W oczekiwaniu na kolejną kasetę zacząłem rysować postacie, statki i pojazdy z filmu. Tak naprawdę to przerysowywałem ilustracje, które znajdywały się na Tazosach, gdyż zrobiłem sobie swój własny album. Mama specjalnie do tego zakupiła duży blok rysunkowy A3 i kilka A4 do rysowania. Na większych kartkach rozrysowałem kwadraty i ponumerowałem je od 1 do 50 (tyle właśnie było "krążków") i w każdy kwadrat wklejałem rysunek. Patrząc na ten album wracają miłe wspomnienia, gdyż oprócz mnie do "roboty" zaciągnąłem mamę i tatę, którzy wspólnie ze mną męczyli się aby jak najwierniej odwzorować ilustracje z Tazosów na rysunkach. Niektóre z nich wyszły niezwykle komiczne, ale to nie jest najważniejsze. Przecież wtedy liczyła się tylko dobra zabawa a rysowanie z rodzicami było właśnie taka dobrą zabawą, którą zapamiętuję się praktycznie na całe swoje życie. Ale wróćmy do samych filmów, wszak to one są najważniejsze w tej części.
Tak się dobrze składa, że w czasie gdy czekałem na kolejny film w Bielsku otworzyli kolejną wypożyczalnię kaset video, która także posiadała specyficzną nazwę – "Pirania". Dziwnym trafem gdy z tatą pojechaliśmy do niej i zapytaliśmy o Gwiezdne Wojny okazało się, że jest tylko druga część. Akurat ta część, którą chciałem tak bardzo obejrzeć! Szczęście tym razem się do nas uśmiechnęło, wypożyczyliśmy kasetę i pojechaliśmy do domu. Niestety na miejscu rodzice powiedzieli mi, że film obejrzę dopiero wieczorem. Cóż, przecież w końcu miałem kolejny film, więc mogłem poczekać te kilka godzin, choć jak już wcześniej wspomniałem jaki siedmiolatek czas płynie zupełnie inaczej i często człowiek był niecierpliwy tak, że nie mógł wytrzymać 5-10 minut myśląc, że czeka wieczność a co dopiero parę godzin. Tego samego dnia spotkała mnie także kolejna niespodzianka. Jako dzieciak mieszkałem w małym, dwupiętrowym bloku, więc rodzice często odwiedzali znajomych, którzy mieszkali na samej górze. Tak też i było tego dnia, gdyż oświadczyli mi, że idą i wrócą za 2-3 godzin i żebym sobie w tym samym czasie obejrzał film. Normalnie nigdy bym chyba się nie zgodził zostać sam w domu, ale nie tego dnia gdy miałem kasetę z "Imperium kontratakuje". Nie zdziwi was także to, że i również ta taśma z filmem była w kiepskim stanie, ale jako bystre dziecko szybko sobie dostroiłem głowice i mogłem się cieszyć seansem.
"Imperium kontratakuje" było dziwne. Dlaczego Luke jest na planecie, na której jest zimno, czemu umieścili Hana w tym srebrnym "czymś" i kim jest ten zielony, śmieszny stworek. Miałem także to szczęście, że poznałem spoiler wszechczasów, oglądając film a nie od innych, może moi rodzice specjalnie mi o nim nie powiedzieli, albo po prostu zapomnieli? To nie jest ważne, ważne jest tylko to, że byłem niesamowicie zdziwiony gdy dowiedziałem się, że to właśnie Darth Vader jest ojcem Luke’a, no bo przecież jak to możliwe skoro on jest zły a młody Skywalker dobry? Samo "Imperium kontratakuje" okazało się filmem, który pozostawił pewien niedosyt, można powiedzieć, że olbrzymi niedosyt. Siedmiolatek myślał, że jak obejrzy drugą część to już wszystko wiedział a tak w głowie pozostał tylko mętlik. Nie wstydzę się także przyznać, że ze wszystkich części to właśnie "Imperium" podobało mi się w owych czasach najmniej. Nie chce napisać, że to był najgorszy film, że go nie lubiłem, ale był wtedy dla mnie zbyt "trudny" w odbiorze jak dla zwykłego siedmiolatka. Przynajmniej dla mnie. Teraz dzieciaki są inne, może to ja po prostu byłem inny, nie wiem. Wiem jedno, kolejna część Star Wars stała się moją ulubioną dopiero po pewnym czasie. Sam dziś śmieję się z tego faktu i tłumaczę sobie to w taki sposób, że musiałem do niej po prostu dorosnąć, żeby odkryć prawdziwe piękno tego filmu. Ok, trochę o "Imperium" już było ale jak dobrze wiemy jest jeszcze jedna część, którą również chciałem obejrzeć. Szybko. Jak najszybciej się tylko da. Przynajmniej wtedy miałem taką ochotę.
