Recenzja Balava
Od jakiegoś czasu nie milkną doniesienia o emerytalnych planach George'a Lucasa. "Flanelowiec" ma zamiar nie tylko odsunąć się od bieżącego wpływu na rozwój franczyzy Star Wars, ale również porzucić stołek producenta (ostatnim obrazem, na który wyłoży pieniądze ma być Indiana Jones 5 Spielberga) i ograniczyć aktywność związaną z kierowaniem Lucasfilm (odciążyc ma go Kathleen Kennedy, którą niedawno została wiceprezesem firmy). George zapowiada, że przeniesie się do Skywalker Ranch, aby w spokoju robić swoje małe, "garażowe" filmy. Ptaszki w Hollywood coraz częściej ćwierkają, że decyzję Lucasa o emeryturze mogła przyśpieszyc finansowa i artystyczna klęska Red Tails - najnowszego dzieła spod znaku Lucasfilm. Trzeba bowiem napisać już na wstępie - epicki fresk o dzielnych afroamerykańskich pilotach z czasów II wojny światowej istotnie jest filmem nieudanym. Nieudanym i to bardzo.
Jeżeli szukacie emocjonującego obrazu o walkach powietrznych podczas największej z wojen i oczekujecie świetnie zrealizowanych sekwencji lotniczych to... sięgnijcie po klasyczną Bitwę o Anglię z 1969 roku. Jeżeli od takiego filmu żądacie jeszcze emocjonalnej, przemyślanej fabuły jak znalazł będzie czeski Ciemnoniebieski świat. No, a jeśli chcecie dowiedziec się czegoś o losach czarnoskórych pilotów z 322. Grupy Myśliwskiej USAAF, wówczas obejrzyjcie produkcję telewizji HBO The Tuskagee Airmen (a najlepiej przeczytajcie książkę "The Tuskegee Airmen: The Men Who Changed a Nation" Charlesa Francisa). Wszystkie wymienione tu pozycje na głowę biją Red Tails, których realizacja kosztowała Lucasa prawie 60 mln dolarów. Żadne wielkie studio nie chciało bowiem sfinansować tej produkcji (film ostatecznie zarobił zaledwie 49 mln i nie zwrócił kosztów produkcji), a biorąc pod uwagę jakość scenariusza, trudno się temu specjalnie dziwić.
George Lucas nosił się z zamiarem nakręcenia filmu opiewającego historię The Tuskagee Airmen od połowy lat 80. Po drodze tematem zajęła się stacja HBO, a "Flanelowiec" zaangażował się w inne projekty, których ukoronowaniem jest Nowa Trylogia Gwiezdnych Wojen. Ostatecznie jednak GL postawił na swoim i w 2009 roku w końcu ruszyły zdjęcia. Za kamerą stanął młody reżyser telewizyjny Anthony Hemingway, dla którego miał być to debiut w pełnym metrażu. John Ridley i Aaron McGruder odpowiedzialni byli za przygotowanie scenariusza i to ich fatalny skrypt jest jedną z największych wad tej produkcji.
Red Tails jest filmem zaskakująco infantylnym. Obraz II wojny światowej odpowiada tu wyobrażeniom o tym konflikcie, jakie może miec dwunastolatek namiętnie grający w gry wideo o tej tematyce. Czarnoskórzy piloci to przerośnięte dzieciaki traktujące wojnę jak fajną zabawę, a trapiące ich problemy osobiste sprawiają wrażenie, tyleż rozpaczliwej, co nieudanej, próby dodania dwuwymiarowym postaciom odrobiny głębi. Wszyscy ekranowi The Tuskagee Airmen mają raptem trzy cechy charakteru: dwie wspólne i jedną różną dla każdego. I tak wszyscy są odważni i szlachetni, a poza tym jeden popija sobie ukradkiem, drugi gra na gitarze i śpiewa, trzeci jest lekko narwany i zakochany przy okazji. Zauważcie, że nie wymieniam ich ekranowych imion i ksywek. One na ekranie padają, ale szybko ulatują z głowy. W Red Tails rządzi bohater zbiorowy - pilot Afroamerykanin, indywidualności ekranowych tu nie ma. Właśnie dlatego także i na poziomie aktorskim obraz wypada blado. Aktorzy dostali do zagrania postaci napisane chyba na kolanie i zmuszeni zostali do wygłaszania kwestii naładowanych takim stężeniem patosu, że często ocierają się one o śmieszność. Można odnieść wrażenie, że Ridley i McGruder nigdy wcześniej nie słyszeli rozmów żołnierzy i nie oglądali żadnego filmu wojennego. Od kiedy żołnierze mówią w taki sposób, jak w tym filmie!? Zgroza. Gwoździem do trumny jest jeszcze wyjątkowo słaby humor, który starano się gdzieniegdzie wpleść.
Po seansie zapamiętujemy jedynie kreację (chociaż to i tak za duże słowo) Terrence'a Howarda, który wcielił się w dowódcę 322. Grupy Myśliwskiej, czyli pułkownika Benjamina O. Davisa juniora (pierwszego afroamerykańskiego generała w USAF), chociaż twórcy zmienili mu nazwisko. Skutek: w filmie nie ma ani jednej postaci historycznej, bo całość jest w istocie rzeczy bardzo luźno oparta na faktach. Daniela Ruah w roli włoskiej sympatii jednego z pilotów zapada w pamieć chyba jedynie dlatego, że uroczo się uśmiecha. No i jest jeszcze aryjski blondyn "Pretty Boy" - pilot niemieckiej Luftwaffe i arcywróg The Tuskagee Airmen (Lars van Riesen). Również przypadku tej postaci najlepiej wychodzi słabość scenariusza Red Tails. Okazuje się, że widz lepiej pamięta stereotypowo ukazywanego nazistę, który pokazuje się na ekranie przez raptem 5 minut i wygłasza ze trzy zdania. Jak to świadczy o sposobie kreowania głównych bohaterów przez Ridleya i McGrudera? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam Wam, drodzy Czytelnicy.
