Centrum Ridonu stanowiła rozległa betonowa płyta o kształcie prostokąta. Przy jednym z jej dłuższych boków spoczywały
szeregi niewysokich jasnych budynków z miejscowego kamienia. Na przeciwległym krańcu placu mieściły się długie szeregi
bliźniaczych hangarów. Na ich żółtych dachach czerwieniły się duże liczby, informujące o numerze danego stanowiska.
Przy jednym z węższych boków ustawiono kilka hangarów, znacznie większych od pozostałych. Były one również całkowicie osłonięte i nie dało się dojrzeć co spoczywa we wnętrzach. Te zabudowania ogrodzono siatką, a do wnętrza prowadziła tylko jedna brama, okalana przez dwie wieże. Wokół kręciło się kilku tubylców z bronią, co nakazywało sądzić, że mieści się tam port wojenny, a hangary skrywają szeregi myśliwców i kilka kanonierek lub fregat.
Wszystkie zabudowani, domy, hangary i port wojenny, okalał wysoki na pięć metrów mur. Jedyną bramę umieszczono naprzeciw struktur militarnych, przy jednym z węższych boków placu. Tam również umieszczono dwie wieże z ciężkimi turbolaserami.
Ale uwagę obu Jedi najbardziej przykuł środek rozległego placu, gdzie stały dwie barki Federacji. Wokół nich krzątało się kilka droidów ASP, które wyładowywały wielkie skrzynie. Ich pracę nadzorowało kilku Zabraków i jeden Neimoidian. Na placu można było również dostrzec parę droidów bojowych Federacji, które cierpliwie pilnowały rozładunku.
- Ciekawe, co mają w tych skrzyniach? – zastanowił się Derit.
- Może żywność. Nie widziałem żadnych pól kiedy przelatywaliśmy.
- Tak, to możliwe. I tłumaczyłoby obecność statku na orbicie.
- Ale równie dobrze to może być przykrywka.
- Angażowaliby tak duże siły tylko z naszego powodu?
- Sithowie mogą mieć większy wpływ na Neimoidian niż przypuszczaliśmy.
- Wszystko to są wciąż jedynie domysły. Póki nie zyskamy pewności lepiej nie wchodźmy w drogę Federacji.
- W zupełności się z tobą zgadzam, Derit.
Gwiezdnej Damie przypadł typowy hangar z durabetonu i plastiku. Podstawę stanowiło prostokątne zagłębienie w ziemi - szerokie na pięćdziesiąt, długie na sto i głębokie na dziesięć metrów. Przy jednej z węższych ścian znajdowały się schody. Przeciwległa ściana była całkiem czarna od gazów wylotowych z dysz silników różnych statków. Ze wszystkich czterech rogów zagłębienia wzbijały się wysokie na trzydzieści metrów metalowe filary. Na samej górze, wysoko nad ziemią, łączyły się siecią mniejszych wsporników, na których rozpięto spłowiałą żółtą folię, pełniącą funkcję dachu.
Statek opadł delikatnie na ziemię, kryjąc się w cieniu hangaru. Derit wstał od sterów i udał się do swojej kajuty, by przygotować się do wyjścia.
Ich misja wymagała nie ujawniania tożsamości jak długo to możliwe. Dlatego mistrz Koth, zamiast powłóczystych szat Jedi, założył wysokie czarne buty, czarne spodnie i prostą białą koszulę bez guzików. Miecz świetlny ukrył w niewielkiej torbie, jaką przypiął do pasa.
Derit uśmiechnął się na widok Eeth, wspominając wspólne przygody. Ravval był bardzo wysoki, a zarazem szczupły. Na ramiona opadały mu kasztanowe włosy, które falowały przy każdym ruchu głowy. Ubrał się wysokie czarne buty, brązowe spodnie, taką sama białą koszulę, co mistrz Koth i bordową kurtkę ze skóry. Miecz spoczywał bezpiecznie w wewnętrznej kieszeni kurtki.
