pół roku już z literaturą. Tak się zebrało.
Pozycja #1 Szewc z Lichtenrade
#2 Trucizna
Andrzej Pilipiuk
Nowy Rok książkowo zacząłem od Pilipiuka. To trochę dziwne, bo moja opinia o jego twórczości zjechała ostatnimi czasy bardzo i bardzo. Ale jakoś tak było pod ręką.
„Szewc” to zbiór opowiadań, w których (jak zawsze u AP) pojawiają się te same postacie, te same motywy – archeologiczny, wspaniałych, bogatych w przygody carskich czasów i różnych dziwności zahaczających od X-files.
Czy to dobrze? Zależy od napisania, zbiory Pilipiuka zawsze mi się podobały. Tutaj zaczyna z grubej rury, kiedy to SS-man zostaje wysłany z misją uzyskania wsparcia dla upadającej III Rzeszy z równoległego świata, w którym podobno też rządzą naziści. A jak się okazuje wszystko trzyma w rękach Moskwa, zwycięska podczas IWŚ i oczywiście wszechobecni Żydzi.
Dziwnie się czułem czytając to opowiadanie, napisane dla mnie trochę po bandzie. Ale dalej było lepiej, dużo lepiej: niemiecki parowóz atomowy złapany przez UBeków i powodujący degradację ludzkiego zdrowia, ludzie którzy wiedzą o prawdzie i klątwie miasteczka turystycznego bez turystów, carska wyprawa szpiegowsko-ornitologiczna aż w końcu tytułowa historia szewca i jego skrwawionych narzędzi.
Czytało mi się naprawdę przyjemnie gdyby nie jeden feler – nie bardzo wiem czemu autor (a jest jeszcze paru takich i to nie tylko w s-f) gdzieniegdzie daje małe, ale czytelne wkręty polityczne, jak zwykle jadąc po lewicy czy PO a pomijając (co uznaję za gloryfikację) pisuar?
Powiem, że wkurza mnie to niepomiernie, bo jak kupuję książkę fantastyczna to chcę poczytać fantastykę, a nie przemyślenia autora o władzach Warszawy czy prezydentach RP. I idzie się zastanowić dlaczego spora polska myśl tego gatunku tak bardzo ciągnie na prawo? Przecież s-f/fantasy to wręcz archetypowa liberalna wolność – a autorzy podnoszą rękę za prawicową konserwę i jedynym słusznym widzeniem świata.
Jak ktoś, kto boi się myśleć samodzielnie i musi mieć z góry wyznaczony kanon zachowań, może tworzyć fantastykę?
Co do „Trucizny”, czyli ‘nowego Wędrowycza’ to powiem tak – jeśli Wielki Grafomana w 12 lat wydaje 26 książek, szczerze mówi że z tego żyje, z masowego tworzenia to… szkoda, że nie przestanie. Wojsławicki bimbrownik-egzorcysta na zawsze wpisał się w kanon polskiej fantastyki, ale im dalej tym gorzej. Nie wiem po co (odliczając ów zarobek) truje się głowy czytelników takimi nudnymi, powtarzalnymi treściami jak ta książka.
Tam z każdej strony wychodzi, że nikomu się już nie chce. Jakub zmęczony, Semen nijaki, Bardaki nawet w porządku, grepsy i nawiązanie do legend wtórne…
Naprawdę szkoda tematu. Nie wiem czy Pilipiuk się skończył, ale takie niszczenie Wędrowycza to skandal.
#3 Matterhorn
Karl Marlantes
Dodam, że polski tytuł to „Matterhorn : powieść o wojnie w Wietnamie”. Nie wiem po co tak łopatologicznie.
Ale wiem co innego – książka wciąga. A czytelnik wsiąka. W dżunglę.
Co prawda nie ryzykuję już książek napisanych przez wojskowych albo o wojskach różnych, najczęściej specjalnych. Mówiłem wcześniej o ich wysypie, niestety nieidącym w parze z jakością. Matterhorn, chociaż napisany przez byłego członka Korpusu Piechoty Morskiej i uczestnika wojny w Wietnamie, to jednak powieść. Z fabułą, bohaterami, tym wszystkim.
A jest czym się zachwycić. Perfekcyjnie oddany klimat tamtych czasów, beznadzieja głupiej wojny, debile w sztabie, rozważania dwudziesto paroletnich żołnierzy, wyeksponowany wątek Czarnych Panter – walki „czarnych braci” i zamachów na rasistów czy w ogóle „złych” żołnierzy/oficerów, irracjonalne zdarzenia, walka, śmierć, chęć przeżycia i dżungla. Ta specyficzna, żyjąca, zmieniająca myślenie dżungla.
