Trading Card Collections
Kolejnym panelem kolekcjonerskim, który udało nam się zobaczyć był ten poświęcony kartom. Tu bardzo sympatyczny człowiek opowiadał przede wszystkim o rodzajach kart i sposobach ich pozyskiwania, a także ciekawostkach. To co przekazał, to fakt, że pierwsze karty pochodzą już z roku 1977, kiedy to zostały dołączone do gum do żucia. Tam się właśnie zaczęła jego pasja. Dalej już poszło sprawniej, owszem prawie każdy spotkał się kiedyś czy to z kartami TOPPS, czy to z TCG lub CCG, ale okazuje się, że jest tego znacznie więcej i to niekoniecznie wszystko musi być licencjonowane. Owszem bootlegi to norma, ale prowadzący umiał wskazać choćby takie wyprodukowane przez jeden z amerykańskich kościołów protestanckich, gdzie twórcy nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że łamią prawo. Jednak większość z pokazywanych przez nie go kart, to były karty, które luźno nawiązywały do Gwiezdnych Wojen, np. parodiując je, albo były to karty kolekcjonerskie, które były przekrojowe z różnych dziedzin i tylko dwie lub trzy na cały set dotyczyły Gwiezdnych Wojen.
Panel kolekcjonerski dotyczący kart
Final Star Wars Collecting Panel
Nieśmiało zasugerowano, że na ostatnim panelu będzie można kupić sobie rozdawane za darmo medaliony kolekcjonerskie. Ponieważ bardzo chciałem dostać polski, uznałem, że skoro można go kupić, to nawet lepiej. Owszem można było kupić, ale pod warunkiem, że zostaną, a to było prawie niemożliwe. Kazano wpierw ludziom ustalić się w dwóch kolejkach. W pierwszej ludzi, którzy chcieli czy potrzebowali jeden medalion, a w drugiej takich, którzy chcieli wszystko. Dopiero jak te dwie kolejki przejdą, wtedy można było kupować. Tylko, że obie były za darmo. Stanąłem w tej o jeden medalion i bardzo szybko się uwinęliśmy. Flamastrem zaznaczono wydanie na ręce, dano tę którą chciałem i viola, można iść na kolejny panel.
Medalion kolekcjonerski z Polski
Production the Original Trilogy: Robert Watts
Ostatni panel u Daviesa to trzecie i ostatnie spotkanie z Robertem Wattsem, tym razem już bez innych towarzyszy. Ten sympatyczny, bardzo oddany sprawie, starszy pan, to kierownik produkcji ANH, asystent producenta w TESB (jak stwierdził robota ta sama co ostatnio, tylko lepsze biurko i lepsze zarobki) i ostatecznie koproducentem ROTJ.
Zdaniem Wattsa rolą producenta jest pomóc reżyserowi opowiedzieć historię. Z tym, że rola producenta nie ogranicza się do tego, co akuratnie dzieje się na planie, trzeba patrzeć i pilnować tego, co jest dopiero przygotowywane (np. scenografię z Reynoldesm), ale także tego, co już zostało zrobione (choćby zatroszczyć się o rozbiórkę użytej już scenografii).
Potem Warrick pokazał po raz ostatni fragment „Return of the Ewok” z Wattsem, ten wspomniał jeszcze raz Davida Tomlina, który także znalazł się w tym krótkometrażowym filmie.
Potem Watts zaczął opowiadać trochę o sobie. Dowiedzieliśmy się, że jest bratem Jeremy’ego Bullocha (mają tę samą matkę, ale różnych ojców).
O Lucasie wspomniał, że to przede wszystkim człowiek z pasją. George to As, jest jak wróżka, która odmienia ludziom życie. W przypadku Wattsa zmienił jego tempo.
Potem przyszłą pora na pytania z sali, i już pierwsze wywołało emocje. Dotyczyło tego, czy Watts chciał być producentem od samego początku. Tu Robert stwierdził, że kiedyś chciał być aktorem, a potem wzruszył się, i uronił kilka łez. Opowiedział nostalgiczną historię, kiedy jako dziesięcioletni chłopak uwielbiał oglądać premiery w Chinese Theater, przysiągł sobie, że zrobi wszystko, by któregoś dnia stanąć tam na czerwonym dywanie. I udało mu się. Indianą Jonesem. Dzięki Lucasowi. I tu jeszcze raz się wzruszył, ale tym razem jeszcze bardziej.
Następna osoba zapytała, czy nie pomógłby im wyprodukować filmu, Watts poprosił o email i stwierdził, że się z nimi skontaktuje.
