- Zatem musimy dowiedzieć się czegoś z mniej oficjalnych źródeł. Nic tu po nas. Chodźmy.
- Przynajmniej wiemy, o co pytać.
- To prawda. Miejmy nadzieję, ze to właściwy trop.
Jedi wyszli na rozległy plac, przy którym mieściła się biblioteka i kilka budynków administracji. Na skwer wiodły tylko dwie ulice, ale obie były zablokowane przez droidy Federacji. Przed szerokimi schodami, po których szli Jedi, zgromadziła się większa grupka automatów. Gdy tylko Derit i Eeth ukazali się w drzwiach, maszyny obróciły się ku nim. Jeden z droidów, z żółtymi insygniami dowódcy, zatrzymał się przed mężczyznami.
- Stójcie. Pójdziecie z nami.
- Czemu mielibyśmy cię słuchać? – mistrz Koth wysunął się przed dawnego padawana i dyskretnie wsunął rękę do torby, w której ukrył miecz.
- Rozkaz kapitana Budalo. Działacie na szkodę Federacji Handlowej. Nie stawiajcie oporu, a nic się wam nie stanie.
- Sądzę, że nie zrobiliśmy nic, co zaciekawiłoby twojego pracodawcę. Odwiedzimy go, gdy uznamy to za stosowne.
Eeth płynnym ruchem wyjął miecz i uaktywnił go. Błękitna klinga przecięła powietrze i trafiła drioda w tors, niszcząc delikatne obwody. Pozostałe roboty uniosły broń i otworzyły ku nim ogień. Derit wyszarpnął spod kurtki własną broń i włączył ostrze, którego fioletowy blask oblał mu twarz. Ravval ciął szerokim łukiem i dwa automaty padły na ziemię rozpłatane w pasie. Mistrz Koth skrócił o głowę jeszcze jednego droida i ruszył ku zbiorowisku w głębi placu. Ravval podbiegł do przyjaciela, rozcinając po drodze dwa roboty. Dwaj Jedi ruszyli przez plac. Ravval zajmował się odbijaniem blasterowych błyskawic, a Eeth niszczył kolejne maszyny. W tym czasie automaty z obu uliczek zbiły się w ciasną gromadę i ruszyły na Jedi. Derit rzucił swoim mieczem w ich kierunku i wirująca broń rozcięła trzy roboty, by po chwili powrócić do swojego właściciela. Koth sparował jeszcze dwa strzały i podbiegł do grupki droidów. Rozciął dwa najbliższe, a kolejnego pchnął Mocą na towarzyszy. Automat wpadł na trzy inne i wszystkie cztery zwaliły się z brzękiem na ziemię. Derit pozbawił kończyn ostatniego z robotów i odwrócił się do swojego dawnego mistrza.
- Teraz już wiemy co robi tu Federacja.
- Lepiej się stąd zabierajmy nim przybędą posiłki.
Nagle z jednej z uliczek dobiegł metaliczny dźwięk. Po chwili zza budynku wyłoniły się trzy kule, które znieruchomiały przed Jedi i zaczęły się rozkładać. Po chwili przed Zabrakiem i człowiekiem stały trzy droidy niszczyciele z włączonymi osłonami.
- To załatwia problem posiłków. – zauważył Ravval.
Droidy otworzyły ogień, zmuszając Jedi do włożenia wszystkich swoich sił w parowanie ciosów. Derit uskoczył przed laserową błyskawicą i jednym susem znalazł się przy robocie. Uderzył mieczem znad głowy, ale ostrze odbiło się od pola siłowego, nie wyrządzając robotowi żadnych szkód. Derit zaczął powoli się cofać i po chwili dotarł do mistrza, który z wolna podążał w stronę drugiej ulicy. Wtem powietrze znowu rozciął metaliczny dźwięk i z dotychczas pustej alei wyłonił się czwarty droid niszczyciel, zasypując Jedi lawina laserowego ognia.
- Nie pokonamy ich, Eeth.
- Musimy przebić się do tej ulicy. Ucieczka jest naszym jedynym wyjściem.
- Nie damy rady wywalczyć sobie drogi. Te droidy są odporne na naszą broń.
