- Miałeś rację, gdy twierdziłeś, że będzie jeszcze gorzej - powiedział Arrant, kiedy do pomieszczenia wszedł Bruit w całości wysmarowany bagnem i bez butów.
- Rację miałem także w sprawie InterGalactic. Oględziny robotów wykazały dokładnie to, czego oczekiwaliśmy.
Twarz Arranta spochmurniała.
- Tym razem posunęli się za daleko - powiedział po chwili. - Bruicie, ty wiesz, że jestem cierpliwym człowiekiem i nie lubię przemocy. Znosiłem jakoś te nikczemne akty sabotażu, ale to już za dużo. Utraciliśmy dwa transportowce ... Słuchaj, koreliańskie zakłady właśnie zwróciły się do InterGalactic z prośbą o dostawę, którą my w tej chwili nie jesteśmy w stanie zrealizować - spełni się to, o czym marzy InterGalactic.
- Więcej się to nie powtórzy - stwierdził Bruit. - Kazałem zamknąć strefę startową statków i zatrudnię nowy personel.
- Masz jeden dzień - powiedział Arrant.
Bruit patrzył na niego z niedowierzającym wyrazem twarzy.
- Eriadu zaproponowała nam i InterGalactic niewiarygodnie korzystną umowę - wytłumaczył Arrant - Mamy dostarczyć towar do końca tygodnia, co daje nam jedynie czas na to, by natychmiast załadować statki i wykonać skok hiperprzestrzenny na Eriadu. Jest to kontrakt z tych w rodzaju bierz lub zostaw, a Eriadu podpisze go jedynie z tą spółką, która dostarczy towar na czas i bez wypadków. Lommite Limited musi dotrzeć pierwsza, rozumiesz?
Bruit przytaknął
- W ciągu jednego dnia transportowce będą przygotowane.
- To jest dopiero początek - dodał Arrant cichym głosem. - Na pewno do tego czasu nie dasz rady pozbyć się sabotażystów. Więc zamiast tego chcę, żebyś przygotował naszą odpowiedź - w pełni w stylu InterGalactic. - Poczekał, aby Bruit w pełni pojął jego słowa. - Chcę w nich twardo uderzyć, Bruicie. Jednak uderzenie nie może wychodzić bezpośrednio od nas.
Bruit zastanowił się nad tym.
- Moglibyśmy skorzystać z usług jakiejś przestępczej organizacji. Może Czarne Słońce?
Arrant machnął ręką.
- To już twoja sprawa. Im mniej będę o tym wiedział, tym lepiej. Jedynie nie chciałbym znaleźć się w sytuacji, w której potem ktoś szantażowałby nas.
- W takim razie lepiej byłoby wynająć kogoś niezależnego.
- Rób jak uważasz i nie patrz na cenę.
Bruit wziął głęboki oddech
- Mam złe przeczucie, że od dziś Dorvalla nie będzie już tym samym miejscem.
Ubrany w ultralekki strój, na który miał założony czarny płaszcz z kapturem, Darth Maul kroczył w gęstej ulewie główną ulicą miasteczka zbudowanego przez Lommite Limited w środku nieprzystępnej dżungli. Pod płaszczem kryła się rękojeść miecza świetlnego, przymocowana do paska w taki sposób, by Maul, gdyby zaszła taka potrzeba, mógł szybko z niego skorzystać. Na Dorvalli grawitacja była mniejsza od tej, do jakiej Maul był przyzwyczajony, więc poruszał się wyjątkowo elegancko.
Miasto rozciągało się wśród sieci betonowych ulic. Zgiełk seryjnie produkowanych i montowanych kopuł oraz krzywych drewnianych budowli. Wiele z nich postradało transpastalowe okna, po których pozostały jedynie puste okiennice. Z wejść do najróżniejszych stołówek i spelunek rozlegała się muzyka, natomiast po chodnikach wlokły się przeróżne pijane istoty. To miejsce wyglądało jak graniczne miasta z odległych układów gwiezdnych, posiadało charakterystyczną mieszankę ludzi i innych ras oraz przestarzałych robotów. Miejsce to było sterylne a zarazem niezmiernie brudne. Obok pojazdów repulsorowych ciężko pracowały cztero- i sześcionożne zwierzęta pociągowe.