Jeden cytat, obrazujący jak papier i biurokracja stoją wyżej niż krew i trud
http://img845.imageshack.us/img845/5015/img3549fa.jpg
I w ogóle trzeba wspomnieć, że opisana kompania walczyła w najidiotyczniejszym ciągu zadań o jakim czytałem. Najpierw zdobywają jedno wzgórze, okopują się, potem przylatują tam buce ze sztabu, każą im z okopów zrobić bunkry (+ cały czas patrole i sporadyczne walki), po ich zrobieniu wycofują całą kompanię, zostawiając umocnienia dla żółtków, zmęczonych żołnierzy przydzielają jako drużynę szybkiego reagowania, pakowaną w największe gówno, wysyłają ich na drugi szczyt, tamci go zdobywają przy licznych stratach, ale za wolno, więc żeby „odrobić prestiż” szturmują dalej poprzednie wzgórze, zajęte przez żółtków, którzy ochoczo wykorzystali ich własne bunkry… jakimś cudem im się to udaje, potem bez żywności i leków (5 dni bez wody i jedzenia) bronią się przed kontratakami, aż w końcu ostatecznie atakują moździerze i mają pewien luz.
Z 220 ludzi zostało niecałych stu?
Ale dostali pochwałę. Co z tego, że jednego z nich na patrolu złapał i zeżarł tygrys (śmierć tak samo psychodeliczna jak włócznia tubylców w plecach Chiefa, z Apokalipsy), co z tego że fizyczny brak sił był odbierany przez kretynów ze sztabu jako brak ochoty do walki albo miganie się od rozkazów?
Drugi o „czarnych” sprawach, ale zabawny
http://img405.imageshack.us/img405/3883/img3552lu.jpg
w ogóle dość poważnie jest poruszony tutaj temat rasizmu, stosunku różnych kolorów skóry itp. Pisał to białas, ale nie ma przechyłu w żadną stronę. Po prostu idiotyzm tych czasów.
Tak w ogóle lubię te klimaty, jeśli mam uderzyć w taką psychodeliczność, co nie oznacza oczywiście, że chciałbym przeżyć Wietnam czy inną wojnę. Nie mniej jest coś w tym konflikcie, coś co magnetyzuje. Dzięki ‘Matterhornowi’ znowu zagłębiłem się w dżunglę, czas apokalipsy i w ogóle.
#4 Oni
Teresa Torańska
Po książkę sięgnąłem na fali związanych ze śmiercią przypomnień jej twórczości. Że to podobno taka klasyka wywiadu, pokazanie sposobu myśli komunistów, pozwolenie im się otworzyć, pokazać swoje racje.
Udało mi się przeczytać wyłącznie rozmowy z Jakubem Bermanem
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jakub_Berman
i Edwardem Ochabem
http://pl.wikipedia.org/wiki/Edward_Ochab
a potem samą króciutką końcówkę z Julią Minc
http://pl.wikipedia.org/wiki/Julia_Minc
Dlaczego nie całość? Bo tego na dłuższą metę nie da się czytać. Nie z winy Torańskiej, chociaż szkoda że tak często był słuchaczką, a tak rzadko polemistką, mało przyciskała rozmówców, zwłaszcza „takich”. Czy wtedy nie powiedzieliby tyle ile można przeczytać? Nie wiem.
Ale tego co się od nich słucha… aż dziw bierze, że to się tak „dobrze” skończyło. Długo, bo długo ale bez wojny domowej (mimo że wywiady przeprowadzane były podczas stanu wojennego) i chyba po części dzięki temu, że u „czerwonych” przeważyło znacznie myślenie… otwarte? Kompromisowe?
Bo to co mówią betony pokroju Bermana, Ochaba czy zajadłej propagandzistki Mincowej… po prostu nóż się w kieszeni otwiera. Gdyby tacy ludzie trzymali władzę nadal to ’89 wcale nie byłby takim wesołym rokiem.
I o ile jeszcze Berman miewa wyrzuty sumienia za mordowanych AK-owców czy inne „błędy i wypaczenia” to jednak pozostaje twardy członkiem społeczności komunistycznej, która nie widzi niczego innego poza linią słusznie obraną.
Taką wersję obrali i takiej będą się trzymać.
Nawet jeśli logika, zdrowy rozsądek i fakty mówią co innego to jest to wywrotowe, kontrrewolucyjne i tego typu podobne teksty, na które mnie osobiście zbiera się na
Ochab poza tym traktuje Torańską jak głupiutką dziewczynkę z taśmą (w ’81 to ona miała… 37 lat) a Mincowa bezczelnością i czymś czego po prostu nie idzie oddać kulturalnymi słowa odstręczają od poznania „przemyśleń” Kłosiewicza czy Chajnego.
