Mint Imperials
Pierwszym panelem na konwencie było spotkanie z Imperialnymi oficerami, oczywiście prowadzone przez Warricka Daviesa. Na scenę weszło czterech gości, David Prowse (Darth Vader) wspierając się o laskę, Richard LeParmentier (Conan Antonio Motti), Barry Holland (Lenz) oraz Michael Culver (Needa). Prowadzący starał się z każdym porozmawiać po kolei, zanim przeszedł do dalszych punktów programu. I tak rozpoczął od Prowse’a. Zaczęło się od historii o angażu. Otóż pewnego dnia do Prowse’a zadzwonił niejaki Peter Bill i poprosił o spotkanie z George’m Lucasem. David poszedł, właściwie nic mu to nie szkodziło. I jak się okazało, ten młody reżyser przedstawił mu wizję dwóch ról – albo mógłby zagrać Chewbaccę, albo Dartha Vadera. Dla Prowse’a właściwie wyglądało to w ten sposób, albo miałby grać kosmicznego goryla, co mu jakoś się nie uśmiechało, albo zagrać czarny charakter, a te jak wiedział, często lepiej zapadają w pamięć. Dlatego wybrał Vadera. Potem wspomniano premierę TESB. Prowse przyznał się, że nic nie wiedział o dialogach. Owszem znał swoje i to bardzo dobrze, na pamięć (zresztą było to widać dokładnie na tym spotkaniu, podczas puszczania jednego z filmików, Prowse pod nosem mamrotał sobie swój tekst), ale oglądając film doszedł do wniosku, że to nie jest ten dialog, który on mówił. Trochę go to zaskoczyło. Owszem jego głos nie był nagrywany, z prostych przyczyn, w masce trudno było go usłyszeć, ale i jemu było trudno słuchać. Dlatego zaczynał mówić i gestykulować, w momencie gdy zrobili to samo jego partnerzy zdjęciowi. A gdy on skończył gestykulować, bo nawet jak mówił to i tak go nie słyszeli, to wtedy oni wchodzili do gry. A propos samej premiery, Prowse wspomniał, że po filmie Harrison Ford podszedł do Irvina Kershnera i zapytał „Dlaczego mi nie powiedziałeś?”. Potem wspomniano także, że obecnie aktor jest również menadżerem grupy heavy metalowej. Warrick próbował nawet coś puścić, co miało brzmieć na metal, ale jakoś średnio to wyszło.
Richard LeParmentier wspominał od tego, że akurat przebywał w USA, gdy jego agent załatwił mu casting. No i poszedł. Dostał do zagrania rolę Hana Solo, w scenie rozmowy z Greedem. Jak wspomina aktor, oglądając film jest przekonany, że Ford widział nagrania z castingu, bo skradł mu nie tylko rolę, ale przede wszystkim sposób gry, ten luz. Potem wszystko ucichło. W końcu dostał propozycję, przeczytał scenariusz i zobaczył, że miałby aż dwie kwestie mówione. Więc go odrzucił. Dopiero po miesiącu dostał kolejną propozycję, tym razem było już sześć linijek tekstu, więc aktor zgodził się zagrać w filmie, który de facto odmienił jego życie.
Michael Culver (Needa) nie był zbyt rozmowny, stwierdził jedynie, że jego agent załatwił mu wejście na casting i tak oto wszedł do sagi.
Natomiast Barrie Holland, jak tylko dostał możliwość mówienia , nawijał jak najęty. Co z tego, że miał z nich najmniej do powiedzenia, ale starał się jak najwięcej przekazać. Potem tylko Davies go starał się sforować, przed pytaniem dopytując ile będzie odpowiadał. Oczywiście tu podobnie było jak u Michaela, czyli agent załatwił wejście, ale tu dodatkowo aktor znał się z reżyserem, Richardem Marquandem obaj pracowali przy „Igle” na podstawie powieści Kena Folleta. Potem Holland zaczął opowiadać całą swoją pracę na planie (niekoniecznie zważając na to, że o nią nikt akurat nie pytał). I tak mogliśmy się dowiedzieć, że towarzyszyło mu siedmiu szturmowców, mimo, że tego nie widać na ekranie, a dodatkowo historyjkę o tym, jak Harrison Ford, po pierwszym usłyszeniu kwestii „Rebeliacka szumowino” uderzył Barrie’go w twarz.
