Kantyna była ożywiona, gdyż nadeszła pora obiadowa. Darth Maul wemknął się przez przejście i zajął miejsce przy stole na rogu w mniejszym pomieszczeniu. Na zewnątrz przygnębiająca ulewa zalewała miasteczko. Miał na głowie cieknący kaptur i odseparował się od tłumu, ignorując ukradkowe spojrzenia, których stał się obiektem.
Dwaj ochroniarze Lommite Limited zajmowali swoje stałe miejsca, karmiąc się tłustym jedzeniem i gadając z pełnymi ustami. Niedaleko miejsca, gdzie siedział Maul, Rodianin i dwóch Twileków, których zidentyfikował poprzedniego wieczoru jako agentów Intergalactic Ore, zgromadziło się wokół stołu do gry. Wkrótce potem dołączyła do nich ciemnowłosa kobieta, która położyła kilka kredytów na stół i dołączyła do gry w sabaka. Maul rozpoznał biżuterię, która zdobiła ucho kobiety jako nadajnik.
Czekał z działaniem, dopóki ich czwórka była zajęta podsłuchiwaniem rozmowy agentów. A potem delikatnym ruchem ręki, działając za pośrednictwem Mocy sprawił, że urządzenie podsłuchowe odpadło od ściany w zagłębieniu, przeleciało ze świstem do małego pomieszczenia i zapłonęło na środku stołu do gry.
Rodianin odchylił się do tyłu, zaskoczony, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy, że sztuczna pluskwa jest ich własnym urządzeniem.
- Do gry dołączył nowy gracz - jeden z Twi'leków podniósł dłoń na wysokość łokcia. - Nie na długo.
Dłoń Twileka o długich paznokciach była w połowie drogi, aby rozgnieść owada, kiedy ludzka kobieta złapała go za nadgarstek i zdołała zapobiec uderzeniu.
- Chwila - szepnęła w napięciu. - Słyszałam twój głos.
- To dlatego, że coś powiedziałem - powiedział Twi'lek.
- W mojej słuchawce - powiedziała kobieta dyskretnie wskazując. - A teraz słyszę swój głos.
- Słyszę twój głos - powiedział Rodianin, zmieszany.
- Co jest, do...
Twi'lek ściszył trochę głos i wszyscy czterej agenci odchylili się do tyłu w swoich drewnianych krzesłach, wpatrując się ze zdumieniem w urządzenie podsłuchowe.
- To nasze - powiedziała w końcu kobieta.
Rodianin spojrzał na nią.
- Co ono tu robi?
Maul przywołał Moc, aby poruszyć pluskwą.
- Porusza się, oto, co robi - powiedział jeden z Twi'leków. Spojrzał ponad ramieniem na zajętych rozmową ochroniarzy, a potem na swoich pobratymców.
Maul aktywował zdalną kontrolę, którą dostroił do częstotliwości przekaźnika owada.
- Ta wiadomość pochodzi prosto od klanu Tooma.
Pluskwa przesłała ją do słuchawek i przekaźników konspiratorów, każdy z nich słuchał z szeroko otwartymi oczami.
- A oto, co zrobimy. Arrant zdecydował zrobić ruch przeciwko dostawom InterGalactic Ore. Żadnych petycji do Senatu. Wywoła regularną wojnę. Tyle zostało postanowione.
Pochłonięta tym, co słyszała, kobieta przycisnęła palcem wskazującym słuchawkę do ucha, aby lepiej zrozumieć.
- Klan Tooma zna sposób, aby wyleczyć tę chorobę. InterGal może przenieść plac gry, wynajmując nas, aby uderzyć na Eriadu. My, jako Klan Tooma, życzymy sobie zobaczyć upadek LL. Ktoś z wizją mógłby zbudować lepszą organizację na jej ruinach.
- Udało nam się odkryć szlak nadprzestrzenny, jakim będą podróżować statki Lommite Limited na Eriadu, i dokładne współrzędne wyjścia z nadprzestrzeni. Zjawią się na szlaku Grimma 18 i planują wyjść z nadprzestrzeni o 1300, czasu lokalnego Eriadu.
- Byliśmy już w stanie wojny. To nasz chleb powszedni. Możemy interweniować i przeprowadzić uderzenie. Tooma mają środki, żeby dobrze wykonać tą robotę. Nikt nie będzie nas podejrzewał. Nie będziemy mieli żadnych skrupułów.
- Aby zebrać potrzebną ekipę, będziecie musieli wydać trochę kredytów. Skontaktujcie się z nami.