Potem jeszcze raz wrócono do Lucasa, w którego Watts wierzył od samego początku. Młody Lucas pokazał mu nie tylko fragmenty scenariusza, ale 4 filmy, do których niejako nawiązywał. W tym do Odysei Kosmicznej 2001, na której planie Watts pracował, inne były to „Dawno temu na dzikim zachodzie”, „Silent Riving” oraz coś Felliniego. Trudno było przewidzieć sukces, ale niezależnie od tego, Robert chciał pracować z flanelowcem.
Potem poprosił wszytki o wielkie brawa dla George’a Lucasa, niewiele brakowało, a też by się znów wzruszył.
Na koniec jeszcze Davies dodał anegdotkę od siebie, jak dostał rolę Wicketa. Podobno jego babcia usłyszała w radiu informację, że szukają niskich ludzi do filmu, więc namówiła swoją córkę, a ta zadzwoniła i zdziałała cuda. Początkowo Davies miał grać jedną z mniej znaczących ról, ale spodobał się tak bardzo, że został Ewokiem numer 1.
Robert Watts raz jeszcze
SW Fan Stage: „Force Among Us”
Jednym z ostatnich paneli jakie odbywały się na SWCE była prezentacja, reklamowanego przez 3 dni konwentu, dokumentalnego filmu „Force Among Us”, z udziałem pomysłodawcy i reżysera projektu - Cristianem Machtem. Całość odbioru prelekcji utrudniały niewątpliwe problemy techniczne w postaci awarii nagłośnienia, co, nawet przy tak malej powierzchni jaka miała Fan Stage, było sporą niedogodnością. Tym bardziej, że otaczający zewsząd scenę hałas z Exibit Hall, powodował że bez mikrofonu dla siedzących nieco dalej, Macht był po prostu niesłyszalny.
Ogółem Macht przybliżał, nie koniecznie zorientowanym w jego szczegółach, swój filmowy projekt. Opowiadał o inspiracjach, fakcie, iż chciał stworzyć nie mitologizujący i jak najpełniejszy dokument o prawdziwym obliczu fanów. Stąd też jego kolejne sceny, ujęcia i wywiady kręcił i nagrywał również na samym CE. Jak powiedział, chciałby stworzyć w ten sposób swego rodzaju encyklopedię samych fanów. I nawet jeśli ktoś bezpośrednio nie znajdzie się w jego filmie, to zawsze będzie w nim ktoś, kogo będziemy my osobiście kojarzyć.
Jego jednym z planów, które również realizuje w „Force Among Us” jest odwiedzenie wszystkich lokacji gdzie powstawała Saga(Norwegia, Tunezja itd) tak, aby udokumentować każde z tych miejsc na taśmie filmowej, aby nigdy nie zostały zapomniane. Wspomniał też na temat finalizacji produkcji, którą chciałby ukończyć najpóźniej wiosną 2008, a sam film miałby najpierw pojawić się w Internecie do ściągnięcia za darmo, następnie wyjść w znacznie rozszerzonej wersji na DVD. Nie zabrakło również zajawkowej, kilkuminutowej projekcji gotowej części dokumentu. Wersja normalna na DVD jest rozsyłana od połowy sierpnia, tym którzy ją zakupili.
Working with Walking Carpets
Panel rozpoczął się z ponad pół godzinnym opóźnieniem. Spowodowane było to przedłużającą się aukcją, która odbywała się w tej samej Sali wcześniej. Niestety, praktycznie dopiero w momencie kiedy panel miał się planowo rozpoczynać poinformowano nas, że jest opóźnienie. Nie byli w stanie przy tym określić dokładnie jak duże ono jest. Może pół godziny, może więcej. Skoro była to jednakże ostatnia atrakcja konwentu to warto było czekać.
Panel o tym dosyć ciekawym tytule – praca z chodzącymi dywanami był w rzeczywistości spotkaniem z małżeństwem odpowiedzialnym za stworzenie kostiumów do Epizodu 3 – Davem i Lou Elsey oraz odtwórcą roli Chewbacci Peterem Mayhew. Spotkanie prowadził Steve Sansweet.
Całe spotkanie było opowieścią dotycząca pracy przy kostiumach do Epizodu 3. Jedną z pierwszych rzeczy które mieli zrobić był właśnie kostium Chewbacci. Wycięli najpierw wszystkie fragmenty ze starej trylogii, w których pojawia się wookie i zmontowali je w całość. Tak połączony film oglądali kilkukrotnie. Starając się stworzyć taki kostium zaczęli od wykorzystania maski goryla, na którą nałożyli kolejną. Efekt był okropny. Ściągnięto strój ze starej trylogii i dopiero wtedy analizując fragment po fragmencie wymyślili jak go zrobić od nowa – ale lepiej. W końcu przygotowali 7 strojów wookiech do wykorzystania w Epizodzie 3. Każdy z nich składał się z trzech kolejno nakładanych na siebie warstw.