Taka smutna konstatacja na koniec, że Polska stalinowska (chociaż wg Ochaba nie było w ogóle czegoś takiego) a potem PRL musiały nastąpić, bo ludzie do tej pory gnębieni (fakt, że komuniści za IIRP siedzieli w więzieniach) i marginalizowani znaleźli się na… ziemi niczyjej. Polskiej, ale powojennej, skołowaconej jeszcze a prezentując taką ideologię, takie przekonanie i upór… reszta społeczeństwa po prostu musiała im się poddać.
Co nie oznacza, że to już się nie powtórzy. Od siebie dodam, że podobne patrzenie „na życie”, patrzenie jedynie słuszne i prawidłowe, miało miejsce w Polsce w latach 2005-07 a także dalej z pozycji prezydenta. I dopóki wiadoma formacja będzie trwała, dopóki indywidua ją tworzące nadal gdzieś tam będą majaczyły to… nie jest to zabawne.
Oczywiście nie ma co porównywać kaczyzmu do komuny, tej z kart Torańskiej. Ale jakaś wspólna idea „moje jest najsłuszniejsze i albo jesteś z nami albo przeciw” ich łączy.
#5 Eugeniusz Bodo – „Już taki jestem zimny drań”
Ryszard Wolański
Świetna biografia wielkiej gwiazdy kina polskiego okresu międzywojnia. Szczegółowo opisana historia życia i kariery człowieka, który miał wszystko, ale wepchniętych w tryby strasznych czasów IIWŚ, zniknął.
Zginął, bo nie był Polakiem tylko Szwajcarem. Chociaż czuł się i tym i tym. Chociaż po wybuchu wojny wybrał drugą ojczyznę, co i tak nie uratowało go, można powiedzieć – przez feralną kartkę pocztową. Zniknął, niestety także dla potomnych.
Książkę warto przeczytać, zwłaszcza dla miłośników kina i to kina szeroko pojętego. Oprócz samego Bodo dostajemy bardzo ciekawe przedstawienie ówczesnych filmów oraz jak i dlaczego w Polsce twórczość niema przechodziła na dźwiękową.
W archiwach FilmotekiN są filmy, które chciałbym bardzo zobaczyć jak Czarna perła z Reri czy Głos pustyni, ze scenami bitew kręcony w Afryce. Podobno TVP Kultura ma puszczać coś podobnego, ale kto to wie kiedy i czy w ogóle…
#6 Berlin Crossing
Kevin Brophy
Książka, która skłoniła mnie w kierunku literatury o Stasi.
Michael Ritter, nauczyciel i członek partii, po upadku muru berlińskiego ma raczej pod górę. Raczej bardzo. Umierająca matka kieruje go jednak na drogę tajemniczej historii związanej z jego ojcem, NRD i Stasi z lat sześćdziesiątych.
Świetnie napisana przeplatanka, prosto pod scenariusz filmowy i ciekawe rozważania czy wszystko i wszyscy byli źli w tamtym układzie. A „dobrzy” wyłącznie kryształowi i uczciwi?
#7 Stasiland
Anna Funder
Właściwie do tej książki najlepiej pasuje jedna z recenzji, mówiąca że ni to dokument, reportaż, powieść, biografia. Ale czyta się, może dlatego że mam ciąg na taką tematykę, z zapartym tchem i aż żal odkładać na półkę, kiedy trzeba zrobić coś innego.
Debiut australijskiej dziennikarki pracującej w niemieckiej telewizji daje nam straszliwy obraz państwa jakim była NRD. Straszliwy i jednocześnie… taki miks upalonej rzeczywistości z Kafką, Orwellem i zaczarowaną Alicją. Tylko bez tych wszystkich „pozytywnych” emocji trawy.
Znajdziemy tutaj losy Miriam (chyba najbardziej przejmująca historia), która trafiła do więzienia jako nastolatka za prawie udaną próbę przejścia Muru. Torturowana i więziona wyszła na wolność, ale to nie był koniec. Stasi doprowadziło do śmierci jej męża, do pochowania pustej trumny, nękało ją cały czas, a na samym końcu wyrzuciło z biletem w jedną stronę.
Jest historia dziewczyny, która nauczyła się języków dzięki szkołom NRD a potem była za to szykanowana i za znajomość z pewnym Włochem, którego poznała na targach. Enerdowskich, a jakże.