Potem pokazano filmik ze śmiercią kapitana Needy. To właśnie tutaj, pod nosem Prowse mówił swoje kwestie, a następnie Davies poprosił ich, aby odegrali tę scenę. No i Needa umierał. Potem wspomniano jeszcze jednego imperialnego oficera – Michaela Shearda – czyli admirała Ozzela. Tu pokazano filmik z Celelbration III, gdzie podobny panel także prowadził Warrick Davies. Nie była to jedyna scena odgrywana, Davies chciał też, aby odegrać fragment z posiedzenia imperialnych na Gwieździe Śmierci, sam wcielił się w rolę Tarkina, nadymając się i wciągając policzki. Reszta miała coś dyskutować, a Tarkin przyszedł i ich uspokoił. Powtórzono tylko zagrywkę Vader duszący Mottiego.
Następnie zaczęto zadawać pytania z sali. Rozpoczęto pytaniem o najlepsze i najgorsze momenty na planie. Dla Prowse’a najlepsze było pojawienie się na planie TESB. Z najgorszym zażartował sobie, że był to moment, w którym dołączył do obsady ROTJ.
Richard LeParmentier wspomniał, że najgorsze było ogrzewanie, było strasznie duszno, gorąco, niewygodnie, wszyscy siedzieli sobie w krótkich spodenkach, i tylko przebierali na długie podczas scen, gdy musiano pokazać ich nogi. Ale najlepszym było coś, czego nie ma na filmie, a czego był świadkiem. Otóż jak Peter Cushing wystraszył Carrie Fisher. Cushing (Tarkin) to znany aktor, który występował wraz z Christopherem Lee w wielu horrorach. Pewnego dnia, otworzył drzwi, za którymi stała Carrie, a ta się oczywiście go nie spodziewała, zamyślona ujrzała go i wpadła w panikę i zaczęła krzyczeć.
Michael Culver stwierdził, że jego najlepszy i najgorszy motyw to jedno i to samo. Ściągnięto go do studia dźwiękowego, już po nagraniach głosu i on sam nie wiedział po co. Może mieli coś poprawić. Przyszedł do dźwiękowców, a ci patrzą na niego i mówią, żeby wydał głos jakby umierał. Takie jakieś „eee”, czy coś. Michael dwoił się i troił, ale nagrali takie dźwięki. Sam nie miał pojęcia po co. Potem przyszedł George Lucas, zobaczył to i zapytał się, po co ściągnięto Culvera.
Dla Barriego Hollanda najpiękniejszym momentem było to, jak już po nagraniu jego sceny inni ludzie na planie często cytowali jego jedyną kwestię „Ty rebeliancka szumowino”. Stwierdził, że on nie ma żadnych złych wspomnień i niczego źle nie kojarzy i w tym momencie Warrick mu przerwał.
W kolejnym pytaniu zapytano Prowse’a, czy wiedział jaki będzie koniec Vadera. On tylko dodał, że kompletnie nie zdawał sobie sprawy, kręcąc ANH, co dalej czeka jego postać, kim ona będzie i w ilu filmach zagra.
Ostatnim pytaniem było, czy aktorzy wzięli sobie coś z planu, potem pytający dodał, że nie chodzi mu o to, czy coś ukradli, tylko dostali lub zapytali, czy mogą wziąć. Tu pierwszy odpowiedział Davies, mówiąc, że jak on grał w ROTJ, to dostał tylko dwie rzeczy. Pierwszą z nich był fragment Gwiazdy Śmierci, bo wtedy wszystkim rozdawali. A druga to historia z Markiem Hamillem. Otóż Warrick jako dzieciak, stał się bardzo szybko ulubieńcem całej ekipy i pewnego dnia, Mark zapytał go jakich zabawek z Gwiezdnych Wojen nie ma. Ten mu zrobił listę, dał, a Hamill następnego dnia przyniósł mu kosz wszystkich tych, które były na liście. Potem zapytał się aktorów, czy oni coś mają, coś zabrali. Gdy Michael i Richard stwierdzili, że nie, Warrick zapytał, czy może jednak coś ukradli. Nie do kradzieży, ale do posiadanego sprzętu przyznał się Barrie Holland, który ma swoje epolety. Acz jak sam stwierdził musiał je kupić, choć cena była rozsądna. Na koniec David Prowse stwierdził, że gdyby chciał to by miał mnóstwo rzeczy. Plan ANH był ponoć całkowicie nie zabezpieczony, można było się nachapać. Natomiast już praca przy TESB i ROTJ to inna para kaloszy. Przesadne bezpieczeństwo, nic nie można było wynieść. Do tego stopnia, że jak zabrał pewnego dnia pracy nad ROTJ na plan swoją siedmioletnią córkę, a ta zrobiła kilka zdjęć, ochrona zarekwirowała jej aparat. Na nic zdały się tłumaczenia, że to dziecko, nie paparazzi.
