– Przestań! – krzyknęła Leia. – To nie jest dobry sposób na uzys¬kanie pomocy!
– Nie jesteśmy zainteresowani waszą pomocą, księżniczko Leio – rzekł Raynar. – Widzieliśmy już, co z niej wynika.
– Musiałeś przecież chcieć od nas czegoś – rzekł Luke. Hanowi wydawało się, że Luke stanął tuż przed nim. – Zadałeś sobie wiele trudu, aby nas tu zwabić.
– Nie zwabiliśmy was tutaj, mistrzu Skywalkerze. – Niebieskie oczy Raynara powędrowały w bok. Ciężar w piersi Hana zelżał, pole widzenia wróciło do normy. – Unu odkryli, czemu Gorogowie usiłują zabić Marę.
– A próbują? – Ton Luke’a wyrażał raczej potrzebę usłyszenia wyjaśnień aniżeli zaskoczenie. Gorog było gniazdem-odpryskiem Killików, zwanym przez Jedi Mrocznym Gniazdem. Działało ono jak coś w rodzaju Podświadomości kolektywnego umysłu Kolonii. Jedi próbowali je zniszczyć w zeszłym roku, kiedy to Gorog przyspieszyło kryzys Qoribu poprzez skłonienie Raynara, aby zbudował kilka gniazd na granicy z Chissami. Stwierdzili jednak, że ponieśli klęskę, kiedy czarna membrozja z Mrocznego Gniazda zaczęła pojawiać się na wszystkich światach Sojuszu. – Słuchamy.
– Najwyższy czas – odparł Raynar. – Opowiemy wam o spisku przeciwko Marze, kiedy wy opowiecie nam o fizzie.
Odwrócił się i ruszył w kierunku Kręgu Spoczynku.
Han wstał i poszedł za nim.
– Powiedziałem już, nie wiemy nic na ten temat... a jeśli jeszcze raz spróbujesz ze mną tej sztuczki z ciężarem w piersi...
Leia ujęła go za ramię.
– Han...
– ...to kupię sobie liniowiec – ciągnął Han – i zacznę prowadzić wycieczki kulinarne...
Palce Leii wbiły się mocno w mięśnie Hana, zanim zdążył dopowiedzieć nieszczęsne „z Kubindi”. Spojrzał na nią groźnie, rozmasowując ramię.
– Boli – warknął. Przez ostatni rok trenowała pod kierunkiem Saby i nawet bez użycia Mocy miała miażdżącą siłę w palcach. – Za co to?
– Może jednak coś wiemy? – szepnęła.
Han zmarszczył brwi.
– Czemu tak myślisz?
– Bo przecież mamy Cilghal i najnowocześniejsze laboratorium astrobiologiczne – wyjaśniła Leia. – Nawet jeśli nigdy przedtem nie widzieliśmy tego paskudztwa, prawdopodobnie możemy się zorientować, co to takiego.
Raynar przystanął w Kręgu Spoczynku i spojrzał na nich gniewnie.
– Musimy wiedzieć to teraz. – Jego świta zaczęła klaskać i dudnić na cały głos. – Nie pozwolimy na żadną grę na zwłokę, księżniczko.
– Nie podoba mi się sposób, w jaki się do nas zwracasz, Unu¬Thul. – Z miejsca, gdzie stała, jakieś trzy metry od niego, Leia spojrzała mu twardo w oczy. – Nie zrobiliśmy nic, aby zasłużyć na taki ton.
– Oszukaliście nas – upierał się Raynar. – Podstępem zmusiliście do opuszczenia Qoribu i przybycia tutaj.
– Podstępem? – wybuchnął Han. – No nie, co za cholerna...
– Przepraszam – wpadła mu w słowo Leia. – Ale jeśli tak uważa Kolonia, nie mamy o czym dyskutować.
Odwróciła się i ruszyła ulicą w kierunku „Sokoła”. Luke i pozostali Jedi poszli za nią instynktownie, Han również. Czuł, że ta wyprawa jest dla Leii czymś w rodzaju próby, zanim stanie się prawdziwą Jedi, i nie zamierzał jej zepsuć testu – niezależnie od tego, jak mocno pragnął osadzić tego robakofana na swoim miejscu.
Z otoczenia Unu rozległo się pełne oburzenia dudnienie.
– Stać! – wykrzyknął Raynar.
Leia się nie zatrzymała, podobnie jak Han i cała reszta.
– Zaczekajcie... – Tym razem Raynarowi udało się przybrać bardziej ugodowy ton. – Proszę.
Leia przystanęła.
– Takie dyskusje można prowadzić tylko w atmosferze zaufania, UnuThul – rzuciła przez ramię, a potem odwróciła się powoli, patrząc mu w twarz. – Myślisz, że to możliwe?
Oczy Raynara zabłysły złowrogo, ale odpowiedział:
– Oczywiście. – Gestem zaprosił ich z powrotem do Kręgu Spoczynku. – Możecie nam wierzyć.
Leia przez chwilę udawała, że rozważa te słowa, ale Han wiedział, że to tylko gra. Oboje równie mocno jak Raynar chcieli tych rozmów, nie było też możliwości, aby Luke zechciał opuścić planetę, nie poznając szczegółów na temat wendety, jaką Mroczne Gniazdo poprzysięgło Marze. Chociaż więc Raynar zachowywał się jak kompletny paranoik, musieli z nim rozmawiać.