No, ale w Red Tails to miało chodzić przede wszystkim o emocjonujące sekwencje walk powietrznych, które obiecywały wszystkie zwiastuny (za realizację tych scen odpowiadał sam Lucas). Istotnie, jest to zdecydowanie najmocniejsza strona tego filmu, dzięki której oglądanie go nie jest totalną stratą czasu, ale także i na tym polu nie obyło się bez potknięć. Film otwiera naprawdę zapierająca dech w piersiach sekwencja ataku niemieckich Bf109 na boksy B-17. Komputerowa animacja została wykonana przez ILM z klasą, a całość jest dobrze zmontowana. To się ogląda, a jakże! Wrażenie psują jednak wściekle czerwone napisy czołówkowe zasłaniające pół ekranu i irytująca (w całym filmie zresztą) muzyka autorstwa Terrence'a Blancharda. Zdecydowanie najlepszymi fragmentami filmu są ujęcia starcia myśliwców P-51 Mustang z odrzutowcami Me 262 Schwalbe. Szkoda tylko, że również na scenach lotniczych (których znów nie ma tu aż tak wiele) cieniem położyło się komiksowe, albo wręcz arcade'owe (by użyc terminologii komputerowej) pokazywanie wojny. Cztery myśliwce P-40 roznoszące w pył niemieckie lotnisko, chociaż FlaKi walą weń ze wszystkich stron? Pojedynczy amerykański myśliwiec zatapiający... niemiecki niszczyciel. W tym filmie to na porządku dziennym, niestety. Ekranowy realizm złożono na ołtarzu widowiskowości. Do listy słabych stron trzeba również doliczyc historyczne przekłamania. Bo wbrew temu, co słyszymy Red Tails, The Tuskagee Airmen nie byli pierwszymi Amerykanami walczącymi z niemieckimi odrzutowcami, a w ich szeregach nie było pilotów z tytułem asa powietrznego.
The Tuskagee Airmen byli wyjątkowymi pilotami. Nie tylko świetnie walczyli, ale przełamywali również uprzedzenia rasowe w US Army, co okazywało się nierzadko trudniejsze, niż starcia powietrzne z Niemcami. Red Tails o tym przypomina i to chyba jedyny plus powstania tego filmu. Szkoda, że całość jest męcząca, pozbawiona realizmu, kiepsko napisana i tak też zagrana oraz przeładowana źle podanym patosem. Film Hemingwaya broni się jedynie od strony wizualnej i technicznej. Piloci z 322. Grupy Myśliwskiej zasługują na lepszy ekranowy hołd. I taki film powstał - to dokument będący dodatkiem do wydania DVD Red Tails. Jeżeli Lucas naprawdę zdecydował się przyspieszyć emeryturę w reakcji na odbiór Red Tails, to naprawdę trudno się temu dziwić. Powstał film kiepski, który od całkowitego zmieszania z błotem chronią sceny walk w powietrzu (realizowane przez GL'a). Ocena końcowa: 3/10. Można obejrzeć, jeżeli pod ręką nie macie akurat czegoś ciekawszego. Wstyd, panowie Lucas. McCallum i Hemingway! Naprawdę wstyd, że wypuściliście taki celuloidowy bubel!.
produkcja: | USA |
data produkcji: | 2012 |
reżyseria: | Anthony Hemingway (dokrętki: George Lucas) |
scenariusz: | John Ridley i Aaron McGruder |
zdjęcia: | John Aronson |
muzyka: | Terrence Blanchard |
czas trwania: | 121 min. |
Terrence Howard: | płk Bullard |
Cuba Gooding Jr.: | mjr Stance |
Nate Parker: | "Easy" Julian |
Ne-Yo: | "Smokey" Salem |
Tristan Wilds: | "Junior" Gannon |
Daniela Ruah: | Sofia |
Bryan Cranston: | płk Mortamus |
OCENY UŻYTKOWNIKÓW:
Aby wystawić ocenę musisz się zalogować Wszystkie oceny Średnia: 3,67 Liczba: 3 |
|
Balav2012-06-21 09:55:14
-> Wilku: Luftwaffe uchodziła za najbardziej (obok Waffen-SS) przesyconą ideologią nazizmu część sił zbrojnych III Rzeszy Niemieckiej. Wielu pilotów rekrutowało się z NSFK (Narodowosocjalistycznego Korpusu Powietrznego) - ramienia Hitlerjugend szkolącego przyszłych lotników, stąd nazwanie postaci "Pretty Boya" mianem nazisty jest wielce uprawnione.
Alex Wolf2012-06-20 21:18:18
"Okazuje się, że widz lepiej pamięta stereotypowo ukazywanego nazistę" nie żadnego nazistę, tylko pilota niemieckiej Luftwaffe, Adolf Hitler i jego partia NSDAP zostali wybrani w demokratycznych wyborach przez większość niemieckiego społeczeństwa, u którego miało zdecydowane poparcie do końca wojny. Dość już tej chorej poprawności politycznej, historia i prawda jest jedna
Jedi-Lord2012-06-20 02:13:46
Ja bym az tak wiele nie zwala na Ridleya oraz McGrudera szczegolnie nie kiedy sie ma takiego producenta jak Georga, ktory bardzo lubi sie wtracac do jego produkcij.