O tym, że będzie kolejna część Gwiezdnych wojen dowiedziałem się... z katalogu klocków Lego. To właśnie tam była wzmianka o tym, że wkrótce pojawią się nowe zestawy, no i oczywiście, że będzie nowy film Star Wars! Niestety cała informacja i jak sam katalog były w całości po angielsku, na szczęście tata przetłumaczył mi ją. Będzie nowy film Star Wars, będzie nowy film Star Wars, BĘDZIE NOWY FILM STAR WARS! O niczym innym praktycznie nie myślałem o tym jaki on będzie, ale najważniejsze było znalezienie odpowiedzi na to kiedy on będzie. Szukałem informacji wszędzie aż w końcu dorwałem kilka gazet, w których były wzmianki o „Mrocznym widmie”. Do jednych z najcenniejszych „źródeł informacji”, jak nie najważniejszym, należał stary numer miesięcznika „FILM”, do którego dołączona była płytka z muzyką filmową, motywy Gwiezdnych wojen także się na niej znalazły. Najbardziej zastanawiała mnie wzmianka o bohaterach wszystkich części Star Wars, przy każdym było zdjęcie, informacja o aktorze, który odgrywał daną postać oraz kilka słów o niej. Ile ja się głowiłem nad faktem kim jest Darth Sidious, gdyż pod jego zdjęciem było coś w stylu „nie możemy wam powiedzieć, ale pewnie i tak się domyślacie”. Niestety ja się szybko nie domyśliłem. Jeśli chodzi o płytkę, która była dołączona do gazety to pech chciał, że przez kilka lat nie miałem jej jak odsłuchać z powodu zepsutego odtwarzacza płyt CD w swojej wieży. Nie to jednak było najważniejsze a sama informacja o tym, że już we wrześniu obędzie się premiera pierwszej części.
Nie wiem jak to nazwać, ale chyba to musiał być pech. W dniu kiedy odbyła się polska premiera „Mrocznego widma” ja musiałem z rodzicami wyjechać na wakacje (fakt, że był wrzesień wcale nie przeszkadza, żeby wyjechać na wakacje, wręcz przeciwnie jesienią wycieczki bywały tańsze, szczególnie te organizowane przez zakład pracy mojego taty). Jadąc autokarem do Włoch wsłuchiwałem się uważnie w audycje radiowe, gdyż tego dnia dużo mówiono o Gwiezdnych wojnach, na jednym z postojów ubłagałem także rodziców aby kupili mi komiks i tam stałem się szczęśliwy posiadaczem „Gwiezdne Wojny Komiks nr 2/1999”. Łącznie z naszych wakacji przywiozłem trzy rzeczy związane z SW: komiks, dodatek specjalny dodany do Gazety Wyborczej oraz takie coś do lizania lizaków Chupa Chups kupione w Austrii. Wiem, że to głupio brzmi, ale inaczej tego się nie da opisać. Po prostu wkładasz lizaka w otwór na górze, naciskasz przycisk a lizak się obraca w twojej buzi. Oczywiście na opakowaniu był Luke Skywalker, więc musiałem to mieć, po prostu musiałem! No i mam aż po dzień dzisiejszy, jednak niestety już nie działa. Podobnie jak w przypadku premiery Edycji Specjalnej także i tym razem w KFC pojawiły się zabawki, tym razem jak chyba trudno się nie domyślić z „Mrocznego widma”. Niestety jakoś tak wyszło, że „zdobyłem” tylko dwie: statek Anakina, czyli myśliwiec N-1 oraz Dartha Maula na skuterze. Do dnia dzisiejszego przetrwała tylko pierwsza zabawka, z tego miejsca chciałbym także gorąco pozdrowić mojego psa, który osobiście sprawdził co kryje mroczne, plastikowe wnętrze Maula. Prawdziwy pogromca Sithów, do dziś gdy przywołuję widok tej zabawki, a raczej jej pogryzionych części porozrzucanych po pokoju przechodzą mnie ciarki. Aż strach się bać :P
Gadżety gadżetami, ale i tak najważniejszą rzeczą jaka mnie obchodziła to fakt kiedy zobaczę w końcu „Mroczne widmo”. W moim mieście były kiedyś trzy kina: Rialto, Apollo i kino na osiedlu „Złote Łany”, przynajmniej tak mi się wydaje, że były tylko trzy. Możliwe, że było ich więcej ale ja o nich nie wiedziałem. Dziś niestety wspomnianych kin już nie ma, ale pozostały wspomnienia. Kino „Złote Łany” było pierwszym kinem, które odwiedziłem a było to około 1994 roku a filmem, który wtedy obejrzałem był „Król Lew”. Epizod pierwszy obejrzałem za to już w „Apollo”, które znajdowało się obok kina „Rialto”. Były to kina w starym dobrym stylu: stare drewniane (i skrzypiące) fotele, specyficzny zapach, stare mury. Na sam film udałem się bardzo późno gdyż praktycznie na jeden z ostatnich seansów, jak nie na ostatni. Z samego filmu nie pamiętam zbyt wiele, pamiętam głównie, że zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Po seansie zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Zacząłem szukać