Tak przygotowani, obaj Jedi zeszli po trapie, a następnie zamknęli szczelnie właz. Wiatr szarpał folię rozpiętą wysoko nad ich głowami, ale w dole nie czuło się porywistych podmuchów.
- Całkiem, jak za starych dobrych czasów. – Derit uśmiechnął się. Dwóch dzielnych Jedi kontra reszta świata.
- Bywało gorzej. To, że nie mogę sobie przypomnieć żadnej takiej sytuacji o niczym nie świadczy. – Misrz również się uśmiechnął.
- Dobrze. Zaczniemy od Narodowej Biblioteki Iridonii, tak jak sugerowała Yaddle. Jeśli to nic nie da, udamy się do jakiegoś handlarza informacjami.
- Zatem nie traćmy czasu.
Szybko dotarli do obszernego budynku, mieszczącego Narodową Bibliotekę. Po drodze Derit przyjrzał się miejscowej architekturze i stwierdził, że Zabrakowie nad artystyczne piękno przedkładali prostotę i funkcjonalność. Większość budynków miała trzy piętra, ale zapewne resztę kondygnacji skryto głęboko pod powierzchnią ziemi, gdzie było chłodniej. Prostopadłościenne domy wykonano z białego i żółtego kamienia, który skutecznie odbijał promienie słoneczne. Gdy Dama wylądowała był wczesny poranek, ale słońce przygrzewało niemiłosiernie. Mimo to mijani Tubylcy preferowali czarne ubrania. Jak zauważył Derit, większość Zabraków była dobrze zbudowana i wysportowana. Trudy życia na Iridonii zmuszały ich do utrzymywania dobrej kondycji fizycznej.
Główne pomieszczenie biblioteki zajmowały szeregi dwuosobowych stanowisk komputerowych, z których miało się dostęp do zbiorów, zapisanych w postaci cyfrowej. Starodawne księgi i manuskrypty skryto w magazynach, głęboko pod ziemią.
Derith i Eeth zajęli najbliższe wolne stanowisko i rozpoczęli swoje poszukiwania. W Ridonie ukazywały się trzy gazety. Ravval wywołał archiwalne numery sprzed trzydziestu lat i kazał komputerowi odnaleźć w nich słowa Moc, Jedi, Sith. Gdy nie znalazł w wyświetlonych danych żadnych ciekawych informacji, Derit w ten sam sposób przeszukał numery z następnych lat, aż doszedł do tych sprzed dwudziestu jeden.
Większość uzyskanych tą drogą artykułów nie miała wiele wspólnego z misją Jedi. Informowały o wizycie jakiegoś Jedi, premierze holodramy, traktującej o Wojnie Sith i innych podobnych wydarzeniach. Wreszcie jeden fragment wzbudził ciekawość Ravvala.
Dwie osoby zginęły w wyniku huraganu, który nawiedził zachodnie dzielnice Redit. Zjawisko objęło mały obszar, ale wiatr wiał z olbrzymią siłą. Nie ulega wątpliwości, że huragan został wywołany sztucznie. Plotka głosi, iż wiatr przywołano przy użyciu Mocy. Przebywający z oficjalną wizytą na Iridonii senator Palpatine z Naboo przekazał wyrazy współczucia rodzinom zabitych.
- Co o tym sądzisz, Eeth?
- To może być nasz Sith. Niewiele tu informacji. Sprwadź w innych gazetach z tego okresu.
W obu dziennikach nie znalazła się żadna wzmianka o tajemniczym huraganie. Jedi natrafili za to na kilka obszernych artykułów o wizycie senatora Palpatine’a.
Przy jednym z węższych boków ustawiono kilka hangarów, znacznie większych od pozostałych. Były one również całkowicie osłonięte i nie dało się dojrzeć co spoczywa we wnętrzach. Te zabudowania ogrodzono siatką, a do wnętrza prowadziła tylko jedna brama, okalana przez dwie wieże. Wokół kręciło się kilku tubylców z bronią, co nakazywało sądzić, że mieści się tam port wojenny, a hangary skrywają szeregi myśliwców i kilka kanonierek lub fregat.
