- Wiele czasu upłynęło, odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Od tamtej pory moje życie uległo diametralnej przemianie. Wstąpiłem do Zakonu Jedi, gdzie wyrzekłem się Ciemnej Strony, ale nie ukończyłem szkolenia. Przerwałem trening sześć lat temu, by zająć się prywatną działalnością w Rubieżach. Eeth Koth był moim nauczycielem i wciąż uważam go za przyjaciela. Poprosił mnie o pomoc w sprawie, która może zaważyć o losie Jedi. Naszym zadaniem było odkrycie tożsamości wojownika Sith, zabitego na Naboo. W tym celu udaliśmy się na Iridonię, rodzinną planetę Zabraków – rasy, z której wywodził się wojownik. Natknęliśmy się na pewien ślad, ale na planecie zjawił się również statek Federacji Handlowej. Udało nam się odeprzeć pierwszy atak droidów bojowych, ale spodziewam się, że na Jedi Mroczy Lord Sith przygotował coś specjalnego. Dlatego proszę cię o pomoc w imieniu swoim i Rady Jedi. Należy powstrzymać Federację, a do tego celu niezbędna jest flota. Wiem, że Chandrillia dysponuje odpowiednimi środkami, by zwyciężyć ten statek. Od tej misji może zależeć los Jedi, a może nawet całej Galaktyki. Proszę, pomóż nam.
Holograficzny wizerunek Derita Ravvala zamigotał i znikł. Senator Mon Mothma powoli przeniosła wzrok na mistrza Jedi, Eetha Kotha, stojącego po drugiej stronie biurka.
- Sytuacja naprawdę jest tak dramatyczna?
- Tak, pani senator. Neimoidianie są zdecydowani utrzymać w tajemnicy swoje kontakty z Sithami. Derit i wszyscy Jedi są w wielkim niebezpieczeństwie.
- Sama nie mogę nakazać flocie Chandrilli ataku na statek Federacji. Mogę jedynie złożyć wniosek do parlamentu. Jestem pewna, że mnie wysłuchają.
- Ale to zajmie zbyt wiele czasu! Ta pomoc jest nam potrzebna natychmiast.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale moim osobistym rozkazom podlega jedynie jednostka konsularna. Tylko ją mogę panu powierzyć w tej chwili.
- Co to za statek?
- Corelliańska korweta. To dobry statek, proszę mi uwierzyć. Podczas bitew, okręty Neimoidian praktycznie stoją w miejscu, a ich załogi polegają na sile ognia dział pokładowych. W takiej sytuacji Tantive II może być nieoceniony.
- Rozumiem pani sytuację i rad jestem z każdej pomocy, ale obawiam się, że to wciąż może być zbyt mało. Czy jest ktoś, kto bez wahania pomógłby w walce z Federacją Handlową?
- Na Coruscant wciąż przebywa królowa Amidala. Stara się dopilnować ukarania Federacji. Towarzyszą jej dwa dywizjony myśliwców. Radzę spróbować u niej.
- Dziękując za pomoc, odchodzę w pokoju.
Jedi skłonił się lekko i opuścił pomieszczenie. Szybko skierował się na lądowisko dla powietrznych taksówek, by złożyć wizytę królowej Amidali.
Derit budził się stopniowo. Najpierw do jego świadomości dotarło uczucie piekącego bólu w brzuchu. Cierpienie szybko pomogło mu w odzyskaniu przytomności i po chwili do jego uszu doszło miarowe buczenie. Ravval uniósł niespiesznie powieki. Jego oczom ukazała się zamazana plama światła. Nagle jakiś ciemny kształt przysłonił blask, padający z góry.
Jedi uniósł się na łokciach i cofnął gwałtownie, jednocześnie uderzając tyłem głowy w metalową ścianę. Derit jęknął cicho z bólu i oprzytomniał całkowicie.
Ravval zdał sobie sprawę, że znajduje się w niewielkim metalowym pomieszczeniu, do którego wnętrza prowadziły tylko jedne drzwi, bez żadnej klamki, czy zamka po wewnętrznej stronie. Przy ścianach ustawiono dwie proste prycze, a w kącie stała toaleta i umywalka. Światło, które zauważył, pochodziło z panelu jarzeniowego, usytuowanego wysoko nad jego głową za solidną kratą.
