Kiedy statek wchodził w atmosferę Hockaleg, Vader odezwał się:
- Ciekawią mnie szczegóły twojej degradacji.
- Wszystko jest w papierach, sir – powiedział szturmowiec, kierując maszynę w stronę portu kosmicznego.
- Wolałbym usłyszeć o tym od ciebie.
- Czy mogę mówić swobodnie, sir?
- Tak.
Szturmowiec odchrząknął. – Wie pan, że jestem klonem, sir?
- Tak.
- Cóż, 20 lat temu, kiedy rozwiązano Eskadrę Cieni, miałem nowego dowódcę, który nie był klonem. Kiedy rozkazał mi zabić mojego strzelca, który został ranny w walce, ale nie śmiertelnie, odmówiłem. A kiedy dowódca próbował zastrzelić mnie za nieposłuszeństwo, złamałem mu szczękę. Spędziłem rok w karcerze.
Vader rozważył to, po czym spytał:
- A co się stało z rannym klonem?
- Wyzdrowiał, chociaż został zabity parę miesięcy później podczas bombardowania.
- Żałujesz tego, co zrobiłeś?
- Nie, sir. Wszyscy umierają. Cieszę się, że pomogłem przyjacielowi żyć nieco dłużej.
Kiedy ujrzeli port kosmiczny, Vader spytał:
- Czy sprzeciwiłbyś się moim rozkazom, gdybym to ja był twoim dowódcą?
- Tak, sir. Ale tylko jeśli pomogłoby to panu żyć nieco dłużej.
Vader nie spodziewał się takiej odpowiedzi od starzejącego się klona, a także implikacji sprzeciwienia się jego rozkazowi. Oraz tego, że uważa Lorda Sithów za przyjaciela. Zanim poprosił o wyjaśnienie, klon sprawdził komunikator i usłyszał tylko szum zakłóceń. Wyłączył komlink i powiedział:
- Nie mogę nawiązać łączności z kontrolerami z portu kosmicznego. Nie mamy pozwolenia na lądowanie.
- Czy spodziewasz się, że żołnierze zaczną do nas strzelać?
- Nie wiem, sir.
- Sprowadź nas na ziemię.
Wylądowali przy bramie lądowiska. Rampa wysunęła się I klon wyszedł na zewnątrz, trzymając w pogotowiu karabin blasterowy. Kiedy sprowadził Vadera na dół, popukał jedną stronę swojego hełmu i odezwał się:
- CT-4981 do TK-813, czy mnie słyszysz? TK-813? – Spojrzał na Vadera. – Zakłócenia, sir. – Stojąc na dole, rozglądnął się wokół i dodał: - Gdzie się wszyscy podziali?
Vader usłyszał w oddali krzyki, a potem odgłosy strzelaniny. Odwrócił się do klona i z tego, jak żołnierz pochylił głowę wywnioskował, że on też musiał usłyszeć hałasy. Spojrzeli w stronę alei znajdującej się między dwoma najbliższymi budynkami i ujrzeli szturmowca, który strzelał za siebie, kiedy biegł. Potknął się i upadł twarzą do ziemi.
- TK-813! – Klon podbiegł do żołnierza i obrócił go. Spod płyty pancerza na piersi wypływała krew. Klon pociągnął młodszego kolegę za małą chatę, podczas gdy Vader zbliżył się do nich ze wzrokiem utkwionym w alei.
- Co się stało? – zapytał rannego klon.
- Miał pan rację co do robotników – wyrzęził żołnierz. – Nie lubią… Imperium. Kiedy zobaczyli… jak wybucha „Tarkin”, zaatakowali kwaterę główną, a potem…
Jego ciało zwiotczało.
- Nie żyje – rzekł klon.
- Zostań ze mną – powiedział Vader. Ruszył szybko w stronę wahadłowca, a klon trzymał się blisko. Byli w połowie drogi do statku, kiedy pięciu uzbrojonych mężczyzn w ubraniach pokrytych plamami smaru wypadło zza bramy i zaczęło strzelać. Vader uniósł prawą rękę i z łatwością odbił wiązki energii. Przypuszczał, że pięciu mężczyzn go rozpoznało i wiedziało, na co go stać, bo zatrzymali się i skurczyli, opuszczając broń.
- Ciekawią mnie szczegóły twojej degradacji.
- Wszystko jest w papierach, sir – powiedział szturmowiec, kierując maszynę w stronę portu kosmicznego.
- Wolałbym usłyszeć o tym od ciebie.
- Czy mogę mówić swobodnie, sir?
- Tak.
Szturmowiec odchrząknął. – Wie pan, że jestem klonem, sir?
- Tak.
- Cóż, 20 lat temu, kiedy rozwiązano Eskadrę Cieni, miałem nowego dowódcę, który nie był klonem. Kiedy rozkazał mi zabić mojego strzelca, który został ranny w walce, ale nie śmiertelnie, odmówiłem. A kiedy dowódca próbował zastrzelić mnie za nieposłuszeństwo, złamałem mu szczękę. Spędziłem rok w karcerze.