Wreszcie Leia skinęła głową.
– Niech będzie.
Ruszyła z powrotem, a Raynar wraz z Unu zaprosił ich gestem, żeby przeszli dalej. Krąg Spoczynku był właściwie dziedzińcem z fontanną, ograniczonym czterema owalnymi monolitami, ustawionymi w półkole, którego otwarta część zwrócona była na Pałac Ogrodów. Wszystkie cztery głazy oblewały strumienie wody, a z wnętrza każdego spoglądał hologram mrugającego, uśmiechniętego dziecka Dwumyślnych lub rozkosznej larwy killickiej. Han stwierdził, że dziwnie go to miejsce uspokaja... a jednocześnie przyprawia o lekki dreszcz.
Dołączyli do Raynara pośrodku półkola, gdzie C-3PO natychmiast zaczął się skarżyć na delikatną mgłę, która opadała na nich ze wszystkich stron. Han uciszył go groźnym szeptem, ale sam też z trudem powstrzymał się od skargi, kiedy owady Unu zaczęły tłoczyć się wokół nich.
– Może powinnam zacząć od wyjaśnienia, dlaczego Han i ja znaleźliśmy się tutaj – odezwała się Leia. Popatrzyła najpierw na Raynara, a potem na jego świtę. – Jeśli to odpowiada tobie i Unu.
Owady zakląskały na znak zgody, a Raynar potwierdził:
– Zgadzamy się.
Uśmiech Leii, choć uprzejmy, nadal był wymuszony.
– Jak zapewne wiecie, kiedy odkryliśmy wraz z Hanem te światy w Mgławicy Utegetu, początkowo zamierzaliśmy przekazać je uchodźcom, którzy wciąż szukają dla siebie planet po wojnie z Yuuz¬han Vongami.
– Słyszeliśmy o tym – zgodził się Raynar.
– Prezydent Omas zachęcił nas, abyśmy przekazali te planety Kolonii, by uniknąć wojny między wami a Chissami – ciągnęła Leia. – W zamian za to obiecał znaleźć nowy świat dla rasy, którą mieliśmy zamiar osadzić tutaj, to znaczy dla Ithorian.
Spojrzenie Raynara powędrowało nad bagnem, w stronę, gdzie szara piana mozolnie wspinała się po ścianach Pałacu Ogrodów.
– Nie dostrzegamy związku z nami.
– Umowa ta przedostała się do wiadomości publicznej w Sojuszu Galaktycznym – wyjaśniła Leia. – Ludzie teraz obwiniają nas i Ithorian za problemy, jakie sprawiają wasze gniazda w Mgławicy Utegetu.
Raynar zerknął szybko na Leię.
– Jakie problemy?
– Nie udawaj, że nie wiesz. – Han nie mógł już dłużej powstrzymywać gniewu. – Piraci, których przyjmujecie, napadają na statki Sojuszu, a czarna membrozja, którą przemycacie, pożera dusze całych ras obywateli.
Raynar potarł spalone czoło.
– Kolonia zabija piratów, nie udziela im schronienia – rzekł. – A także, jak zapewne wiesz, kapitanie Solo, membrozja jest złota, a nie czarna. Wypiłeś jej na Jwlio z pewnością dość, aby o tym pamiętać.
– Membrozja Mrocznego Gniazda była ciemna – zauważył Luke. – Wywiad Sojuszu przechwycił dziesiątki piratów, którzy potwierdzają, że ich statki mają bazę w Mgławicy Utegetu.
Z gardzieli Unu wydobyło się groźne dudnienie i Raynar zwrócił na Luke’a płonące niebieskie oczy
. – Piraci kłamią, mistrzu Skywalkerze. A wy zniszczyliście Mroczne Gniazdo na Kr. – Więc dlaczego mówiłeś o nim w czasie teraźniejszym? – zapytała Saba. – Skoro wciąż poluje na Marę, to widać nie zostało zniszczone.
– Fakt, trochę przesadziliśmy – przyznał Raynar. – Zniszczyliście większość gniazda na Kr, a to, co zostało, nie zaopatrzyłoby w czarną membrozję nawet jednego liniowca... a co dopiero całe światy.
– Więc skąd się to wszystko bierze? – zapytała Leia.
– Wy nam to powiedzcie – zaproponował Raynar. – Sojusz Galaktyczny ma dość sprytnych biochemików, żeby zsyntetyzować czarną membrozję. Zacznijcie od nich.
– Syntetyczna membrozja? – powtórzył Han.
Miał wrażenie, że już kiedyś słyszał podobną rozmowę. Pojęcie prawdy w Kolonii było w najlepszym wypadku płynne, a jej szczególny przywódca był również niewiarygodnie uparty. W zeszłym roku Raynar musiał dosłownie dostać w twarz ciałem Goroga, żeby w ogóle uwierzyć w istnienie Mrocznego Gniazda. Równie trudno było przekonać go, że Mroczne Gniazdo stworzyli ci sami Mroczni Jedi, którzy porwali go z „Baanu Raas” w czasie wojny z Yuuzhan Vongami. Teraz Han miał wszelkie podstawy, aby sądzić, że jeszcze trudniej będzie go przekonać, iż gniazda Utegetu zachowują się niewłaściwie.
Han spojrzał na Luke’a.