Historia matki, która nie musiała przemycić ciężko chore dziecko do Berlina Zachodniego i która nie mogła go potem widywać, bo nie chciała współpracować ze Stasi.
Muzyk rockowy, którego twórczość i zespół „zniknięto” z dnia na dzień z historii i rzeczywistości NRD.
Do tego rozmowy z funkcjonariuszami tamtego reżimu – agentami Stasi, kadrą szkoleniową czy telewizyjnym propagandzistą. Jakże inne od opowieści ich ofiar – taki był system, taka idea, piękna tylko ludzie ***, oportunizm i ogólne przekonanie, że socjalizm/komunizm to raj, tylko nikt tego nie chce zrozumieć.
To wszystko miało tworzyć kraj idealny, którego obywatele byli ustawowo szczęśliwi, bezpieczni i zadowoleni. A po zjednoczeniu… mimo wszystko niektórzy nadal uważają, że to państwo… Stasi po prostu i tak lepiej wypadało niż obecne Niemcy.
Jeden naród, przedzielony murem (chociaż zachodni Berlin był wysepką demokracji na morzu… Stasi), został tak skutecznie rozbity, że do dziś Ossi i Wessi to… dwa plemiona mówiące tym samym językiem, mający tą samą przeszłość, ale umysłowo – jedna strona nie może/nie umie zrozumieć drugiej, a tamta… jakby nie chciała.
Czy to dobra kara, w ogóle czy można to postrzegać jako karę, za to co Niemcy zrobiły podczas I i IIWŚ? Nie wiem, ale dla prostym, uczciwym ludziom naprawdę współczuję.
#8 Prawdziwy gangster
Evan Wright & Jon Roberts
Oryginalny tytuł to „American Desperado”, a książkę (grubasa) wziąłem z półki, bo przyciągnęło mnie nazwisko Evana Wrighta, magika do Generation Kill. Do dziś się zastanawiam czemu ta książka nie została przełożona na język polski.
O czym to jest? Tym samym świetnym językiem (dobre tłumaczenie) co w GenKillu, Wright przelewa na papier „spowiedź” Jona Robertsa. Kto to Roberts? Sprawdźcie sobie wikipedię, ale chodzi o legendarnego (przynajmniej w USA) przemytnika i dystrybutora kokainy współpracującego z Pablo Escobarem.
Książka, moim zdaniem, przede wszystkim nie nadaje się do czytania dla wszystkich. Trzeba podejść do niej z dystansem osoby ukształtowanej, bo niestety widziałem teksty dzieciaków jarających się swoją „gangsterką” pokroju garbienia się i wystawania przed klatką czy rundki helikopterem w shitowym GTA.
Czasami niektóre tytuły powinny być pod kontrolą, chociażby rodziców. Ew. powinny być dyskutowane.
Z drugiej strony ciężko zachować rozsądek i obiektywizm jeśli czyta się wspomnienia człowieka, który sam o sobie (praktycznie bez chwalenia się, poza momentami) mówi, że nie ma w nim odrobiny dobra, nie żałuje tego a ma same zyski.
Jakie zyski? Sumując miliony pochowane w ogródku, miliony zainwestowane w nieruchomości, samochody, łodzie, konie + 150 przepadłe w banku panamskim… na moje oko jakieś 200 melonów własnego majątku to chyba nieźle, ne?
Właściwie JR ciężko jest… jednoznacznie ocenić. OK. – morderca, szaleniec, handlarz kokainą na skalę przemysłową, od dzieciństwa aż po śmierć połączenie Henry’ego Hilla, Tony’ego Montany i Mr. Blonde’a. Tak, człowiek w przegródce „źli ludzie, przestępcy”.
Z drugiej jednak strony ktoś obdarzony niewiarygodnym szczęściem oraz… ktoś, kogo opowieść każe zastanowić się czy tak naprawdę tylko ludzie z bronią i narkotykami są „źli” a reszta to niewinne owieczki.
Jego życie można podzielić na trzy epizody – pierwszy to dzieciństwo i dorastanie w szajce świrusów a potem „dorosłe” interesy w Nowym Jorku, pod okiem tamtejszej mafii. Drugi to Wietnam, schizy, mordy w specjalnych oddziałach i ujście z życiem pomimo dziury w głowie. Trzeci, który stworzył jego legendę to Miami i współpraca z kartelem z Medellín. Na koniec oczywiście wpadka, odsiadka i niby „normalne” życie, no ale czy normalnego człowieka odwiedzają Snoop Dogg i Akon, który zrobił o nim kawałek?
Mnie osobiście, nawet patrząc przez pryzmat przemian lat 60-tych, 70 i 80, po przeczytaniu naszły myśli… takie.