- Musimy coś wymyślić!
Ravval wyciągnął rękę i pozwolił, by Moc przepłynęła przez niego. Spróbował popchnąć droida, ale ten cofnął się zaledwie o parę centymetrów. Koth poruszył nadgarstkiem i ostrze zablokowała laserową błyskawicę kilka centymetrów przed twarzą Jedi.
Nagle z jednej z uliczek wypadł zielony śmigacz. Z olbrzymią prędkością uderzył w samotnego droida niszczyciela, który odbił się od maski i upadł na ziemię, gdzie znieruchomiał. Siedząca za sterami pojazdu młoda kobieta krzyknęła do dwóch Jedi.
- Na co czekacie? Wsiadajcie!
Ravval i Koth pognali do śmigacza i wskoczyli na jego tylnie siedzenie. Kobieta przyspieszyła i zawróciła ku alejce, z której przybyła. Po chwili budynki zasłoniły ich przed strzałami robotów.
- Dzięki za uratowanie życia. – wydyszał młody Jedi. – Nazywam się Derit Ravval, a to mój przyjaciel...
- Mistrz Eeth Koth. – dokończyła nieznajoma. – Jestem Arys Vandi.
- Jesteśmy ci wdzięczni za pomoc. – odezwał się Zabrak. – Dlaczego to zrobiłaś?
- I skąd znasz nasze imiona? – dodał Derit.
- Ja też staram się odkryć tożsamość tego Sitha z Naboo. Jestem wolnym strzelcem – handluję informacjami i rozwiązuję problemy. Nazwisko tego Zabraka może być wiele warte, więc chcę je poznać. Włamałam się do bazy danych uczelni i szukałam tych danych, ale niewiele znalazłam.
- Huragan w środku miasta dwadzieścia jeden lat temu?
- Dokładnie. Jednak szukając tych informacji zauważyłam pewne ciekawe zabezpieczenie. Jeśli ktoś szukał słów takich jak Moc, czy Jedi główny komputer automatycznie wysyłał zakodowany sygnał na statek Federacji.
- Neimoidianie nie zdołali wykasować wszystkich informacji o Sithach, więc założyli zabezpieczenie.
- Sądzę, ze zostawili tę krótką notatkę specjalnie. To przynęta na takich jak wy. Szefowie Federacji chcieli wiedzieć jak dużo wiemy, więc zostawili tę informację. Prawdopodobnie jest fałszywa.
- Może jednak nie. – wtrącił się mistrz Koth. – Może podsunęli nam ten ślad byśmy nim podążyli i odkryli prawdę.
- Ale po co? I dlaczego wysyłaliby wtedy te droidy?
- Żeby uwiarygodnić te dane. Chcieli, żeby szukający sądził, że natrafił na coś naprawdę ważnego i chciał podążyć tym śladem.
- W ten sposób osoba zaciekawiona odrodzeniem Sithów i silna na tyle, by pokonać droidy bojowe trafiłaby do osoby odpowiedzialnej za cały ten bałagan.
- Czyli Mrocznego Lorda Sith, który szuka nowego ucznia.
- Jeśli dane z biblioteki są prawdziwe, to wojownik z Naboo był jeszcze dzieckiem, gdy zaczął swój trening.
- Zatem Mroczny Lord może nie szukać ucznia, a już wykształconego adepta Ciemnej Strony.
- Racja. W ciągu setek lat po bitwie o Ruusan na Ciemną Stronę przeszło kilku Jedi. Ostatnim był padawan Qui-Gon Jinna – Xanatos. Właśnie kogoś takiego szuka ten Lord Sith – Mrocznego Jedi gotowego pomóc mu w realizacji jego planów.
- Przynajmniej wiemy, o co pytać.
- To prawda. Miejmy nadzieję, ze to właściwy trop.
Jedi wyszli na rozległy plac, przy którym mieściła się biblioteka i kilka budynków administracji. Na skwer wiodły tylko dwie ulice, ale obie były zablokowane przez droidy Federacji. Przed szerokimi schodami, po których szli Jedi, zgromadziła się większa grupka automatów. Gdy tylko Derit i Eeth ukazali się w drzwiach, maszyny obróciły się ku nim. Jeden z droidów, z żółtymi insygniami dowódcy, zatrzymał się przed mężczyznami.
