i lubiąc Gwiezdne Wojny postarali się by po wycięciu, dla tego typu filmów, scen najważniejszych, dało się coś jeszcze obejrzeć. Nawet biorąc to nie do końca poważnie.
Czy możemy się spodziewać kolejnych Epizodów? Chodzą słuchy, że tak. Ja, w każdym bądź razie, czekam. Na Bobę Fetta, na Lando i na to co powie Disney. ;)
Ocena końcowa
|
Ogólna ocena: 7,5/10 Fabuła 9/10 Efekty specjalne: 8/10 Walki/pojedynki: 5/10 Dźwięk: 7/10 Muzyka: 6/10 |
produkcja: | USA |
data produkcji: | 2012 |
reżyseria: | Axel Braun |
scenariusz: | Axel Braun i Mike Logan |
muzyka: | różni wykonawcy |
czas trwania: | 98 min. |
Allie Haze: | księżniczka Leia Organa |
Michael Vegas: | Luke Skywalker |
Rocco Reed: | Han Solo |
Alec Knight: | Chewbacca |
Tom Byron: | Obi-Wan Kenobi |
Lexington Steele: | Darth Vader |
dziewczyny: | szturmowcy / dziewczyny z kantyny / Tuskeni |
chłopaki: | oprychy z kantyny |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,00 Liczba: 6 |
Jedi-Lord2014-05-19 21:14:47
Ogladalem i moim zdaniem lepsze niz Prequele
RadioFreeZerg2013-11-19 08:03:13
@down
Ktos tu chyba pierwszy raz jest w internecie, witamy i polecamu zluzowac portki!
Defenestracyj2013-04-03 21:07:21
Publikowanie takich treści a stronach internetowych, które użytkowane są przez dzieci jest niemoralne, nieetyczne i niechrześcijańskie, i może prowadzić do uzależnienia od pornografii i masturbacji dzieci. Jestem na NIE.
Nestor2012-12-18 09:51:32
Super film, idealny na niedzielne popołudnie w rodzinnym gronie.