Oto wywiad z Johnem Williamsem, który przeprowadził Jordan Gentile w sierpniu roku 2007
Jordan Gentile: Gdy Gwiezdne Wojny wchodziły do kin, już początkowa sekwencja muzyczna wbijała w fotel. Czy to był pomysł Lucasa?
John Williams: To było bardzo śmiałe otwarcie. Myślę, że obaj zgodziliśmy się tym, że musimy mieć mocne wejście w tym ujęciu. Typowo, tytuł filmu jest pokazywany trochę później, mamy logo studiów, imiona scenarzystów, odtwórców i tak dalej, dopiero potem przychodzi tytuł. Odwracając to, uzyskaliśmy pewną strukturalną możliwość, która wydawała się nam wyjątkowa. Szczerze mówiąc nie wiem, czy ktoś jeszcze tak robi?
Gentile: Było tak unikalne, że George Lucas został ukarany przez gildię reżyserów.
Williams: Naprawdę?
Gentile: Tak, nie spodobał im się fakt, że zlekceważył napisy początkowe by mieć fajny efekt.
Williams: Nawet o tym nie wiedziałem.
Gentile: Kiedy robisz filmy jak Gwiezdne Wojny czy Indiana Jones, twoja muzyka jest bardzo agresywna, porywa widownie, ale gdy pracujesz nad poważnymi filmami jak JFK czy Lista Schindlera, ta metoda wydaje się być nie na miejscu. Wtedy tworzysz coś, co pozwala ludziom odczuwać, ale nie manipulujesz nimi. Czy to trudne?
Williams: Całe pisanie to trudna praca. To wynik podtrzymywanych wysiłków i akceptacji, zawierający dużo frustracji i prawie porażek. Ale nie myślę o nich, o tym co będzie. Raczej skupiam się na tym co mam przed sobą, stole, czymś do pisania, to największy problem.
Gentile: Jak rozpoczęło się twoje partnerstwo ze Stevenem Spielbergiem?
Williams: Pracowałem w Universal Studios przez sześć czy siedem lat w dziale TV. Mój szef powiedział „Chcę cię umówić na lunch z tym dzieciakiem. Jest bardzo utalentowany. Nakręcił film pt. „Sugarland Express” z Goldie Hawn, myślimy, że jest wspaniały, świetnie zmontowany i jako całość. Chciałbyś go spotkać?”. Wiec go spotkałem. Był wtedy młodzikiem, koło 23 lat. Ale zaprosił mnie do tego filmu, zrobiliśmy go razem i teraz jesteśmy już tak przez 35 lat.
Gentile: Czy to po Sugerland Expres, powiedział, że chce byś był jego kompozytorem do końca życia? Kiedy doszliście do takiego porozumienia?
Williams: Jeszcze nie doszliśmy. (Śmiech)
Gentile: Nie doszliście?
Williams: Cóż, on jest całkowicie wolny i może robić, to co chce. Z pewnością mnie przeżyje, jest dużo młodszy, ale będzie musiał też gdzieś ruszyć z miejsca, a mamy wyjątkowo dobrą współpracę. Nie przypominam sobie by w historii filmu było coś równie bliskiego.
Gentile: Jak wygląda proces pracy dla Spielberga?
Williams: Najpierw rozmawiamy, gdzie ma być muzyka podczas filmu, omawiamy tempo. Głównie ze Stevenem, który ma doskonałe wyczucie montażysty – wyczucie prędkości i korelacji między muzycznym rytmem, a obrazem. Jest o wiele sprawniejszy niż wielu innych reżyserów, którzy nie potrafią kształtować edycją muzyki rzeczy. A jeśli twoje wyczucie jest dobre, mamy już połowę rdzenia emocjonalnego. Ze Spielbergiem pracowałem bliżej niż z innymi reżyserami, tym bardziej, że nasze biura są prawie tuż przy sobie. On lubi czasem przywędrować do mnie i słuchać jak gram na pianinie, niezależnie czy robię to do jego filmu, czy czyjegoś innego.
