Recenzja Lorda Sidiousa
Rzadko mamy okazję podziwiać Lucasa jako producenta filmów (względnie seriali), przy których praktycznie nie grzebał nic. Owszem jest i „Kaczor Howard” i „Star Wars: Holiday Special”, jednak to właśnie te działa pokazują jak bardzo przydałaby się tam ręka Lucasa, by uzyskać tak wspaniałe rzeczy jak „Willow” czy „Indiana Jones”, nie mówiąc już o „Gwiezdnych Wojnach”. Jednak zdarzył się w życiu tego wielkiego artysty pewien incydent, o którym warto wspomnieć – historia z Kurosawą i to bynajmniej nie w tle.
O tym, że Lucas zainteresował się japońską kulturą wie chyba każdy, kto studiował jego biografię, nawet pobieżnie, ale powszechnie uznany obraz „wyzyskiwacza”, „Luca$a” i „gnębiciela” całkowicie nie zgadza się z pewnymi bardziej biograficznymi faktami. Owszem, to, że George pomagając swojej uczelni trafił na listę filantropów nie czyni z niego Matki Teresy, ale udzielaniem pomocy wsławił się w czasach, gdy pieniądze, jak i czas były dla niego bardziej ważne niż teraz. Dokładniej na przełomie lat 70. i 80. Zdaniem George’a Lucasa i Francisa Forda Coppoli, w ich czasach było trzech geniuszy kina – Bergman, Fellini i Kurosawa, tyle, że ich czas powoli przemijał, nadchodził czas innego wielkiego tria, które odmieniło kino na stałe – Lucas, Coppola i Spielberg, ale to już inna historia. W każdym razie jednym z tych geniuszy był Akira Kurosawa, twórca pamiętnych filmów – jak „Siedmiu samurajów”, „Tron we krwi” czy „Ukryta Forteca” (do którego jak prawie każdy fan wie, jest nawiązanie w Nowej Nadziei – pada prawie cały tytuł). Tyle, że Japończyk był geniuszem epoki kina czarno-białego, choć nie znaczy to, że nie malowniczego, wręcz przeciwnie, wizualnie zachwycało i nadal zachwyca, jego kino jest bardzo plastyczne, ale do tego jeszcze wrócę. Tyle, że podczas prac nad filmem „Kagemusha” okazało się, że wytwórnia TOHO wstrzymała pracę, bo zabrakło jej na ten film jakieś 1,5 miliona dolarów. Tak oto wielki artysta, miał odejść w cień z powodu problemów finansowych. To zabolało osobiście dwóch jego fanów – George’a Lucasa i Francisa Forda Coppolę, nie tylko postanowili oni zostać współproducentami tego filmu, ale też postawili dystrybutorów na głowie, by Kagemusha weszła na rynek amerykański, Lucas wykorzystał swoje dobre stosunki (po Gwiezdnych Wojnach) z Foxem i w praktyce załatwił dystrybutora. Trzeba przyznać, że to był ewenement, by film japoński od tak wchodził od razu do amerykańskich kin. Tak oto właśnie ci dwaj reżyserzy zaczęli zmieniać świat, i choć kojarzy ich się raczej z przewrotem w kinematografii, to właśnie w tym miejscu wspierali kino ewidentnie artystyczne, które wcale nie jest taką łatwą i dobrą rozrywką.
Kagemusha to opowieść o złodzieju, który będąc podobnym z wyglądu do potężnego szoguna, zostaje zmuszony by udawać jego sobowtóra. Wszystko idzie dobrze, dopóty, prawdziwy szogun nie ginie, wtedy Kagemusha, czyli podszywacz musi się stać szogunem i wodzem, oprych musi stać się mężem, ale czy powierzchowność i wygląd gwarantują sukces? Ale to jest tylko część warstwy fabularnej, ważniejsza jest jednak przemiana, gdzie bohater, który początkowo jest jak najbardziej niechętny swej nowej roli, z czasem zaczyna do niej dojrzewać, i sobowtór powoli zaczyna zapominać kim był, a kim jest. Tyle, czy tchórz i oszust jest w stanie podźwignąć wszystko. To niesamowita opowieść, w której mamy przedstawione w jak łatwy sposób można zmylić ludzi, którzy patrzą powierzchownie, podczas gdy zwierzęta widzą wszystko inaczej, dogłębniej. Pozostaje pytanie dlaczego? A druga rzecz to powolna przemiana.