Warrick Davies przed swoim pierwszym panelem.
David Prowse
Michael Culver (Needa) i Richard LeParmentier (Motti)
I cała czwórka. Od lewej Barry Holland, Michael Culver, Richard LeParmentier i David Prowse oraz Warrick Davies
The Clone Wars
Zaczęło się bardzo fajnie, usiedliśmy w środku Platinum Stage, a tuż pod sceną przemawiał Steven Sanwseet, który poinformował, że niestety twórcy serialu nie będą mogli przybyć, ale wszystko jest gotowe na prezentację. Wpierw jednak zaczął się rozwodzić nad historią Lucasfilmu i Gwiezdnych Wojen. Jedno trzeba mu przyznać, ma facet gadane, choć nic konkretnego nie powiedział, poza tym, że producentka oraz główny reżyser ciężko pracują, starając się ukończyć serial na czas. Potem zaczęła się prezentacja filmów – pierwszy dokumentalny, nakręcony specjalnie na potrzeby Celebration Europe, był właściwie wywiadem rzeką, prowadzonym przez Davida Collinsa, człowieka który prowadził podobny panel na Celebration IV. Na początku rozpoczął przepytywanie Catherine Winder, która mówiła w samych superlatywach o wyzwaniach jakie niesie ze sobą ta produkcja marzeń, o gromadzeniu wokół siebie wspaniałych talentów i o unikalności zadania jakie przed nią postawiono. Przyznała jednak, że to nie „The Clone Wars”, a Lucasfilm Animation jest jej oczkiem w głowie, i choć faktycznie obecnie serial jest sercem raczkującej wytwórni i zżera większość zasobów, to oni myślą już o kolejnych serialach animowanych (niekoniecznie spod znaku Gwiezdne Wojny), ale też przygotowują się do kolejnego zadania, jakim będzie pełnometrażowy film animowany, ale ponieważ jest on obecnie w bardzo wczesnym etapie rozwoju, producentka nie chciała na ten temat nic więcej powiedzieć. Ale jak sama przyznała, najtrudniejsze, ale i najważniejsze zadanie ma już za sobą, a było to zrozumieć kogo szukają, a dopiero potem znaleźć.
Potem przyszła kolej na Dave’a Filoniego, który wspominał, że gdy dostał angaż, myślał, że to żart. Ponoć dwa tygodnie wcześniej powiedział jednemu z przyjaciół, że „jeśli George Lucas zadzwoni do niego i da mu pracę, to on ją przyjmie”. Gdy zadzwoniła Catherine, uznał to za głupi żart ze strony kolegów, którzy chcieli wykorzystać jego naiwność. Na nic zdały się jej tłumaczenia, w końcu powiedziała, że zostawi mu numer, niech sam oddzwoni i przekona się, że ona naprawdę jest z Lucasfilmu.
Dopiero potem odbyło się spotkanie z Georgem Lucasem. Jak wspomina Filoni, to nauka od samego mistrza. Catherine dodała, że reżyser najczęściej im pomaga, komentuje i w pewien sposób nadzoruje postęp prac.
Potem porównano nowy projekt ze starymi Wojnami Klonów Gendy’ego Tartakovsky’ego. Po pierwsze czas odegra tu ważniejszą rolę, bo będzie go więcej, dzięki temu odcinki będą bardziej skoncentrowane na postaciach, bardziej osobiste no i oczywiście będzie w nich więcej akcji. Całość ma być czymś pomiędzy Wojnami Klonów, a Atakiem Klonów, gdzie Jedi choć wciąż będą bohaterami, to jednak będą przy tym ludźmi (w znaczeniu postaciami z krwi i kości). W pracach nad nowym serialem twórcy starają się unikać fotorealizmu, właśnie dlatego, żeby pójść trochę bardziej w kierunku akcji, którą była napakowana poprzednia kreskówka. Owszem okręty, pojazdy, czy środowisko będą bardzo szczegółowe, ale nie same postaci. Te będą bliższe kreskówkowym uproszczeniom. Potem wspomniano, że na planie spotkamy kilku starych znajomych, w tym Roba Colemana, który ma wyreżyserować kilka odcinków.