Jak twierdzą o nominacji do Oskara za „Zemstę Sithów” dowiedzieli się będąc na planie kolejnego filmu, kiedy szefostwo i znajomi z planu zaczęli im składać gratulacje.
Panel dotyczący kostiumów z udziałem Petera Mayhew nie mógłby się odbyć bez przekazania dozy wspomnień z planu tego aktora. Aktor wspominał między innymi kręcenie zdjęć w Norwegii do Epizodu 5. Przy burzy śnieżnej i panujących tam ujemnych temperaturach, był chyba jedyna osoba na planie której nie było zimno. Gruby strój Chewbacci zapewniał mu odpowiednie ogrzewanie. Problem pojawił się dopiero podczas zdejmowania go. Okazało się, że padający śnieg się stopił na stroju, wsiąkł w niego a następnie częściowo zamarzł. Po zdjęciu strój był jak kamień i nadawał się tylko do wielogodzinnego suszenia.
Obawy o strój sprawiały, że często musiano uważać na to gdzie stoi Chewbacca. Jak można zauważyć w scenie w śmietniku na Gwieździe Śmierci Chewie jest jedyna postacią, która cały czas stoi gdzieś przy ścianie – tak aby nie pomoczyć futra.
Peter Mayhew ucząc się swojej roli musiał nauczyć się końcówek wszystkich dialogów po których grana przez niego postać miała wydać odgłos – tak aby wiedzieć kiedy zareagować. W studiu dopiero zmieniono głos Mayhew na mieszankę głosów psa i niedźwiedzia.
Sam panel był jednym z ciekawszych na tym konwencie. Prowadzony bardzo dobrze, z zaproszonymi gośćmi, którzy naprawdę z zapałem opowiadali o swojej pracy. Bardzo przyjemne zwieńczenie całego konwentu.
Steven Sansweet rozpoczynający ostatni punkt konwentu
Steven Sansweet, Dave i Lou Elsey oraz Peter Mayhew
Tworzenie charakteryzacji dla Christiansena.
I sam Peter Mayhew
Kolejnym panelem kolekcjonerskim, który udało nam się zobaczyć był ten poświęcony kartom. Tu bardzo sympatyczny człowiek opowiadał przede wszystkim o rodzajach kart i sposobach ich pozyskiwania, a także ciekawostkach. To co przekazał, to fakt, że pierwsze karty pochodzą już z roku 1977, kiedy to zostały dołączone do gum do żucia. Tam się właśnie zaczęła jego pasja. Dalej już poszło sprawniej, owszem prawie każdy spotkał się kiedyś czy to z kartami TOPPS, czy to z TCG lub CCG, ale okazuje się, że jest tego znacznie więcej i to niekoniecznie wszystko musi być licencjonowane. Owszem bootlegi to norma, ale prowadzący umiał wskazać choćby takie wyprodukowane przez jeden z amerykańskich kościołów protestanckich, gdzie twórcy nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że łamią prawo. Jednak większość z pokazywanych przez nie go kart, to były karty, które luźno nawiązywały do Gwiezdnych Wojen, np. parodiując je, albo były to karty kolekcjonerskie, które były przekrojowe z różnych dziedzin i tylko dwie lub trzy na cały set dotyczyły Gwiezdnych Wojen.
Panel kolekcjonerski dotyczący kart
Nieśmiało zasugerowano, że na ostatnim panelu będzie można kupić sobie rozdawane za darmo medaliony kolekcjonerskie. Ponieważ bardzo chciałem dostać polski, uznałem, że skoro można go kupić, to nawet lepiej. Owszem można było kupić, ale pod warunkiem, że zostaną, a to było prawie niemożliwe. Kazano wpierw ludziom ustalić się w dwóch kolejkach. W pierwszej ludzi, którzy chcieli czy potrzebowali jeden medalion, a w drugiej takich, którzy chcieli wszystko. Dopiero jak te dwie kolejki przejdą, wtedy można było kupować. Tylko, że obie były za darmo. Stanąłem w tej o jeden medalion i bardzo szybko się uwinęliśmy. Flamastrem zaznaczono wydanie na ręce, dano tę którą chciałem i viola, można iść na kolejny panel.