Zarówno mieszkańcy, którzy pracowali dla Lommite Limited, jak i ci, którzy ich okradali, mieli w pogardzie prawo, które tak czcili mieszkańcy jądra galaktyki. Jednak jednocześnie widać było, że harują jak niewolnicy i są biedni. Na Coruscant istoty śpieszyły się raz w tą, raz w drugą stronę, jednak one robiły to w jakimś celu. Tutaj panowała atmosfera bezcelowości i życia pełnego przypadkowych zdarzeń. Istoty urodzone tutaj lub te, które przybyły tu z różnych przyczyn, sprawiały wrażenie jakby zanurzyły się na wieki w otchłani. Miejscowi byli podobni do pasożytów z najniższych poziomów Coruscant - miejsca, w którym nie istniało prawo. Wydawało się, że przyjmują oni wszystko, co im przyszykowało życie, zamiast wziąć los we własne ręce i zmienić swoje życie. To odkrycie Maula fascynowało i zarazem deprymowało go. Doszedł do wniosku, że będzie musiał bliżej przyjrzeć się tym sprawom.
Powietrze było ciężkie z powodu wilgoci i upału, z otaczającej miasto dżungli dochodziło najróżniejsze brzęczenia i ćwierkania, które tworzyły tło dźwiękowe w tym miejscu. Maul wyczuwał naturalny bieg życia, atak lub ucieczkę, czyli nigdy niekończącą się walkę o przetrwanie. Dżungla przeniosła coś z siebie na miasto. Tutaj także żyły istoty, które nie krępowały się polować i zabijać, by ich ciała otrzymały potrzebne wyżywienie. Takim praktykom miała przeciwdziałać miejscowa namiastka prawa, jednak pod tą namiastką kryła się prymitywna moralność. Pozwalała ona na to, by przeciwnicy załatwili sobie swe sprawy bez obawy, że będą się w to mieszali stróże porządku, sędziowie - albo jeszcze gorzej, Rycerze Jedi.
Marne życie.
Maul szybko machnął ręką i złapał jakiegoś latającego owada, którego ledwie zmieścił w dłoni. Trzepoczący skrzydełkami stwór leżał na wpół ogłuszony na dłoni Maula i może nawet na jakimś prostym poziomie zastanawiał się, na jakiego drapieżnika natrafił. Wszystkie sześć nóg machało w powietrzu, czujki podrygiwały. Plamy wokół oczu i ciało chronione skorupą wydzielało słabe zielone światło.
Darth Maul przyjrzał się owadowi i potem wypuścił go, umożliwiając mu przyłączenie się do brzęczącej masy otaczającej miasto.
Mistrz pokazał mu wiele miejsc, jednak Maul był zawsze pod jego bezpośrednim nadzorem a teraz jest gdzieś sam, obcy na obcej planecie. Rozmyślał o tym, czy znalazłby się kiedyś na takiej planecie jak Dorvalla, jeżeliby Mistrz nie umożliwił mu takiego życia, jakie teraz prowadził. Wychowano go z poczuciem, że jest wyjątkowy i on to uczucie zaakceptował. Każde, dosyć częste, zwątpienie samoistnie się ulotniło i pozostał jedynie podziw.
Zostawił swoje myśli i przyśpieszył kroku.
Nauki Sithów pozwalały mu określić słabe punkty charakteru lub fizycznej kondycji wszystkich istot, które właśnie mijał. Zdecydował się polegać na instynkcie Ciemnej Strony Mocy, który poprowadzi go tak, by zakończył misję w najkorzystniejszy sposób.