Maul spędził cały ranek, podrabiając nagranie, które zrobił podczas spotkania w mieszkaniu Bruita, oraz modyfikując i zamieniając zdania, aby wyglądały tak, jakby wypowiedziała je jedna osoba. Rezultat okazał się dokładnie taki, jak sobie założył. Czworo agentów dalej wpatrywało się w pluskwę, którą sami zainstalowali. Usta kobiety były delikatnie uchylone, a głowoogony Twileków się trzęsły.
Maul z zadowoleniem usłyszał jak Rodianin mówi:
- To musi dotrzeć na samą górę i mówię teraz poważnie.
Klan Tooma ma motto: "Zapłaćcie nam wystarczająco dużo, a zrujnujemy całe światy".
Wyruszyli w drogę jak legalni ratownicy, używając potężnego Interdictora, żeby wydostać statki, które utknęły w nadprzestrzeni. Naśladując efekt cienia grawitacyjnego, Inderdictor posiadał zdolność wydostania zagrożonych statków z powrotem do zwykłej przestrzeni. Podczas gdy nagroda za taką pracę była pokaźna, nigdy nie była wystarczająco duża, aby zaspokoić życzenia Klanu, a z biegiem kilku lat, grupa rozpoczęła karierę jako piraci, wykorzystując swój pojazd przeciwko statkom pasażerskim i dostawczym, albo pozwalając się wynająć kryminalnym organizacjom mieszając się w dostawy przyprawy albo innych cennych towarów. Jednakże, w odróżnieniu od Huttów i Czarnego Słońca, którzy ręczyli za siebie honorem i warunkami umowy, klan Tooma kierował się wyłącznie chęcią zysku. Jako mała ekipa, nie mogli sobie pozwolić na luksus wykonywania zleceń z szacunku dla jakieś mglistej etyki, która uczyniłaby ich wyrzutkami nawet wśród własnej rasy.
Zgromadzony w podziemnej bazie daleko w północnych, niezaludnionych pustkowiach, klan otrzymywał regularne płace zarówno od Lommite Limited, jak i InterGalactic Ore, za zapewnienie bezpieczeństwa ich transportowcom i barkom kruszcowym. Klan przeznaczył większość funduszy na przekupienie dowódców Ochotniczego Korpusu Kosmicznego Dorvalli, zapewniając bezpieczeństwo własne klanu i obietnicę, że powstrzyma się on od działań w sektorze Vivenda.
Ponieważ Eriadu znajdowała się poza sektorem, i nie wspominając o tym, że klan był już opłacany przez InterGalactic Ore, przyjął on również hojną ofertę od Lommite Limited w kredytach Republiki za wykonanie drobnego sabotażu. InterGalactic musiałoby po prostu zrozumieć, że istota ich umowy z Toomą się zmieniła. Co więcej, kontrakt z LL nie wykluczał możliwości wejścia w podobną umowę z InterGalem po operacji na Eriadu. W zasadzie, klan zamierzał skontaktować się z InterGalem, aby to zasugerować.
Nikt nie spodziewał się, że InterGalactic skontaktuje się z nimi przed Eriadu.
Weequay o skórzanej twarzy, Nort Toom, sam odebrał transmisję od CabaZana, szefa ochrony InterGalactic Ore. Klan składał się głównie z humanoidów takich jak Weequayowie i Nikto, ale Aqualishowie, Abyssini, Barabelowie i Gammoreanie także należeli do tej mieszanki.
- Chciałbym przedyskutować złożoną ostatnio przez was ofertę.
Tak zaczął się holoprzekaz CabaZana. Był wyglądającym prawie jak człowiek Falleenem, krzepkim i zielonoskórym.
- Naszą ostatnią ofertę - powiedział ostrożnie Nort Toom.
- Tą o zniszczeniu statków Lommite Limited przy Eriadu.
Głęboko osadzone oczy Tooma błądziły od holoprojektora do jednego z wspólników Weequaya, który stał obok.
- A, ta oferta. Mamy tak dużo operacji w toku, że czasami trudno nadążyć.
- Miło słyszeć, że interes się kręci - rzekł CabaZan nieszczerze. - Mam wrażenie, że będzie się kręcił jeszcze lepiej.
Falleen przeszedł od razu do rzeczy.
- Oferujemy sto tysięcy republikańskich kredytów jako zapłatę.
Toom starał się nie okazać zadowolenia. Oferta opiewała na dwa razy więcej, niż zapłacił Patch Bruit.