Film bynajmniej nie jest zgrabny, łatwy, czy zrozumiały, do jakich przyzwyczaili nas Coppola czy Lucas, ma mnóstwo dłużyzn, zresztą mam dziwne wrażenie, że Kurosawa umiał się odnaleźć w kinie czarnobiałym, w kolorowym trochę się gubi, właśnie ze względu na swoją plastyczność. Jest tu mnóstwo scen, w których ważna nie jest akcja, nie rozmowa, a wiatr targający kimona bohaterów. O plastyczności filmu można się przekonać przeglądając dodatki, gdzie widzimy jak powstawał i scenariusz i story-boardy, w sposób odmienny od tego, co znamy z USA. Otóż Kurosawa brał akwarele i rysował wszystkie sceny, postaci, ich miny, ale też kolorystykę, wszystko musiało odegrać swą rolę, a Lucas i Coppola właściwie tylko się przyglądali jak pracował mistrz, zresztą w dodatkach wspominają o tym, jak dostali akwarale od niego. Myślę, że to właśnie druga płyta daje niezapomnianą możliwość przyjrzenia się sposobowi powstawania filmów z poza Hollywood, gdzie wszystko dzieje się inaczej. To swoista historia klasycznej japońskiej kinematografii, którą przed amerykanizacją broniło dwóch amerykanów. Warto też zauważyć fragment, w którym Geoge Lucas opowiada o tym, jak John Milnus (reżyser filmu „Conan Barbarzyńca”), a zarazem jego przyjaciel, polecił mu właśnie obejrzenie filmów Kurosawy i jakie wrażenie to zrobiło na młodym i jeszcze niewykształconym filmowcu.
Samo wydanie DVD, zdumiewająco dobre jak na Imperiala, fakt jest denerwująca reklamówka, by nie kraść filmów z sieci (nie wiem czemu ona jest na DVD, skoro to oryginał :/), ale sam film posiada polskiego lektora, a wszystkie dodatki mają polskie napisy. Wspaniale jest też zobaczyć oryginalne japońskie zwiastuny, z podłożoną muzyką klasyczną i porównać to z amerykańskim.
Szczerze powiedziawszy wątpię, by Kagemusha zyskała miano filmu kultowego, moim zdaniem nie ma tyle magii, co właśnie starsze filmy Kurosawy, ale z drugiej strony jest pamiątką pewnej epoki, dowodem tego, że wszystko musi się zmieniać, a dodatki, choć zwłaszcza te japońskie, są mocno spokojne i lekko bez wyrazu (zupełnie niepodobne do wizji zapędzonych Japończyków), pozwalają nie tylko inaczej spojrzeć na Lucasa, Coppolę czy Kurosawę, ale przede wszystkim inaczej ujrzeć sposób powstawania filmu, który ma i miał być wyrazem artystycznej wizji, a nie maszynki do zarabiania pieniędzy.
produkcja: | USA, Japonia |
data produkcji: | 1980 |
producenci: | Audie Bock, Francis Ford Coppola, Akira Kurosawa, George Lucas, Tomoyuki Tanaka |
reżyseria: | Akira Kurosawa |
scenariusz: | Akira Kurosawa, Masato Ide |
zdjęcia: | akao Saitô, Shôji Ueda |
muzyka: | Shinichirô Ikebe |
czas trwania: | 180 min. / 162 min. |
Tatsuya Nakadai: | Shingen Takeda / Kagemusha |
Tsutomu Yamazaki: | Nobukado Takeda |
Ken'ichi Hagiwara: | Katsuyori Takeda |
Jinpachi Nezu: | Sohachiro Tsuchiya |
Hideji Ôtak: | Masakage Yamagata |
Daisuke Ryû: | Nobunaga Oda |
Temat na forum
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 7,00 Liczba: 2 |
|