– Widzisz, o tym nie pomyśleliśmy. Syntetyczna membrozja. Trzeba to sprawdzić.
– No właśnie. – Wyraz twarzy Luke’a mógłby być odrobinę bardziej przekonujący. – Jak tylko wrócimy.
– W porządku. – Han spojrzał znów na Raynara. – A skoro jesteś taki pewien, że gniazda Utegetu nie robią nic złego, nie powinieneś mieć oporów, aby przekazać nam rejestr legalnej wymiany z Sojuszem Galaktycznym. Pomogłoby to w rozwiązaniu problemu piratów.
Oczy Raynara zabłysły znowu.
– Mówimy prawdę, kapitanie Solo... Całą prawdę.
– Jedi to rozumieją – odparła Mara. – Ale Sojusz Galaktyczny trzeba przekonać.
– A prezydent Omas chce cię do tego zachęcić – dodała Leia. – Kiedy tylko przekona się, że gniazda Utegetu nie popierają tego procederu, zamierza zaofiarować wam umowę handlową, co będzie dla was oznaczać poszerzenie rynku eksportowego i obniżenie kosztów importu.
– A przy okazji regulacje i ograniczenia – przypomniał Raynar. – A Kolonia będzie odpowiedzialna za ich wyegzekwowanie.
– Tylko tych, na które się zgodzicie – zapewniła Leia. – To jeszcze daleko od sprowadzenia Kolonii do...
– Kolonii nie interesują przepisy Sojuszu. – Raynar zademonstrował, że rozmowa jest zakończona, odwracając się plecami do Hana i Leii, a podchodząc bliżej do Luke’a i Mary. – Zaprosiliśmy tutaj mistrzów Skywalkerów, aby przedyskutować to, czego Unu dowiedzieli się o zemście planowanej przez Mroczne Gniazdo.
Leia udała, że nie zauważyła aluzji.
– Dziwne, że tak dobrze pamiętasz o zemście – stwierdziła, zwracając się do pleców Raynara – a nie wiesz, co tak naprawdę dzieje się tu, wewnątrz mgławicy.
– O czym ty mówisz? – rzucił Raynar przez ramię.
– Wiesz, o czym mówi – wtrącił Han. – Mroczne Gniazdo już raz cię oszukało...
Powietrze zrobiło się duszne od killickich feromonów, a Raynar gwałtownie zwrócił się do Hana:
– To nie nas oszukują teraz! – Spojrzał na Leię i dodał: – I udowodnimy to.
– Bardzo proszę.
Ton głosu Leii sugerował, że myśli ona dokładnie to samo, co Han. Na pewno była przekonana, że to właśnie Raynara i Unu oszukiwano.
Raynar uśmieszkiem skwitował ich wątpliwości. Spojrzał na Marę.
– Czy kiedy byłaś Ręką Imperatora, spotkałaś kiedykolwiek kogoś nazwiskiem Daxar Ies?
– Gdzie... – Głos Mary załamał się lekko; urwała, żeby przełknąć ślinę. – Skąd znasz to nazwisko?
– Jego żona i córka wróciły do domu wcześniej, niż zamierzały. – Głos Raynara nabrał oskarżycielskich tonów. – Zastały cię, jak przeszukiwałaś jego biuro.
Mara zmrużyła oczy i zrobiła wszystko, by zachować pozory opanowania.
– Wiedziało o tym tylko troje ludzi.
– Dwoje z nich stało się Dwumyślnymi.
Luke dotknął ramienia Mary, żeby ją uspokoić. Nawet Han czuł, że kobieta jest autentycznie wstrząśnięta.
– Dobra – odezwał się głośno. – Co się tu dzieje?
– Daxar Ies był... – Dłoń Mary wysunęła się z ręki Luke’a. Z wielkim trudem zdołała spojrzeć w twarze Hana i Leii. – Był... celem.
– Jednym z celów Palpatine’a? – zapytała Leia.
Mara posępnie skinęła głową. Nie lubiła wspominać swojej przeszłości, z czasów, kiedy była jednym ze „specjalnych asystentów” Palpatine’a.
– Było to chyba jedyne zadanie, jakie kiedykolwiek spaliłam.
– Nie nazwalibyśmy tego „spaleniem” – sprzeciwił się Raynar. – Wyeliminowałaś cel.
– Ale to była tylko część zadania. – Mara patrzyła teraz wprost na niego błyszczącymi gniewnie oczami. – Nie odzyskałam listy... i pozostawiłam świadków.
– Pozwoliłaś żyć Bedzie Ies i jej córce – odgadł Raynar. – Kazałaś im zniknąć na zawsze.
– To prawda – odparła Mara. – O ile wiem, nic im się nie stało.
– Były dobrze chronione – zapewnił Raynar. – Gorogowie już się tym zajęli.
– Czekaj no – wtrącił Han. – Chcesz powiedzieć, że te dwie Ies przyłączyły się do Mrocznego Gniazda?
– Nie – sprostował Raynar. – Chcę powiedzieć, że to one je stworzyły.
Han skrzywił się, a oczy Leii zabłysły niespokojnie.
– Wydawało nam się, że wiemy, w jaki sposób powstało Mroczne Gniazdo – odezwała się. – Myśleliśmy, że Gorogowie zdegenerowali się, kiedy wchłonęli zbyt wielu chissańskich Dwumyślnych.
– Myliliśmy się – wyjaśnił Raynar.
