TWÓJ KOKPIT
0

Tunezja :: Różne

Dzień 6: Nefta - Susa



Kolejny, szósty dzień naszej wyprawy to pewne pożegnanie z Gwiezdnymi Wojnami. Nefta została za nami. Wyprawę zaczęliśmy od Domostwa Larsów, potem zobaczyliśmy morze wydm, odwiedziliśmy Star Wars Shop i wróciliśmy do Mos Espy. I wyjątkowo od niej zaczniemy. Zrobiliśmy kolejne zdjęcia, tym razem szybciej, korzystając z innego światła (byliśmy przed południem, dzień wcześniej byliśmy po południu).























































Dom Larsów, ale tym razem jego kopuła. Całość znów bardzo rozpoznawalna, niestety znajdująca się w dość nieciekawym stanie. Zresztą po wejściu do domku dało się zauważyć, że jest tam wilgotno, woda bowiem nie do końca wyschła.
Miejsce to znaje jest pod nazwą Chott El Jerid (GPS 33°84′28″N, 07°77′89″E). W teorii jest to lokacja, która powinna pozostać po „Nowej nadziei”, ale w praktyce dawno by się rozpadła (względnie została rozkradziona). Musiano ją odbudować na potrzeby „Ataku klonów”, ale to nie wystarczyło. To jest to miejsce, o którym pisaliśmy, że zostało odbudowane przez fanów. Niestety obecnie tego nie widać. Jest tu potrzebny pilny remont, ale z uwagi na to, że co roku pojawia się tu słona woda, nie wiadomo na jak długo to wystarczy.

To jest jedno z najbardziej magicznych miejsc i najbardziej rozpoznawalnych. Dobre miejsce, by skończyć taką wyprawę. Dla nas była to ostatnia prawdziwa, rozpoznawlna lokacja (do Mos Espy wracało się już tylko dla zdjęć).


Atak klonów


Atak klonów


Nowa nadzieja



















































Jednak została nam jeszcze jedna lokacja. Morze wydm (GPS 33°87′11″N, 07°75′92″E). Najtrudniejsza do rozpoznania, bowiem po pierwsze częściowo zarosła, a po drugie wiatr zmienia układ wydm. Właściwie te oryginalne już nie istnieją, został tylko namiar GPS. Znajduje się ono właściwie po drugiej stronie drogi z której zjechaliśmy do domostwa Larsów.

Mieliśmy tu też dość ciekawą przygodę z Nomadkami. Kobiety te bowiem ubzdurały sobie, że kupimy wełniane wielbłądy. Oczywiście nikt nie był tym zainteresowany, ale chodziły za nami jak cienie i dopiero pod koniec, któraś wpadła na pomysł, by powiedzieć, że mają jakieś pozostałości po amerykańskim filmie do sprzedania. Wiadomo jakim. Gdy zeszliśmy w kierunku ich osady, okazało się że miały różne oderwane fragmenty, ale na tyle niecharakterystyczne, że nie wiadomo czy oryginalne, czy to jakieś inne śmieci z pustyni. Więc nic nie kupiliśmy. Swoją drogą warto wspomnieć o pewnym przedziwnym podobieństwie między tymi Nomadkami a Jawami. Z jednej strony specyficzny zapach, z drugiej pustynia, z trzeciej grzebanie w niej i sprzedawanie różnych znalezionych rzeczy. Na dokładkę mamy jeszcze Berberyjskie stroje, które mocno przypominają płaszcze Jawów. Czyżby Lucas się wzorował?


Nowa nadzieja






















Skarby Nomadów

Jadąc dalej zahaczyliśmy o Star Wars Shop, gdzie niby miały być eksponaty z sagi. Spodziewaliśmy się masy podróbek, ale właściciel nas zaskoczył. Sprzedawał mnóstwo amerykańskiego badziewia (np. zegarki z myszką Mickey), ale Starwarsów nie miał, lub miał ich jak na lekarstwo. Choć pewnie kiedyś posiadał oryginały, jednak dawno je wyprzedał. Pozostała tylko nazwa, to miejsce trzeba traktować jako ciekawostkę.















Potem czekała nas długa droga na północ, do Susy. Na szczęście wylądowaliśmy już w lepszym hotelu, niby z własną plażą, ale i tak, przynajmniej o tej porze roku, lepszym wyborem okazał się basen.


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 (12) 13 14


TAGI: lokacje (19) Relacja (301) Tatooine (2) Tunezja (3) Wycieczka (12)
Loading..