TWÓJ KOKPIT
0

Droga Jedi 1 :: Twórczość fanów

- Zatem ten Lord Sith potrzebuje pomocnika natychmiast. Bardzo mu się spieszy.
- A w Senacie Federacja wciąż zyskuje czas na bezproblemowe działanie.
- Myślicie, że te dwie sprawy się łączą?
- To bardzo prawdopodobne. Lord Sith planuje coś wielkiego, a do osiągnięcia swojego celu potrzebuje Federacji i Mrocznego Jedi.
- A pierwszym punktem planu była inwazja na Naboo. Machina ruszyła, a on nie może jej zatrzymać, więc musi uzupełnić brakujące tryby.
- Ale jeśli podsunął te plany, by pozyskać pomocnika, musiał się liczyć z zainteresowaniem Jedi. Na pewno przygotował się na taką ewentualność.
- Pytanie brzmi: jak? Nie ma zastępcy takiego jak wojownik z Naboo. Droidy bojowe nie sprawdzają się w starciu z Jedi.
- A niszczyciele?
- Nie sprawdziły się na Naboo, nie powstrzymały nas teraz. Są wymagającymi wrogami, ale nie niepokonanymi.
- Ale kto jest w stanie stanąć do równej walki z Jedi, choć nie włada Mocą?
- Obawiam się, że wkrótce się tego dowiemy...

Zielony śmigacz Arys spoczywał bezpiecznie w małym garażu, na tyłach jednego z wielu salonów tatuażu na Iridonii. Jak zauważył Derit, każdy Zabrak zdobił swe ciało licznymi znakami, które z czasem przeradzało się w prawdziwe dzieło sztuki. Ravval sądził, że pierwszy tatuaż upamiętniał osiągnięcie pełnoletności, a następne przypominały o kolejnych ważnych wydarzeniach.
Kalatu Kadeen, właściciel zakładu, okazał się Zabrakiem starszym o kilka lat od Ravvala. Jego intensywnie pomarańczowa skóra świadczyła, że umiejętności w sztuce tatuażu doskonalił na własnym ciele.
Kalatu był dobrym przyjacielem Arys, odpowiedzialnym za jej tatuaż na brzuchu. Zabrak zgodził się ukryć ich na jakiś czas, chcą zrewanżować się Wuzhou’wa za jakąś przysługę sprzed kilku lat.
Derit, Eeth i Arys siedzieli w małym pokoju na poddaszu, zastanawiając się, co dalej. Pomarańczowy blask zachodzącego słońca wpadał przez małe okienka, mimo zasuniętych żaluzji. Ravval miał wreszcie okazję przyjrzeć się kobiecie. Była niższa od niego o głowę, czarne włosy nosiła równo przycięte na wysokości ramion. W piwnych oczach tańczyły wesołe iskierki i młody Jedi był pewny, że w innych okolicznościach kobieta uśmiechałaby się szeroko. Ubrana była w granatowe spodnie, wysokie czarne buty i krótką bluzkę, która odsłaniała tatuaż na brzuchu.
W pomarańczowym blasku ginącego dnia, wydawała się Deritowi najpiękniejszą kobietą, jaką zdarzyło mu się spotkać w ciągu dwudziestu czterech lat życia.
- Niewątpliwe na planecie wciąż nie zjawił się nikt, kto zainteresowałby Mrocznego Lorda Sith. – zauważył mistrz Koth. - Inaczej wszystkie dane o huraganie zostałyby usunięte, a Neimoidianie by odlecieli.
- Musimy zatem obserwować planetę, aby przechwycić ewentualnego Mrocznego Jedi.
- Nie możecie tu tak siedzieć i czekać, aż coś się wydarzy! – oburzyła się Vandi. – Możliwe, że nikt nie przybędzie, a wtedy Federacja zwinie majdan i odleci. Lord Sith usunie się w cień, by rozpocząć poszukiwania nowego ucznia i ujawni się dopiero, gdy już nic nie będzie w stanie go powstrzymać.
- Zatem, co sugerujesz?
- Trzeba obserwować planetę, to pewne. Ale jeden z was musi wrócić na Coruscant i rozpocząć poszukiwania z drugiej strony, wychwytując w bazie danych wszystkich potencjalnych kandydatów na Lorda Sith - padawanów i Jedi, którzy opuścili zakon, a także takich, którzy wykazywali duże umiejętności we władaniu Mocą, ale byli za starzy na rozpoczęcie szkolenia.
- Nie zdziwiłbym się, gdybym ja też znalazł się na tej liście. – zauważył Derit.
- Ten, który poleci, powinien również zyskać jakąś pomoc militarną. Sami nie damy radę statkowi Federacji Handlowej.
- Z tym może być kłopot. Podczas inwazji na Naboo, Senat nie wysłał nawet jednego okrętu, by walczyć z Neimoidianami. Teraz też nie będą skłonni do współpracy.
- Nie możemy liczyć z republikańską armię, ale poszczególne systemy dysponują własną flotą, która nie podlega władzy Wielkiego Kanclerza. – stwierdził Ravval. - Znam pewnego senatora, który może udzielić nam wsparcia.
- Teraz należy zastanowić się, który z nas poleci.
- Eeth, ja nigdy nie byłem na Coruscant. Prawie nikt mnie tam nie zna. Ty za to jesteś postacią publiczną. Ludzie darzą cię szacunkiem. Na pewno wykonanie zadania okaże się łatwiejsze dla ciebie niż dla mnie.
- Po prostu nie chcesz znowu spotkać Yody? – Zauważył z lekkim uśmiechem Zabrak.
- To też dobry powód.
- Dobrze. Przygotuj list to swojego znajomego...
- Znajomej. – poprawił przyjaciela Derit. – Mówiłem o senator Mon Mothmie z Chandrilli. Jak tylko znajdę jakiś holoprojektor, nagram wiadomość.
- Kalatu ma jeden na zapleczu. – powiedziała Arys. – Na pewno ci go udostępni.
- Kiedy będziesz miał tę wiadomośc, pójdziemy po statek. Polecę swoim myśliwcem. Jest szybki i zwrotny – bez trudu wymanewruję statek Federacji.
- Gwiezdna Dama jest na pewno dobrze strzeżona przez droidy. – stwierdziła Arys. - Przyda się wam każda pomoc. Idę z wami.
- Zatem, witaj w drużynie. – uśmiechnął się Ravval, podając kobiecie dłoń.