- Stójcie. Pójdziecie z nami.
- Czemu mielibyśmy cię słuchać? – mistrz Koth wysunął się przed dawnego padawana i dyskretnie wsunął rękę do torby, w której ukrył miecz.
- Rozkaz kapitana Budalo. Działacie na szkodę Federacji Handlowej. Nie stawiajcie oporu, a nic się wam nie stanie.
- Sądzę, że nie zrobiliśmy nic, co zaciekawiłoby twojego pracodawcę. Odwiedzimy go, gdy uznamy to za stosowne.
Eeth płynnym ruchem wyjął miecz i uaktywnił go. Błękitna klinga przecięła powietrze i trafiła drioda w tors, niszcząc delikatne obwody. Pozostałe roboty uniosły broń i otworzyły ku nim ogień. Derit wyszarpnął spod kurtki własną broń i włączył ostrze, którego fioletowy blask oblał mu twarz. Ravval ciął szerokim łukiem i dwa automaty padły na ziemię rozpłatane w pasie. Mistrz Koth skrócił o głowę jeszcze jednego droida i ruszył ku zbiorowisku w głębi placu. Ravval podbiegł do przyjaciela, rozcinając po drodze dwa roboty. Dwaj Jedi ruszyli przez plac. Ravval zajmował się odbijaniem blasterowych błyskawic, a Eeth niszczył kolejne maszyny. W tym czasie automaty z obu uliczek zbiły się w ciasną gromadę i ruszyły na Jedi. Derit rzucił swoim mieczem w ich kierunku i wirująca broń rozcięła trzy roboty, by po chwili powrócić do swojego właściciela. Koth sparował jeszcze dwa strzały i podbiegł do grupki droidów. Rozciął dwa najbliższe, a kolejnego pchnął Mocą na towarzyszy. Automat wpadł na trzy inne i wszystkie cztery zwaliły się z brzękiem na ziemię. Derit pozbawił kończyn ostatniego z robotów i odwrócił się do swojego dawnego mistrza.
- Teraz już wiemy co robi tu Federacja.
- Lepiej się stąd zabierajmy nim przybędą posiłki.
Nagle z jednej z uliczek dobiegł metaliczny dźwięk. Po chwili zza budynku wyłoniły się trzy kule, które znieruchomiały przed Jedi i zaczęły się rozkładać. Po chwili przed Zabrakiem i człowiekiem stały trzy droidy niszczyciele z włączonymi osłonami.
- To załatwia problem posiłków. – zauważył Ravval.
Droidy otworzyły ogień, zmuszając Jedi do włożenia wszystkich swoich sił w parowanie ciosów. Derit uskoczył przed laserową błyskawicą i jednym susem znalazł się przy robocie. Uderzył mieczem znad głowy, ale ostrze odbiło się od pola siłowego, nie wyrządzając robotowi żadnych szkód. Derit zaczął powoli się cofać i po chwili dotarł do mistrza, który z wolna podążał w stronę drugiej ulicy. Wtem powietrze znowu rozciął metaliczny dźwięk i z dotychczas pustej alei wyłonił się czwarty droid niszczyciel, zasypując Jedi lawina laserowego ognia.
- Nie pokonamy ich, Eeth.
- Musimy przebić się do tej ulicy. Ucieczka jest naszym jedynym wyjściem.
- Nie damy rady wywalczyć sobie drogi. Te droidy są odporne na naszą broń.
- Musimy coś wymyślić!
Ravval wyciągnął rękę i pozwolił, by Moc przepłynęła przez niego. Spróbował popchnąć droida, ale ten cofnął się zaledwie o parę centymetrów. Koth poruszył nadgarstkiem i ostrze zablokowała laserową błyskawicę kilka centymetrów przed twarzą Jedi.