Maul zatrzymał się przed wejściem do głośnej spelunki. Było to jedno z tych miejsc, w których nowy przybysz od razu po wejściu napotyka spojrzenia tutejszych bywalców, więc Maul wszedł bardzo szybko - większość obserwujących zobaczyła jedynie rozmyty cień, a reszta pomyślała, że jest on tylko następnym robotnikiem, który chce ukryć się przed deszczem. Usiadł na siedzeniu przy barze i tuż po tym, jak pojawiła się barmanka rasy ludzkiej odwrócił od niej głowę, tak by nie widziała twarzy ukrytej pod kapturem.
- Mogę ci coś zaproponować, nieznajomy?
- Czystą wodę - warknął Maul.
- Rozrzutnik, co?
Maul nieznacznie poruszył palcami w jej kierunku.
- Przyniesiesz mi wodę i zostawisz mnie w spokoju.
Umięśniona, wytatuowana kobieta dwa razy mrugnęła.
- Przyniosę ci wodę i zostawię w spokoju.
Maul poszerzył swoje widzenie peryferyjne, aby móc obserwować dwa sąsiadujące pomieszczenia. Wykorzystał do tego lustro nad barem, żeby zobaczyć to, czego jego oczy nie mogły widzieć, a resztę spraw zostawił Ciemnej Stronie Mocy.
Wewnątrz knajpy panowała uśpiona atmosfera zupełnej obojętności, a w powietrzu śmierdział zwietrzały alkohol i cuchnęło tłuste jedzenie. Oświetlenie było skąpe. Robactwo różnych wielkości latało wokół lamp i kilkoro dzieci najróżniejszych ras bawiło się, biegając na przemian do środka i na zewnątrz. Mężczyźni bratali się z kobietami bez ogródek i skrupułów. Kapela złożona z Bithów i grubych Ortolan gwarantowała, że muzyka będzie ciągle grać. Przy barze rozmawiali Weequayowie z Ugnaughtami, Twilekowie z Gandami. Maul był jedynym Iridonianinem w knajpie, jednak nie był tutaj jedynym przedstawicielem rasy zabrackiej. Jeśli niektórzy mieszkańcy, których mijał na ulicy byli łowcami, kotami manka, to ci tutaj byli nerfami kotów na usługach tych, którzy dawali im się trochę napić, pograć lub oddawać innym rozpustom. Był tu zupełny brak dyscypliny, który budził w nim odrazę. Dyscyplina była kluczem do władzy. Żelazna dyscyplina, była tym, co stworzyło z niego mistrza szermierki i wojownika. Dyscyplina umożliwiała mu pokonywanie grawitacji, a także spowalnianie sensorów, by mógł poruszać się niezauważony.
Maul wyostrzył swoje zmysły, rozszerzając zasięg słuchu, aby śledzić rozmowy w kantynie. Większość z nich była prozaiczna, co nie było dla niego zaskoczeniem. Obracały się głównie wokół rządu, romansów, drobnych narzekań i przyszłych planów, które nigdy się nie spełnią. A potem usłyszał słowo sabotaż i od razu nadstawił uszu. Klientem, który je wypowiedział był korpulentny człowiek siedzący na prawo od Maula, w zagłębieniu na tylnej ścianie kantyny. Inny człowiek siadł naprzeciwko niego, wysoki i o ciemnej karnacji. Obaj mężczyźni byli ubrani w lekkie, szare kombinezony, które były w standardowym wyposażeniu pracowników Lommite Limited, ale brak pyłu z lommitu na ich włosach i ubraniach kazał przypuszczać, że nie są górnikami.
Trzeci mężczyzna, wyprostowany i krzepki, zbliżył się do nich, kiedy Maul obserwował ich kątem oka. Zabrak wziął łyk wody i odwrócił się łagodnie w kierunku zagłębienia.
- Wiedziałem, że was tu znajdę - powiedział nowo przybyły.
Grubas uśmiechnął się i zrobił miejsce na miękkim siedzeniu ławki.
- Wejdź do naszego biura, a my zamówimy ci drinka.
Trzeci mężczyzna usiadł, ale odmówił, potrząsając głową.
- Może później.
Pozostali dwaj wymienili zaskoczone spojrzenia. Maul czytał z ruchu warg wyższego mężczyzny: "Jeśli nie pije, to kroi się coś poważnego."