Wszystkie zabudowani, domy, hangary i port wojenny, okalał wysoki na pięć metrów mur. Jedyną bramę umieszczono naprzeciw struktur militarnych, przy jednym z węższych boków placu. Tam również umieszczono dwie wieże z ciężkimi turbolaserami.
Ale uwagę obu Jedi najbardziej przykuł środek rozległego placu, gdzie stały dwie barki Federacji. Wokół nich krzątało się kilka droidów ASP, które wyładowywały wielkie skrzynie. Ich pracę nadzorowało kilku Zabraków i jeden Neimoidian. Na placu można było również dostrzec parę droidów bojowych Federacji, które cierpliwie pilnowały rozładunku.
- Ciekawe, co mają w tych skrzyniach? – zastanowił się Derit.
- Może żywność. Nie widziałem żadnych pól kiedy przelatywaliśmy.
- Tak, to możliwe. I tłumaczyłoby obecność statku na orbicie.
- Ale równie dobrze to może być przykrywka.
- Angażowaliby tak duże siły tylko z naszego powodu?
- Sithowie mogą mieć większy wpływ na Neimoidian niż przypuszczaliśmy.
- Wszystko to są wciąż jedynie domysły. Póki nie zyskamy pewności lepiej nie wchodźmy w drogę Federacji.
- W zupełności się z tobą zgadzam, Derit.
Gwiezdnej Damie przypadł typowy hangar z durabetonu i plastiku. Podstawę stanowiło prostokątne zagłębienie w ziemi - szerokie na pięćdziesiąt, długie na sto i głębokie na dziesięć metrów. Przy jednej z węższych ścian znajdowały się schody. Przeciwległa ściana była całkiem czarna od gazów wylotowych z dysz silników różnych statków. Ze wszystkich czterech rogów zagłębienia wzbijały się wysokie na trzydzieści metrów metalowe filary. Na samej górze, wysoko nad ziemią, łączyły się siecią mniejszych wsporników, na których rozpięto spłowiałą żółtą folię, pełniącą funkcję dachu.
Statek opadł delikatnie na ziemię, kryjąc się w cieniu hangaru. Derit wstał od sterów i udał się do swojej kajuty, by przygotować się do wyjścia.
Ich misja wymagała nie ujawniania tożsamości jak długo to możliwe. Dlatego mistrz Koth, zamiast powłóczystych szat Jedi, założył wysokie czarne buty, czarne spodnie i prostą białą koszulę bez guzików. Miecz świetlny ukrył w niewielkiej torbie, jaką przypiął do pasa.
Derit uśmiechnął się na widok Eeth, wspominając wspólne przygody. Ravval był bardzo wysoki, a zarazem szczupły. Na ramiona opadały mu kasztanowe włosy, które falowały przy każdym ruchu głowy. Ubrał się wysokie czarne buty, brązowe spodnie, taką sama białą koszulę, co mistrz Koth i bordową kurtkę ze skóry. Miecz spoczywał bezpiecznie w wewnętrznej kieszeni kurtki.
Tak przygotowani, obaj Jedi zeszli po trapie, a następnie zamknęli szczelnie właz. Wiatr szarpał folię rozpiętą wysoko nad ich głowami, ale w dole nie czuło się porywistych podmuchów.
- Całkiem, jak za starych dobrych czasów. – Derit uśmiechnął się. Dwóch dzielnych Jedi kontra reszta świata.
- Bywało gorzej. To, że nie mogę sobie przypomnieć żadnej takiej sytuacji o niczym nie świadczy. – Misrz również się uśmiechnął.
- Dobrze. Zaczniemy od Narodowej Biblioteki Iridonii, tak jak sugerowała Yaddle. Jeśli to nic nie da, udamy się do jakiegoś handlarza informacjami.
