TWÓJ KOKPIT
0

Pokrewne dusze :: Książki



- Nie sądziłem, że naprawdę udało ci się ją schwytać - rzekł Jiro z niechętnym podziwem, kiedy wyprowadzono "pokonaną Jedi". - Jestem pod wrażeniem.

Ramię Rhayme bolało i pewnie będzie mieć kilka guzów, ale bywało gorzej.

- Nie da się ukryć, że Jedi niełatwo pokonać. Miałam szczęście, że nie była zbyt groźna.

Przypięła miecz do pasa, żeby nie było wątpliwości, że od tej chwili należy on do niej. Jiro zauważył to, ale postanowił nie zwracać uwagi, uważając, że okup wypłacony przez Radę Jedi zrekompensuje mu utratę cennej broni.

- Więc myślę, że jesteśmy zgodni? - spytała Rhayme. - Dostaniesz nagrodę za Jedi oraz przyjmiesz mnie do załogi, a ja ci powiem gdzie znajdziesz Lassę Rhayme i jej flotę.

- Cóż - mruknął Jiro. - To Hondo podejmie ostateczną decyzję.

Usiadła nie czekając na zaproszenie i znowu pirat nie zaprotestował.

- Nie dziwię się. W końcu to jego gang. Poczekam. Kiedy wróci?

To pytanie zbiło Weequaya z tropu.

- Nie powiedział. Ale mógłbym mu przekazać parę ciepłych słów na twój temat, jeśli powiesz mi, gdzie znajdę flotę. Tak, żebym mógł, no cóż, przygotować statki.

- I już teraz wysłać swoich ludzi i zgarnąć kasę - pomyślała Rhayme - a także przy okazji mnie zabić. Udawała, że nie odgadła jego planu.

- To świetny pomysł! - powiedziała. Jiro uspokoił się. - Cóż, powiem ci najpierw, ile statków ma Rhayme, jakich i jak się nazywają. - Uśmiechnęła się. - Myślę, że drink rozwiąże mi język.... jeśli się do mnie przyłączysz.

Spojrzał na nią lubieżnie, sięgnął po brudny kubek i wlał do niego zieloną ciecz.



Oparzenia po mieczu świetlnym na nadgarstkach Ventress bolały, ale nie zwracała na to uwagi. Podczas walki Lassa na tyle rozluźniła kajdanki, że Asajj mogła się bez problemu wydostać - a to znaczyło, że piratka jej wierzyła. Mogła znieść trochę bólu.

Kiedy drzwi do wielkiego hallu zamknęły się za nią i jej eskortą, nie traciła czasu. Użyła Mocy aby strzaskać resztki kajdanek i rozłożyła ręce dłońmi w górę, w obie strony. Dwóch piratów uderzyło o ściany. Ruszyła na trzeciego, który rzucił się na nią z podniesioną pięśćią i wyszczerzonymi zębami i uderzyła go w gardło. Czwarty chwycił ją za ramię. Odwróciła się, używając rozpędu i Mocy żeby przerzucić go ponad głową i uderzyć go w szczękę, kiedy lądował.

Wszyscy wyglądali na żywych, ale byli nieprzytomni. Lepiej jednak się upewnić. Zabrała im blastery i zatrzymała się. Lassa powiedziała jej, żeby nie zabijać bez potrzeby. Westchnęła, nastawiła blastery na ogłuszanie i ponownie do nich strzeliła.

Teraz należało przejąć "Solidnego" i upewnić się, że przedmiot, który miała zdobyć, znajdował się jeszcze na pokładzie.

Kiedy Lassa powiedziała Jiro wszystko na temat floty Rhayme, on natychmiast postanowił działać i wysłać statki znajdujące się na Florrum do ataku. Próbowała przekonać go, by wysłał też wszystkich ludzi, ale odmówił.

- Hondo chciał, żeby rozładować "Solidnego" - powiedział.

To niezbyt dobrze wyglądało, ale przynajmniej Lassa odesłała wszystkie nieuszkodzone statki z Florrum, a także każdego pirata z wyjątkiem Jiro i tych, którzy spali na podłodze, na poszukiwanie nieistniejącej floty. Opowiadała w międzyczasie o "strasznej kapitan Rhayme" i jakich to okropności dopuszczała się ona wobec załogi, mając nadzieję, że Ventress się wydostanie. Jiro słuchał i wierzył, bo skoro pokonała Jedi to na pewno była godna zaufania.

Jakiś ruch zwrócił uwagę Rhayme. Szczupła figura Ventress, w ciemnych szatach, tak dobrze zlewała się z cieniami, że była niemal niezauważalna.

- Dobra jesteś - pomyślała.

- Opowiedz mi o tym piwie, które kapitan Rhayme zatrzymuje dla siebie - powiedział Jiro, odstawiając kubek i napełniając go ponownie.

- Piwo? Nie, to trevacka whisky - rzekła Pantoranka, patrząc kątem oka na Ventress, uśmiechając się jednocześnie do Weequaya. - I na pewno nigdy nie kosztowałeś czegoś równie dobrego.

Jiro pochylił się naprzód, pełen nadziei na ukryte znaczenie tych słów. Ventress dostarła już do drzwi i wydostała się na zewnątrz. Lassa czekała, wymieniając sugestywne docinki z piratem. Odczekała jeszcze parę chwil, po czym położyła dłonie na stole, nacisnęła przycisk na naramienniku i uśmiechnęła się szeroko.

- Cóż, nie mogę powiedzieć, żebym dobrze się nie bawiła, ale na mnie już czas - podniosła kubek zielonej cieczy. - Dzięki za to. Cokolwiek to było.



1 2 (3) 4

OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować
Wszystkie oceny
Średnia: 0,00
Liczba: 0

Użytkownik Ocena Data


TAGI: Christie Golden (10) Opowiadanie (oficjalne) (73)

KOMENTARZE (0)

ABY DODAWAĆ KOMENTARZE MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..