Trzeci mężczyzna skinął głową.
- Kierownik zwołał nadzwyczajne spotkanie. Chce nas widzieć u siebie za pół godziny.
- Jakieś pomysły, o co tu może chodzić? - zapytał grubas.
- Na pewno chodzi o tą katastrofę transportowca - domyślił się mężczyzna siedzący naprzeciwko. - Bruit na pewno ma sprawców.
Maul rozpoznał to imię. Bruit był kierownikiem prac terenowych kompanii Lommite Limited. Trzej mężczyźni należeli prawdopodobnie do ochrony.
- Tak jakby można było ich o coś spytać - mówił grubas.
- To coś więcej -powiedział trzeci mężczyzna, zniżając głos do punktu , w którym Maul musiał jeszcze bardziej nadstawić ucha. - Wiadomość pochodzi od Arranta. Chce wiedzieć jak zamierzamy zareagować.
Grubas odwrócił się od stołu, który stał na środku zagłębienia.
- No cóż, to tylko kwestia czasu.
- Powiedziałbym, że to wymaga następnej kolejki -powiedział jego partner.
Maul słuchał dalej, ale jego oczy nie były już skoncentrowane na mężczyznach, lecz na tym, co ujrzał na ścianie nad zagłębieniem. Przypominało bioluminescencyjnego owada, którego złapał wcześniej. Ten jednakże nie ruszał się ze swojego miejsca na ścianie. Powód stał się oczywisty, kiedy Maul spróbował go sondować z pomocą Mocy. Była to nie tylko atrapa, ale także urządzenie podsłuchowe. Maul przeskanował pomieszczenie a potem odwrócił się w stronę lustra. Urządzenie nie było zbyt wyrafinowane, dowodem na to był jego duży rozmiar. Biorąc to nawet pod uwagę, nie znaczyło to, że ktokolwiek, kto podsłuchiwał ochroniarzy, musi być w kantynie. Ale Maul przypuszczał, że jednak był. Nie patrząc na niego, skupił swą uwagę na sztucznym owadzie i zbadał wszystkie zewnętrzne dźwięki, pulsującą muzykę, dziesiątki rozmów, hałas brzęczących szklanek napełnianych tym, czy innym trunkiem. Kiedy tylko przestał monitorować stłumione brzęczenie przekaźnika urządzenia podsłuchowego, zaczął szukać znaków osób, które się z nim kontaktowały.
W przylegającym pomieszczeniu, przy okrągłym stole usiadł Rodianin i dwóch Twileków pozornie zajętych grą w sabaka. Maul obserwował ich przez moment. Ich gra była chaotyczna. Patrzył na wyrazy ich twarzy, podczas gdy ochroniarze dalej rozmawiali. Kiedy jeden z mężczyzn powiedział coś ciekawego, oczy Rodianina rozbłysły, a jego krótki ryj skrzywił się w jedną stronę. W tym samym czasie głowogony Twileków drgały, a ich blade twarze nieznacznie nabierały kolorów.
Na lewym uchu Rodianina znajdował się odbiornik w kształcie kolczyka, a Twi'lekom za takowe służyły skórne łatki imitujące tatuaże na ich lekku. Maul był pewien, że to tajni współpracownicy konkurenta Lommite Limited, Intergalactic Ore. Rozpoznał Rodianina z dysku, który dał mu Sidious. Możliwe, że to oni byli sabotażystami.
Jego oczy zwróciły się nagle w stronę urządzenia podsłuchowego i ochroniarzy. Istoty z przyzwyczajenia zajmowały pewnie te same miejsca co noc, nieświadome, że ktoś może ich podsłuchiwać. Taki brak ostrożności drażnił go niezmiernie. Mężczyźni jak najbardziej zasługiwali na to, co przypadnie im w udziale.
Trzej ochroniarze wyszli z kantyny i podążyli po licznych śladach, które biegły przez gęsty las. Maul śledził ich z bezpiecznej odległości, trzymając się w cieniu, kiedy w pełni wzeszedł księżyc Dorvalli. Idąc ich śladem, dotarł do gęsto zaludnionej zbieraniny lichych mieszkań. Wiele z nich stało na palach, aby znajdowały się powyżej kałuż spływającej wody deszczowej. Wilgotność była uciążliwa.