coraz więcej informacji nie tyle o samym filmie co o samych Gwiezdnych Wojnach. Kupowałem masę gazet i czasopism, w których niekiedy były tylko małe wzmianki o filmach, zbierałem wycinki. Był to także czas gdy dostałem swoje pierwsze książki a dokładniej były to dwa albumy: „Opowieść filmowa” oraz „Jak powstawało ‘Mroczne Widmo’”. Oba zakupione za pieniądze od babci i dziadka, które dostałem od nich na urodziny, przez moich rodziców. Moja mama chyba po dziś dzień nie wie, że pewnego dnia „przypadkiem” podejrzałem jak wypisuje na pierwszych stronach każdego z albumu specjalne urodzinowe dedykacje. Oba przeczytałem kilka razy, szczególnie aż dziw mnie bierze, że ten drugi wytrzymał bo był praktycznie codziennie otwierany, jak widać kiedyś naprawdę dobrze kleili te albumy bo album o powstawaniu filmu jest praktycznie niezniszczalny. Prawdziwa niespodzianka miała dopiero przyjść.
Tak się jakoś składa, że następnego dnia po moich urodzinach w 2000 roku miała odbyć się polska premiera „Mrocznego widma” na kasetach video. Termin idealny, gdyż mogłem kupić swoją własną kasetę już pierwszego dnia. Tak też oczywiście zrobiłem i w okolicach godzin popołudniowych trzymałem w swoich dłoniach własną kasetę. Jak na ówczesne czasy dla małego dziecka 50zł to był prawdziwy majątek, ale czego nie robi się z miłości. Z miłości do filmu, oczywiście.
Z premierą „Mrocznego widma” wiążę się także jedna ciekawa historia. Jak już wcześniej wspomniałem prawdziwym świętym Graalem w mojej skromnej jak na tamte czasy kolekcji była gazeta „FILM”. To właśnie w niej na jednej z ostatnich stron były umieszczone „oficjalne” adresy do kilku osób, głównie do aktorów związanych z Gwiezdnymi wojnami. Był tam także adres do George`a Lucasa. Może się to wydawać trochę infantylne, ale wtedy naprawdę myślałem, że jest to jego prywatny adres i gdy do niego napiszę to osobiście przeczyta mój list. Patrząc na to z perspektywy czasu człowiek sam z siebie zaczyna się śmiać. Staruszek we flanelowej koszuli nie ma co robić tylko siedzi w fotelu bujanym i czyta codziennie miliard listów (jak nie więcej) od fanów z całego świata. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że umysł dziecka „funkcjonuje” całkiem inaczej niż mózg dorosłego człowieka. Małe dziecko nie zawsze rozumie czemu jego rodzic musi codziennie rano wstawać i pracować, przecież o wiele łatwiej jest podejść do bankomatu i wyciągnąć pieniądze gdy te są potrzebne. Fakt, może i miałem 9 lat, ale wtedy przepełniała mnie fascynacja filmami Lucasa z odległej galaktyki i ten adres stał się okazją do swego rodzaju kontaktu z nim. Moja znajomość angielskiego była niezwykle słaba, mój tata umiał powiedzieć co nie co po angielsku, z napisaniem było ui niego trochę gorzej, ale mama dbając o edukację swojego syna zaopatrzyła go już wcześniej w słownik polsko-angielski, który okazał się niezwykle pomocny. Na początku napisałem prostym językiem to co chce aby znalazło się w liście po polsku a później staraliśmy się w jak najlepszy sposób przetłumaczyć moje wypociny na język Szekspira. W chwili gdy to piszę próbuję sobie przypomnieć co konkretnie było w tym liście, ale oprócz tego, że napisałem o tym jak bardzo lubię Gwiezdne wojny, że „Powrót Jedi” jest moim ulubionym epizodem (!) a same filmy oglądam praktycznie codziennie, nie potrafię sobie przypomnieć nic więcej. Doskonale za to pamiętam, że na drugiej stronie owego listu znalazł się mój rysunek, nie kogo innego jak Dartha Maula narysowany własnoręcznie. Samo pójście na pocztę i wysłanie listu także było wielkim przeżyciem, przecież wysyłałem list do samego GEORGE`A LUCASA, był to także pierwszy i jak na razie jedyny list wysyłany przeze mnie zagranicę. Po kilku tygodniach dostałem odpowiedź. Po powrocie ze szkoły na biurku w moim pokoju czekała na mnie pewna żółta koperta. Od razu zauważyłem logo Lucasfilmu i otworzyłem kopertę, w której oprócz listu do mnie znalazłem także drobny upominek, czyli małą zakładkę do książki w kształcie Królowej Amidali. Próbowałem samemu przeczytać i zrozumieć to co do mnie napisała, jak się później okazało sekretarka Lucasa, ale nie za wiele zdziałałem w pojedynkę. Na szczęście po raz kolejny z pomocą przyszedł tata, który porwał mój list do pracy i na wieczornej zmianie spróbował go przetłumaczyć.