Han poczuł, że naprawdę ogarnia go przerażenie. Aby umożliwić pokój pomiędzy Kolonią a Chissami, Leia była zmuszona nagiąć prawdę. Wymyśliła więc taką wersję powstania Mrocznego Gniazda, która utrzymałaby Killików z dala od Chissów. Kolonia chętnie przyjęła tę opowieść, ponieważ łatwiej było im uwierzyć w nią, aniżeli w to, że jedno z ich własnych gniazd mogło być odpowiedzialne za straszliwe czyny, jakich dopuścili się Gorogowie. Jeśli Raynar i Unu wymyślili jakąś nową wersję, powodem mogła być jedynie kolejna próba ekspansji w kierunku terytorium Chissów.
– Zaraz, zaraz – zaoponował Han. – Już to przerabialiśmy.
– Mamy nowe informacje – upierał się Raynar. Spojrzał znów na Marę. – Mara Jade powiedziała Bedzie Ies i jej córce, że mają zniknąć i to tak, żeby nikt ich nie odnalazł. Uciekły więc w Nieznane Rejony i ukryły się u Gorogów, zanim ci stali się Mrocznym Gniazdem.
– Przykro mi, nie kupujemy tej historii – zdenerwował się Han. – Powinieneś był powiedzieć o tych Ies w zeszłym roku.
– W zeszłym roku nic o nich nie wiedzieliśmy – wyjaśnił Raynar.
– Szkoda – prychnął Han. – Musicie wymyślić...
– Han, sądzę, że oni tego nie wymyślili – wtrąciła Mara. – Wiedzą zbyt wiele o tym, co się zdarzyło... przynajmniej jeśli chodzi o te kobiety.
– No dobrze, więc co z tego, jeśli nawet te dwie stały się Dwumyślnymi? – zaprotestował Han. Zaczynał się już zastanawiać, po czyjej stronie stoi Mara. – To jeszcze nie znaczy, że stworzyły Mroczne Gniazdo. Mogły wejść w jakiekolwiek inne, a Kolonia i tak wiedziałaby dość, aby stworzyć tę historię.
– Nie stworzyliśmy tej historii, to prawda – zapewnił Raynar. – Kiedy Beda i Eremay stały się Dwumyślnymi, Gorogowie wchło¬nęli ich strach. Całe gniazdo ukryło się i stało Mrocznym Gniazdem.
Han chciał zaprotestować, ale Leia ujęła go za ramię.
– Han, to może być prawda – powiedziała. – Mam na myśli tę prawdziwą prawdę. Musimy tego wysłuchać.
– Tak – zgodziła się Saba. – Dla Mary.
Han spuścił głowę z rezygnacją.
– Niech to...
– Nie powinieneś czuć się z tym źle, kapitanie Solo – pocieszył go Raynar. – Wierzymy w tę prawdę już od jakiegoś czasu. Nic, co powiesz, nie podważy naszej wiary.
– O, dzięki wielkie – burknął Solo. – To prawdziwa pociecha.
W oczach Raynara pojawił się błysk humoru. Znów zwrócił się do Mary.
– Jesteśmy pewni, że sama domyślasz się reszty – rzekł. – Gorogowie rozpoznali cię przy miejscu Katastrofy w zeszłym roku...
– ...i pomyśleli, że zamierzam odzyskać listę – dokończyła Mara. – Więc zaatakowali pierwsi.
Raynar pokręcił głową.
– Chcielibyśmy, aby było to aż tak proste – rzekł. – Gorogowie pragnęli zemsty. Gorogowie wciąż pragną zemsty... na tobie.
– To oczywiste. – Mara nawet nie mrugnęła. – Zabiłam męża Bedy i ojca Eremay, a obie skazałam na wygnanie. Naturalne, że chcą mnie zabić.
– Chcą, żebyś cierpiała – poprawił Raynar. – A dopiero potem zamierzają cię zabić.
– A więc sprowadziłeś Marę i Luke’a cały ten szmat drogi tylko po to, żeby im o tym powiedzieć? – zawołał Han. Z wyrazu twarzy Jedi, a przynajmniej ludzi, wnioskował, że wszyscy są ¬przekonani, iż Raynar mówi prawdę. Hanowi jednak coś tu śmierdziało, a zauważył to już w chwili, kiedy postawił stopę na planecie. – Nie mog¬liście wysłać nam wiadomości?
– Mogliśmy. – Raynar przez moment przyglądał się Luke’owi, po czym odwrócił wzrok i znów popatrzył przez moczary na pokryty pianą Pałac Ogrodów. – Chcieliśmy jednak, aby mistrz Skywalker zrozumiał trudną sytuację, w jakiej się znajdujemy.
– Więc o to chodziło... – Luke podążył wzrokiem za spojrzeniem Raynara, a na jego twarzy pojawił się taki sam gniew, jaki wzbierał w piersi Hana. – Czyżby Wola Unu nie była dość silna, aby zmienić uczucia Gorogów?
– Przykro mi, mistrzu Skywalkerze, ale jeszcze nie. – Raynar oderwał wzrok od Pałacu Ogrodów i chłodno spojrzał na Luke’a. – Może później, kiedy powstrzymamy fizz i będziemy mniej zaabsorbowani własnymi problemami.