Wraz z końcem zerówki zainteresowanie Gwiezdnymi Wojnami trochę we mnie przygasło. Komplet pięćdziesięciu Tazosów dumnie spoczywał w albumie na półce, w KFC już nie można było dostać kosmicznych zabawek a i też za bardzo nie było z kim rozmawiać o odległej galaktyce. Wszyscy znajomi z przedszkola rozeszli się, wyjechali na wakacje by we wrześniu rozpocząć naukę w pierwszej klasie szkoły podstawowej. Ja również wyjechałem na wakacje i to na całe dwa miesiące praktycznie na drugi koniec Polski do babci i dziadka jak co roku. Dziadkowie mogli nacieszyć się wnuczkiem, którego rzadko widzieli a sam wnuczek mógł przeżywać co roku niezwykłe wakacje z dala od rodziców. Bo powiedzcie mi kto z was nie lubił wyjechać na wakacje czy też wycieczkę z dala od domu wiedząc, że będzie mógł np. pójść później spać albo jeść słodycze przed obiadem? Oprócz pobytu u babci i dziadka odwiedzałem także na parę tygodni ciocię. Z tymi wszystkimi wakacyjnymi wyjazdami łączy się wiele naprawdę miłych wspomnień. To ciocia podczas wakacji poprzedzających moją naukę w podstawówce pokazała mi książki Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilkowskiego i zachęcała do czytania, to właśnie u niej znalazłem kilka numerów serii komiksowej o "Thorgalu" (na pewno wśród nich był numer "Łucznicy", jeden z moich ulubionych). To także u niej obejrzałem "Powrót Jedi".
Będąc tamtego lata u cioci wspominałem kilka razy, że oglądałem fajny film o kosmosie, że widziałem dwie części i chciałem obejrzeć też i ostatnią, ale jej u nas nie było. Dobrze, że mam niezwykle sprytnych kuzynów, bo to dzięki nim wieczorem oglądałem już kolejną część na video. Po skończonym seansie specjalnie zabroniłem wyłączać film gdyż czekałem na "coś". Przez kilka minut siedziałem sam w pokoju i czekałem aż skończą lecieć napisy, czekałem, czekałem.. i czekałem. Jakże olbrzymie byłem zawiedziony gdy okazało się, że na końcu nic nie ma. Do tego momentu byłem przekonany, że po napisach pojawi się to co widniała na ostatnim, pięćdziesiątym Tazosie. Jednak moje rozczarowanie nie trwało długo, liczył się przecież fakt, że w końcu obejrzałem wszystkie trzy filmy. Tutaj można zacząć gdybać co by było gdybym obejrzał wszystkie części naraz, czy efekt byłby ten sam czy też nie. Osobiście cieszę się, że był KTOŚ kto przetrzymywał te kasety przez długi czas i sprawił, że za każdym razem gdy oglądałem którąś z części było to czymś w rodzaju małego święta. Fakt ten także kojarzy mi się z tym jak starsi fani zapoznawali się z tymi filmami czekając na premiery kolejnych części po kilka lat. Jasne, może gdybać, możemy zacząć snuć różne hipotezy dotyczące tego "co by było gdyby...", ale to i tak nie jest już teraz ważne. Jestem zadowolony z takiego a nie innego obrotu sprawy jeśli chodzi o początek mojej przygody z gwiezdną sagą. Cieszę się także, że oglądając Oryginalną Trylogię za pierwszym razem widziałem "wersję pierwotną" a nie wersje poprawioną w jakikolwiek sposób. Sam czasem śmieje się, że można mnie nazywać "starym fanem", gdyż zacząłem od pierwszej wersji filmów a nie od Edycji Specjalnej jak większość. Oczywiście nie czyni mnie to kimś lepszym od innych bo po sam o dziś dzień żałuję, że nie zobaczyłem żadnej z tych trzech części w kinie. Jest to chyba jedna z największych zagadek i wracając pamięcią do dzieciństwo nie mogę znaleźć odpowiedzi "dlaczego?", chyba tak już po prostu musiało być.