Jedi wyprostował się na pryczy i zerknął na Arys, która usiadła na jego łóżku. Jej lewy bark, podobnie jak jego brzuch, starannie owinięto bandażem.
- Długo spałem? – wyszeptał. Spróbował powtórzyć pytanie nieco głośniej, ale to mu się nie udało.
- Kilka godzin dłużej niż ja. – kobieta uśmiechnęła się ciepło. – Nie przegapiłeś zbyt wiele.
- Wiesz gdzie jesteśmy?
- Na statku, to pewne. Pewnie na tym dużym Federacji Handlowej.
- Cudownie. Zawsze muszę się pakować w kłopoty. I w dodatku wciągać w to innych.
- Lepsze to niż nudne życie na jakiejś małej przyjemnej planecie.
- Pewnie, pomijając dziurę w brzuchu i fakt, że w każdej chwili mogą nas rozwalić to świetnie się bawię. Zupełnie jak na wakacjach, tylko więcej wrażeń.
- Przecież twój mistrz poleciał po pomoc. Wyciągnie nas z tego.
- Przyjaciel. Od sześciu lat nie jest moim mistrzem, tylko przyjacielem. Może nas wyciągnie z tego, jeśli wpierw nie wysadzi tego statku w powietrze, tak jak planowaliśmy. No i jeśli zdobędzie jakąś pomoc.
- Mówiłeś, że znasz tego senatora. Mon Mothma na pewno nam pomoże, jesteście przyjaciółmi.
- Możliwe. Kiedy się rozstaliśmy, nie byliśmy w najlepszych stosunkach.
- A konkretnie?
- Powiedzmy, że się mnie bała i miała ochotę znaleźć się jak najdalej ode mnie.
- Dzięki. Dodałeś mi otuchy.
- Nigdy nie mówiłem, że jestem Corellianinem. Ślepa wiara we własne siły i szczęście to nie moja specjalność.
- A skąd jesteś? Biorąc pod uwagę, że zaraz nas rozwalą, chciałabym poznać człowieka, z którym spędzę ostatnie chwile życia.
- Z Chandrilli. Mała spokojna planeta Światów Środka. W sam raz, żeby cieszyć się rodzinnym ciepłem i spokojnie brnąć przez życie. Sama widzisz, że materiał na bohatera za mnie żaden. A ty?
- Matka pochodziła z Alderaanu. Nie podobało jej się wygodne i bogate życie, więc wyruszyła na poszukiwanie przygód. Rodzina ją wydziedziczyła, więc dorabiała jak mogła, ale w końcu trafiła na Nar Shaddaa bez środków do życia. Tam spotkała ojca, przemytnika z Myrkr, który jej pomógł. Zamieszkali na statku i pracowali jako przemytnicy. W końcu wpadli na piratów. Nie mieli żadnych szans.
- A ty? Jak przeżyłaś?
- Zostałam wtedy u znajomych na Nar Shaddaa. Miałam wtedy szesnaście lat.
- Przykro mi. Wiem co czujesz. Mój ojciec zginął, służąc w Siłach Zbrojnych Republiki. To był dla mnie wielki cios.
W małej celi zapadło kłopotliwe milczenie. Derit wyprostował się i usiadł na łóżku przerzucając nogi za krawędź. Ravval przygarnął kobietę ramieniem i przytulił. Zdziwił się, gdy nie zaprotestowała.
- Zginiemy tu, prawda? – szepnęła.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,33 Liczba: 6 |
|
Darth Fizyk2004-08-08 00:19:44
Dawno czytałem to opowiadanie :) ponad rok temu, I pozatym, że to pierwszy fik, jaki czytałem, bardzo mi się spodobał, i przez niego napisałem Mroczną Ścieżkę :)
Yako2004-08-06 17:20:13
Ja też oceniłem na 7 :]
LordBane2004-08-06 14:03:35
Niezłe, naprawdę niezłe. Oby tak dalej :) 7/10
John Waiter2004-08-06 07:50:46
Początek świetny - druga część o Derit'cie Ravval'u trochę niejasna w stosunku do części pierwszej i nie mająca związku - zacząłem się zastanawiać co one mają ze sobą wspólnego i zrozumiałem to dopiero gdy zobaczyłem "1" w tytule: "Droga Jedi 1" - to może wiele tłumaczyć - będzie ciąg dalszy. Na razie całkkiem nieźle. :)