Pierwsza to, że Ameryka jest krajem… naprawdę otwartym. Na wszystko. Nie tylko na własny pomysł, ciężką pracę czy takie szkolne banały, ale również otwartym na przemoc. Jeśli prowadzisz to odpowiednio dobrze, jednocześnie cicho i agresywnie, to większość ludzi albo będzie się ciebie bała albo będę jedli ci z ręki albo ich kupisz. Albo zabijesz.
Będziesz trzepał grubą kapustę i dopiero naprawdę grube rzeczy czy zorganizowana akcja mogą skończyć twoją „karierę”.
Druga, też dotycząca USA, to to że jest to kraj zajebiście obłudny. Nie mówię, że nie ma tam ludzi, którzy chcą realnej demokracji, prawa i uczciwości. Ale ilość osób, które na zewnątrz pieprzą frazesy górnolotne, a pod stołem biorą lewą kasę za dragi, które wciągają na tym stole… a do tego przyjmują również pod blatem dziwki… to naprawdę dziwne. Jeśli nie przerażające.
Trzecia, jeśli jesteśmy przy k’ach, to kobiety. JR, dzięki swojemu zwierzęcemu magnetyzmowi, ale głównie dzięki kasie, łodziom motorowym, helikopterom i samochodom, przeleciał więcej naprawdę cudownych (z wyglądu) panienek niż Hugh Hefner i Casanova razem wzięci.
Wszystkie orgie z pornoli jakie widzieliście albo jakie możecie sobie wyobrazić to mały pikuś. I to nie z jakimiś szmatami. JR obracał aktorki (m.in. jedną z dziewczyn Bonda, gdyby dobrze poszukać można by się domyślić o kogo chodzi), piosenkarki, kobiety biznesu, króliczki Playboya, studentki – cały przekrój inwentarza. Duża część z nich nawet nie kontaktowała, bo tak były ujarane jego kokainą czy metadonem (albo czymś podobnym, nazwa mi wyleciała z głowy). Ten ostatni działał trochę jak dzisiejsze „pigułki gwałtu”, ale co niezmiernie bawiło Jona – te laski same to brały, bez niczyjego przymusu.
Po czymś takim naprawdę idzie stracić szacunek do kobiet. Ta feministyczna wojna płci, walczenie o babeczki i traktowanie ich z szacunkiem, godnością, na równi – ten kit można sobie wetknąć skoro wystarczy ładny uśmiech, komplement, przejażdżka motorówką/helikopterem, trochę dragów i poznanie z jakimś aktorem żeby panienki rozkładały nogi. Żeby tylko nogi.
I powtarzam – nie mówimy tu o idiotkach czy k… z zawodu.
Czwarta myśl to, że jednak końcówka książki, czyli upadek imperium są potraktowane tak jakoś… pobieżnie. JR zawsze twierdził, że tylko zdrajcy mogą wykończyć dobrze działający interes i dlatego kapusiów trzeba pozbywać się bezwzględnie.
Za przemyt kokainy wartej ~30 MILIARDÓW dolarów groziło mu 300 lat więzienia. Za sypnięcie kogoś tam skrócono mu to do… trzech. Świadczy to też raczej smutno o poglądzie na sprawiedliwość w USA, ale mimo swoich jakiś tam ideałów, JR też zdradził.
Ale jakoś przeżył i stał się legendą, jak wspominałem, odwiedzany przez raperów stylu
gangsta". Chociaż on sam miał o nich raczej kiepskie mniemanie.
Na sam koniec taki chichot losu, bo człowiek który uniknął śmierci na ulicach NJ, przeżył Wietnam i postrzałową dziurę w głowie a także interesy z szalonymi Kolumbijczykami, przegrał z klasycznym i bezlitosnym rakiem. Zmarł miesiąc po wydaniu książki.
Ale jedno trzeba przyznać – przeżył swoje życie jak mało kto.
#9 Drakula
Matei Cazacu
Od dawna uwielbiam serię wydawniczą PIWu o nazwie „Biografie Sławnych Ludzi”. Mam sporo tych książek, chociaż nie wszystkie trzymają „ogólny” poziom, ale warto do nich wracać. I właśnie taki powrót zrobiłem z Drakulą, nie wiem właściwie czemu. Podprogowy rozkaz Pana Krwiopijców? Może gdzieś widziałem fragmenty? Nie wiem.
W każdym bądź razie sięgnąłem po bio Włada Palownika, bo warto jest odsiać najfantastyczniejsze nawet legendy od realiów. A fakty, przy tej postaci, tak czy siak również pozostają niesamowitymi. Palownik niewątpliwie był człowiekiem okrutnym, wręcz momentami przerażająco nieludzkim, ale żył też w czasach i na terenie, który nie mógł prowadzić do spokojnego i rozsądnego życia.