Nagle z jednej z uliczek wypadł zielony śmigacz. Z olbrzymią prędkością uderzył w samotnego droida niszczyciela, który odbił się od maski i upadł na ziemię, gdzie znieruchomiał. Siedząca za sterami pojazdu młoda kobieta krzyknęła do dwóch Jedi.
- Na co czekacie? Wsiadajcie!
Ravval i Koth pognali do śmigacza i wskoczyli na jego tylnie siedzenie. Kobieta przyspieszyła i zawróciła ku alejce, z której przybyła. Po chwili budynki zasłoniły ich przed strzałami robotów.
- Dzięki za uratowanie życia. – wydyszał młody Jedi. – Nazywam się Derit Ravval, a to mój przyjaciel...
- Mistrz Eeth Koth. – dokończyła nieznajoma. – Jestem Arys Vandi.
- Jesteśmy ci wdzięczni za pomoc. – odezwał się Zabrak. – Dlaczego to zrobiłaś?
- I skąd znasz nasze imiona? – dodał Derit.
- Ja też staram się odkryć tożsamość tego Sitha z Naboo. Jestem wolnym strzelcem – handluję informacjami i rozwiązuję problemy. Nazwisko tego Zabraka może być wiele warte, więc chcę je poznać. Włamałam się do bazy danych uczelni i szukałam tych danych, ale niewiele znalazłam.
- Huragan w środku miasta dwadzieścia jeden lat temu?
- Dokładnie. Jednak szukając tych informacji zauważyłam pewne ciekawe zabezpieczenie. Jeśli ktoś szukał słów takich jak Moc, czy Jedi główny komputer automatycznie wysyłał zakodowany sygnał na statek Federacji.
- Neimoidianie nie zdołali wykasować wszystkich informacji o Sithach, więc założyli zabezpieczenie.
- Sądzę, ze zostawili tę krótką notatkę specjalnie. To przynęta na takich jak wy. Szefowie Federacji chcieli wiedzieć jak dużo wiemy, więc zostawili tę informację. Prawdopodobnie jest fałszywa.
- Może jednak nie. – wtrącił się mistrz Koth. – Może podsunęli nam ten ślad byśmy nim podążyli i odkryli prawdę.
- Ale po co? I dlaczego wysyłaliby wtedy te droidy?
- Żeby uwiarygodnić te dane. Chcieli, żeby szukający sądził, że natrafił na coś naprawdę ważnego i chciał podążyć tym śladem.
- W ten sposób osoba zaciekawiona odrodzeniem Sithów i silna na tyle, by pokonać droidy bojowe trafiłaby do osoby odpowiedzialnej za cały ten bałagan.
- Czyli Mrocznego Lorda Sith, który szuka nowego ucznia.
- Jeśli dane z biblioteki są prawdziwe, to wojownik z Naboo był jeszcze dzieckiem, gdy zaczął swój trening.
- Zatem Mroczny Lord może nie szukać ucznia, a już wykształconego adepta Ciemnej Strony.
- Racja. W ciągu setek lat po bitwie o Ruusan na Ciemną Stronę przeszło kilku Jedi. Ostatnim był padawan Qui-Gon Jinna – Xanatos. Właśnie kogoś takiego szuka ten Lord Sith – Mrocznego Jedi gotowego pomóc mu w realizacji jego planów.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,33 Liczba: 6 |
|
Darth Fizyk2004-08-08 00:19:44
Dawno czytałem to opowiadanie :) ponad rok temu, I pozatym, że to pierwszy fik, jaki czytałem, bardzo mi się spodobał, i przez niego napisałem Mroczną Ścieżkę :)
Yako2004-08-06 17:20:13
Ja też oceniłem na 7 :]
LordBane2004-08-06 14:03:35
Niezłe, naprawdę niezłe. Oby tak dalej :) 7/10
John Waiter2004-08-06 07:50:46
Początek świetny - druga część o Derit'cie Ravval'u trochę niejasna w stosunku do części pierwszej i nie mająca związku - zacząłem się zastanawiać co one mają ze sobą wspólnego i zrozumiałem to dopiero gdy zobaczyłem "1" w tytule: "Droga Jedi 1" - to może wiele tłumaczyć - będzie ciąg dalszy. Na razie całkkiem nieźle. :)