Dwuosobowy pojazd powietrzny mknął przez kompleks budynków z prędkością zadziwiającą jak na swe rozmiary. Shigar zerknął na siedzącego obok komandosa. Mężczyzna wydawał się zrelaksowany, jego czujne spojrzenie przeczyło temu jednak stanowczo. Jedi wciąż był zaskoczony tym, jak poważnie Rada podeszła do informacji o pobycie Mortisa na Ord Mantell. Gryzł się nieco faktem, że zataił udział Vayrena w całej akcji na Deralan. Współpraca z Sithem w czasie wojny z Imperium mogła mu narobić niemałych kłopotów, ale mimo tego czuł się nieswojo przedstawiając Radzie zmienioną wersję wydarzeń, według której znalazł informację o tajnej fortecy w komputerze naukowców. Gdyby mistrzowie znali jej rzeczywiste źródło, mogliby nie zdecydować się na tę misję, tracąc szansę na spory krok w stronę zwycięstwa Republiki. Z drugiej strony, jeśli forteca okazałaby się pułapką, to Jedi i żołnierze wpadliby w nią z jego winy. Jeszcze przed zdaniem raportu postanowił więc poprosić o możliwość osobistego udziału w akcji. Prośba spotkała się z pozytywną reakcją Rady, po krótkiej rozmowie uzyskał zgodę na dołączenie do oddziału mistrza Sevra.
Zdobycie odpowiednich pojazdów nie było problemem, pracownicy firmy, regularnie dowożeni do miast, w których byli zakwaterowani, nie stawili większego oporu atakującym z zaskoczenia grupom Republikańskich żołnierzy, mającym ogromną liczebną przewagę. Pojmano łącznie szesnaście osób i zdobyto sześć maszyn z odpowiednimi transponderami. Aresztowanie odbyło się sprawnie i bez niepotrzebnego rozgłosu. Schwytani nie posiadali żadnych konkretnych informacji na temat rozmieszczenia paneli ochrony, zaraz po zbadaniu przez Jedi wyszła jednak na jaw ich wcześniejsza służba w armii Imperium. Odtransportowano ich do najbliższej bazy wojskowej Republiki.
Odczekawszy kilkanaście godzin do rozpoczęcia normalnej pory przylotów, cała drużyna ruszyła w kierunku kompleksu, ukryta w sześciu pojazdach powietrznych. Odziana, jak przystało na ochroniarzy firmy specjalizującej się w pancerzach. W zdobyczne zbroje płytowe z zielonymi symbolami na naramiennikach.
-Zbliżamy się do lądowiska, komandorze.
Shigar uśmiechnął się lekko na dźwięk tytułu i skinął głową, po czym uniósł się, wyjrzał przez szybę. Mimowolnie chwycił się barierki zabezpieczającej siedzenie, gdy pojazd zniżył gwałtownie lot i opadł miękko na durastalową płytę lądowiska. Tuż za nim dwa inne. Reszta skręciła gładko, znikając między wysokimi budynkami. Lekkim pchnięciem otworzył rozsuwane drzwi i wyskoczył na ziemię, odwrócił się w stronę reszty oddziału idącej za jego przykładem. Podeszli natychmiast, wraz z nim ustawili się w równy rząd. Trzech Jedi i dwóch żołnierzy. Stojący z tyłu mistrz Sevr klepnął go uspokajająco w ramię. Shigar odetchnął głęboko. Ruszyli w stronę drzwi głównych gmachu przed którym wylądowali, jednego dwóch przylegających bezpośrednio do centrum siedziby firmy. Łącząca je sieć korytarzy umożliwiała dotarcie do każdego z nich ludziom korzystającym z dalszych wejść.
Stojący na środku szerokiego korytarza mężczyzna, odziany w zbroję ochroniarza identyczną jak ich własne uniósł głowę, po czym podszedł szybko do przybyłych. Mistrz Sevr wraz z mistrzem Drovigiem wysunęli się przed oddział. Stojący z tyłu Shigar drgnął zniecierpliwiony.
-Wasze identyfikatory!- strażnik wyprostował się, postukał palcami w karabin szturmowy, obrzucił drużynę obojętnym spojrzeniem spod hełmu.
Drużyna nie odpowiedziała.
Mistrzowie zgranym ruchem unieśli dłonie.
-Co to ma…? - mężczyzna cofnął się lekko, zbity z tropu.
-Czy pracujesz dla Dartha Mortisa?
Strażnik wzdrygnął się, chwycił za głowę, spojrzał na nich zdezorientowany.
-Nie mam pojęcia o kim mówicie. Zajmuję się ochroną, nie posiadam danych personalnych właścicieli firmy. - głos dochodzący z syntezatora w hełmie przypominał Shigarowi droida. Nie wie nic o Mortisie, więc nie był żołnierzem Imperium.