Medalion kolekcjonerski z Polski
Ostatni panel u Daviesa to trzecie i ostatnie spotkanie z Robertem Wattsem, tym razem już bez innych towarzyszy. Ten sympatyczny, bardzo oddany sprawie, starszy pan, to kierownik produkcji ANH, asystent producenta w TESB (jak stwierdził robota ta sama co ostatnio, tylko lepsze biurko i lepsze zarobki) i ostatecznie koproducentem ROTJ.
Zdaniem Wattsa rolą producenta jest pomóc reżyserowi opowiedzieć historię. Z tym, że rola producenta nie ogranicza się do tego, co akuratnie dzieje się na planie, trzeba patrzeć i pilnować tego, co jest dopiero przygotowywane (np. scenografię z Reynoldesm), ale także tego, co już zostało zrobione (choćby zatroszczyć się o rozbiórkę użytej już scenografii).
Potem Warrick pokazał po raz ostatni fragment „Return of the Ewok” z Wattsem, ten wspomniał jeszcze raz Davida Tomlina, który także znalazł się w tym krótkometrażowym filmie.
Potem Watts zaczął opowiadać trochę o sobie. Dowiedzieliśmy się, że jest bratem Jeremy’ego Bullocha (mają tę samą matkę, ale różnych ojców).
O Lucasie wspomniał, że to przede wszystkim człowiek z pasją. George to As, jest jak wróżka, która odmienia ludziom życie. W przypadku Wattsa zmienił jego tempo.
Potem przyszłą pora na pytania z sali, i już pierwsze wywołało emocje. Dotyczyło tego, czy Watts chciał być producentem od samego początku. Tu Robert stwierdził, że kiedyś chciał być aktorem, a potem wzruszył się, i uronił kilka łez. Opowiedział nostalgiczną historię, kiedy jako dziesięcioletni chłopak uwielbiał oglądać premiery w Chinese Theater, przysiągł sobie, że zrobi wszystko, by któregoś dnia stanąć tam na czerwonym dywanie. I udało mu się. Indianą Jonesem. Dzięki Lucasowi. I tu jeszcze raz się wzruszył, ale tym razem jeszcze bardziej.
Następna osoba zapytała, czy nie pomógłby im wyprodukować filmu, Watts poprosił o email i stwierdził, że się z nimi skontaktuje.
Potem jeszcze raz wrócono do Lucasa, w którego Watts wierzył od samego początku. Młody Lucas pokazał mu nie tylko fragmenty scenariusza, ale 4 filmy, do których niejako nawiązywał. W tym do Odysei Kosmicznej 2001, na której planie Watts pracował, inne były to „Dawno temu na dzikim zachodzie”, „Silent Riving” oraz coś Felliniego. Trudno było przewidzieć sukces, ale niezależnie od tego, Robert chciał pracować z flanelowcem.
Potem poprosił wszytki o wielkie brawa dla George’a Lucasa, niewiele brakowało, a też by się znów wzruszył.
Na koniec jeszcze Davies dodał anegdotkę od siebie, jak dostał rolę Wicketa. Podobno jego babcia usłyszała w radiu informację, że szukają niskich ludzi do filmu, więc namówiła swoją córkę, a ta zadzwoniła i zdziałała cuda. Początkowo Davies miał grać jedną z mniej znaczących ról, ale spodobał się tak bardzo, że został Ewokiem numer 1.
Robert Watts raz jeszcze
Jednym z ostatnich paneli jakie odbywały się na SWCE była prezentacja, reklamowanego przez 3 dni konwentu, dokumentalnego filmu „Force Among Us”, z udziałem pomysłodawcy i reżysera projektu - Cristianem Machtem. Całość odbioru prelekcji utrudniały niewątpliwe problemy techniczne w postaci awarii nagłośnienia, co, nawet przy tak malej powierzchni jaka miała Fan Stage, było sporą niedogodnością. Tym bardziej, że otaczający zewsząd scenę hałas z Exibit Hall, powodował że bez mikrofonu dla siedzących nieco dalej, Macht był po prostu niesłyszalny.
Ogółem Macht przybliżał, nie koniecznie zorientowanym w jego szczegółach, swój filmowy projekt. Opowiadał o inspiracjach, fakcie, iż chciał stworzyć nie mitologizujący i jak najpełniejszy dokument o prawdziwym obliczu fanów. Stąd też jego kolejne sceny, ujęcia i wywiady kręcił i nagrywał również na samym CE. Jak powiedział, chciałby stworzyć w ten sposób swego rodzaju encyklopedię samych fanów. I nawet jeśli ktoś bezpośrednio nie znajdzie się w jego filmie, to zawsze będzie w nim ktoś, kogo będziemy my osobiście kojarzyć.