A co było w liście? Same banały, nic szczególnego, ot po prostu cieszą się, że jestem fanem, podali adres oficjalnej strony, nie zabrakło także słynnego „May The Force Be With You”. Dziś owy list wisi na ścianie oprawiony w ramkę i za każdym razem gdy na niego patrzę powracają wspomnienia. Bo przecież nie liczy się fakt, że nie odpisał mi osobiście sam Lucas, tylko fakt, że będąc dzieckiem byłem wniebowzięty gdy dostałem ten list. To także jedna z tych rzeczy, na którą gdy się patrzy człowieka przepełnia dziwne uczucie zachwytu i podziwu dla samego siebie. Dla mnie to przede wszystkim wspomnienia, ale i też pochwalić się czasem można.
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,60 Liczba: 10 |
|
Matek2012-05-17 15:40:56
Człowiek robi dziwne rzeczy gdy musi pisać licencjata ... np czyta wypociny Marcina XD Podobało mi się, może kiedyś opiszę swoje początki z SW ;]
Mistrz Seller2011-06-08 18:00:06
Zapominałem napisać o samym felietonie. Bardzo fajny. Szczerze mówiąc to sam planowałem coś takiego napisać (ale jakoś nie miałem czasu -Studia).
Jedi19952011-06-08 15:40:54
Ciekawa notka, naprawdę. U mnie była w przedszkolu i zerówce moda na zbieranie kapsli z Pokemonów :D, może dlatego, że jestem młodszy rocznik.
No ale trzeba przyznać, że pewnie wielu twoich kolegów z dzieciństwa, którzy też to zbierali, teraz pewnie sądzą, że to strasznie dziecinne, że Gwiezdne Wojny są dziecinne, a oni są już dorośli :]
kuba_starwarsy2011-06-08 15:21:32
Ja miałem trochę gorzej, bo na każdą kolejną część musiałem czekać kilka lat :) Przyznam, że i mnie Imperium Kontratakuje nie przypadło do gustu gdy byłem malcem - dopiero jako starzec uznałem, że jest najlepszą częścią sagi. Wtedy myślałem, że nie ma to jak ROTJ i wesołe ewoki ;-D
Ephant Mon2011-06-08 14:28:56
ja miałem pierwsze vhs-y nagrane, nowa nadzieje pl i powrót jedi z sat1 po niemiecku, jakoś w okolicy wczesnej podstawówki, jeszcze przed special edition... to były czasy
X-Yuri2011-06-08 13:51:12
Bardzo fajny tekst, zdecydowanie najbardziej skłaniający do refleksji ze wszystkich dotychczas opublikowanych w "Czas na publicystyke" : D
Lubie czytac takie rzeczy.
Wspomnienia, wspaniała sprawa.
Stele2011-06-08 10:35:52
Mam właśnie przed sobą ten katalog z '99. To od niego zaczęła się moja znajomość z SW. :D Edycja specjalna jakoś mnie minęła, pewnie głownie przez niechęć rodziny do czegokolwiek SF-podobnego. Te cudowne chwile, gdy nie widząc filmów na oczy, próbowałem je sobie wyobrazić mając tylko zdjęcie kilkuset klocków i napis "W swym uskrzydlonym ścigaczu "Red Five X-wing" Luke Skywalker i R2-D2 prowadzą atak na Imperium". ;) Mimo, że była to przedprequelowa reklama, to jakby nie patrzeć, zestawy pochodziły z ST. :D
Mistrz Seller2011-06-08 09:04:24
Co do katalogu lego- to musiałeś mieć jakiś angielskojęzyczny, bo w 1999 był w Polsce katalog przetłumaczony (ów napis jednak był po angielsku). Co ciekawe w 1999 roku były dwie wersje katalogu Lego (pierwsza miała ten napis, druga miała kilka stron zastąpiąne zestawami z TPM i zestawami Slizer. Pamiętam zdziwienie, gdy to odkryłem.