- Zatem nie traćmy czasu.
Szybko dotarli do obszernego budynku, mieszczącego Narodową Bibliotekę. Po drodze Derit przyjrzał się miejscowej architekturze i stwierdził, że Zabrakowie nad artystyczne piękno przedkładali prostotę i funkcjonalność. Większość budynków miała trzy piętra, ale zapewne resztę kondygnacji skryto głęboko pod powierzchnią ziemi, gdzie było chłodniej. Prostopadłościenne domy wykonano z białego i żółtego kamienia, który skutecznie odbijał promienie słoneczne. Gdy Dama wylądowała był wczesny poranek, ale słońce przygrzewało niemiłosiernie. Mimo to mijani Tubylcy preferowali czarne ubrania. Jak zauważył Derit, większość Zabraków była dobrze zbudowana i wysportowana. Trudy życia na Iridonii zmuszały ich do utrzymywania dobrej kondycji fizycznej.
Główne pomieszczenie biblioteki zajmowały szeregi dwuosobowych stanowisk komputerowych, z których miało się dostęp do zbiorów, zapisanych w postaci cyfrowej. Starodawne księgi i manuskrypty skryto w magazynach, głęboko pod ziemią.
Derith i Eeth zajęli najbliższe wolne stanowisko i rozpoczęli swoje poszukiwania. W Ridonie ukazywały się trzy gazety. Ravval wywołał archiwalne numery sprzed trzydziestu lat i kazał komputerowi odnaleźć w nich słowa Moc, Jedi, Sith. Gdy nie znalazł w wyświetlonych danych żadnych ciekawych informacji, Derit w ten sam sposób przeszukał numery z następnych lat, aż doszedł do tych sprzed dwudziestu jeden.
Większość uzyskanych tą drogą artykułów nie miała wiele wspólnego z misją Jedi. Informowały o wizycie jakiegoś Jedi, premierze holodramy, traktującej o Wojnie Sith i innych podobnych wydarzeniach. Wreszcie jeden fragment wzbudził ciekawość Ravvala.
Dwie osoby zginęły w wyniku huraganu, który nawiedził zachodnie dzielnice Redit. Zjawisko objęło mały obszar, ale wiatr wiał z olbrzymią siłą. Nie ulega wątpliwości, że huragan został wywołany sztucznie. Plotka głosi, iż wiatr przywołano przy użyciu Mocy. Przebywający z oficjalną wizytą na Iridonii senator Palpatine z Naboo przekazał wyrazy współczucia rodzinom zabitych.
- Co o tym sądzisz, Eeth?
- To może być nasz Sith. Niewiele tu informacji. Sprwadź w innych gazetach z tego okresu.
W obu dziennikach nie znalazła się żadna wzmianka o tajemniczym huraganie. Jedi natrafili za to na kilka obszernych artykułów o wizycie senatora Palpatine’a.
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 6,33 Liczba: 6 |
|
Darth Fizyk2004-08-08 00:19:44
Dawno czytałem to opowiadanie :) ponad rok temu, I pozatym, że to pierwszy fik, jaki czytałem, bardzo mi się spodobał, i przez niego napisałem Mroczną Ścieżkę :)
Yako2004-08-06 17:20:13
Ja też oceniłem na 7 :]
LordBane2004-08-06 14:03:35
Niezłe, naprawdę niezłe. Oby tak dalej :) 7/10
John Waiter2004-08-06 07:50:46
Początek świetny - druga część o Derit'cie Ravval'u trochę niejasna w stosunku do części pierwszej i nie mająca związku - zacząłem się zastanawiać co one mają ze sobą wspólnego i zrozumiałem to dopiero gdy zobaczyłem "1" w tytule: "Droga Jedi 1" - to może wiele tłumaczyć - będzie ciąg dalszy. Na razie całkkiem nieźle. :)