Na tym skończył się pierwszy filmik. Drugi był już powtórką z Celebration IV, był to krótki film, który przedstawiał ekipę pracującą na Big Rock Ranch, z imienia i nazwiska, czasem także funkcji. I na tym byłoby na tyle, zresztą podobnie jak w Los Angeles, wszystkie elementy serialu – jak zdjęcia czy figurki zostały tu starannie zamazane.
Na koniec był już tylko deser, czyli zwiastun „The Clone Wars” w wersji HD z dźwiękiem 5.1. Czy trzeba chcieć czegoś więcej? Tak, zobaczyć to jeszcze raz, co też uczyniono, potem wszyscy mogli spokojnie wyjść z sali, wiedząc, że muszą czekać jeszcze 1,5 roku na kolejne Gwiezdne Wojny.
The Force Unleashed with Lucasarts
Na panel „The Force Unleashed” można było się dostać bez większych problemów, po części pewnie dlatego, że był powtórzony dwa razy. Na panelu pojawił się Haden Blackman – autor scenariusza gry, Julio Torres – producent gry, Sam Witwer – aktor wcielający się w rolę sekretnego ucznia Vadera i Natalie Cox – odtwórczyni roli Juno Eclipse. Na początek spotkania uraczono nas dostępnym już od jakiegoś czasu w sieci filmem dokumentalnym na temat produkcji „The Force Unleashed”. Film był dosyć ciekawy, jednakże nie zdradzał niczego co by nie było wiadome do tej pory.
Zdecydowanie ciekawszą częścią panelu była rozmowa, która nastąpiła po nim. Tutaj głównie Haden Blackman komentował wyświetlane koncept arty lub pokazywane fragmenty dotyczące produkcji gry. Zgodnie z tym co mówił, główną postać starają się stworzyć tak, jakby mieli tworzyć mrocznego Luke’a Skywalkera, który poddaje się Vaderowi i postanawia zostać jego uczniem. Posiada pewne rozterki związane z tym czy słusznie postępuje ale przede wszystkim jest niesamowicie potężny. W walce nie waha się, po prostu zabija przeciwników.
Na walki właśnie położony będzie największy chyba nacisk – niesamowicie spektakularne z olbrzymim wykorzystaniem Mocy. Nie będzie stworzonych, żadnych nowych Mocy na potrzeby gry, siła istniejących będzie natomiast zwielokrotniona. Zwielokrotniona na tyle aby nie było problemu błyskawicą zniszczyć przelatujący obok myśliwiec czy też, cały oddział szturmowców. Również w walce mieczem Moc będzie odgrywała o wiele większe znaczenie, z jej pomocą będzie można używać o wiele większej ilości kombinacji ataków. Podrasowanie całej walki ma realizować jedno z głównych haseł prześwietlających grze - "Kicking someone ass with the Force".
W wypadku tej gry, bardzo duży wpływ na nią ma sam Lucas. Często podczas tworzenia osoby odpowiedzialne za produkcję jej zwracają się do niego z pytaniami jak dana rzecz ma wyglądać i czy można użyć konkretnych postaci. Informacją, którą ujawniono na Celebration Europe jest właśnie zgoda Lucasa na użycie postaci księżniczki Lei.
Gra osadzona będzie między Epizodem 3 i Epizodem 4. Możliwe, że jej akcja będzie ciągnąc się nawet do samego Epizodu 4. Jak się dowiedzieliśmy muzyka w grze ma łączyć motywy z tych dwóch epizodów. Część ścieżki jednak zostanie od nowa napisana na potrzeby gry, tak aby nie wykorzystywać tylko starych, znanych utworów.
Na zakończenie panelu puszczono dwukrotnie trailer „The Force Unleashed” – przyznać trzeba, że na dużym ekranie robi niesamowite wrażenie.