Jednym z ciekawszych wątków jest uniknięcie wzięcia udziału w bitwie pod Warną, ale łączy to Włada z Polakami w sposób, który… najprościej mówiąc – mądry Lach po szkodzie, tyle że bez głowy. Otóż Drakula nie tylko przestrzegał króla Władysława przed taktyką Turków, ale też dał mu dwa rącze konie i dwóch ochroniarzy, którzy w razie niepowodzenia mieli go bezpiecznie wycofać z pola walki.
Co by było gdyby nasz młodzian posłuchał Palownika? Na gdybanie historyczne zabrakłoby papieru na świecie. Natomiast odnośnie utrzymania głowy na karku… wielki wódz i wojownik skończył niestety smutno. Albo przypadkowo zabili go jego właśni ludzie i czerep powędrował do słoja albo zdradzono go i cięcie nastąpiło zza pleców.
Tak czy siak – ciężko być wampirem bez głowy
Oprócz solidnej (ale i przystępnie napisanej) pracy historycznej Cazacu dokłada bardzo ciekawe rozdziały o rozważaniach typu „tyran czy władca”, przedstawia Drakulę i wampiry w dziejach Rumunii czy w końcu ukazuje historię tworzenia znanej nam klasyki Stokera i wszystkiego wokół.
Naprawdę dobra książka.
#10 Flota GUŁagu. Stalinowskie statki śmierci: transporty na Kołymę
Martin J. Bollinger
Tutaj troszkę pomyliłem się w wypożyczeniu, bo spodziewałem się więcej o hmmm historii transportu więźniów a nie o danych statków czy poszczególnych historiach jednostek.
Najsmutniejszym podsumowaniem tego tytułu jest fakt, że flotę GUŁagu tak naprawdę ufundowali Amerykanie (LLAct) i Kanadyjczycy z Brytolami. I nigdy potem nie interesowali się losem okrętów, nawet tych, które wracały do nich na przegląd czy oczyszczanie.
#11 Czarodziejka z Florencji
#12 Szatańskie wersety
Salman Rushdie
Zacznę od drugiej pozycji, w odpowiedzi na autobiografię autora, którą opisywałem tutaj
http://www.gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=496812#542430
Szatańskie wersety są książka dziwną, ciężko mi się ją czytało i spokojnie mogę powiedzieć, że połowy nie zrozumiałem. Ale naprawdę mając dobrą chęć obrazić jakiego brodatego dźwigacza turbanu nie znalazłem w tej książce NIC co mogłoby podpaść pod taką reakcję z jaką spotkał się Rushdie.
Może coś takiego znajdowało się w tej części, którą nie załapałem ale wątpię. Zresztą o ile pamiętam ci którzy nakładali i byli najgorętszymi zwolennikami fatwy – książki nie czytali. Czyli, bez względu na region świata, jak zawsze – im większy ekstremizm, tym większa bezmyślność, głupota i ignorancja.
Co do „Czarodziejki” to jest to bardzo… ładna książka w treści. To dziwne określenie, ale jakoś żadne inne nie przychodzi mi do głowy. Chyba że polecę tendencją estetyczną jaką jest realizm magiczny, nurt w który można wpisać ten tytuł. Jaśniej? Wątpię
Książka stanowi fascynującą przeplatankę historii, baśni i fantazji dwóch kontynentów: Azji, z punktu widzenia cesarza Imperium Mogołów i Europy, przez pryzmat opowieści i doświadczeń florenckiego obieżyświata.
Mamy tu opowiadania gawędziarzy i podróżników, porównanie historii i kultury różnych systemów państwowych, liczne wkręty seksualne i erotyczne, rozważania na temat humanizmu czy Machiavellego. Bardzo mi to wszystko przypadło do gustu, zwłaszcza momenty dotyczące renesansowej Florencji i Medyceuszy.
Gdybym miał polecić to z czystym sumieniem stawiałbym na Czarodziejkę, bo Wersety… nie znajdziecie tam naprawdę nic kontrowersyjnego.
#13 Wszystko jest lekko dziwne
Jerzy Radziwiłowicz & Łukasz Maciejewski
Wywiad jakich mało. W książce wydrukowany niczym tekst sztuki teatralnej, w treści wspomnienia, przemyślenia i teraźniejszość jednego z największym polskich aktorów. Żyjących i moim zdaniem.