Mieszkanie, które było celem trzech mężczyzn, miało kształt sześcianu i stało na niewielkim podwyższeniu. Jego dach był nachylony w ten sposób, aby kierować wodę deszczową do ferrobetonowego zbiornika. Do jedynych drzwi mieszkania można było się dostać za pomocą przypominających drabinę schodów. Na zabłoconym terenie przed mieszkaniem stał zaparkowany zardzewiały śmigacz z pękniętą przednią szybą.
Maul trzymał się blisko drzew, podczas gdy potężnie zbudowany człowiek odpowiedział grubemu agentowi na pukanie.
- Wchodź - powiedział mężczyzna. - Wszyscy są już w środku.
Bruit. Darth Maul odczekał, aż trzej agenci weszli do środka, a potem pośpiesznie wyłonił się z cienia i ustawił się pod otwartym oknem. Niezbyt zadowolony ze swego wyboru, wszedł schylony pod dom i wspiął się na jeden z pali, aby wcisnąć się pomiędzy belki podłogowe salonu. W pomieszczeniu na górze, ktoś wlewał jakiś płyn do kilku szklanek.
Maul wyciągnął z kieszeni miniaturowe urządzenie do nagrywania i umieścił je od spodniej strony topornej podłogi.
- Oto, co zrobimy - powiedział Bruit, kiedy nalewano do szklanek. - Arrant zdecydował, że musimy zmienić teren gry. Uderzymy na InteGal na Eriadu. Nasze dostawy dotrą na planetę, a ich nie.
Ktoś zagwizdał ze zdumienia.
- Czy szef zdaje sobie sprawę z tego, czym ryzykuje? - przypuszczalnie ten sam mężczyzna zadał pytanie. - To doprowadzi do otwartej wojny.
- To odgórne polecenie Arranta - powiedział Bruit. - Bywał już w stanie wojny. To są jego słowa i jego przedstawienie.
- Jego przedstawienie i nasze źródło utrzymania - rzekł inny głos. - Na pewno istnieją inne sposoby rozwiązania tego problemu. A gdyby tak wysłać petycję do Senatu z prośbą o interwencję?
- Lekarstwo, które może być gorsze od choroby - odpowiedział kolejny, ku uciesze Maula. - Senat będzie opóźniał zwołanie komitetów, którym będą przewodzić skorumpowani biurokraci. Miną miesiące, zanim sprawa dotrze do sądu.
- Żadnego Senatu, żadnych sądów - powiedział Bruit. - To na razie jest postanowione. Wszystko zależy teraz od nas.
- Więc co stanie się na Eriadu?
- Zdołaliśmy odkryć, jakimi trasami nadprzestrzennymi podróżują statki InterGalu. Zjawią się na szlaku Rimma 13 i planują wyskoczyć z nadprzestrzeni o czternastej czasu lokalnego. Kolesie, których zatrudniliśmy, aby przeprowadzili ta akcję, są w stanie obliczyć dokładne współrzędne wyjścia.
- Kogo zatrudniliśmy?
- Klan Tooma - na twarzy zebranych odmalował się wyraz przerażenia.
- Podrzynacze gardeł - powiedział któryś.
- Właśnie - powiedział Bruit. - Ale musimy połączyć siły, żeby wykonać zadanie i, jak powiedział Arrant, nie szczędzić kredytów. Wynajmując ich, nikt nie będzie nas podejrzewał, a Arrant nie chce wiedzieć więcej, niż jest to konieczne. Arrant chce mieć czyste ręce, podczas gdy ja będę miał powiązania. Poza tym, Toma ma środki, żeby dobrze wykonać tą robotę.
- I nie mają żadnych skrupułów.
- Czy zgodzili się na warunki?