Pierwszym panelem na konwencie było spotkanie z Imperialnymi oficerami, oczywiście prowadzone przez Warricka Daviesa. Na scenę weszło czterech gości, David Prowse (Darth Vader) wspierając się o laskę, Richard LeParmentier (Conan Antonio Motti), Barry Holland (Lenz) oraz Michael Culver (Needa). Prowadzący starał się z każdym porozmawiać po kolei, zanim przeszedł do dalszych punktów programu. I tak rozpoczął od Prowse’a. Zaczęło się od historii o angażu. Otóż pewnego dnia do Prowse’a zadzwonił niejaki Peter Bill i poprosił o spotkanie z George’m Lucasem. David poszedł, właściwie nic mu to nie szkodziło. I jak się okazało, ten młody reżyser przedstawił mu wizję dwóch ról – albo mógłby zagrać Chewbaccę, albo Dartha Vadera. Dla Prowse’a właściwie wyglądało to w ten sposób, albo miałby grać kosmicznego goryla, co mu jakoś się nie uśmiechało, albo zagrać czarny charakter, a te jak wiedział, często lepiej zapadają w pamięć. Dlatego wybrał Vadera. Potem wspomniano premierę TESB. Prowse przyznał się, że nic nie wiedział o dialogach. Owszem znał swoje i to bardzo dobrze, na pamięć (zresztą było to widać dokładnie na tym spotkaniu, podczas puszczania jednego z filmików, Prowse pod nosem mamrotał sobie swój tekst), ale oglądając film doszedł do wniosku, że to nie jest ten dialog, który on mówił. Trochę go to zaskoczyło. Owszem jego głos nie był nagrywany, z prostych przyczyn, w masce trudno było go usłyszeć, ale i jemu było trudno słuchać. Dlatego zaczynał mówić i gestykulować, w momencie gdy zrobili to samo jego partnerzy zdjęciowi. A gdy on skończył gestykulować, bo nawet jak mówił to i tak go nie słyszeli, to wtedy oni wchodzili do gry. A propos samej premiery, Prowse wspomniał, że po filmie Harrison Ford podszedł do Irvina Kershnera i zapytał „Dlaczego mi nie powiedziałeś?”. Potem wspomniano także, że obecnie aktor jest również menadżerem grupy heavy metalowej. Warrick próbował nawet coś puścić, co miało brzmieć na metal, ale jakoś średnio to wyszło.
Richard LeParmentier wspominał od tego, że akurat przebywał w USA, gdy jego agent załatwił mu casting. No i poszedł. Dostał do zagrania rolę Hana Solo, w scenie rozmowy z Greedem. Jak wspomina aktor, oglądając film jest przekonany, że Ford widział nagrania z castingu, bo skradł mu nie tylko rolę, ale przede wszystkim sposób gry, ten luz. Potem wszystko ucichło. W końcu dostał propozycję, przeczytał scenariusz i zobaczył, że miałby aż dwie kwestie mówione. Więc go odrzucił. Dopiero po miesiącu dostał kolejną propozycję, tym razem było już sześć linijek tekstu, więc aktor zgodził się zagrać w filmie, który de facto odmienił jego życie.
Michael Culver (Needa) nie był zbyt rozmowny, stwierdził jedynie, że jego agent załatwił mu wejście na casting i tak oto wszedł do sagi.
Natomiast Barrie Holland, jak tylko dostał możliwość mówienia , nawijał jak najęty. Co z tego, że miał z nich najmniej do powiedzenia, ale starał się jak najwięcej przekazać. Potem tylko Davies go starał się sforować, przed pytaniem dopytując ile będzie odpowiadał. Oczywiście tu podobnie było jak u Michaela, czyli agent załatwił wejście, ale tu dodatkowo aktor znał się z reżyserem, Richardem Marquandem obaj pracowali przy „Igle” na podstawie powieści Kena Folleta. Potem Holland zaczął opowiadać całą swoją pracę na planie (niekoniecznie zważając na to, że o nią nikt akurat nie pytał). I tak mogliśmy się dowiedzieć, że towarzyszyło mu siedmiu szturmowców, mimo, że tego nie widać na ekranie, a dodatkowo historyjkę o tym, jak Harrison Ford, po pierwszym usłyszeniu kwestii „Rebeliacka szumowino” uderzył Barrie’go w twarz.