-Gdzie jest dokładny plan kompleksu? -Sevr pochylił lekko głowę, zwiększając siłę nacisku.
-Prosto i w lewo. Potem boczny korytarz, trzeci od prawej, wejście strzeżone kodem. Na końcu jest sala z komputerami, kopia planu jest w każdym z nich.
-Jak ominąć zabezpieczenia?
-Podam wam sekwencję dostępu. Ale plan jest ogólny, pokazuje tylko rozmieszczenie korytarzy i sal. Nie ma w nim ważnych informacji, jak umiejscowienie systemów bezpieczeństwa czy paneli sterowania. Szczegółowy albo nie istnieje, albo ma go jedynie zarząd firmy.
Jedi zerknęli na siebie.
-Ilu strażników jest w budynku?
Mężczyzna poklepał mimowolnie bok hełmu.
-Po jednym przy każdych drzwiach wejściowych. – odrzekł z lekkim zastanowieniem - I kilka oddziałów patrolujących korytarze. Ale identyfikatory sprawdza się tylko grupom wracającym z patrolu na zewnątrz, a większość ochrony kontroluje teren poza częścią centralną, okolice biur czy sal wytwarzania…
-Gdzie dokładnie znajduje się panel obsługujący działa i panel bezpieczeństwa aktywujący osłonę?
-Takie informacje posiadają jedynie pracownicy, którzy ich używają. Ale są położone w pewnym oddaleniu, to standardowe zabezpieczenie przed próbami włamania. Panel obsługi dział jest prawie na pewno w centrum. Osłonę można uruchamiać i dezaktywować okrężną drogą, poprzez komputery na sali o której wam przed chwilą powiedziałem, ale trzeba do tego osobnych szyfrów. Niestety, zwykłym strażnikom ich nie udostępniają. Musicie się ręcznie włamać do bazy danych, albo zapytać oficera ochrony.
Jedi cofnęli się nieco.
-Dziękuję za współpracę. -Sevr skinął na żołnierzy. -Zapiszcie sekwencję dostępu do sali. I przekażcie wiadomość komandor Seldre.
Uzyskawszy kody, mistrzowie unieśli ponownie ramiona.
-Jesteśmy oddziałem wracającym z patrolu ulic.
-Wasz oddział wrócił z patrolu ulic- powtórzył strażnik.
-Znasz nas.
-Znam was.-mruknął cicho.
-Sprawdziłeś nasze identyfikatory, wrócisz do pracy, jakbyś nas nie widział.
-Sprawdziłem wasze identyfikatory, wrócę do pracy, jakbym was nie widział -strażnik poruszył powoli głową.
Obserwujący mistrzów Shigar uśmiechnął się dyskretnie, gdy odwrócili się i skinęli w stronę reszty drużyny. Wiedział, że zganiliby go za to, ale nie potrafił pohamować uczucia satysfakcji na widok sprawnej manipulacji niczego nieświadomym sługą wroga.
Pomaszerowali niespiesznie korytarzem, znikając w jego lewej bocznej odnodze.
Pozostawiony przy wejściu żołnierz w mundurze ochrony przysunął się powoli do drzwi, wyjrzał na zewnątrz. Panującą ciszę przerywał tylko odległy zgrzyt zmieniających pozycje wieżyczek. Połyskujące osłony chroniące ich ruchome nasady wtapiały się idealnie w srebrzystą warstwę durastali pokrywającą budynki.
Przystanął na moment oparty plecami o ścianę, podziwiając imponujące działa, po czym szybkim ruchem uniósł ramię uruchamiając podręczny komunikator ukryty w rękawicy.
-Kontrola? Tu sierżant Scaec. Sektor 6. Oddział Republiki w zachodnim skrzydle. Powtarzam, oddział Republiki w zachodnim skrzydle. Pięciu ludzi, w tym co najmniej dwóch Jedi. Potrzebne wsparcie. Odbiór.
-Słyszymy cię Scaec. Sprawdzamy resztę kompleksu. Wsparcie w drodze.
Żołnierz poprawił wiszący przy pasie szybkostrzelny blaster i puścił się biegiem naprzód, chwyciwszy mocniej karabin szturmowy.
Qel Asim2014-03-04 14:39:54
Klimat TORa - 10/10, komentarz zbędny poza następującym: Tylko Karpyshyn lepiej czuje temat!
Styl i opisy sytuacji - 9/10, jak dla mnie delikatnie przesadzasz z wyjaśnieniami typu: kto?, co?, gdzie i jak?. Zostaw to na walkę, w bardziej statycznych momentach nie wszystko musi być aż tak dopowiedziane
Fabuła - 10/10, typowy TOR <3
Ocena ogólna - 10/10, najlepszy fanfik jaki czytałem, przywracasz mi wiarę w fanów. Czekam z niecierpliwością na trójkę!