- Będziesz musiał podnieść stawkę do dwustu tysięcy.
CabaZan potrząsnął bezwłosą głową.
- Możemy dać sto pięćdziesiąt, jeżeli gwarantujecie rezultaty.
- Zgoda - powiedział Toom. - Kiedy zobaczymy, że kredyty zostały przelane, poczynimy niezbędne przygotowania.
CabaZan wydawał się mieć wątpliwości.
- Jesteście pewni co do koordynatów wyjścia statków LL i czasu przybycia na Eriadu?
- Może powinniśmy sprawdzić to jeszcze raz - powiedział Toom.
- Mówicie, że Rimma 18, o 1300 czasu lokalnego Eriadu dopóki coś się nie zmieni.
- Tylko na lepsze - powiedział Toom głosem dodającym otuchy. - Tylko na lepsze.
- I zrobicie to tak, żeby wyglądało na wypadek. To prawdopodobnie najlepsze rozwiązanie, nie sądzisz?
- Nie chcemy, żeby wyszło na jaw, że InterGalactic jest w to zamieszana. Upewnimy się, że tak będzie.
Toom wyłączył holoprojektor i odchylił się do tyłu na krześle, zakładając ręce na głowę.
- Myślisz, że wiedzą, że wynajęło nas już LL? -spytał z niedowierzaniem jego wspólnik. - Według mnie nie.
- Intergalactic oferuje trzy razy więcej niż Lommite. Czy zwrócimy pieniądze Bruitowi?
Toom pochylił się do przodu z determinacją w oczach.
- Nie widzę ku temu żadnego powodu. Musimy się tylko upewnić, że wykonamy oba kontrakty. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Muszę przyznać, że to naprawdę nieczysta gra
- Masz na myśli...
- Właśnie. Zniszczymy wszystkie statki.
Eriadu było rozwijającym się światem w systemach zewnętrznych. Położona w pobliżu skrzyżowania Handlowego Szlaku Rrimma i Hydiańskiej Drogi, wykazywał ogromne poświęcenie się przemysłowi w nadziei stania się najważniejszą planetą w sektorze. Aby tak się stało, Eriadu rozwinęła nawet drobne przedsiębiorstwo budowy statków, których właścicielami i zarazem prowadzącymi byli dalecy kuzyni Najwyższego Kanclerza Valoruma, który przewodził Senatowi Galaktycznemu na Coruscant.
Orbitalne stocznie Eriadu bladły w porównaniu do tych na Korelii albo na Kuat, ale wśród mniejszych stoczni, Eriadu była drugą zaraz za Sluis Van i poza głównymi szlakami handlowymi.
Gubernator Eriadu zrobił wiele, aby ułatwić rozkwitające partnerstwo pomiędzy Eriadu i Dorvallą, podkreślając bezsensowność importu lommitu przez Eriadu ze środkowej części galaktyki, podczas gdy Dorvalla była praktycznie kosmicznym sąsiadem. Ilości kruszcu potrzebnego firmom Eriadu Manufacturing i Valorum Shipping były tak duże, że nie tylko LL, lecz także InterGal ledwo radziły sobie ze swoimi zamówieniami, ale gubernator Tarkin nie widział w tym żadnego problemu. Nalegał, aby nie organizować konkursu, ale to wszystko, co zrobił. Tarkin pojawił się nawet w wiadomościach w HoloNecie, kiedy mówił, że kompania, która zdobędzie lukratywny kontrakt, będzie prawdopodobnie zdolna przejąć finansowo przegranego.
Tarkin zorganizował dla jednego z orbitalnych habitatów ceremonię, aby zatwierdzić potencjalne partnerstwo, ze wszystkimi głównymi graczami, a więc: Jurnela Arranta i jego odpowiednika z InterGalactic, oficerów wykonawczych Eriadu Manufacturing i Valorum Shipping, oraz wiele osobistości ze świata biznesu, które miały skorzystać z nowego partnerstwa. I oczywiście Tarkin, reprezentujący polityczne interesy Eriadu. Zgromadzili się, w najlepszych szatach i tunikach, na promenadzie orbitalnej stoczni, oczekując przybycia transportów kruszca z LL i Intergalactic. Oddzielne floty miały przybyć z różnicą godziny czasu lokalnego. - Jestem pewien, że będzie to pomyślny dzień dla każdego z nas -powiedział gubernator Arrantowi i szefowi Eriadu Manufacturing. Tarkin był szczupłym mężczyzną, z bystrym umysłem i z gwałtownym temperamentem. Stał sztywno, niczym wojskowy oficer, a jego niebieskie oczy nie zdradzały ani poczucia humoru, ani empatii.