Potem pokazano filmik ze śmiercią kapitana Needy. To właśnie tutaj, pod nosem Prowse mówił swoje kwestie, a następnie Davies poprosił ich, aby odegrali tę scenę. No i Needa umierał. Potem wspomniano jeszcze jednego imperialnego oficera – Michaela Shearda – czyli admirała Ozzela. Tu pokazano filmik z Celelbration III, gdzie podobny panel także prowadził Warrick Davies. Nie była to jedyna scena odgrywana, Davies chciał też, aby odegrać fragment z posiedzenia imperialnych na Gwieździe Śmierci, sam wcielił się w rolę Tarkina, nadymając się i wciągając policzki. Reszta miała coś dyskutować, a Tarkin przyszedł i ich uspokoił. Powtórzono tylko zagrywkę Vader duszący Mottiego.
Następnie zaczęto zadawać pytania z sali. Rozpoczęto pytaniem o najlepsze i najgorsze momenty na planie. Dla Prowse’a najlepsze było pojawienie się na planie TESB. Z najgorszym zażartował sobie, że był to moment, w którym dołączył do obsady ROTJ.
Richard LeParmentier wspomniał, że najgorsze było ogrzewanie, było strasznie duszno, gorąco, niewygodnie, wszyscy siedzieli sobie w krótkich spodenkach, i tylko przebierali na długie podczas scen, gdy musiano pokazać ich nogi. Ale najlepszym było coś, czego nie ma na filmie, a czego był świadkiem. Otóż jak Peter Cushing wystraszył Carrie Fisher. Cushing (Tarkin) to znany aktor, który występował wraz z Christopherem Lee w wielu horrorach. Pewnego dnia, otworzył drzwi, za którymi stała Carrie, a ta się oczywiście go nie spodziewała, zamyślona ujrzała go i wpadła w panikę i zaczęła krzyczeć.
Michael Culver stwierdził, że jego najlepszy i najgorszy motyw to jedno i to samo. Ściągnięto go do studia dźwiękowego, już po nagraniach głosu i on sam nie wiedział po co. Może mieli coś poprawić. Przyszedł do dźwiękowców, a ci patrzą na niego i mówią, żeby wydał głos jakby umierał. Takie jakieś „eee”, czy coś. Michael dwoił się i troił, ale nagrali takie dźwięki. Sam nie miał pojęcia po co. Potem przyszedł George Lucas, zobaczył to i zapytał się, po co ściągnięto Culvera.
Dla Barriego Hollanda najpiękniejszym momentem było to, jak już po nagraniu jego sceny inni ludzie na planie często cytowali jego jedyną kwestię „Ty rebeliancka szumowino”. Stwierdził, że on nie ma żadnych złych wspomnień i niczego źle nie kojarzy i w tym momencie Warrick mu przerwał.
W kolejnym pytaniu zapytano Prowse’a, czy wiedział jaki będzie koniec Vadera. On tylko dodał, że kompletnie nie zdawał sobie sprawy, kręcąc ANH, co dalej czeka jego postać, kim ona będzie i w ilu filmach zagra.
Ostatnim pytaniem było, czy aktorzy wzięli sobie coś z planu, potem pytający dodał, że nie chodzi mu o to, czy coś ukradli, tylko dostali lub zapytali, czy mogą wziąć. Tu pierwszy odpowiedział Davies, mówiąc, że jak on grał w ROTJ, to dostał tylko dwie rzeczy. Pierwszą z nich był fragment Gwiazdy Śmierci, bo wtedy wszystkim rozdawali. A druga to historia z Markiem Hamillem. Otóż Warrick jako dzieciak, stał się bardzo szybko ulubieńcem całej ekipy i pewnego dnia, Mark zapytał go jakich zabawek z Gwiezdnych Wojen nie ma. Ten mu zrobił listę, dał, a Hamill następnego dnia przyniósł mu kosz wszystkich tych, które były na liście. Potem zapytał się aktorów, czy oni coś mają, coś zabrali. Gdy Michael i Richard stwierdzili, że nie, Warrick zapytał, czy może jednak coś ukradli. Nie do kradzieży, ale do posiadanego sprzętu przyznał się Barrie Holland, który ma swoje epolety. Acz jak sam stwierdził musiał je kupić, choć cena była rozsądna. Na koniec David Prowse stwierdził, że gdyby chciał to by miał mnóstwo rzeczy. Plan ANH był ponoć całkowicie nie zabezpieczony, można było się nachapać. Natomiast już praca przy TESB i ROTJ to inna para kaloszy. Przesadne bezpieczeństwo, nic nie można było wynieść. Do tego stopnia, że jak zabrał pewnego dnia pracy nad ROTJ na plan swoją siedmioletnią córkę, a ta zrobiła kilka zdjęć, ochrona zarekwirowała jej aparat. Na nic zdały się tłumaczenia, że to dziecko, nie paparazzi.