Jego jednym z planów, które również realizuje w „Force Among Us” jest odwiedzenie wszystkich lokacji gdzie powstawała Saga(Norwegia, Tunezja itd) tak, aby udokumentować każde z tych miejsc na taśmie filmowej, aby nigdy nie zostały zapomniane. Wspomniał też na temat finalizacji produkcji, którą chciałby ukończyć najpóźniej wiosną 2008, a sam film miałby najpierw pojawić się w Internecie do ściągnięcia za darmo, następnie wyjść w znacznie rozszerzonej wersji na DVD. Nie zabrakło również zajawkowej, kilkuminutowej projekcji gotowej części dokumentu. Wersja normalna na DVD jest rozsyłana od połowy sierpnia, tym którzy ją zakupili.
Working with Walking Carpets
Panel rozpoczął się z ponad pół godzinnym opóźnieniem. Spowodowane było to przedłużającą się aukcją, która odbywała się w tej samej Sali wcześniej. Niestety, praktycznie dopiero w momencie kiedy panel miał się planowo rozpoczynać poinformowano nas, że jest opóźnienie. Nie byli w stanie przy tym określić dokładnie jak duże ono jest. Może pół godziny, może więcej. Skoro była to jednakże ostatnia atrakcja konwentu to warto było czekać.
Panel o tym dosyć ciekawym tytule – praca z chodzącymi dywanami był w rzeczywistości spotkaniem z małżeństwem odpowiedzialnym za stworzenie kostiumów do Epizodu 3 – Davem i Lou Elsey oraz odtwórcą roli Chewbacci Peterem Mayhew. Spotkanie prowadził Steve Sansweet.
Całe spotkanie było opowieścią dotycząca pracy przy kostiumach do Epizodu 3. Jedną z pierwszych rzeczy które mieli zrobić był właśnie kostium Chewbacci. Wycięli najpierw wszystkie fragmenty ze starej trylogii, w których pojawia się wookie i zmontowali je w całość. Tak połączony film oglądali kilkukrotnie. Starając się stworzyć taki kostium zaczęli od wykorzystania maski goryla, na którą nałożyli kolejną. Efekt był okropny. Ściągnięto strój ze starej trylogii i dopiero wtedy analizując fragment po fragmencie wymyślili jak go zrobić od nowa – ale lepiej. W końcu przygotowali 7 strojów wookiech do wykorzystania w Epizodzie 3. Każdy z nich składał się z trzech kolejno nakładanych na siebie warstw.
Jak twierdzą o nominacji do Oskara za „Zemstę Sithów” dowiedzieli się będąc na planie kolejnego filmu, kiedy szefostwo i znajomi z planu zaczęli im składać gratulacje.
Panel dotyczący kostiumów z udziałem Petera Mayhew nie mógłby się odbyć bez przekazania dozy wspomnień z planu tego aktora. Aktor wspominał między innymi kręcenie zdjęć w Norwegii do Epizodu 5. Przy burzy śnieżnej i panujących tam ujemnych temperaturach, był chyba jedyna osoba na planie której nie było zimno. Gruby strój Chewbacci zapewniał mu odpowiednie ogrzewanie. Problem pojawił się dopiero podczas zdejmowania go. Okazało się, że padający śnieg się stopił na stroju, wsiąkł w niego a następnie częściowo zamarzł. Po zdjęciu strój był jak kamień i nadawał się tylko do wielogodzinnego suszenia.
Obawy o strój sprawiały, że często musiano uważać na to gdzie stoi Chewbacca. Jak można zauważyć w scenie w śmietniku na Gwieździe Śmierci Chewie jest jedyna postacią, która cały czas stoi gdzieś przy ścianie – tak aby nie pomoczyć futra.
Peter Mayhew ucząc się swojej roli musiał nauczyć się końcówek wszystkich dialogów po których grana przez niego postać miała wydać odgłos – tak aby wiedzieć kiedy zareagować. W studiu dopiero zmieniono głos Mayhew na mieszankę głosów psa i niedźwiedzia.
Sam panel był jednym z ciekawszych na tym konwencie. Prowadzony bardzo dobrze, z zaproszonymi gośćmi, którzy naprawdę z zapałem opowiadali o swojej pracy. Bardzo przyjemne zwieńczenie całego konwentu.
Steven Sansweet rozpoczynający ostatni punkt konwentu
Steven Sansweet, Dave i Lou Elsey oraz Peter Mayhew
Tworzenie charakteryzacji dla Christiansena.
I sam Peter Mayhew