O dzieciństwie, studiach, podróżach, ojcu, Wajdzie, Pasikowskim teatrze, kinie a nawet serialach. Na poważnie, chociaż jasno i zrozumiale, wspaniałym słownictwem i miałem tylko żal, że tak krótko, raptem 400 stron.
#14 Rodzina Corleone
Edward Falco
Mam wszystkie książki Puzo jakie wydano. W różnych językach. Nigdy natomiast nie ceniłem jechania na marce. Wszystkie inne tytuły dostałem, bo ludzie widzą że uwielbiam taką twórczość, ale kurde oryginalną. Mimo wszystko doceniam książkę jako prezent. I czytam.
Jak jest? Przede wszystkim próba kopiowania stylu Mistrza. Udana czy nie – nieważne. Kopia zawsze będzie tylko kopią.
Fabularnie? Ciekawe przedstawienie początków szerszego „handlu oliwą”, wojny z Mariposą, „kontraktu” pomiędzy Vitem a Lucą Brasim oraz wciągnięcia do „biznesu” Sonny’ego. Można przeczytać, nie ma tu zbędnych głupot, przesadzeń czy pomysł nie-z-epoki.
Ale mimo wszystko wolałbym, żeby nazwisko Corleone było na zawsze powiązane wyłącznie z Puzo, Coppolą i Brando.
#15 Raj pośrodku piekła: historia Alicji Herz-Sommer ocalałej z Zagłady
Melissa Muller & Reinhard Piechocki
Książka opowiada niezwykłą historię Alice Herz-Sommer, która wraz z dzieckiem i mężem trafiła w 1943 do obozu koncentracyjnego w Terezinie, z którego miała trafić w dalszą drogę – do Auschwitz. Udało jej się uniknąć takiego losu dzięki muzycznemu talentowi i razem z synkiem przeżyła wojnę.
Książka to nie tylko wstrząsające świadectwo Holocaustu, ale również opowieść o barwnym życiu w Pradze w latach 20. ubiegłego wieku. I smutne doświadczenie Europy wielonarodowej, gdzie człowiek urodzony z Austriaczki i Węgra w CK Pradze, mający domieszkę jakąś krwi żydowskiej, na samym końcu nie jest ani Austriakiem, ani Węgrem, Czechem, Niemcem czy nawet Żydem.
Popieprzone to wszystko, ale książka warta przeczytania, zwłaszcza dla miłośników muzyki klasycznej. I mała ciekawostka, urodzona w 1903, mieszkająca obecnie w Londynie Alicja Herz-Sommer jest najstarszą żyjącą osobą na świecie osobą ocalałą z Holokaustu. Ocaloną dzięki etiudom Chopina.
#16 Tajemnica Westerplatte
Paweł Chochlew & Aldona Rogulska-Batory
Książka wydana po filmie chyba? Chyba, bo nie śledziłem tego „projektu”, jakoś tak nie czułem go. Nie dlatego, że tematyka może mnie porażać (zwłaszcza patrząc na mój stosunek względem PW), ale jakoś polskie filmy wojenne eee kostiumowe, no z krajobrazem i efektami – no nie.
Potem się dowiedziałem, że aktorstwo drewniane ale właśnie efekty mega. Super, ale do książki która pokłosiem jest scenariusza. Niby autentyczne przedstawienie tego co działo się na Westerplatte w dniach 1-7.09 1939r.
Jeśli tak się działo – to naprawdę przykre i smutne, ale jednocześnie potwierdzając naszą wielowiekową tradycję, że lepiej być ukrzyżowanym, ubitym i zesłanym ALE z moralnym zwycięstwem niż żywym, sprawnym, ale może nie do końca z uczciwą kartą.
Z drugiej strony tak naprawdę nikt nie wie co tam naprawdę było, kto olewał czyje rozkazy, kto uciekał, kto chlał gorzałę w wysuniętym punkcie ogniowym, kto był głupi a kto mądry. Można przyjąć wizję heroiczną, można pesymistyczną, można pseudo-real.
Odrzucając warstwę fabularną książka tak czy siak jest słabo napisana, ma lipne dialogi i cienkie opisy. Po prostu – nie warto.
#17 Czarna wołga. Kryminalna historia PRL
Przemysław Semczuk
Jeśli komuś kryminał z PRLu kojarzy się wyłącznie z „07 zgłoś się” to koniecznie powinien tą książkę przeczytać. Okazuje się, że w naszym (słusznie minionym) kraju mlekiem i miodem socjalistycznie płynącym działo się przestępczo dużo więcej niż tylko lewy handel krempliną
Mamy tu m.in. szeroką skalę fałszerstw, seryjnych morderców z najsłynniejszym Wampirem z Zagłębia, zorganizowane gangi i bandy, zuchwałe napady na banki i kasy przeróżne, porwania dzieci, tajemnicze zgony w polskie flocie dalekomorskiej, kradzieże obrazów muzealnych, przemyt…
Wszystko to co władza ukrywała (poza wyjątkami) i tropiła środkami niespotykanymi jak na dzisiejsze czasy.