Warrick Davies przed swoim pierwszym panelem.
David Prowse
Michael Culver (Needa) i Richard LeParmentier (Motti)
I cała czwórka. Od lewej Barry Holland, Michael Culver, Richard LeParmentier i David Prowse oraz Warrick Davies
Zaczęło się bardzo fajnie, usiedliśmy w środku Platinum Stage, a tuż pod sceną przemawiał Steven Sanwseet, który poinformował, że niestety twórcy serialu nie będą mogli przybyć, ale wszystko jest gotowe na prezentację. Wpierw jednak zaczął się rozwodzić nad historią Lucasfilmu i Gwiezdnych Wojen. Jedno trzeba mu przyznać, ma facet gadane, choć nic konkretnego nie powiedział, poza tym, że producentka oraz główny reżyser ciężko pracują, starając się ukończyć serial na czas. Potem zaczęła się prezentacja filmów – pierwszy dokumentalny, nakręcony specjalnie na potrzeby Celebration Europe, był właściwie wywiadem rzeką, prowadzonym przez Davida Collinsa, człowieka który prowadził podobny panel na Celebration IV. Na początku rozpoczął przepytywanie Catherine Winder, która mówiła w samych superlatywach o wyzwaniach jakie niesie ze sobą ta produkcja marzeń, o gromadzeniu wokół siebie wspaniałych talentów i o unikalności zadania jakie przed nią postawiono. Przyznała jednak, że to nie „The Clone Wars”, a Lucasfilm Animation jest jej oczkiem w głowie, i choć faktycznie obecnie serial jest sercem raczkującej wytwórni i zżera większość zasobów, to oni myślą już o kolejnych serialach animowanych (niekoniecznie spod znaku Gwiezdne Wojny), ale też przygotowują się do kolejnego zadania, jakim będzie pełnometrażowy film animowany, ale ponieważ jest on obecnie w bardzo wczesnym etapie rozwoju, producentka nie chciała na ten temat nic więcej powiedzieć. Ale jak sama przyznała, najtrudniejsze, ale i najważniejsze zadanie ma już za sobą, a było to zrozumieć kogo szukają, a dopiero potem znaleźć.
Potem przyszła kolej na Dave’a Filoniego, który wspominał, że gdy dostał angaż, myślał, że to żart. Ponoć dwa tygodnie wcześniej powiedział jednemu z przyjaciół, że „jeśli George Lucas zadzwoni do niego i da mu pracę, to on ją przyjmie”. Gdy zadzwoniła Catherine, uznał to za głupi żart ze strony kolegów, którzy chcieli wykorzystać jego naiwność. Na nic zdały się jej tłumaczenia, w końcu powiedziała, że zostawi mu numer, niech sam oddzwoni i przekona się, że ona naprawdę jest z Lucasfilmu.
Dopiero potem odbyło się spotkanie z Georgem Lucasem. Jak wspomina Filoni, to nauka od samego mistrza. Catherine dodała, że reżyser najczęściej im pomaga, komentuje i w pewien sposób nadzoruje postęp prac.
Potem porównano nowy projekt ze starymi Wojnami Klonów Gendy’ego Tartakovsky’ego. Po pierwsze czas odegra tu ważniejszą rolę, bo będzie go więcej, dzięki temu odcinki będą bardziej skoncentrowane na postaciach, bardziej osobiste no i oczywiście będzie w nich więcej akcji. Całość ma być czymś pomiędzy Wojnami Klonów, a Atakiem Klonów, gdzie Jedi choć wciąż będą bohaterami, to jednak będą przy tym ludźmi (w znaczeniu postaciami z krwi i kości). W pracach nad nowym serialem twórcy starają się unikać fotorealizmu, właśnie dlatego, żeby pójść trochę bardziej w kierunku akcji, którą była napakowana poprzednia kreskówka. Owszem okręty, pojazdy, czy środowisko będą bardzo szczegółowe, ale nie same postaci. Te będą bliższe kreskówkowym uproszczeniom. Potem wspomniano, że na planie spotkamy kilku starych znajomych, w tym Roba Colemana, który ma wyreżyserować kilka odcinków.
