Dzień 2: Susa - Matmata
Drugi dzień naszego wyjazdu był jednocześnie pierwszym pełnym dniem spędzonym w Tunezji, podczas którego rozpoczęliśmy swoją przygodę ze zwiedzaniem gwiezdno-wojennych lokacji. Planowo mieliśmy odbyć podróż z Susy do Matmaty, gdzie kręcone były sceny z wnętrza domku Luke’a – przede wszystkim pamiętna kuchnia, w której posiłek spożywał Luke w towarzystwie Owena i Beru. W podróż wybraliśmy się już po 8 rano.
Jazda na południe kraju wynajętą Toyotą upłynęła nam nad wyraz przyjemnie, większość trasy pokonywało się szybko – jako, że samochodów na drogach jest dość niewiele, a same jezdnie znajdują się w bardzo dobrym stanie. Trasa liczyła ponad 300 kilometrów, jednak widok za oknami był dość monotonny, mijaliśmy głównie gaje oliwne, które porastają dużą część kraju. W Tunezji taki widok nie powinien nikogo dziwić, biorąc pod uwagę, że ten kraj jest trzecim co do wielkości największym na świecie eksporterem oliwek. Zresztą warto pamiętać, że większość pustyń tunezyjskich jest zarośnięta, tylko w niektórych miejscach mamy typową kamienistą pustynię lub jeszcze lepiej, tę piaszczystą znaną z filmów. A poza gajami oliwnymi czasem tylko mijaliśmy uprawy opuncji.
Zanim dotarliśmy do naszego celu zaliczyliśmy po ponad godzinie jazdy przystanek w miejscowości Al-Dżamm (fr. El Jem). Nie jest to co prawda miejsce związane z Gwiezdnymi Wojnami, ale dodatkowa atrakcja pozwalająca lepiej poznać Tunezję i jej historię. Znajduje się tam wybudowany w latach 230-238 n.e. amfiteatr. Ten okazały budynek o obwodzie ponad 400 metrów mieścił w czasach swojej świetności ponad 30 tys. widzów – był trzecim co do wielkości tego typu obiektem na świecie. Do tej pory zachował się w bardzo dobrym stanie i robi wrażenie podobne do tego, jakie swoim ogromem robi Koloseum Rzymskie. Wejście na teren tego zabytku to także nasza pierwsza wycieczka fakultatywna, ale trzeba przyznać, że warto to zobaczyć. Najlepsze jednak jest to, że autokary z turystami przybywają tu o określonych godzinach, my wbijając się w inne, mieliśmy tę arenę prawie w całości dla nas.
Z Al-Dżamm wyruszyliśmy już dalej w drogę do samej Matmaty. Tam zaczęły znikać gaje oliwne, a teren zrobił się bardziej górzysty, mniej porośnięty drzewami. W wielu miejscach widać za to tamy porobione przez miejscową ludność, które mają zatrzymywać wodę po opadach, tak by dało się tu coś posadzić. Sprawia to wrażenie sieci małych labiryntów pobudowanych przy wzniesieniach.
Al-Dżamm (El Jem) z zewnątrz
Al-Dżamm (El Jem) z zewnątrz
Wejście
Z tym miejscem wiąże się jeszcze jedna ciekawostka. Otóż Troy Denning w Zjawie z Tatooine wykorzystał nazwę tego hotelu. I tak oto w Anchorhead znajduje się gospoda Sidi Driss (która jest wspomniana np. w pierwszym akapicie 13 rozdziału).
Po południu zrobiliśmy sobie też małą przechadzkę po samej Matmacie, gdzie stanowiliśmy atrakcję turystyczną dla dzieciaków. Wiele z nich nie mogło zrozumieć, że biały człowiek nie zna języka francuskiego.
Jadąc do Matmaty mijamy charkterystyczne, duże litery
Punkt widokowy przy Matmacie
Krajobraz wokół Matmaty
Droga do Matmaty
Zmyłka taktyczna – hotel z basenem (ale wody nie ma). To ten hotel z którego zrezygnowaliśmy
To miejsce idealne na początek wyprawy, co prawda to tylko i wyłącznie jedna lokacja, ale za to jaka! Zresztą jest też dobrze rozpoznawalna. Warto też poprosić obsługę o to, by otworzyli bar. Tam wisi kilka zdjęć i można przejrzeć kilka magazynów o kręceniu sagi. Niestety trzeba tego dopilnować, bowiem Tunezyjczycy wychodzą z założenia, że na wszystko mają czas. My mamy go trochę mniej i możemy nie zdążyć. A w każdym europejskim kraju, obsługa pewnie sama by się garnęła, by pokazać nam to miejsce i jeszcze zaserwować jakieś egzotyczne napoje. Ale to jest Tunezja, więc nikt o tym tu nie pomyślał. Skończyło się na tym, że bar otworzono nam tuż przed samym wyjazdem. O zaserwowaniu w nim czegokolwiek nie było mowy (i zainteresowania z naszej strony).
I jeszcze jedno, jeśli kogoś interesuje specyficzne malowidło w kuchni Larsów, to jest to naturalna berberyjska robota, a nie dzieło scenografów. Zresztą nie jest to jedyne wykorzystanie lokalnej kultury w Gwiezdnych Wojnach.
w drodze do Sidi Driss
Pierwsze wydrążone domy
Hotel Sidi Driss (nasz nocleg)
Część noclegowa z góry
Część noclegowa z dołu
żyjątka
Pokój hotelowy
„Spartańskie warunki”
Napis, którego szukamy
Plakat, jesteśmy coraz bliżej
Mapa hotelu
Kolejne pamiątki
Główny ganek
Bar, o który musieliśmy walczyć, by nam go otworzono
Na koniec jeszcze dla porównania Sidi Driss w „Ataku klonów”
Inne ujęcie z AOTC
I jeszcze dla porównania Sidi Driss w „Nowej nadziei”
Inne ujęcie z ANH