Można wyciągnąć nawet taki wniosek, że każde większe śledztwo, prowadzone równocześnie przez milicję i SB, miało znamiona amerykanizmu – lokalnej policji i FBI.
Zwłaszcza, że służby specjalne rzadko kiedy odpuszczały a rozwiązanie dzięki temu przychodziło nawet po kilkunastu latach.
Naprawdę fascynująca książka, godna polecenia.
#18 Martwa strefa
http://www.gwiezdne-wojny.pl/b.php?nr=222465#564797
#19 Złodziej z szafotu
Bernard Cornwell
Realia Londynu początków XIX wieku. Były oficer armii angielskiej, wsławiony działaniami pod Waterloo i w ogóle w kampanii przeciwko Napoleonowi, prowadzi śledztwo z żądania królowej w sprawie zabójstwa pewnej hrabiny. Rzekomo tego mordu nie-dokonał, skazany już na stryczek, zdolny malarz-sodomita.
Książka ciekawa chociaż im bliżej rozwiązania tym wszystko staje się oczywistsze i płytsze. Realia Londynu pokazane ciekawie, z perspektywy różnic społecznych, slangu podejrzanych dzielnic, publicznych egzekucji rozrywkowych i wpływu na podejście do ludzi przez pryzmat sławetnej bitwy z 1815 i gry w krykieta.
Kończąc jak zawsze zdumiony jestem, że takie „tuzy” jak dlastudenta.pl, kawerna.pl czy fant.pl mogą być dumnymi patronami medialnymi średniej w gruncie rzeczy książki. A tymczasem Bastionowi trafiła się literatura niewiele lepsza, a często gorsza, ale za to obita jednym tylko logo – Lucasfilmu. A teraz pewnie po nowemu Disneya.
Smutne.
#20 Jerzy Urban
JU & Marta Stremecka
Długi, biegnący przez całe jego życie, wywiad z Jerzym Urbanem. Wyjątkowo na poważnie i wbrew obawom bohatera – nie zubaża go to ani nie rozczarowuje czytelnika. Przynajmniej mnie.
W zasadzie ta postać jest znana chyba wszystkim i każdy ma dość jednoznaczny jej osąd. Ale zawsze fajnie jest (przynajmniej ja lubię) poznać jakąś osobę i spojrzeć na życie/historię jej oczami, jej światopoglądem i wyborami oraz co do nich doprowadziło.
Faktycznie Urban i jego rodzina mieli niesamowite szczęście, przeżyli IIWŚ na głębokim farcie (oczywiście wspartym głęboką chęcią przeżycia jego rodziców) a potem… wybory, decyzje i światopogląd polityczny tego człowieka wcale nie są takie oczywiste.
A jakie są? To naprawdę warto przeczytać, bo jak komuś Gomułka dwa razy zakazuje pisać a potem ten ktoś wyrasta na „twarz” PRLu bądź jej propagandy a jednocześnie tworzy w otoczeniu ludzi znaczących tamtego okresu – warto.
Z pewnym pazurem i ironią (ale uczciwie) można zobaczyć światek warszawskiej inteligencji, kultury i władzy od takiej… drugiej strony. Chociaż śmiem twierdzić, że wiele osób nawet kończąc ten wywiad i tak zostaną przy swoim. Punkcie siedzenia i punkcie widzenia.
Polecam tytuł, z pewnością nie znajdziemy tutaj prób wybielania się Urbana, jedynie JEGO spojrzenie na całą powojenną historię Polski.
#21 Gra w czerwone
Katarzyna Rygiel
Kryminał w Warszawie, seryjne zwłoki nad Wisłą, owinięte w szkarłatny jedwab, z monetą w ustach. Śledztwo prowadzi komisarz policji, antropolog i pani archeolog z zaproszenia.
Jest ciekawe, fajnie napisane, trochę sypie się przy momencie początek spoilera wampiryzmu koniec spoilera (chociaż trochę tak od drugiej strony na to zjawisko), ale książka siada kiedy autorka brnie w relacje damsko-męsko-fizyczne, z których nich nie wynika dla fabuły.
Rozczarowany tytułu nie dokończyłem. A autorce polecam dobre…, bo wyraźnie chyba jej tego brakuje.
Niedługo pół roku z kinem...