– Nie jesteśmy zainteresowani waszą pomocą, księżniczko Leio – rzekł Raynar. – Widzieliśmy już, co z niej wynika.
– Musiałeś przecież chcieć od nas czegoś – rzekł Luke. Hanowi wydawało się, że Luke stanął tuż przed nim. – Zadałeś sobie wiele trudu, aby nas tu zwabić.
– Nie zwabiliśmy was tutaj, mistrzu Skywalkerze. – Niebieskie oczy Raynara powędrowały w bok. Ciężar w piersi Hana zelżał, pole widzenia wróciło do normy. – Unu odkryli, czemu Gorogowie usiłują zabić Marę.
– A próbują? – Ton Luke’a wyrażał raczej potrzebę usłyszenia wyjaśnień aniżeli zaskoczenie. Gorog było gniazdem-odpryskiem Killików, zwanym przez Jedi Mrocznym Gniazdem. Działało ono jak coś w rodzaju Podświadomości kolektywnego umysłu Kolonii. Jedi próbowali je zniszczyć w zeszłym roku, kiedy to Gorog przyspieszyło kryzys Qoribu poprzez skłonienie Raynara, aby zbudował kilka gniazd na granicy z Chissami. Stwierdzili jednak, że ponieśli klęskę, kiedy czarna membrozja z Mrocznego Gniazda zaczęła pojawiać się na wszystkich światach Sojuszu. – Słuchamy.
– Najwyższy czas – odparł Raynar. – Opowiemy wam o spisku przeciwko Marze, kiedy wy opowiecie nam o fizzie.
Odwrócił się i ruszył w kierunku Kręgu Spoczynku.
Han wstał i poszedł za nim.
– Powiedziałem już, nie wiemy nic na ten temat... a jeśli jeszcze raz spróbujesz ze mną tej sztuczki z ciężarem w piersi...
Leia ujęła go za ramię.
– Han...
– ...to kupię sobie liniowiec – ciągnął Han – i zacznę prowadzić wycieczki kulinarne...
Palce Leii wbiły się mocno w mięśnie Hana, zanim zdążył dopowiedzieć nieszczęsne „z Kubindi”. Spojrzał na nią groźnie, rozmasowując ramię.
– Boli – warknął. Przez ostatni rok trenowała pod kierunkiem Saby i nawet bez użycia Mocy miała miażdżącą siłę w palcach. – Za co to?
– Może jednak coś wiemy? – szepnęła.
Han zmarszczył brwi.
– Czemu tak myślisz?
– Bo przecież mamy Cilghal i najnowocześniejsze laboratorium astrobiologiczne – wyjaśniła Leia. – Nawet jeśli nigdy przedtem nie widzieliśmy tego paskudztwa, prawdopodobnie możemy się zorientować, co to takiego.
Raynar przystanął w Kręgu Spoczynku i spojrzał na nich gniewnie.
– Musimy wiedzieć to teraz. – Jego świta zaczęła klaskać i dudnić na cały głos. – Nie pozwolimy na żadną grę na zwłokę, księżniczko.
– Nie podoba mi się sposób, w jaki się do nas zwracasz, Unu¬Thul. – Z miejsca, gdzie stała, jakieś trzy metry od niego, Leia spojrzała mu twardo w oczy. – Nie zrobiliśmy nic, aby zasłużyć na taki ton.
– Oszukaliście nas – upierał się Raynar. – Podstępem zmusiliście do opuszczenia Qoribu i przybycia tutaj.
– Podstępem? – wybuchnął Han. – No nie, co za cholerna...
– Przepraszam – wpadła mu w słowo Leia. – Ale jeśli tak uważa Kolonia, nie mamy o czym dyskutować.
Odwróciła się i ruszyła ulicą w kierunku „Sokoła”. Luke i pozostali Jedi poszli za nią instynktownie, Han również. Czuł, że ta wyprawa jest dla Leii czymś w rodzaju próby, zanim stanie się prawdziwą Jedi, i nie zamierzał jej zepsuć testu – niezależnie od tego, jak mocno pragnął osadzić tego robakofana na swoim miejscu.
Z otoczenia Unu rozległo się pełne oburzenia dudnienie.
– Stać! – wykrzyknął Raynar.
Leia się nie zatrzymała, podobnie jak Han i cała reszta.
– Zaczekajcie... – Tym razem Raynarowi udało się przybrać bardziej ugodowy ton. – Proszę.
Leia przystanęła.
– Takie dyskusje można prowadzić tylko w atmosferze zaufania, UnuThul – rzuciła przez ramię, a potem odwróciła się powoli, patrząc mu w twarz. – Myślisz, że to możliwe?
Oczy Raynara zabłysły złowrogo, ale odpowiedział:
– Oczywiście. – Gestem zaprosił ich z powrotem do Kręgu Spoczynku. – Możecie nam wierzyć.
Leia przez chwilę udawała, że rozważa te słowa, ale Han wiedział, że to tylko gra. Oboje równie mocno jak Raynar chcieli tych rozmów, nie było też możliwości, aby Luke zechciał opuścić planetę, nie poznając szczegółów na temat wendety, jaką Mroczne Gniazdo poprzysięgło Marze. Chociaż więc Raynar zachowywał się jak kompletny paranoik, musieli z nim rozmawiać.
Wreszcie Leia skinęła głową.
– Niech będzie.