Gentile: Co wypełnia wielka filmowa muzyka?
Williams: Generalnie, coś co powoduje, że doświadczanie filmu jest bogatsze dla publiczności.
Gentile: Jaki jest problem z najmniej udaną ścieżką filmową?
Williams: Trudno powiedzieć. Prawda jest taka, że nie słucham ich, nie chodzę do kina.
Gentile: Nie chodzisz?
Williams: Wcale. Nie jestem ani z tego dumny, ani nic. Po prostu nie wyrobiłem sobie takiego zwyczaju.
Gentile: A więc jak możesz postrzegać swój sukces jako kompozytora filmowego?
Williams: Myślę, że nie mogę. Może to trochę intuicja, ale nie mogę za to brać odpowiedzialności.
Gentile: A czy czerpiesz inspirację z wielkich kompozytorów, kiedy piszesz muzykę?
Williams: Nie, nie. Rzadko słucham muzyki, głównie dlatego, że cały czas piszę. Podobnie w czasie koncertów, tam bardzo trudno skoncentrować się na muzyce, która jest dla mnie codziennością. A co najważniejsze, jeśli muzyka jest gorsza od mojej nie pomaga mi, a nawet jak jest lepsza, to też nie pomaga (śmiech). A wierzcie mi, że jak jest dużo lepsza to nie jest to komfortowe uczucie.
Gentile: Nad czym obecnie pracujesz?
Williams: Obecnie nad koncertem altowym. Teraz przez tydzień będę w Nowojorskiej Filharmonii, a potem jadę do Columbus na jeden dzień, gdzie spotkam się z orkiestrą. Myślę, że będzie wspaniale. Potem wracam do Kalifornii, by w pierwszych dniach października rozpocząć pracę nad nowym Indianą Jonesem.
Gentile: Czy w nowej części "Indiany Jonesa" zamierzasz przeplatać muzykę z wcześniejszych filmów, czy w całości napiszesz nową?
Williams: Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć za dwa tygodnie.
Jordan Gentile: Gdy Gwiezdne Wojny wchodziły do kin, już początkowa sekwencja muzyczna wbijała w fotel. Czy to był pomysł Lucasa?
John Williams: To było bardzo śmiałe otwarcie. Myślę, że obaj zgodziliśmy się tym, że musimy mieć mocne wejście w tym ujęciu. Typowo, tytuł filmu jest pokazywany trochę później, mamy logo studiów, imiona scenarzystów, odtwórców i tak dalej, dopiero potem przychodzi tytuł. Odwracając to, uzyskaliśmy pewną strukturalną możliwość, która wydawała się nam wyjątkowa. Szczerze mówiąc nie wiem, czy ktoś jeszcze tak robi?
Gentile: Było tak unikalne, że George Lucas został ukarany przez gildię reżyserów.
Williams: Naprawdę?
Gentile: Tak, nie spodobał im się fakt, że zlekceważył napisy początkowe by mieć fajny efekt.
Williams: Nawet o tym nie wiedziałem.
Gentile: Kiedy robisz filmy jak Gwiezdne Wojny czy Indiana Jones, twoja muzyka jest bardzo agresywna, porywa widownie, ale gdy pracujesz nad poważnymi filmami jak JFK czy Lista Schindlera, ta metoda wydaje się być nie na miejscu. Wtedy tworzysz coś, co pozwala ludziom odczuwać, ale nie manipulujesz nimi. Czy to trudne?
Williams: Całe pisanie to trudna praca. To wynik podtrzymywanych wysiłków i akceptacji, zawierający dużo frustracji i prawie porażek. Ale nie myślę o nich, o tym co będzie. Raczej skupiam się na tym co mam przed sobą, stole, czymś do pisania, to największy problem.
Gentile: Jak rozpoczęło się twoje partnerstwo ze Stevenem Spielbergiem?