W tym samym roku w okolicach imienin, czyli w listopadzie, rodzicie obiecali mi, że dostanę pod choinkę kasety z filmami. Jakże było moje zdziwienie gdy dowiedziałem się, że wszystkie trzy części są z napisami i trzeba będzie czytać podczas oglądania, nie miałem jednak wyboru. To była jedna z pierwszych decyzji w życiu, w których to człowiek musi wybrać to "mniejsze zło". Rozpakowując prezent mama powiedziała, że najlepiej będzie jak będę oglądał TYLKO jedną część dziennie. Po obejrzeniu "Imperium kontratakuje" nie wytrzymałem do następnego dnia.. "Powrót Jedi" obejrzałem od razu. A potem wszystkie filmu od początku jeszcze raz i jeszcze raz, był też i pierwszy maraton filmowy, czyli wszystkie filmy jednego dnia. Ach, cóż to były za czasy! A zapowiadało się, że będzie jeszcze lepiej. Przynajmniej miałem taką cichą nadzieję.
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 8,60 Liczba: 10 |
|
Matek2012-05-17 15:40:56
Człowiek robi dziwne rzeczy gdy musi pisać licencjata ... np czyta wypociny Marcina XD Podobało mi się, może kiedyś opiszę swoje początki z SW ;]
Mistrz Seller2011-06-08 18:00:06
Zapominałem napisać o samym felietonie. Bardzo fajny. Szczerze mówiąc to sam planowałem coś takiego napisać (ale jakoś nie miałem czasu -Studia).
Jedi19952011-06-08 15:40:54
Ciekawa notka, naprawdę. U mnie była w przedszkolu i zerówce moda na zbieranie kapsli z Pokemonów :D, może dlatego, że jestem młodszy rocznik.
No ale trzeba przyznać, że pewnie wielu twoich kolegów z dzieciństwa, którzy też to zbierali, teraz pewnie sądzą, że to strasznie dziecinne, że Gwiezdne Wojny są dziecinne, a oni są już dorośli :]
kuba_starwarsy2011-06-08 15:21:32
Ja miałem trochę gorzej, bo na każdą kolejną część musiałem czekać kilka lat :) Przyznam, że i mnie Imperium Kontratakuje nie przypadło do gustu gdy byłem malcem - dopiero jako starzec uznałem, że jest najlepszą częścią sagi. Wtedy myślałem, że nie ma to jak ROTJ i wesołe ewoki ;-D
Ephant Mon2011-06-08 14:28:56
ja miałem pierwsze vhs-y nagrane, nowa nadzieje pl i powrót jedi z sat1 po niemiecku, jakoś w okolicy wczesnej podstawówki, jeszcze przed special edition... to były czasy
X-Yuri2011-06-08 13:51:12
Bardzo fajny tekst, zdecydowanie najbardziej skłaniający do refleksji ze wszystkich dotychczas opublikowanych w "Czas na publicystyke" : D
Lubie czytac takie rzeczy.
Wspomnienia, wspaniała sprawa.
Stele2011-06-08 10:35:52
Mam właśnie przed sobą ten katalog z '99. To od niego zaczęła się moja znajomość z SW. :D Edycja specjalna jakoś mnie minęła, pewnie głownie przez niechęć rodziny do czegokolwiek SF-podobnego. Te cudowne chwile, gdy nie widząc filmów na oczy, próbowałem je sobie wyobrazić mając tylko zdjęcie kilkuset klocków i napis "W swym uskrzydlonym ścigaczu "Red Five X-wing" Luke Skywalker i R2-D2 prowadzą atak na Imperium". ;) Mimo, że była to przedprequelowa reklama, to jakby nie patrzeć, zestawy pochodziły z ST. :D
Mistrz Seller2011-06-08 09:04:24
Co do katalogu lego- to musiałeś mieć jakiś angielskojęzyczny, bo w 1999 był w Polsce katalog przetłumaczony (ów napis jednak był po angielsku). Co ciekawe w 1999 roku były dwie wersje katalogu Lego (pierwsza miała ten napis, druga miała kilka stron zastąpiąne zestawami z TPM i zestawami Slizer. Pamiętam zdziwienie, gdy to odkryłem.