Na tym skończył się pierwszy filmik. Drugi był już powtórką z Celebration IV, był to krótki film, który przedstawiał ekipę pracującą na Big Rock Ranch, z imienia i nazwiska, czasem także funkcji. I na tym byłoby na tyle, zresztą podobnie jak w Los Angeles, wszystkie elementy serialu – jak zdjęcia czy figurki zostały tu starannie zamazane.
Na koniec był już tylko deser, czyli zwiastun „The Clone Wars” w wersji HD z dźwiękiem 5.1. Czy trzeba chcieć czegoś więcej? Tak, zobaczyć to jeszcze raz, co też uczyniono, potem wszyscy mogli spokojnie wyjść z sali, wiedząc, że muszą czekać jeszcze 1,5 roku na kolejne Gwiezdne Wojny.
The Force Unleashed with Lucasarts
Na panel „The Force Unleashed” można było się dostać bez większych problemów, po części pewnie dlatego, że był powtórzony dwa razy. Na panelu pojawił się Haden Blackman – autor scenariusza gry, Julio Torres – producent gry, Sam Witwer – aktor wcielający się w rolę sekretnego ucznia Vadera i Natalie Cox – odtwórczyni roli Juno Eclipse. Na początek spotkania uraczono nas dostępnym już od jakiegoś czasu w sieci filmem dokumentalnym na temat produkcji „The Force Unleashed”. Film był dosyć ciekawy, jednakże nie zdradzał niczego co by nie było wiadome do tej pory.
Zdecydowanie ciekawszą częścią panelu była rozmowa, która nastąpiła po nim. Tutaj głównie Haden Blackman komentował wyświetlane koncept arty lub pokazywane fragmenty dotyczące produkcji gry. Zgodnie z tym co mówił, główną postać starają się stworzyć tak, jakby mieli tworzyć mrocznego Luke’a Skywalkera, który poddaje się Vaderowi i postanawia zostać jego uczniem. Posiada pewne rozterki związane z tym czy słusznie postępuje ale przede wszystkim jest niesamowicie potężny. W walce nie waha się, po prostu zabija przeciwników.
Na walki właśnie położony będzie największy chyba nacisk – niesamowicie spektakularne z olbrzymim wykorzystaniem Mocy. Nie będzie stworzonych, żadnych nowych Mocy na potrzeby gry, siła istniejących będzie natomiast zwielokrotniona. Zwielokrotniona na tyle aby nie było problemu błyskawicą zniszczyć przelatujący obok myśliwiec czy też, cały oddział szturmowców. Również w walce mieczem Moc będzie odgrywała o wiele większe znaczenie, z jej pomocą będzie można używać o wiele większej ilości kombinacji ataków. Podrasowanie całej walki ma realizować jedno z głównych haseł prześwietlających grze - "Kicking someone ass with the Force".
W wypadku tej gry, bardzo duży wpływ na nią ma sam Lucas. Często podczas tworzenia osoby odpowiedzialne za produkcję jej zwracają się do niego z pytaniami jak dana rzecz ma wyglądać i czy można użyć konkretnych postaci. Informacją, którą ujawniono na Celebration Europe jest właśnie zgoda Lucasa na użycie postaci księżniczki Lei.
Gra osadzona będzie między Epizodem 3 i Epizodem 4. Możliwe, że jej akcja będzie ciągnąc się nawet do samego Epizodu 4. Jak się dowiedzieliśmy muzyka w grze ma łączyć motywy z tych dwóch epizodów. Część ścieżki jednak zostanie od nowa napisana na potrzeby gry, tak aby nie wykorzystywać tylko starych, znanych utworów.
Na zakończenie panelu puszczono dwukrotnie trailer „The Force Unleashed” – przyznać trzeba, że na dużym ekranie robi niesamowite wrażenie.