Williams: Pracowałem w Universal Studios przez sześć czy siedem lat w dziale TV. Mój szef powiedział „Chcę cię umówić na lunch z tym dzieciakiem. Jest bardzo utalentowany. Nakręcił film pt. „Sugarland Express” z Goldie Hawn, myślimy, że jest wspaniały, świetnie zmontowany i jako całość. Chciałbyś go spotkać?”. Wiec go spotkałem. Był wtedy młodzikiem, koło 23 lat. Ale zaprosił mnie do tego filmu, zrobiliśmy go razem i teraz jesteśmy już tak przez 35 lat.
Gentile: Czy to po Sugerland Expres, powiedział, że chce byś był jego kompozytorem do końca życia? Kiedy doszliście do takiego porozumienia?
Williams: Jeszcze nie doszliśmy. (Śmiech)
Gentile: Nie doszliście?
Williams: Cóż, on jest całkowicie wolny i może robić, to co chce. Z pewnością mnie przeżyje, jest dużo młodszy, ale będzie musiał też gdzieś ruszyć z miejsca, a mamy wyjątkowo dobrą współpracę. Nie przypominam sobie by w historii filmu było coś równie bliskiego.
Gentile: Jak wygląda proces pracy dla Spielberga?
Williams: Najpierw rozmawiamy, gdzie ma być muzyka podczas filmu, omawiamy tempo. Głównie ze Stevenem, który ma doskonałe wyczucie montażysty – wyczucie prędkości i korelacji między muzycznym rytmem, a obrazem. Jest o wiele sprawniejszy niż wielu innych reżyserów, którzy nie potrafią kształtować edycją muzyki rzeczy. A jeśli twoje wyczucie jest dobre, mamy już połowę rdzenia emocjonalnego. Ze Spielbergiem pracowałem bliżej niż z innymi reżyserami, tym bardziej, że nasze biura są prawie tuż przy sobie. On lubi czasem przywędrować do mnie i słuchać jak gram na pianinie, niezależnie czy robię to do jego filmu, czy czyjegoś innego.
Gentile: Co wypełnia wielka filmowa muzyka?
Williams: Generalnie, coś co powoduje, że doświadczanie filmu jest bogatsze dla publiczności.
Gentile: Jaki jest problem z najmniej udaną ścieżką filmową?
Williams: Trudno powiedzieć. Prawda jest taka, że nie słucham ich, nie chodzę do kina.
Gentile: Nie chodzisz?
Williams: Wcale. Nie jestem ani z tego dumny, ani nic. Po prostu nie wyrobiłem sobie takiego zwyczaju.
Gentile: A więc jak możesz postrzegać swój sukces jako kompozytora filmowego?
Williams: Myślę, że nie mogę. Może to trochę intuicja, ale nie mogę za to brać odpowiedzialności.
Gentile: A czy czerpiesz inspirację z wielkich kompozytorów, kiedy piszesz muzykę?
Williams: Nie, nie. Rzadko słucham muzyki, głównie dlatego, że cały czas piszę. Podobnie w czasie koncertów, tam bardzo trudno skoncentrować się na muzyce, która jest dla mnie codziennością. A co najważniejsze, jeśli muzyka jest gorsza od mojej nie pomaga mi, a nawet jak jest lepsza, to też nie pomaga (śmiech). A wierzcie mi, że jak jest dużo lepsza to nie jest to komfortowe uczucie.
Gentile: Nad czym obecnie pracujesz?
Williams: Obecnie nad koncertem altowym. Teraz przez tydzień będę w Nowojorskiej Filharmonii, a potem jadę do Columbus na jeden dzień, gdzie spotkam się z orkiestrą. Myślę, że będzie wspaniale. Potem wracam do Kalifornii, by w pierwszych dniach października rozpocząć pracę nad nowym Indianą Jonesem.
Gentile: Czy w nowej części "Indiany Jonesa" zamierzasz przeplatać muzykę z wcześniejszych filmów, czy w całości napiszesz nową?
Williams: Na to pytanie będę mógł odpowiedzieć za dwa tygodnie.