- Za pierwszym razem - powiedział Bruit. - Chociaż muszę powiedzieć, że chciałbym zobaczyć jak obie organizacje idą na dno, żeby ktoś naprawdę dalekowzroczny mógł zbudować lepszą grupę z ich szczątków.
Kilka szklanek brzęknęło.
- Więc jaka jest w tym nasza rola szefie, skoro umowa już została zawarta?
Bruit prychnął.
- Musimy przygotować się na kontruderzenie InterGalu.
Maul odkleił urządzenie nagrywające od podłogi i upuścił na ziemię pod domem. Pozostał przez dłuższą chwilę w skulonej pozycji w ciemności, słuchając odgłosów odległych śmiechów i bzyczenia owadów. A potem powrócił myślami do Coruscant i pytania jego Mistrza, które mu zadał odnośnie podwójnego ostrza miecza świetlnego.
Duże znaczenie ma dla mnie, aby móc atakować oboma końcami, odpowiedział Maul. Jego Mistrz powiedział z aprobatą: "musisz o tym pamiętać, kiedy będziesz na Dorvalli".
Maul sięgnął pod swoja szatę i odpiął długi cylinder od pasa. Jeden koniec, a potem drugi, powiedział sobie Maul. Oba, aby osiągnąć ten sam efekt.
Maul poczekał, aż księżyc zniknie za horyzontem, zanim poszedł do głównej siedziby Lommite Limited w bazie na skarpie. Przypadki sabotażu sprawiły, że cały kompleks budynków był postawiony w stan najwyższej gotowości. Uzbrojeni wartownicy, niektórzy z bestiami na smyczy patrolowali teren, a potężne reflektory rzucały okręgi jaskrawego światła nad rozległymi obszarami. Wszystko otaczał pięciometrowy, podłączony do prądu o wysokim napięciu, płot.
Maul spędził godzinę na analizowaniu ruchów strażników, częstotliwości przeczesywania terenu przez reflektory, płot otaczający teren i lasery wykrywaczy ruchu, które pokrywały siatką rozległy trawnik za ogrodzeniem. Był pewien, że kamery na podczerwień skanowały obszar, ale niewiele mógł z tym zrobić bez zostawiania śladów. Robot badawczy byłby w stanie mu powiedzieć wszystko, co chciał wiedzieć, ale nie było na to czasu i chciał zrobić to osobiście. Aby sprawdzić przypuszczenie, że detektory nacisku zostały zainstalowane w ziemi, użył Mocy, aby wrzucić kamienie nad płotem. Kiedy uderzyły w określone miejsca na trawniku, czekał na reakcję, ale strażnicy stojący przy bramie wejściowej dalej zajmowali się swoimi sprawami.
Zadowolony, że potwierdził swoje wcześniejsze przypuszczenia, zrzucił płaszcz i przeskoczył nad ogrodzeniem, lądując dokładnie w miejscu, w które uderzyły kamienie. Potem zaczął skakać w różne strony, co doprowadziło go ostatecznie pod ściany budynku dyrektora. Poruszał się przy tym z taką dużą prędkością, że gdyby pozostały jakiekolwiek nagrania, nie ukazałyby go, dopóki nie puściliby taśmy w zwolnionym tempie.
Dobiegł do jednych drzwi i stwierdził, że są zamknięte, więc zaczął okrążać budynek, próbując otworzyć inne drzwi i okna, wszystkie jednak były zatrzaśnięte. Będąc jeszcze na trawniku, sprawdził dach budynku pod kątem obecności czujników ruchu i nacisku. Kiedy wskoczył na górę, jego oczom ukazała się przestrzeń wypełniona bateriami słonecznymi, oknami w suficie i rurami chłodniczymi. Podszedł do najbliższego okna i zapalił miecz świetlny. Miał już uderzyć ostrzem w transpastal, jednak nie zrobił tego. Zamiast tego przyjrzał się jej badawczo. W oknie umieszczone były łańcuchy geowłókien, które odłączone, włączyłyby alarm.