Ruszyła z powrotem, a Raynar wraz z Unu zaprosił ich gestem, żeby przeszli dalej. Krąg Spoczynku był właściwie dziedzińcem z fontanną, ograniczonym czterema owalnymi monolitami, ustawionymi w półkole, którego otwarta część zwrócona była na Pałac Ogrodów. Wszystkie cztery głazy oblewały strumienie wody, a z wnętrza każdego spoglądał hologram mrugającego, uśmiechniętego dziecka Dwumyślnych lub rozkosznej larwy killickiej. Han stwierdził, że dziwnie go to miejsce uspokaja... a jednocześnie przyprawia o lekki dreszcz.
Dołączyli do Raynara pośrodku półkola, gdzie C-3PO natychmiast zaczął się skarżyć na delikatną mgłę, która opadała na nich ze wszystkich stron. Han uciszył go groźnym szeptem, ale sam też z trudem powstrzymał się od skargi, kiedy owady Unu zaczęły tłoczyć się wokół nich.
– Może powinnam zacząć od wyjaśnienia, dlaczego Han i ja znaleźliśmy się tutaj – odezwała się Leia. Popatrzyła najpierw na Raynara, a potem na jego świtę. – Jeśli to odpowiada tobie i Unu.
Owady zakląskały na znak zgody, a Raynar potwierdził:
– Zgadzamy się.
Uśmiech Leii, choć uprzejmy, nadal był wymuszony.
– Jak zapewne wiecie, kiedy odkryliśmy wraz z Hanem te światy w Mgławicy Utegetu, początkowo zamierzaliśmy przekazać je uchodźcom, którzy wciąż szukają dla siebie planet po wojnie z Yuuz¬han Vongami.
– Słyszeliśmy o tym – zgodził się Raynar.
– Prezydent Omas zachęcił nas, abyśmy przekazali te planety Kolonii, by uniknąć wojny między wami a Chissami – ciągnęła Leia. – W zamian za to obiecał znaleźć nowy świat dla rasy, którą mieliśmy zamiar osadzić tutaj, to znaczy dla Ithorian.
Spojrzenie Raynara powędrowało nad bagnem, w stronę, gdzie szara piana mozolnie wspinała się po ścianach Pałacu Ogrodów.
– Nie dostrzegamy związku z nami.
– Umowa ta przedostała się do wiadomości publicznej w Sojuszu Galaktycznym – wyjaśniła Leia. – Ludzie teraz obwiniają nas i Ithorian za problemy, jakie sprawiają wasze gniazda w Mgławicy Utegetu.
Raynar zerknął szybko na Leię.
– Jakie problemy?
– Nie udawaj, że nie wiesz. – Han nie mógł już dłużej powstrzymywać gniewu. – Piraci, których przyjmujecie, napadają na statki Sojuszu, a czarna membrozja, którą przemycacie, pożera dusze całych ras obywateli.
Raynar potarł spalone czoło.
– Kolonia zabija piratów, nie udziela im schronienia – rzekł. – A także, jak zapewne wiesz, kapitanie Solo, membrozja jest złota, a nie czarna. Wypiłeś jej na Jwlio z pewnością dość, aby o tym pamiętać.
– Membrozja Mrocznego Gniazda była ciemna – zauważył Luke. – Wywiad Sojuszu przechwycił dziesiątki piratów, którzy potwierdzają, że ich statki mają bazę w Mgławicy Utegetu.
Z gardzieli Unu wydobyło się groźne dudnienie i Raynar zwrócił na Luke’a płonące niebieskie oczy
. – Piraci kłamią, mistrzu Skywalkerze. A wy zniszczyliście Mroczne Gniazdo na Kr. – Więc dlaczego mówiłeś o nim w czasie teraźniejszym? – zapytała Saba. – Skoro wciąż poluje na Marę, to widać nie zostało zniszczone.
– Fakt, trochę przesadziliśmy – przyznał Raynar. – Zniszczyliście większość gniazda na Kr, a to, co zostało, nie zaopatrzyłoby w czarną membrozję nawet jednego liniowca... a co dopiero całe światy.
– Więc skąd się to wszystko bierze? – zapytała Leia.
– Wy nam to powiedzcie – zaproponował Raynar. – Sojusz Galaktyczny ma dość sprytnych biochemików, żeby zsyntetyzować czarną membrozję. Zacznijcie od nich.
– Syntetyczna membrozja? – powtórzył Han.
Miał wrażenie, że już kiedyś słyszał podobną rozmowę. Pojęcie prawdy w Kolonii było w najlepszym wypadku płynne, a jej szczególny przywódca był również niewiarygodnie uparty. W zeszłym roku Raynar musiał dosłownie dostać w twarz ciałem Goroga, żeby w ogóle uwierzyć w istnienie Mrocznego Gniazda. Równie trudno było przekonać go, że Mroczne Gniazdo stworzyli ci sami Mroczni Jedi, którzy porwali go z „Baanu Raas” w czasie wojny z Yuuzhan Vongami. Teraz Han miał wszelkie podstawy, aby sądzić, że jeszcze trudniej będzie go przekonać, iż gniazda Utegetu zachowują się niewłaściwie.
Han spojrzał na Luke’a.
– Widzisz, o tym nie pomyśleliśmy. Syntetyczna membrozja. Trzeba to sprawdzić.
– No właśnie. – Wyraz twarzy Luke’a mógłby być odrobinę bardziej przekonujący. – Jak tylko wrócimy.