Vader rozważył to, po czym spytał:
- A co się stało z rannym klonem?
- Wyzdrowiał, chociaż został zabity parę miesięcy później podczas bombardowania.
- Żałujesz tego, co zrobiłeś?
- Nie, sir. Wszyscy umierają. Cieszę się, że pomogłem przyjacielowi żyć nieco dłużej.
Kiedy ujrzeli port kosmiczny, Vader spytał:
- Czy sprzeciwiłbyś się moim rozkazom, gdybym to ja był twoim dowódcą?
- Tak, sir. Ale tylko jeśli pomogłoby to panu żyć nieco dłużej.
Vader nie spodziewał się takiej odpowiedzi od starzejącego się klona, a także implikacji sprzeciwienia się jego rozkazowi. Oraz tego, że uważa Lorda Sithów za przyjaciela. Zanim poprosił o wyjaśnienie, klon sprawdził komunikator i usłyszał tylko szum zakłóceń. Wyłączył komlink i powiedział:
- Nie mogę nawiązać łączności z kontrolerami z portu kosmicznego. Nie mamy pozwolenia na lądowanie.
- Czy spodziewasz się, że żołnierze zaczną do nas strzelać?
- Nie wiem, sir.
- Sprowadź nas na ziemię.
Wylądowali przy bramie lądowiska. Rampa wysunęła się I klon wyszedł na zewnątrz, trzymając w pogotowiu karabin blasterowy. Kiedy sprowadził Vadera na dół, popukał jedną stronę swojego hełmu i odezwał się:
- CT-4981 do TK-813, czy mnie słyszysz? TK-813? – Spojrzał na Vadera. – Zakłócenia, sir. – Stojąc na dole, rozglądnął się wokół i dodał: - Gdzie się wszyscy podziali?
Vader usłyszał w oddali krzyki, a potem odgłosy strzelaniny. Odwrócił się do klona i z tego, jak żołnierz pochylił głowę wywnioskował, że on też musiał usłyszeć hałasy. Spojrzeli w stronę alei znajdującej się między dwoma najbliższymi budynkami i ujrzeli szturmowca, który strzelał za siebie, kiedy biegł. Potknął się i upadł twarzą do ziemi.
- TK-813! – Klon podbiegł do żołnierza i obrócił go. Spod płyty pancerza na piersi wypływała krew. Klon pociągnął młodszego kolegę za małą chatę, podczas gdy Vader zbliżył się do nich ze wzrokiem utkwionym w alei.
- Co się stało? – zapytał rannego klon.
- Miał pan rację co do robotników – wyrzęził żołnierz. – Nie lubią… Imperium. Kiedy zobaczyli… jak wybucha „Tarkin”, zaatakowali kwaterę główną, a potem…
Jego ciało zwiotczało.
- Nie żyje – rzekł klon.
- Zostań ze mną – powiedział Vader. Ruszył szybko w stronę wahadłowca, a klon trzymał się blisko. Byli w połowie drogi do statku, kiedy pięciu uzbrojonych mężczyzn w ubraniach pokrytych plamami smaru wypadło zza bramy i zaczęło strzelać. Vader uniósł prawą rękę i z łatwością odbił wiązki energii. Przypuszczał, że pięciu mężczyzn go rozpoznało i wiedziało, na co go stać, bo zatrzymali się i skurczyli, opuszczając broń.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,71 Liczba: 7 |
|
Lord Jabba2013-05-31 17:11:03
Histori która ma potencjał by ją rozwinąc , może kiedyś Ryder Windham na
podstawie tego opowiadania napisz powieść?
Proxima2011-12-01 14:27:58
Dzięki za tłumaczenie :)
Melethron2011-11-12 20:30:11
Świetne opowiadanie, naprawdę. Dzięki za tłumaczenie, Urthona :) 10/10
Obi-Wan Skywalker2011-11-08 18:19:12
Świetne, 10/10.
hashhana2011-11-07 15:36:29
Nareszcie jakieś dobre opowiadanie z Vaderem. Pierwotnie martwiłam się, że znowu go 'oczernią', a tu proszę! Taka miła niespodzianka ; )
A przy tym gratka, w postaci wiernego klona i 'dbającego' Vadera (chociaż ten motyw już KT wykorzystała także, no ale kurcze... fajna z tym sprawa). I małe elementy, takie jak Vader poczuwający się do bycia żołnierzem bardziej niż nadzór budowlany, bardzo dobrze do niego pasuje. Jedynie myślę, że jego załoga z Egzekutora też mu była lojalna bardziej z własnej woli, niż zastraszenia, ale to kwestia przedstawienia.
Urthona, dzięki za tłumaczenie xD
Stele2011-11-07 14:13:00
Cudowne, spinające niezliczoną ilość źródeł, od Marveli po TCW, opowiadanko, gdzie nawet wbrew obecnym trendom nie zrobiono z Vadera cioty. Można chcieć czegoś więcej?
Kassila2011-11-07 10:35:42
Chlip, chlip. Wzruszające. I dobre. Całkiem dobre.