Zgasił ostrze, przyczepił z powrotem miecz świetlny i usiadł, by pomyśleć. Było mało prawdopodobne, że centralny komputer Lommite Limited był jednostką niezależną. Musiał być jakiś sposób dostania się do niego od zewnątrz. Bruit posiadał zdalny dostęp. Maul zbeształ się w myślach, że nie wpadł na to wcześniej. Ale nie było jeszcze za późno by zlikwidować to przeoczenie. Maul powrócił do mieszkania Bruita tuż przed wschodem słońca. W odróżnieniu do kwatery głównej, dom na palach nie miał żadnej ochrony. Kierownik prac terenowych nie miał wrogów, albo się nimi nie przejmował. Możliwe, że Bruit akceptował swój los, pomyślał Maul. W każdym wypadku, mało go to obchodziło.
Okrążył dom, czasami opierając się o parapet, aby zajrzeć do środka. Bruit leżał w pokoju na szczycie łóżka, wystając do połowy spod moskitiery, która miała chronić go przed nocnymi owadami, chcącymi napić się jego krwi. Był w ubraniu, chrapał i był pijany w trupa. Na stole obok łóżka stała opróżniona do połowy butelka brandy.
Maul zacisnął zęby. Więcej braku ostrożności i dyscypliny. Nie był w stanie odczuwać żadnego współczucia w stosunku do mężczyzny. Słabi powinni być usunięci.
Maul wszedł przez niezamknięte drzwi i przeskanował pokój wejściowy. Bruit był istotą, która miała trochę dóbr doczesnych, ale nie był też szczególnie ostrożnym człowiekiem. Jego mieszkanie wydawało się tak samo chaotyczne, jak jego życie. Ograniczona przestrzeń pachniała zepsutym jedzeniem i pyłem z lommitu, pokrywającym prawie każdą płaską powierzchnię. Woda kapała z cieknącego kranu, który łatwo można było naprawić. Pajęczaki uplotły idealne sieci we wszystkich czterech rogach pokoju. Maul szukał komputera osobistego Bruita i znalazł go w sypialni. Było to przenośne urządzenie nie większe od ludzkiej dłoni. Włączył urządzenie. Ekran kontrolny obudził się do życia i pokazało się menu. Tylko kilka chwil zabrało mu znalezienie ścieżki do centralnego komputera Lommite Limited, ale po raz drugi tego wieczoru zorientował się, że ma odcięty dostęp.
Komputer żądał zeskanowania odcisków palców Bruita. Maul byłby w stanie włamać się do centralnego komputera, ale nie bez zostawienia widocznych śladów obecności. To, co jest zrobione w tajemnicy ma wielką moc, powiedział jego Mistrz.
Maul spojrzał na Bruita. Skanując jego lewą rękę, spowodował, że mężczyzna obrócił się na plecy. Jęknął przez sen, zapewne śniąc jakiś koszmar.
Maul sprawił, że prawa ręką Bruita powędrowała do góry, nadgarstek się zgiął a dłoń obróciła. Potem ostrożnie podstawiwszy komputer do dłoni Bruita, przyłożył do wyświetlacza jego palce. Kiedy maszyna przyjęła potwierdzenie, Maul opuścił ramię Bruita i odwrócił go z powrotem na swoją stronę.
Do czasu, kiedy Maul opuścił sypialnię, katalogi z bazy danych ukazały się na ekranie. Maul zaznaczył pliki odnoszące się do najbliższej dostawy na Eriadu i otworzył je.
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 9,57 Liczba: 14 |
|
Jamboleo2014-07-11 08:45:25
Brawa dla tłumaczy
napoleon2011-02-17 15:09:39
dobre nawet bardzo
Lord Jabba2010-07-22 22:28:40
Luceno jak zwykle prezentuje wysoki poziom. 10/10
Matek2010-07-19 10:51:34
Aż się zapisałem do fanklubu :D
Threepio2010-07-18 01:50:47
Pięknie dziękuję, to była niezapomniana noc. Siedem lat marzyłem o przeczytaniu tego tekstu, już myślałem, że będę musiał "rozszerzyć swoje lingwistyczne oprogramowanie" a tu taka niespodzianka.
10/10