– W porządku. – Han spojrzał znów na Raynara. – A skoro jesteś taki pewien, że gniazda Utegetu nie robią nic złego, nie powinieneś mieć oporów, aby przekazać nam rejestr legalnej wymiany z Sojuszem Galaktycznym. Pomogłoby to w rozwiązaniu problemu piratów.
Oczy Raynara zabłysły znowu.
– Mówimy prawdę, kapitanie Solo... Całą prawdę.
– Jedi to rozumieją – odparła Mara. – Ale Sojusz Galaktyczny trzeba przekonać.
– A prezydent Omas chce cię do tego zachęcić – dodała Leia. – Kiedy tylko przekona się, że gniazda Utegetu nie popierają tego procederu, zamierza zaofiarować wam umowę handlową, co będzie dla was oznaczać poszerzenie rynku eksportowego i obniżenie kosztów importu.
– A przy okazji regulacje i ograniczenia – przypomniał Raynar. – A Kolonia będzie odpowiedzialna za ich wyegzekwowanie.
– Tylko tych, na które się zgodzicie – zapewniła Leia. – To jeszcze daleko od sprowadzenia Kolonii do...
– Kolonii nie interesują przepisy Sojuszu. – Raynar zademonstrował, że rozmowa jest zakończona, odwracając się plecami do Hana i Leii, a podchodząc bliżej do Luke’a i Mary. – Zaprosiliśmy tutaj mistrzów Skywalkerów, aby przedyskutować to, czego Unu dowiedzieli się o zemście planowanej przez Mroczne Gniazdo.
Leia udała, że nie zauważyła aluzji.
– Dziwne, że tak dobrze pamiętasz o zemście – stwierdziła, zwracając się do pleców Raynara – a nie wiesz, co tak naprawdę dzieje się tu, wewnątrz mgławicy.
– O czym ty mówisz? – rzucił Raynar przez ramię.
– Wiesz, o czym mówi – wtrącił Han. – Mroczne Gniazdo już raz cię oszukało...
Powietrze zrobiło się duszne od killickich feromonów, a Raynar gwałtownie zwrócił się do Hana:
– To nie nas oszukują teraz! – Spojrzał na Leię i dodał: – I udowodnimy to.
– Bardzo proszę.
Ton głosu Leii sugerował, że myśli ona dokładnie to samo, co Han. Na pewno była przekonana, że to właśnie Raynara i Unu oszukiwano.
Raynar uśmieszkiem skwitował ich wątpliwości. Spojrzał na Marę.
– Czy kiedy byłaś Ręką Imperatora, spotkałaś kiedykolwiek kogoś nazwiskiem Daxar Ies?
– Gdzie... – Głos Mary załamał się lekko; urwała, żeby przełknąć ślinę. – Skąd znasz to nazwisko?
– Jego żona i córka wróciły do domu wcześniej, niż zamierzały. – Głos Raynara nabrał oskarżycielskich tonów. – Zastały cię, jak przeszukiwałaś jego biuro.
Mara zmrużyła oczy i zrobiła wszystko, by zachować pozory opanowania.
– Wiedziało o tym tylko troje ludzi.
– Dwoje z nich stało się Dwumyślnymi.
Luke dotknął ramienia Mary, żeby ją uspokoić. Nawet Han czuł, że kobieta jest autentycznie wstrząśnięta.
– Dobra – odezwał się głośno. – Co się tu dzieje?
– Daxar Ies był... – Dłoń Mary wysunęła się z ręki Luke’a. Z wielkim trudem zdołała spojrzeć w twarze Hana i Leii. – Był... celem.
– Jednym z celów Palpatine’a? – zapytała Leia.
Mara posępnie skinęła głową. Nie lubiła wspominać swojej przeszłości, z czasów, kiedy była jednym ze „specjalnych asystentów” Palpatine’a.
– Było to chyba jedyne zadanie, jakie kiedykolwiek spaliłam.
– Nie nazwalibyśmy tego „spaleniem” – sprzeciwił się Raynar. – Wyeliminowałaś cel.
– Ale to była tylko część zadania. – Mara patrzyła teraz wprost na niego błyszczącymi gniewnie oczami. – Nie odzyskałam listy... i pozostawiłam świadków.
– Pozwoliłaś żyć Bedzie Ies i jej córce – odgadł Raynar. – Kazałaś im zniknąć na zawsze.
– To prawda – odparła Mara. – O ile wiem, nic im się nie stało.
– Były dobrze chronione – zapewnił Raynar. – Gorogowie już się tym zajęli.
– Czekaj no – wtrącił Han. – Chcesz powiedzieć, że te dwie Ies przyłączyły się do Mrocznego Gniazda?
– Nie – sprostował Raynar. – Chcę powiedzieć, że to one je stworzyły.
Han skrzywił się, a oczy Leii zabłysły niespokojnie.
– Wydawało nam się, że wiemy, w jaki sposób powstało Mroczne Gniazdo – odezwała się. – Myśleliśmy, że Gorogowie zdegenerowali się, kiedy wchłonęli zbyt wielu chissańskich Dwumyślnych.
– Myliliśmy się – wyjaśnił Raynar.