Na Iridonii zapadła noc. Dwa księżyce zawieszone pośród setek gwiazd rzucały blade światło oświetlające port kosmiczny Ridonu. Między wysokimi hangarami mknął zielony śmigacz Arys Vandi. Pojazd wyminął stertę pudeł i pomknął ku stanowisku, kryjącemu Gwiezdną Damę. Obok statku zgromadziła się spora gruba droidów bojowych, która błyskawicznie skierowała blastery na nadjeżdżający ścigacz, ale nim którykolwiek z robotów zdołał wystrzelić, pojazd przemknął przez środek grupy, roztrącając automaty. Dwa z nich przetoczyły się po masce i spadły po drugiej stronie.
Pojazd zatrzymał się, a z jego wnętrza wysiadły trzy osoby. Dwóch mężczyzn wysunęło się przed kobietę i włączyło miecze świetlne. Fioletowe i błękitne ostrze rozcięło nocne powietrze, wypełniając je basowym buczeniem. Droidy odwróciły się ku nadchodzącym postaciom i zaczęły strzelać. Szkarłatne wiązki poszybowały ku atakującym, ale, nim dosięgły celu, klingi mieczy odbiły je w mrok. Niektóre błyskawice powróciły do strzelających automatów, zwalając je na ziemię.
Arys stanęła między dwoma Jedi i otworzyła ogień ze swojego pistoletu. Zielone błyskawice powędrował ku robotom powoli i systematycznie eliminując kolejne automaty.


1 2 3 4 5 6 (7) 8 9 10 11

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 6,33
Liczba: 6

Użytkownik Ocena Data
Vip`per 8 2004-08-06 19:22:04
John Waiter 8 2004-08-06 07:50:57
Darth Fizyk 7 2004-08-08 00:18:22
Yako 7 2004-08-06 17:19:55
LordBane 7 2004-08-06 14:03:08
Krogulec 1 2004-08-06 10:58:52


TAGI: Fanfik / opowiadanie (255)

KOMENTARZE (4)

  • Darth Fizyk2004-08-08 00:19:44

    Dawno czytałem to opowiadanie :) ponad rok temu, I pozatym, że to pierwszy fik, jaki czytałem, bardzo mi się spodobał, i przez niego napisałem Mroczną Ścieżkę :)

  • Yako2004-08-06 17:20:13

    Ja też oceniłem na 7 :]

  • LordBane2004-08-06 14:03:35

    Niezłe, naprawdę niezłe. Oby tak dalej :) 7/10

  • John Waiter2004-08-06 07:50:46

    Początek świetny - druga część o Derit'cie Ravval'u trochę niejasna w stosunku do części pierwszej i nie mająca związku - zacząłem się zastanawiać co one mają ze sobą wspólnego i zrozumiałem to dopiero gdy zobaczyłem "1" w tytule: "Droga Jedi 1" - to może wiele tłumaczyć - będzie ciąg dalszy. Na razie całkkiem nieźle. :)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..