- Powiedz mi, Arrancie - powiedział oficer wykonawczy - czy przewidujesz, kiedy Lommite Limited będzie w stanie na własną rękę dostarczyć wystarczającą ilość kruszcu, jaką mamy zamiar kupić w najbliższej przyszłości?
- Oczywiście - odpowiedział pewny siebie Arrant. - To tylko kwestia rozszerzenia operacji.
Odwrócił się i przyciągnął do siebie Patcha Bruita.
- Bruit jest naszym nadzorcą terenowym i nie tylko. Właśnie powiadomił mnie o bogatych źródłach, niecałe sto kilometrów od naszej obecnej siedziby głównej.
Bruit pokiwał głową.
- Nasze ekipy badawcze... - zaczął mówić, kiedy jeden z agentów mu przerwał. - Szefie, przepraszam, że się wtrącam, ale musimy porozmawiać na osobności.
Arrant patrzył z obawą, kiedy Bruit odszedł.
- O co chodzi? - Bruit zażądał odpowiedzi, kiedy on i jego ochroniarz zostali sami.
- Coś wyrwało barki z nadprzestrzeni niedaleko punktu ich wyjścia. Nie znamy przyczyny. To mogło mieć związek z ich silnikami nadświetlnymi, a może był to jakiś nieoznaczony cień grawitacyjny.
Bruit usłyszał jak wszyscy za nim wstrzymali powietrze. Kiedy się odwrócił, uwaga każdego była skupiona na dużych ekranach, które pokazywały widok ze stoczni orbitalnych. W pewnej odległości od stoczni, gwiezdne barki powracały do normalnej przestrzeni.
- Bruit, czy to są nasze jednostki? - spytał Arrant z najwyższą troską.
- Tak, ale musiał być dobry powód ich wczesnego przylotu.
- To bardzo nieoczekiwane - zaznaczył Tarkin. - Bardzo nieoczekiwane.
Wystrojony tłum wstrzymał oddech raz jeszcze. Bruit obserwował w szoku, jak druga grupa statków zaczyna wychodzić z nadprzestrzeni.
- InterGalactic - powiedział z niedowierzaniem jego ochroniarz.
- Zderzą się ze sobą! - krzyknął ktoś.
- Bruit! - krzyknął Arrant, gdy kolor odpłynął z jego twarzy - Zrób coś!
Ale Bruit tylko odwrócił wzrok.
Krzyki i płacze, jęki i szlochy, migotanie światła eksplozji, odbijającego się w wypolerowanej podłodze i alejach pokładowych habitatu ukazały mu wszystko, co chciał wiedzieć. Barki LL i InterGalu były na kursie kolizyjnym. Bez patrzenia Bruit był w stanie zobaczyć lommit wypływający strumieniami przez pęknięte kadłuby. Doprowadzał on lokalną przestrzeń do białości tak jak topniejący gniew, który kipiał za ciasno zamkniętymi powiekami Bruita.
- Klan Tooma - warknął do jednego z ochroniarzy. - Przechytrzyli nas.
Ktoś zderzył się z Bruitem z tyłu. To był Jurnel Arrant, wycofujący się od ekranów, zdrętwiały ze strachu.
- Jesteśmy zrujnowani -mamrotał. - Jesteśmy zrujnowani.
Bruit wrócił do siebie, potrząsnął głową i położył dłonie na ramionach ochroniarza.
- Wyślij wiadomość do CabyZana z InterGalactic - rozkazał. - Powiedz mu, że musimy się spotkać tak szybko, jak się da.
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,57 Liczba: 14 |
|
Jamboleo2014-07-11 08:45:25
Brawa dla tłumaczy
napoleon2011-02-17 15:09:39
dobre nawet bardzo
Lord Jabba2010-07-22 22:28:40
Luceno jak zwykle prezentuje wysoki poziom. 10/10
Matek2010-07-19 10:51:34
Aż się zapisałem do fanklubu :D
Threepio2010-07-18 01:50:47
Pięknie dziękuję, to była niezapomniana noc. Siedem lat marzyłem o przeczytaniu tego tekstu, już myślałem, że będę musiał "rozszerzyć swoje lingwistyczne oprogramowanie" a tu taka niespodzianka.
10/10