Han poczuł, że naprawdę ogarnia go przerażenie. Aby umożliwić pokój pomiędzy Kolonią a Chissami, Leia była zmuszona nagiąć prawdę. Wymyśliła więc taką wersję powstania Mrocznego Gniazda, która utrzymałaby Killików z dala od Chissów. Kolonia chętnie przyjęła tę opowieść, ponieważ łatwiej było im uwierzyć w nią, aniżeli w to, że jedno z ich własnych gniazd mogło być odpowiedzialne za straszliwe czyny, jakich dopuścili się Gorogowie. Jeśli Raynar i Unu wymyślili jakąś nową wersję, powodem mogła być jedynie kolejna próba ekspansji w kierunku terytorium Chissów.
– Zaraz, zaraz – zaoponował Han. – Już to przerabialiśmy.
– Mamy nowe informacje – upierał się Raynar. Spojrzał znów na Marę. – Mara Jade powiedziała Bedzie Ies i jej córce, że mają zniknąć i to tak, żeby nikt ich nie odnalazł. Uciekły więc w Nieznane Rejony i ukryły się u Gorogów, zanim ci stali się Mrocznym Gniazdem.
– Przykro mi, nie kupujemy tej historii – zdenerwował się Han. – Powinieneś był powiedzieć o tych Ies w zeszłym roku.
– W zeszłym roku nic o nich nie wiedzieliśmy – wyjaśnił Raynar.
– Szkoda – prychnął Han. – Musicie wymyślić...
– Han, sądzę, że oni tego nie wymyślili – wtrąciła Mara. – Wiedzą zbyt wiele o tym, co się zdarzyło... przynajmniej jeśli chodzi o te kobiety.
– No dobrze, więc co z tego, jeśli nawet te dwie stały się Dwumyślnymi? – zaprotestował Han. Zaczynał się już zastanawiać, po czyjej stronie stoi Mara. – To jeszcze nie znaczy, że stworzyły Mroczne Gniazdo. Mogły wejść w jakiekolwiek inne, a Kolonia i tak wiedziałaby dość, aby stworzyć tę historię.
– Nie stworzyliśmy tej historii, to prawda – zapewnił Raynar. – Kiedy Beda i Eremay stały się Dwumyślnymi, Gorogowie wchło¬nęli ich strach. Całe gniazdo ukryło się i stało Mrocznym Gniazdem.
Han chciał zaprotestować, ale Leia ujęła go za ramię.
– Han, to może być prawda – powiedziała. – Mam na myśli tę prawdziwą prawdę. Musimy tego wysłuchać.
– Tak – zgodziła się Saba. – Dla Mary.
Han spuścił głowę z rezygnacją.
– Niech to...
– Nie powinieneś czuć się z tym źle, kapitanie Solo – pocieszył go Raynar. – Wierzymy w tę prawdę już od jakiegoś czasu. Nic, co powiesz, nie podważy naszej wiary.
– O, dzięki wielkie – burknął Solo. – To prawdziwa pociecha.
W oczach Raynara pojawił się błysk humoru. Znów zwrócił się do Mary.
– Jesteśmy pewni, że sama domyślasz się reszty – rzekł. – Gorogowie rozpoznali cię przy miejscu Katastrofy w zeszłym roku...
– ...i pomyśleli, że zamierzam odzyskać listę – dokończyła Mara. – Więc zaatakowali pierwsi.
Raynar pokręcił głową.
– Chcielibyśmy, aby było to aż tak proste – rzekł. – Gorogowie pragnęli zemsty. Gorogowie wciąż pragną zemsty... na tobie.
– To oczywiste. – Mara nawet nie mrugnęła. – Zabiłam męża Bedy i ojca Eremay, a obie skazałam na wygnanie. Naturalne, że chcą mnie zabić.
– Chcą, żebyś cierpiała – poprawił Raynar. – A dopiero potem zamierzają cię zabić.
– A więc sprowadziłeś Marę i Luke’a cały ten szmat drogi tylko po to, żeby im o tym powiedzieć? – zawołał Han. Z wyrazu twarzy Jedi, a przynajmniej ludzi, wnioskował, że wszyscy są ¬przekonani, iż Raynar mówi prawdę. Hanowi jednak coś tu śmierdziało, a zauważył to już w chwili, kiedy postawił stopę na planecie. – Nie mog¬liście wysłać nam wiadomości?
– Mogliśmy. – Raynar przez moment przyglądał się Luke’owi, po czym odwrócił wzrok i znów popatrzył przez moczary na pokryty pianą Pałac Ogrodów. – Chcieliśmy jednak, aby mistrz Skywalker zrozumiał trudną sytuację, w jakiej się znajdujemy.
– Więc o to chodziło... – Luke podążył wzrokiem za spojrzeniem Raynara, a na jego twarzy pojawił się taki sam gniew, jaki wzbierał w piersi Hana. – Czyżby Wola Unu nie była dość silna, aby zmienić uczucia Gorogów?
– Przykro mi, mistrzu Skywalkerze, ale jeszcze nie. – Raynar oderwał wzrok od Pałacu Ogrodów i chłodno spojrzał na Luke’a. – Może później, kiedy powstrzymamy fizz i będziemy mniej zaabsorbowani własnymi problemami.
Hialv Rabos2006-07-29 12:02:36
Podziękowania dla Amberu za posyłkę :D
Membrozje, gniazda...o co tu chodzi? Mam olbrzymie zaległości albo raczej Fizza ;P.
Oj będzie ciężko XD